Obróciłam głowę w bok, aby zobaczyć kto mnie objął w talii. Byliśmy już przy drzwiach wyjściowych z sali.
- Co chcesz?- powiedziałam oschle.
- Chcę pogadać. Czemu nie powiedziałaś o tym, że wracasz do UK?- powiedział z wyrzutem.
- Nie jesteśmy już parą, więc zabierz ręce- ściągnęłam jego dłoń.
- Jak to nie jesteśmy już parą?!- zatrzymał się. Odwróciłam się w jego stronę.
- Musimy się ukrywać przed paparazzi. Nie rozumiesz?- spojrzałam na niego pytająco.
- Nie rozumiem.- podrapał się po głowie. (czytaj z http://www.youtube.com/watch?v=rtOvBOTyX00)
- Prywatnie jesteśmy razem, ale publicznie nie możemy tego pokazywać.- mówiłam, jakby to była najprostsza rzecz, którą muszę wyjaśnić.
- Aaa. Już rozumiem. Ale chyba możemy pogadać?
- O czym?
- No, o nas- powiedział niepewnie.
- Więc zacznij.-dodałam obojętnie.
- Nie wiem dlaczego jesteś na mnie obrażona. Wyjaśnisz mi to?- powiedział spokojnie.
- Jak już wcześniej powiedziałam jestem dorosła i mogę wychodzić kiedy chcę i gdzie chcę.- zaczęłam.
- I tylko dlatego? Tylko dlatego, że chciałem, żebyś była bezpieczna?!- podniósł ton.- Nie czaje ciebie! Chcę tylko żebyś była bezpieczna! Czy to jest powód do kłótni?! To może powinienem powiedzieć idź sobie gdzie chcesz, niech cię zaprowadzą w ciemny zaułek zgwałcą i zamordują?! Takiego chłopaka chciałaś?!
- Przestań na mnie krzyczeć! I tak niedługo ze mną zerwiesz, więc po co się tak produkujesz?!- moje oczy zamieniły się w szklanki.
- O czym ty do mnie mówisz?!- chwycił mnie i zmusił do patrzenia sobie prosto w oczy.
- Modest tobą kieruje! Zaraz będzie kazał ci ze mną zerwać, a ty żeby utrzymać pracę będziesz musiał to zrobić! Myślisz, że nie wiem o twoim związku z Eleanor?! On też był ustawiony, jak nasz! Skoro nic do mnie nie czułeś to po cholerę mnie krzywdziłeś?! Wszystkie te rozstania i powroty były tylko dlatego, że Modest ci kazał!- wykrzyczałam mu to prosto w twarz, a po moich policzkach spływały strumienie łez.
- Co ty wygadujesz?! Czy ty siebie w ogóle słyszysz?! Po co miał bym to robić?! Kto ci takich rzeczy naopowiadał?!- zaczął mną lekko potrząsać.
- Wszyscy o tym mówią Louis!- zabrałam jego ręce z moich ramion.- Dlaczego się nie chcesz przyznać?! Jesteś, aż takim tchórzem?! A może boisz się, że cie wywalą?!
- Nie przyznam się do tego bo to nie prawda! Justyna przestań w końcu słuchać tego co inni mówią!
- Jakbyś słyszał o mnie takie rzeczy to też byś się tym przejął i na pewno byś mi tego nie wybaczył, że cię okłamałam! Więc czemu mam ci znowu zaufać?!- mój głos zaczął się łamać.
- Bo cię kocham!- wykrzyczał to przytulił mnie do siebie. To był jego najczulszy z uścisków jakim mnie kiedykolwiek obdarował. Objął mnie w tali gładząc tył mojej głowy.- Przepraszam, że usłyszałaś takie rzeczy. Przepraszam, za to, że nie byłem przy tobie. Przepraszam, za to, że nie powiedziałem ci o moim związku z Eleanor. Tak bardzo cię kocham nie chcę cię stracić przez głupie plotki.- odsunął mnie tak, że od naszych twarzy dzieliły nas tylko centymetry. Przetarł palcami moje łzy i musnął delikatnie moje wargi mówiąc jakby "kocham cię, jesteś przy mnie bezpieczna, proszę zaufaj mi".- Chodźmy już na afterparty- dał mi całusa w czoło. Chwycił mnie za rękę.
- Prywatnie Lou.- wyrwałam z przykrością dłoń z uścisku chłopaka. Tomlinson spuścił głowę. Wyszliśmy z sali na czerwony dywan, aby wsiąść do limuzyny. Przy barierkach zostało tylko 4 fotografów.
- Panie Tomlinson prosimy do zdjęcia z panną Lol- powiedział miło starszy pan. Spojrzeliśmy na siebie.
- Dobrze- odpowiedział radośnie i objął mnie. Uśmiechnęliśmy się, a 4 paparazzi robiła nam zdjęcia. Reporterzy miło nam podziękowali, a my wsiedliśmy do limuzyny.
- Co to miało być?- powiedziałam smutno nie patrząc na chłopaka.
- Chyba możemy zrobić sobie zdjęcie?- zapytał cicho. Nie odezwałam się. Całą drogę patrzałam przez szybę. Byłam smutna, że muszę ukrywać swoją miłość przed wszystkimi. Limuzyna zaparkowała, a ja z Tomo wysiedliśmy z niej. Poszliśmy do tak zwanego lokalu, w którym odbywały się afterparty. Od razu zobaczyłam Liam'a z jego dziewczyną- Sophią. Podbiegłam w stronę przyjaciela i rzuciłam mu się na szyję.
- Też się cieszę, że cię widzę- zaśmiał się wtulając mnie do siebie.
- Nie masz pojęcia, jak mi ciebie brakowało- wyszeptałam mu przez ramię. Odsunęłam się od niego.
- Amm... Just poznaj Sophie- uśmiechnęłam się do dziewczyny przyjaciela i wyciągnęłam rękę w jej kierunku.
- Jestem Justyna.
- Sophia- podała mi niepewnie dłoń. Zauważyłam, jak Zayn i Harry przewrócili oczami i zaczęli naśladować bezszelestnie jej zachowanie. Zaśmiałam się.
- Co cię tak śmieszy Just?- spytał przerażony Liam.
- Nic, nic ja... tylko... przypomniałam sobie, jak Zayn próbował mówić w moim ojczystym języku- uśmiechnęłam się szeroko. Liam spojrzał w stronę czarnuszka i się zaśmiał.
- Idziecie się napić?- zapytał Harry.
- Jasne- odpowiedziałam ochoczo. Napiliśmy się po 3 kolejki czystej i atmosfera od razu stała się luźniejsza. Żartowaliśmy i dobrze się bawiliśmy.
- Zatańczysz?- spytał grzecznie Louis wyciągając dłoń w moją stronę.
- Oczywiście- złapałam jego rękę i poszliśmy na parkiet. Leciała Lana Del Rey- Young and Beautiful.
Lou przytulił mnie do siebie i zaczęliśmy tańczyć wolnego. Byłam zatopiona w jego oczach. Jego uroda, jego talent, jego czułość- to wszystko mnie do niego przyciągało. Lou chyba widział, że go podziwiam i postanowił spojrzeć mi prosto w oczy.
- Co mi się tak przyglądasz?- spytał z cwaniackim uśmieszkiem.
- Myślę, jak to możliwe, że jesteś tak dobrym kłamcą.- wzruszyłam ramionami.
- Nie jestem kłamcą- wyparł się udając obrażonego.
- A no tak, przecież chciałeś być aktorem.- powiedziałam sarkastycznie.
- Skąd to wiesz? Sprawdzałaś mnie?- spytał zdumiony.
- Zawsze sprawdzam moich facetów zanim dojdzie do czegoś poważniejszego.- odpowiedziałam bez żadnych emocji.
- Ja nie sprawdzam moich dziewczyn. Jak się zakocham to mi jej wady nie przeszkadzają, ani jej przeszłość kryminalna.
- A jakby twoja nowa dziewczyna okazała się morderczynią, a ty nic byś o tym nie wiedział?
- Jak się kocha to się wszystko wybacza.
- Nawet jeśli by próbowała cię zabić?- patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
- Chyba nie będziesz próbowała mnie zabić?- spytał z uśmiechem i natarł moje wargi na swoje. Lou zaczął całować mnie namiętnie. Odwzajemniłam pocałunek. Włożyłam dłonie we włosy chłopaka ciągnąc delikatnie za ich końce. Odkleiłam się od niego.
- Idę usiąść. Idziesz ze mną?- spytałam chłopaka. Skinął głową i zajął miejsce obok mnie. Wypiłam po jeszcze jednej kolejce, a chłopcy po 3. Wyszłam na chwilę na taras, żeby się przewietrzyć. Zaraz za mną przyszedł Liam.
- Jesteś z nią szczęśliwy?- spytałam podziwiając krajobraz miasta.
- Tak. A ty? Jesteś z nim szczęśliwa?- spytał nie patrząc na mnie.
- Nie wiem.- spuściłam głowę. Chłopak podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Rozumiem cię.
- Właśnie, że mnie nie rozumiesz. Ty masz dziewczynę, z którą jesteś szczęśliwy, a ja codziennie myślę o tym czy Lou jutro ze mną nie zerwie.- zrobiło mi się strasznie przykro. Chłopak spojrzał na mnie pytająco. Opowiedziałam mu o całej kłótni i o spotkaniu Eleanor.- Tylko nie mów nic Lou. Obiecaj mi to Liam.- spojrzałam na niego błagalnym spojrzeniem.
- Zadbam o to, aby nikt cię nie skrzywdził. Nawet Lou- uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam gest i wróciliśmy do reszty. Tańczyliśmy ze wszystkimi. Oczywiście nie obyło się bez żartobliwego podrywu Zayn'a. Razem z Niall'em gadaliśmy non stop o jedzeniu, a Harry ciągle mi mówił, jak bardzo nienawidzi Sophi. Lou natomiast ciągle dawał mi buziaki i przytulał mnie. Za każdym razem gdy leciała wolna piosenka brał mnie do tańca. Ogólnie było fajnie. Pogadałam z takimi gwiazdami, jak Ed Sheeran, który cały wieczór bawił się z nami i flirtował z Niną, rozmawiałam również z Katy Perry, chłopakami z The Wanted, Ellie Goulding i James Arthur. Afterparty dobiegały już końca, więc Lou odwiózł mnie do domu. Dałam mu buziaka w policzek na dobranoc i weszłam do środka. Wzięłam prysznic i ubrałam się w cieplutką piżamkę. Spojrzałam na telefon i poszłam spać. Jutro czekały mnie kolejne zdjęcia do teledysku.
___________________________________________________________________________
A teraz szczerze, nie mam pomysłu co dalej. Jak poprzednio was proszę pomóżcie :)
Dziękuję 4 czytelniczką, że nabiły aż 1204 wejścia ♥ Jesteście wielkie ♥
CZYTASZ=KOMENTUJESZ ;)
Czy Justyna zaufa znowu Louis'owi?
Czy może Just zerwie z Lou?
Czy Tomlinson zrani naszą bohaterkę?
Czemu Jason jest w śpiączce?
Czy to co powiedziała Eleanor Justynie to prawda?
Czy Jason wybudzi się ze śpiączki?
niedziela, 29 września 2013
sobota, 28 września 2013
18
Obudziłam się około 9 rano. Usiadłam na łóżku i potrząsając lekko Darię próbowałam ją obudzić. Nie udało się. Przewróciłam oczami. Pochyliłam się nad jej uchem.
- Wstawaj!- krzyknęłam jej do niego. Reakcja przyjaciółki była natychmiastowa mianowicie uderzyła mnie w brzuch z całej swojej siły.
- Jejku... Justyna bardzo cię przepraszam, nie chciałam.- przytuliła mnie do siebie.
- Dobra wyluzuj. Idę się przebrać, a ty zrób śniadanie- oznajmiłam trzymając się ciągle za brzuch. Wstałam i poszłam do łazienki. Ogarnęłam się i poszłam do kuchni. Zjadłyśmy razem z Darią śniadanie. Ogarnęłyśmy pokój, spakowałam walizki i zeszłyśmy do samochodu. Zawiozłam dziewczynę do domu i pojechałam do domu rodziców. Tam czekali na mnie też kochani dziadkowie. Porozmawialiśmy, zjedliśmy obiad i kolację, wydrukowałam bilet i o 19 wyjechałam w stronę lotniska. Samolot miałam o 23, ale z rodzinnej miejscowości na lotnisko jedzie się około 3 i pół godziny. Dojechałam na miejsce, załatwiłam formalności i poszłam usiąść do kawiarenki. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i mordka mi się ucieszyła. Było napisane wielkimi literami Louis. Przeciągnęłam zieloną słuchawkę.
- Hej- powiedziałam radośnie.
- Cześć śliczna gdzie ty jesteś?- spytał miłym tonem.
- Na lo... na działce- skłamałam.
- Na działce?- spytał z nie do wierzeniem chłopak.
- No tak, wiedziałeś chyba, że byłam dzisiaj u dziadków...
- Justyna miałaś nigdzie nie wychodzić. Pamiętasz, co mi obiecałaś?- powiedział z pretensją.
- Jestem dorosła i robię co mi się podoba. Powinieneś mnie zrozumieć. Jestem odpowiedzialna i nie musisz mnie traktować, jak jakąś gówniarę.-powiedziałam z wyrzutem.
- Nie traktuję cię jak gówniarę po prostu..
- Po prostu się martwisz- przerwałam mu- ale ta twoja troska robi się nie do zniesienia. Według ciebie mam z domu nie wychodzić, bo jakaś twoja była przyleciała do mojego kraju? To jest z lekka żałosne.- dodałam z ironią.
- Chcesz się kłócić?- podniósł głos.
- Nie chcę się kłócić i nie chcę z tobą rozmawiać, bo przecież jestem tylko początkującą gwiazdeczką, która nie wie, jak ma się zachowywać i musi nią kierować jej chłopak.
- Justyna...- rozłączyłam się. Podniosłam głowę do góry i ujrzałam Eleanor. Przestraszyłam się, ale nie dawałam tego po sobie poznać.
- Cześć?- spytałam z ironią.
- Nie przyleciałam tu ze względu na ciebie. Ale to taki bonus. Chciałam zobaczyć, jak cierpisz.- powiedziała z przekonaniem.
- Co?- zaśmiałam się.
- Louis zerwie z tobą szybciej niż myślisz. Zobaczysz.- po tych słowach odeszła. Zamurowało mnie. Po co ona tutaj przylatywała? Po to, żeby mi powiedzieć, że Lou ze mną zerwie? Po co mi w ogóle o tym mówiła? To wszystko jest pokręcone. Przyleciał mój samolot. Wsiadłam na pokład i odleciałam. Ze względu na leki zaczęła mnie boleć głowa.Oczywiście parę razy dzwonił do mnie Lou. Za każdym razem odrzucałam połączenie. W końcu wylądowałam. Wzięłam taksówkę i pojechałam pod willę Jason'a. Weszłam do środka. Na podłodze w kuchni była kałuża krwi. Przeraziło mnie to. Zaniosłam bagaże do mojej sypialni i zmyłam zaschniętą krew z podłogi. Przebrałam się i wzięłam samochód manager'a. Pojechałam do szpitala, w którym leżał. Miła pielęgniarka od razu zaprowadziła mnie do mężczyzny. Weszłam do sali i doznałam szoku. Mój manager, mój Jason był w śpiączce. Łzy napłynęły mi do oczu. (czytaj z http://www.youtube.com/watch?v=hLQl3WQQoQ0 )
Podeszłam do jego łóżka, przysunęłam do niego krzesło i usiadłam na nim. Złapałam go za rękę. Kto by pomyślał, że uderzenie butelką może doprowadzić do śpiączki. Przecież to takie nielogiczne. Przyłożyłam głowę do trzymanej w rękach jego dłoni i zasnęłam. Obudziłam się dopiero rano. Jednak sama. Jason jeszcze się nie wybudził. Nie traciłam nadziei. Siedziałam dalej przy nim. Pielęgniarki nie raz kazały mi wracać do domu. Nie chciałam go opuszczać. Poszłam po kubek kawy do automatu i ktoś zadzwonił. Odebrałam.
- Halo?- powiedziałam od niechcenia.
- Czemu nie odbierasz ode mnie telefonów?- powiedział z wyrzutem Lou.
- Pomyśl.- rozłączyłam się. Wzięłam łyka kawy i usiadłam z powrotem na krzesło. Spojrzałam na mężczyznę raz jeszcze, a później na kubek. Znowu zadzwonił Lou. Po długim patrzeniu na wyświetlacz odebrałam.
- Co?- spytałam oschle.
- Przepraszam.- powiedział skruszony.
- Za co?- chciałam widzieć czy zastanowił się czemu jestem na niego zła.
- Za wszystko.- powiedział pewny siebie.
- To może podasz mi chodź jeden przykład?- ciągnęłam dalej. Nie usłyszałam odpowiedzi- powiedz Zayn'owi, żeby ci nie pomagał, bo mu kiepsko idzie.
- Mówiłem, że się kapnie!- usłyszałam głos Zayn'a.
- Czyli nadal nie wiesz za co mnie przepraszasz?- po moim policzku spłynęła się łza. - Wiesz co odezwij się, jak będziesz wiedział co takiego zrobiłeś- mój głos zaczął się łamać.
- Justyna proszę ja ...- szybko się rozłączyłam. Przetarłam łzy i zrobiłam kolejnego łyka. W sumie nie byłam na niego obrażona. Ciągle w myślach miałam słowa jego byłej "Louis zerwie z tobą szybciej niż myślisz. Zobaczysz". Może i ona ma racje? Z zamyśleń wyrwała mnie pielęgniarka, która przyszła sprawdzić, jak Jason. Uśmiechnęłam się do niej blado. Wyszła. Nagle do sali weszła blondynka. Od razu rzuciła mi się na szyję.
- Nawet nie wiesz, jak mi przykro- powiedziała przytulając mnie do siebie.
- Co ty tu robisz?
- Przyjechałam ci powiedzieć, że dopóki Jason się nie wybudzi, będzie się tobą zajmował mój manager.- powiedziała gładząc mnie po włosach, jak najlepsza przyjaciółka.
- Okej- ciężko mi to przeszło przez gardło. Przecież Richard nie może wiecznie przebywać w tej całej śpiączce. Na pewno szybko się obudzi.
- Jak się trzymasz?- spytała z troską.
- Tak jak widać...- posmutniałam.
- Chodź zabiorę cię do domu.- wstała i podała mi rękę.
- Nie, Nina. Ja muszę przy nim być. On nie może zostać sam.- powiedziałam z wyrzutem. Wtedy do sali weszli rodzice Jason'a. Przywitałam się z nimi. Postanowiliśmy, że oni teraz posiedzą z nim trochę. Wyszłyśmy z blondynką ze szpitala i pojechałyśmy do domu Richard'a. Nie chciałam mieszkać u Niny , gdy dom stoi pusty. Zostałam na noc w willi. Oczywiście co godzinę dzwonił Lou.
Rano wstałam, ogarnęłam się i pojechałam na plan teledysku z Amelią. Zrobiłyśmy pierwsze zdjęcia, a po nich pojechałyśmy na shake'a. Następnie zjadłyśmy obiad i pojechałam do Jason'a. Nawet przez chwile się dobrze nie bawiłam. Siedziałam u niego, aż do północy. Pojechałam do domu o 5 rano. Jak poprzednio ogarnęłam się i pojechałam na zdjęcia. Miałam się wieczorem przygotować na jakąś galę. Ze zdjęć wybrałam się prosto do szpitala, a później mój wygląd ogarniała moja stylistka. Miałam na sobie długą czarną sukienkę z wieloma wcięciami. Wyprostowane włosy i lekki makijaż. Wraz z Niną wyszłam na czerwony dywan. Nigdy wcześniej nie robiono mi tyle zdjęć. Od tych fleszy mało nie oślepłam. Udzielałam wywiadu dla pewnego pana.
- Justine czy uważasz, że wygrasz jakąś z nominacji, które ci przydzielono?- facet przyłożył mi mikrofon do ust.
- Wiadomo, że chciałabym wygrać którąś nagrodę, ale to już zależy od widzów.- uśmiechnęłam się i poszłam dalej pozować do zdjęć.
- Justine za pozuj na do zdjęcia z Louis'em. Właśnie idzie w twoją stronę- ktoś krzyczał. Zdezorientowana szukałam Niny. Jednak bezskutecznie. Nagle ktoś pociągnął mnie za rękę. Wystraszyłam się, że to Louis. Okazało się, że to była Nina. Wciągnęła mnie do środka i usiadłyśmy na naszych miejscach. Po mojej prawej stronie siedziała Amelia Lily, a po lewej Nina. Bardzo się ucieszyłam. Wszyscy zaczęli się schodzić do środka. Gala się rozpoczęła. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się aż 4 nominacji. Byłam w szoku. Gdy wyczytali moje nazwisko 2 razy zaniemówiłam. Poszłam i odebrałam nagrody. Kolejną nagrodę, w której byłam nominowana wręczał Bruno Mars.
- Najlepsza pop piosenkarka w tym roku to...- Bruno otworzył kopertę i przyłożył mikrofon do ust. - Justine Lol- wykrzyczał moje imię. Z wielkim wzruszeniem poszłam odebrać nagrodę. Przytuliłam Bruna i chwyciłam za nagrodę.
- Dziękuję bardzo. Nie spodziewałam się tego, że mogę tutaj wygrać, aż 3 nagrody! Chciałabym bardzo podziękować moim fanom, rodzinie oraz mojemu managerowi- Jasonowi, który jest obecnie w śpiączce.- do oczu napłynęły mi łzy.- To dzięki tobie Jason jestem tutaj. Modlę się o to, abyś się wybudził. Tak bardzo mi ciebie brakuje.- oddałam mikrofon wręczającemu nagrodę i razem poszliśmy na miejsca.
- Wiesz Justine, tak mi przykro z powodu Jason'a. Mam nadzieję, że się wybudzi.- powiedział chwytając mnie za dłoń. Szybko wyrwałam ją z uścisku mężczyzny.
- Na pewno niedługo się wybudzi- powiedziałam i usiadłam na moje krzesło. Wywoływano następnych zwycięzców między innymi Rihanna, Bruno Mars, Katy Perry i One Direction.
- Dziękujemy za nagrodę. To jest dla nas bardzo ważne.-powiedział Daddy- Modlimy się razem z Justyną o to, aby Jason wybudził się ze śpiączki- dodał Louis. Chłopcy zeszli ze sceny i udali się na swoje miejsca. Ogłoszono ostatnią specjalną nominację. Za najlepszy duet. Nagrodę wręczał Ed Shreen i Nina Nesbitt. Wymienili nominowanych.
- One Direction i Justine Lol- wykrzyczeli równo. Wypuszczono konfetti z tej okazji. Byłam tak przerażona, że nie wiedziałam, jak mam się zachować. Wyszłam z chłopakami na scenę. Jako pierwsza dostałam prawo głosu. Ręce mi drżały.
- O mój... nie wierzę- zaśmiałam się i zakryłam usta ręką. W końcu pozbierałam myśli.- Jestem bardzo zaskoczona. Chcę podziękować przede wszystkim chłopakom, za naszą współpracę i wszystkim, którzy nam pomogli wygrać.- oddałam mikrofon Louis'owi i przytuliłam wszystkich chłopaków. Każdy z nich powiedział coś od siebie. Zeszliśmy ze sceny i ktoś mnie objął w tali.
___________________________________________________________________________
Jak już wcześniej wspomniałam nie mam pomysłów na dalsze losy. Muszę się wziąć za naukę.
Dziękuję za tak dużą ilość wyświetleń 1162 ♥ Jesteście cudowne. Przypominam o ankiecie po prawej stornie! Ten rozdział miał wyglądać lepiej no ale trudno. Kocham was♥
Jak myślicie co będzie dalej?
Czy Justyna i Louis dalej będą ze sobą?
Czemu Jason jest w śpiączce?
Czy to co powiedziała Eleanor Justynie to prawda?
Czy Jason wybudzi się ze śpiączki?
- Wstawaj!- krzyknęłam jej do niego. Reakcja przyjaciółki była natychmiastowa mianowicie uderzyła mnie w brzuch z całej swojej siły.
- Jejku... Justyna bardzo cię przepraszam, nie chciałam.- przytuliła mnie do siebie.
- Dobra wyluzuj. Idę się przebrać, a ty zrób śniadanie- oznajmiłam trzymając się ciągle za brzuch. Wstałam i poszłam do łazienki. Ogarnęłam się i poszłam do kuchni. Zjadłyśmy razem z Darią śniadanie. Ogarnęłyśmy pokój, spakowałam walizki i zeszłyśmy do samochodu. Zawiozłam dziewczynę do domu i pojechałam do domu rodziców. Tam czekali na mnie też kochani dziadkowie. Porozmawialiśmy, zjedliśmy obiad i kolację, wydrukowałam bilet i o 19 wyjechałam w stronę lotniska. Samolot miałam o 23, ale z rodzinnej miejscowości na lotnisko jedzie się około 3 i pół godziny. Dojechałam na miejsce, załatwiłam formalności i poszłam usiąść do kawiarenki. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i mordka mi się ucieszyła. Było napisane wielkimi literami Louis. Przeciągnęłam zieloną słuchawkę.
- Hej- powiedziałam radośnie.
- Cześć śliczna gdzie ty jesteś?- spytał miłym tonem.
- Na lo... na działce- skłamałam.
- Na działce?- spytał z nie do wierzeniem chłopak.
- No tak, wiedziałeś chyba, że byłam dzisiaj u dziadków...
- Justyna miałaś nigdzie nie wychodzić. Pamiętasz, co mi obiecałaś?- powiedział z pretensją.
- Jestem dorosła i robię co mi się podoba. Powinieneś mnie zrozumieć. Jestem odpowiedzialna i nie musisz mnie traktować, jak jakąś gówniarę.-powiedziałam z wyrzutem.
- Nie traktuję cię jak gówniarę po prostu..
- Po prostu się martwisz- przerwałam mu- ale ta twoja troska robi się nie do zniesienia. Według ciebie mam z domu nie wychodzić, bo jakaś twoja była przyleciała do mojego kraju? To jest z lekka żałosne.- dodałam z ironią.
- Chcesz się kłócić?- podniósł głos.
- Nie chcę się kłócić i nie chcę z tobą rozmawiać, bo przecież jestem tylko początkującą gwiazdeczką, która nie wie, jak ma się zachowywać i musi nią kierować jej chłopak.
- Justyna...- rozłączyłam się. Podniosłam głowę do góry i ujrzałam Eleanor. Przestraszyłam się, ale nie dawałam tego po sobie poznać.
- Cześć?- spytałam z ironią.
- Nie przyleciałam tu ze względu na ciebie. Ale to taki bonus. Chciałam zobaczyć, jak cierpisz.- powiedziała z przekonaniem.
- Co?- zaśmiałam się.
- Louis zerwie z tobą szybciej niż myślisz. Zobaczysz.- po tych słowach odeszła. Zamurowało mnie. Po co ona tutaj przylatywała? Po to, żeby mi powiedzieć, że Lou ze mną zerwie? Po co mi w ogóle o tym mówiła? To wszystko jest pokręcone. Przyleciał mój samolot. Wsiadłam na pokład i odleciałam. Ze względu na leki zaczęła mnie boleć głowa.Oczywiście parę razy dzwonił do mnie Lou. Za każdym razem odrzucałam połączenie. W końcu wylądowałam. Wzięłam taksówkę i pojechałam pod willę Jason'a. Weszłam do środka. Na podłodze w kuchni była kałuża krwi. Przeraziło mnie to. Zaniosłam bagaże do mojej sypialni i zmyłam zaschniętą krew z podłogi. Przebrałam się i wzięłam samochód manager'a. Pojechałam do szpitala, w którym leżał. Miła pielęgniarka od razu zaprowadziła mnie do mężczyzny. Weszłam do sali i doznałam szoku. Mój manager, mój Jason był w śpiączce. Łzy napłynęły mi do oczu. (czytaj z http://www.youtube.com/watch?v=hLQl3WQQoQ0 )
Podeszłam do jego łóżka, przysunęłam do niego krzesło i usiadłam na nim. Złapałam go za rękę. Kto by pomyślał, że uderzenie butelką może doprowadzić do śpiączki. Przecież to takie nielogiczne. Przyłożyłam głowę do trzymanej w rękach jego dłoni i zasnęłam. Obudziłam się dopiero rano. Jednak sama. Jason jeszcze się nie wybudził. Nie traciłam nadziei. Siedziałam dalej przy nim. Pielęgniarki nie raz kazały mi wracać do domu. Nie chciałam go opuszczać. Poszłam po kubek kawy do automatu i ktoś zadzwonił. Odebrałam.
- Halo?- powiedziałam od niechcenia.
- Czemu nie odbierasz ode mnie telefonów?- powiedział z wyrzutem Lou.
- Pomyśl.- rozłączyłam się. Wzięłam łyka kawy i usiadłam z powrotem na krzesło. Spojrzałam na mężczyznę raz jeszcze, a później na kubek. Znowu zadzwonił Lou. Po długim patrzeniu na wyświetlacz odebrałam.
- Co?- spytałam oschle.
- Przepraszam.- powiedział skruszony.
- Za co?- chciałam widzieć czy zastanowił się czemu jestem na niego zła.
- Za wszystko.- powiedział pewny siebie.
- To może podasz mi chodź jeden przykład?- ciągnęłam dalej. Nie usłyszałam odpowiedzi- powiedz Zayn'owi, żeby ci nie pomagał, bo mu kiepsko idzie.
- Mówiłem, że się kapnie!- usłyszałam głos Zayn'a.
- Czyli nadal nie wiesz za co mnie przepraszasz?- po moim policzku spłynęła się łza. - Wiesz co odezwij się, jak będziesz wiedział co takiego zrobiłeś- mój głos zaczął się łamać.
- Justyna proszę ja ...- szybko się rozłączyłam. Przetarłam łzy i zrobiłam kolejnego łyka. W sumie nie byłam na niego obrażona. Ciągle w myślach miałam słowa jego byłej "Louis zerwie z tobą szybciej niż myślisz. Zobaczysz". Może i ona ma racje? Z zamyśleń wyrwała mnie pielęgniarka, która przyszła sprawdzić, jak Jason. Uśmiechnęłam się do niej blado. Wyszła. Nagle do sali weszła blondynka. Od razu rzuciła mi się na szyję.
- Nawet nie wiesz, jak mi przykro- powiedziała przytulając mnie do siebie.
- Co ty tu robisz?
- Przyjechałam ci powiedzieć, że dopóki Jason się nie wybudzi, będzie się tobą zajmował mój manager.- powiedziała gładząc mnie po włosach, jak najlepsza przyjaciółka.
- Okej- ciężko mi to przeszło przez gardło. Przecież Richard nie może wiecznie przebywać w tej całej śpiączce. Na pewno szybko się obudzi.
- Jak się trzymasz?- spytała z troską.
- Tak jak widać...- posmutniałam.
- Chodź zabiorę cię do domu.- wstała i podała mi rękę.
- Nie, Nina. Ja muszę przy nim być. On nie może zostać sam.- powiedziałam z wyrzutem. Wtedy do sali weszli rodzice Jason'a. Przywitałam się z nimi. Postanowiliśmy, że oni teraz posiedzą z nim trochę. Wyszłyśmy z blondynką ze szpitala i pojechałyśmy do domu Richard'a. Nie chciałam mieszkać u Niny , gdy dom stoi pusty. Zostałam na noc w willi. Oczywiście co godzinę dzwonił Lou.
Rano wstałam, ogarnęłam się i pojechałam na plan teledysku z Amelią. Zrobiłyśmy pierwsze zdjęcia, a po nich pojechałyśmy na shake'a. Następnie zjadłyśmy obiad i pojechałam do Jason'a. Nawet przez chwile się dobrze nie bawiłam. Siedziałam u niego, aż do północy. Pojechałam do domu o 5 rano. Jak poprzednio ogarnęłam się i pojechałam na zdjęcia. Miałam się wieczorem przygotować na jakąś galę. Ze zdjęć wybrałam się prosto do szpitala, a później mój wygląd ogarniała moja stylistka. Miałam na sobie długą czarną sukienkę z wieloma wcięciami. Wyprostowane włosy i lekki makijaż. Wraz z Niną wyszłam na czerwony dywan. Nigdy wcześniej nie robiono mi tyle zdjęć. Od tych fleszy mało nie oślepłam. Udzielałam wywiadu dla pewnego pana.
- Justine czy uważasz, że wygrasz jakąś z nominacji, które ci przydzielono?- facet przyłożył mi mikrofon do ust.
- Wiadomo, że chciałabym wygrać którąś nagrodę, ale to już zależy od widzów.- uśmiechnęłam się i poszłam dalej pozować do zdjęć.
- Justine za pozuj na do zdjęcia z Louis'em. Właśnie idzie w twoją stronę- ktoś krzyczał. Zdezorientowana szukałam Niny. Jednak bezskutecznie. Nagle ktoś pociągnął mnie za rękę. Wystraszyłam się, że to Louis. Okazało się, że to była Nina. Wciągnęła mnie do środka i usiadłyśmy na naszych miejscach. Po mojej prawej stronie siedziała Amelia Lily, a po lewej Nina. Bardzo się ucieszyłam. Wszyscy zaczęli się schodzić do środka. Gala się rozpoczęła. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się aż 4 nominacji. Byłam w szoku. Gdy wyczytali moje nazwisko 2 razy zaniemówiłam. Poszłam i odebrałam nagrody. Kolejną nagrodę, w której byłam nominowana wręczał Bruno Mars.
- Najlepsza pop piosenkarka w tym roku to...- Bruno otworzył kopertę i przyłożył mikrofon do ust. - Justine Lol- wykrzyczał moje imię. Z wielkim wzruszeniem poszłam odebrać nagrodę. Przytuliłam Bruna i chwyciłam za nagrodę.
- Dziękuję bardzo. Nie spodziewałam się tego, że mogę tutaj wygrać, aż 3 nagrody! Chciałabym bardzo podziękować moim fanom, rodzinie oraz mojemu managerowi- Jasonowi, który jest obecnie w śpiączce.- do oczu napłynęły mi łzy.- To dzięki tobie Jason jestem tutaj. Modlę się o to, abyś się wybudził. Tak bardzo mi ciebie brakuje.- oddałam mikrofon wręczającemu nagrodę i razem poszliśmy na miejsca.
- Wiesz Justine, tak mi przykro z powodu Jason'a. Mam nadzieję, że się wybudzi.- powiedział chwytając mnie za dłoń. Szybko wyrwałam ją z uścisku mężczyzny.
- Na pewno niedługo się wybudzi- powiedziałam i usiadłam na moje krzesło. Wywoływano następnych zwycięzców między innymi Rihanna, Bruno Mars, Katy Perry i One Direction.
- Dziękujemy za nagrodę. To jest dla nas bardzo ważne.-powiedział Daddy- Modlimy się razem z Justyną o to, aby Jason wybudził się ze śpiączki- dodał Louis. Chłopcy zeszli ze sceny i udali się na swoje miejsca. Ogłoszono ostatnią specjalną nominację. Za najlepszy duet. Nagrodę wręczał Ed Shreen i Nina Nesbitt. Wymienili nominowanych.
- One Direction i Justine Lol- wykrzyczeli równo. Wypuszczono konfetti z tej okazji. Byłam tak przerażona, że nie wiedziałam, jak mam się zachować. Wyszłam z chłopakami na scenę. Jako pierwsza dostałam prawo głosu. Ręce mi drżały.
- O mój... nie wierzę- zaśmiałam się i zakryłam usta ręką. W końcu pozbierałam myśli.- Jestem bardzo zaskoczona. Chcę podziękować przede wszystkim chłopakom, za naszą współpracę i wszystkim, którzy nam pomogli wygrać.- oddałam mikrofon Louis'owi i przytuliłam wszystkich chłopaków. Każdy z nich powiedział coś od siebie. Zeszliśmy ze sceny i ktoś mnie objął w tali.
___________________________________________________________________________
Jak już wcześniej wspomniałam nie mam pomysłów na dalsze losy. Muszę się wziąć za naukę.
Dziękuję za tak dużą ilość wyświetleń 1162 ♥ Jesteście cudowne. Przypominam o ankiecie po prawej stornie! Ten rozdział miał wyglądać lepiej no ale trudno. Kocham was♥
Jak myślicie co będzie dalej?
Czy Justyna i Louis dalej będą ze sobą?
Czemu Jason jest w śpiączce?
Czy to co powiedziała Eleanor Justynie to prawda?
Czy Jason wybudzi się ze śpiączki?
sobota, 21 września 2013
17
Daria odepchnęła mnie lekko i spojrzała mi w oczy.
- Ej mała, nie płacz- przyciągnęła mnie do siebie- przecież się jeszcze zobaczycie. To nie koniec świata. Może tak za nim się stęsknisz, że mu powiesz o tym, że wracasz do Londynu. Prędzej czy później będziesz musiała to zrobić.- oderwałam się szybko od przyjaciółki, by spojrzeć jej w oczy.
- Skąd wiesz, że wracam do Londynu?- spytałam, a po moich policzkach nadal spływały łzy. Dziewczyna milczała.- Skąd wiesz, że wracam do tego cholernego Londynu?!- ponowiłam pytanie.
- Jason mi powiedział, jak się upił- na jej twarzy pojawił się smutek.- widzę, że mi też nie chciałaś o tym powiedzieć- spuściła wzrok.
- Chciałam ci to powiedzieć, ale na spokojnie. Jak wreszcie byśmy spędziły te ostatnie dni razem, jak dawniej.
- Wiesz co chodźmy już. Jest po 10, a przed nami jeszcze 2 godziny drogi.-dziewczyna wyciągnęła rękę przed siebie, a ja z uśmiechem ją chwyciłam. Co prawda nie przyjaźnie się z Darią od przedszkola, lecz od 2 lat, ale czuję, że ona jest dla mnie jak siostra. Wsiadłyśmy do samochodu. Przyjaciółka podkręciła ogrzewanie. Ściągnęłyśmy kurtki i rzuciłyśmy je i nasze torebki na tył. Włączyłyśmy głośno radio i śpiewałyśmy. Daria, gdyby wyćwiczyła głos w gimnazjum tak, jak ją prosiła nauczycielka to śpiewałaby tak samo, jak ja. Po naszych ulubionych piosenkach leciała jakaś nudnawa więc przyciszyłyśmy radio. Przekręciłam regulatorem głośności, tak aby było słychać lekko piosenkę.
- Kiedy zamierzasz powiedzieć Louis'owi, że wracasz do UK?- pytała nie spuszczając wzroku z jezdni.
- Nie wiem. To się okaże. W niedzielę mam powrót i w poniedziałek od razu zaczynam teledysk do debiutu z Amielia Lily. Zdjęcia do video będą trwały tydzień, później premiera i różne wywiady. Nie wiem kiedy będę miała czas, aby przekazać mu tę informację.- wzruszyłam ramionami, a na mojej twarzy pojawił się grymas.
- Będziesz miała dużo czasu, żeby mu o tym powiedzieć. Mogłaś wczoraj, przedwczoraj albo w dzień, w którym tutaj przyleciał. Nie rozumiem cię. Kochasz Lou ale go oszukujesz. Czy ty naprawdę go kochasz?- tym razem spojrzała w moją stronę.
- Kocham go Daria. Inaczej nie płakałabym gdy wyjeżdżał, inaczej nie cieszyłabym się gdy tutaj przyleciał, nie pojechałabym z nim do moich rodziców. Sama nie wiem czemu go oszukuje. Nie zasługuje na to. Dlatego powiem mu o tym, jak będzie właściwa pora- powiedziałam patrząc się na nią. - mam nadzieję, że szybko mu o tym powie.- spuściłam głowę- Niedługo on wyjedzie do LA. W sumie to w poniedziałek będzie wyjeżdżał, więc jakoś wtedy mu powiem.
- A Liam wie, że wracasz?- spytała miłym tonem.
- Nie. Wiesz tylko ty, Jason i Amelia.- zaczął mi dzwonić telefon. Szybko rzuciłam się na tyły i wyciągnęłam z torebki telefon.
- Halo?- spytałam niepewnie, bo nie zdążyłam sprawdzić kto to.
- Just masz samolot w sobotę, bo musimy załatwić jeszcze papiery. Przylecę po ciebie. Zaraz wyślę ci wiadomość z informacją o której.- powiedział zmachany Jason.
- Jason nie musisz po mnie przylatywać dam sobie radę sama. Co się dzieje? Czemu tak dyszysz?- pytałam z niepokojem.
- To nic takiego Just....- nagle coś nam przerwało. Przerażona wybrałam numer do Liam'a. Jak zawsze odebrał po 2 sygnałach.
- Halo?- powiedział zachrypnięty.
- Liam możesz sprawdzić co u Jason'a? Bo mam złe przeczucia. Proszę cię Liam to pilne!- krzyczałam do chłopaka.
- Just wiesz która godzina?
- Liam błagam! Będę ci dłużna do końca życia! Proszę sprawdź to! Natychmiast!- wtedy już się darłam na chłopaka.
- Dobra, już idę Zaaaaayn!- rozłączył się. Daria patrzała na mnie pytająco. Opowiedziałam jej o mojej rozmowie z Jason'em i z Liam'em. Była prawie tak samo przerażona jak ja. Patrzałam nerwowo na telefon. Dziewczyna dzielnie jechała dalej. Zadzwoniłam do Liam'a. Miałam już dość czekania.
- Do kogo dzwonisz?- spytała spanikowana Daria.
- Do Liam'a.- minęły 2 sygnały, a przyjaciel dalej nie odbierał.- Nie odbiera.- powiedziałam przerażona.
- Spróbuj do Zayn'a- podpowiedziała skupiając się na drodze.
- Okej.- wyszukałam czarnuszka w kontaktach. Kliknęłam na zieloną słuchawkę. Ten odebrał po 3 sygnałach.
- Jednak zdecydowałaś się do mnie wrócić?- zażartował chłopak.
- Zayn! Gdzie jest Liam?!- byłam poirytowana dziwnym poczuciem humoru mojego kolegi.
- Jest obok mnie. Nie denerwuj się tak.
- Jak mam się nie denerwować?! Przecież nie wiem co się dzieje z Jason'em!- zaczęłam krzyczeć na chłopaka.- gdzie jesteście?- zapytałam trochę spokojniej.
- Idziemy do domu Jason'a. Dokładnie jesteśmy przy piątej willi od naszego domu.- wytłumaczył mi "miło".
- Proszę, jak się czegoś dowiecie to zadzwońcie do mnie.- powiedziałam zrezygnowana.
- Obiecuję Justine. Przepraszam.- słychać było skruchę w jego głosie.
- Ja też przepraszam Zayn- ciężko mi było cokolwiek z siebie wydusić. Rozłączyłam się, a Daria miała zagubioną minę.- idą do domu Jason'a, jak dojdą to zadzwonią.- powiedziałam od niechcenia. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu odebrałam.
- Zayn? Wiesz już coś?- spytałam z nadzieją.
- Yyy pudło. To ja Lou.- zrobiło mi się strasznie wstyd. Co on mógł sobie pomyśleć?
- Przepraszam kochanie, ale czekam na ważny telefon od Zayn'a albo Liam'a. Jesteś już w UK?- spytałam spokojnym tonem patrząc przez okno.
- Tak właśnie wylądowałem. Zaraz ma po mnie przyjechać Harry z Niall'em. Jesteś już w domu?- spytał niepewnie.
- Nie jeszcze. Czemu pytasz?
- Jak dojedziesz to nie wychodź z domu sama. Eleanor poleciała do Polski. Ona jest nieobliczalna. Pamiętaj nie wychodź nigdzie sama.- powiedział stanowczo.
- Lou muszę ci coś powiedzieć...
- Przepraszam skarbie, ale muszę już kończyć. Porozmawiamy niedługo obiecuję.
- Ok. I love you.- powiedziałam zrezygnowana.
- Kocham cię- szybko się rozłączył. Po 5 sekundach zadzwonił Zayn.
- Co się dzieje?- spytałam.
- Znaleźliśmy Jason'a...
- Jak się czuje? Jest cały?- przerwałam chłopakowi.
- Jason został pobity Justine.- powiedział smutno.
- Że co?!- wydarłam się na cały głos.
- Justine, on dostał butelką w głowę. Zabrała go karetka. Jest w ciężkim stanie. Liam zadzwonił do jego rodziny. Oni się nim zajmą. My właśnie wracamy do domu.-ciągnął smutnym tonem czarnuszek.
- Matko....- zakryłam usta otwartą dłonią.
- Nie przejmuj się Justine. On był pijany. Prawdopodobnie zalazł komuś za skórę i ten postanowił mu się odpłacić. Nie chcieli nam powiedzieć kiedy dojdzie do siebie.
- Rozumiem Zayn. Trzymajcie się. Dojdźcie bezpiecznie do domu.
- Just nie martw się jego stanem na pewno...
- Pa chłopcy- szybko się rozłączyłam.
- Co się dzieje Justyna?- pytała Daria.
- Jason dostał butelką w głowę, leżał nieprzytomny gdy go znaleźli i jest w ciężkim stanie.- bawiłam się palcami u rąk. Daria chyba widziała, że nie mam ochoty na dalsze rozmowy na ten temat i nie mówiła nic przez całą drogę. Zamyślona patrzałam przez przednią szybę. Czułam się tragicznie. Daria zaparkowała na swoim podjeździe.
- Przesiadka- uśmiechnęła się do mnie.
- Zostań u mnie dzisiaj na noc. Nie chcę być sama.- powiedziałam nie patrząc na przyjaciółkę i siedząc ciągle w tej samej pozycji. Bez słowa odpaliła silnik i wycofała z podjazdu. Ruszyłyśmy w stronę mojego mieszkania. Wysiadłyśmy i pojechałyśmy windą do góry. Po dłuższym czasie szukania kluczy w torebce znalazłam je. Przekręciłam je i weszłyśmy do środka. Pierwsze co zrobiłam to szczelnie zamknęłam drzwi na wszystkie zamki. Nadal panowała cisza. Poszłam do kuchni i wzięłam leki. Przeszłam do sypialni i dałam Darii parę moich rzeczy, żeby miała w co się ubrać.
- Zrobię kolację.- oznajmiła przyjaciółka. Kiwnęłam lekko głową "mówiąc tak". Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do szafy wyjąć piżamę. Ujrzałam na półce wszystkie ciuchy Lou. Pojechał z pustą walizką? Poszłam pod szybki prysznic i przyszłam do kuchni na kolację. Daria przygotowała pierogi z mięsem, które zawsze robiłyśmy gdy u siebie spałyśmy. Na mojej twarzy w końcu pojawił się uśmiech. Przytuliłam się do niej.
- Pamiętaj, że ty i moja rodzina zawsze będziecie na pierwszym miejscu.
- Tak samo, jak ty dla mnie. Chodźmy jeść.- odeszłam od niej i poszłyśmy na kanapę. Włączyłyśmy program muzyczny i zajadałyśmy się pierogami. Zaczęła lecieć nasza ulubiona piosenka Lady Gaga- Applause. Zaczęłyśmy tańczyć, jak za dawnych czasów. Daria poszła pozmywać naczynia, a ja poszłam pościelić łóżko. Wchodząc do pokoju od razu rzuciły mi się w oczy dwa bukiety tulipanów i moje zdjęcia z Lou. Nawet nie zauważyłam kiedy postawił mi drugie zdjęcie. Jedno było, jak dawaliśmy sobie buziaka, a drugie, jak razem sobie robiliśmy sweet photo. Uśmiechnęłam się i przyszła Daria. Gadałyśmy, jak zawsze o naszych problemach. Zdecydowałam, że wrócę wcześniej do Londynu, a jutro odwiedzę dziadków i rodziców. Przyjaciółka, jak wcześniej nakłaniała mnie do powiedzenia prawdy Lou. Rozmawiałyśmy do 6 rano. Wtedy dopiero poszłyśmy spać.
___________________________________________________________________________________
ZAWALIŁAM :c Przepraszam was, ale nie mam pomysłów na dalsze losy Justyny. Pomóżcie mi. Będzie akcja, jak ostatnio tylko tym razem proszę o jej wypełnienie. Więc małe przypomnienie: Jeżeli macie jakieś pomysły na dalszy ciąg powieści to piszcie je w komentarzach. Może wtedy coś mi zaświta? Nie przekonamy się jeżeli na spróbujemy. Już wiem ile dziewczyn mnie czyta. Uwaga, uwaga AŻ DWIE. Jest mi przykro, bo w półtorej miesiąca nabiłam 961 wyświetleń od dwóch (kochanych ♥) dziewcząt i od przypadkowych osób. Mam nadzieję, że pamiętacie o akcji i najważniejsze KLIKAJCIE ODPOWIEDŹ NA ANKIECIE PO PRAWEJ STRONIE! Kocham was i przepraszam ♥ :c
- Ej mała, nie płacz- przyciągnęła mnie do siebie- przecież się jeszcze zobaczycie. To nie koniec świata. Może tak za nim się stęsknisz, że mu powiesz o tym, że wracasz do Londynu. Prędzej czy później będziesz musiała to zrobić.- oderwałam się szybko od przyjaciółki, by spojrzeć jej w oczy.
- Skąd wiesz, że wracam do Londynu?- spytałam, a po moich policzkach nadal spływały łzy. Dziewczyna milczała.- Skąd wiesz, że wracam do tego cholernego Londynu?!- ponowiłam pytanie.
- Jason mi powiedział, jak się upił- na jej twarzy pojawił się smutek.- widzę, że mi też nie chciałaś o tym powiedzieć- spuściła wzrok.
- Chciałam ci to powiedzieć, ale na spokojnie. Jak wreszcie byśmy spędziły te ostatnie dni razem, jak dawniej.
- Wiesz co chodźmy już. Jest po 10, a przed nami jeszcze 2 godziny drogi.-dziewczyna wyciągnęła rękę przed siebie, a ja z uśmiechem ją chwyciłam. Co prawda nie przyjaźnie się z Darią od przedszkola, lecz od 2 lat, ale czuję, że ona jest dla mnie jak siostra. Wsiadłyśmy do samochodu. Przyjaciółka podkręciła ogrzewanie. Ściągnęłyśmy kurtki i rzuciłyśmy je i nasze torebki na tył. Włączyłyśmy głośno radio i śpiewałyśmy. Daria, gdyby wyćwiczyła głos w gimnazjum tak, jak ją prosiła nauczycielka to śpiewałaby tak samo, jak ja. Po naszych ulubionych piosenkach leciała jakaś nudnawa więc przyciszyłyśmy radio. Przekręciłam regulatorem głośności, tak aby było słychać lekko piosenkę.
- Kiedy zamierzasz powiedzieć Louis'owi, że wracasz do UK?- pytała nie spuszczając wzroku z jezdni.
- Nie wiem. To się okaże. W niedzielę mam powrót i w poniedziałek od razu zaczynam teledysk do debiutu z Amielia Lily. Zdjęcia do video będą trwały tydzień, później premiera i różne wywiady. Nie wiem kiedy będę miała czas, aby przekazać mu tę informację.- wzruszyłam ramionami, a na mojej twarzy pojawił się grymas.
- Będziesz miała dużo czasu, żeby mu o tym powiedzieć. Mogłaś wczoraj, przedwczoraj albo w dzień, w którym tutaj przyleciał. Nie rozumiem cię. Kochasz Lou ale go oszukujesz. Czy ty naprawdę go kochasz?- tym razem spojrzała w moją stronę.
- Kocham go Daria. Inaczej nie płakałabym gdy wyjeżdżał, inaczej nie cieszyłabym się gdy tutaj przyleciał, nie pojechałabym z nim do moich rodziców. Sama nie wiem czemu go oszukuje. Nie zasługuje na to. Dlatego powiem mu o tym, jak będzie właściwa pora- powiedziałam patrząc się na nią. - mam nadzieję, że szybko mu o tym powie.- spuściłam głowę- Niedługo on wyjedzie do LA. W sumie to w poniedziałek będzie wyjeżdżał, więc jakoś wtedy mu powiem.
- A Liam wie, że wracasz?- spytała miłym tonem.
- Nie. Wiesz tylko ty, Jason i Amelia.- zaczął mi dzwonić telefon. Szybko rzuciłam się na tyły i wyciągnęłam z torebki telefon.
- Halo?- spytałam niepewnie, bo nie zdążyłam sprawdzić kto to.
- Just masz samolot w sobotę, bo musimy załatwić jeszcze papiery. Przylecę po ciebie. Zaraz wyślę ci wiadomość z informacją o której.- powiedział zmachany Jason.
- Jason nie musisz po mnie przylatywać dam sobie radę sama. Co się dzieje? Czemu tak dyszysz?- pytałam z niepokojem.
- To nic takiego Just....- nagle coś nam przerwało. Przerażona wybrałam numer do Liam'a. Jak zawsze odebrał po 2 sygnałach.
- Halo?- powiedział zachrypnięty.
- Liam możesz sprawdzić co u Jason'a? Bo mam złe przeczucia. Proszę cię Liam to pilne!- krzyczałam do chłopaka.
- Just wiesz która godzina?
- Liam błagam! Będę ci dłużna do końca życia! Proszę sprawdź to! Natychmiast!- wtedy już się darłam na chłopaka.
- Dobra, już idę Zaaaaayn!- rozłączył się. Daria patrzała na mnie pytająco. Opowiedziałam jej o mojej rozmowie z Jason'em i z Liam'em. Była prawie tak samo przerażona jak ja. Patrzałam nerwowo na telefon. Dziewczyna dzielnie jechała dalej. Zadzwoniłam do Liam'a. Miałam już dość czekania.
- Do kogo dzwonisz?- spytała spanikowana Daria.
- Do Liam'a.- minęły 2 sygnały, a przyjaciel dalej nie odbierał.- Nie odbiera.- powiedziałam przerażona.
- Spróbuj do Zayn'a- podpowiedziała skupiając się na drodze.
- Okej.- wyszukałam czarnuszka w kontaktach. Kliknęłam na zieloną słuchawkę. Ten odebrał po 3 sygnałach.
- Jednak zdecydowałaś się do mnie wrócić?- zażartował chłopak.
- Zayn! Gdzie jest Liam?!- byłam poirytowana dziwnym poczuciem humoru mojego kolegi.
- Jest obok mnie. Nie denerwuj się tak.
- Jak mam się nie denerwować?! Przecież nie wiem co się dzieje z Jason'em!- zaczęłam krzyczeć na chłopaka.- gdzie jesteście?- zapytałam trochę spokojniej.
- Idziemy do domu Jason'a. Dokładnie jesteśmy przy piątej willi od naszego domu.- wytłumaczył mi "miło".
- Proszę, jak się czegoś dowiecie to zadzwońcie do mnie.- powiedziałam zrezygnowana.
- Obiecuję Justine. Przepraszam.- słychać było skruchę w jego głosie.
- Ja też przepraszam Zayn- ciężko mi było cokolwiek z siebie wydusić. Rozłączyłam się, a Daria miała zagubioną minę.- idą do domu Jason'a, jak dojdą to zadzwonią.- powiedziałam od niechcenia. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu odebrałam.
- Zayn? Wiesz już coś?- spytałam z nadzieją.
- Yyy pudło. To ja Lou.- zrobiło mi się strasznie wstyd. Co on mógł sobie pomyśleć?
- Przepraszam kochanie, ale czekam na ważny telefon od Zayn'a albo Liam'a. Jesteś już w UK?- spytałam spokojnym tonem patrząc przez okno.
- Tak właśnie wylądowałem. Zaraz ma po mnie przyjechać Harry z Niall'em. Jesteś już w domu?- spytał niepewnie.
- Nie jeszcze. Czemu pytasz?
- Jak dojedziesz to nie wychodź z domu sama. Eleanor poleciała do Polski. Ona jest nieobliczalna. Pamiętaj nie wychodź nigdzie sama.- powiedział stanowczo.
- Lou muszę ci coś powiedzieć...
- Przepraszam skarbie, ale muszę już kończyć. Porozmawiamy niedługo obiecuję.
- Ok. I love you.- powiedziałam zrezygnowana.
- Kocham cię- szybko się rozłączył. Po 5 sekundach zadzwonił Zayn.
- Co się dzieje?- spytałam.
- Znaleźliśmy Jason'a...
- Jak się czuje? Jest cały?- przerwałam chłopakowi.
- Jason został pobity Justine.- powiedział smutno.
- Że co?!- wydarłam się na cały głos.
- Justine, on dostał butelką w głowę. Zabrała go karetka. Jest w ciężkim stanie. Liam zadzwonił do jego rodziny. Oni się nim zajmą. My właśnie wracamy do domu.-ciągnął smutnym tonem czarnuszek.
- Matko....- zakryłam usta otwartą dłonią.
- Nie przejmuj się Justine. On był pijany. Prawdopodobnie zalazł komuś za skórę i ten postanowił mu się odpłacić. Nie chcieli nam powiedzieć kiedy dojdzie do siebie.
- Rozumiem Zayn. Trzymajcie się. Dojdźcie bezpiecznie do domu.
- Just nie martw się jego stanem na pewno...
- Pa chłopcy- szybko się rozłączyłam.
- Co się dzieje Justyna?- pytała Daria.
- Jason dostał butelką w głowę, leżał nieprzytomny gdy go znaleźli i jest w ciężkim stanie.- bawiłam się palcami u rąk. Daria chyba widziała, że nie mam ochoty na dalsze rozmowy na ten temat i nie mówiła nic przez całą drogę. Zamyślona patrzałam przez przednią szybę. Czułam się tragicznie. Daria zaparkowała na swoim podjeździe.
- Przesiadka- uśmiechnęła się do mnie.
- Zostań u mnie dzisiaj na noc. Nie chcę być sama.- powiedziałam nie patrząc na przyjaciółkę i siedząc ciągle w tej samej pozycji. Bez słowa odpaliła silnik i wycofała z podjazdu. Ruszyłyśmy w stronę mojego mieszkania. Wysiadłyśmy i pojechałyśmy windą do góry. Po dłuższym czasie szukania kluczy w torebce znalazłam je. Przekręciłam je i weszłyśmy do środka. Pierwsze co zrobiłam to szczelnie zamknęłam drzwi na wszystkie zamki. Nadal panowała cisza. Poszłam do kuchni i wzięłam leki. Przeszłam do sypialni i dałam Darii parę moich rzeczy, żeby miała w co się ubrać.
- Zrobię kolację.- oznajmiła przyjaciółka. Kiwnęłam lekko głową "mówiąc tak". Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do szafy wyjąć piżamę. Ujrzałam na półce wszystkie ciuchy Lou. Pojechał z pustą walizką? Poszłam pod szybki prysznic i przyszłam do kuchni na kolację. Daria przygotowała pierogi z mięsem, które zawsze robiłyśmy gdy u siebie spałyśmy. Na mojej twarzy w końcu pojawił się uśmiech. Przytuliłam się do niej.
- Pamiętaj, że ty i moja rodzina zawsze będziecie na pierwszym miejscu.
- Tak samo, jak ty dla mnie. Chodźmy jeść.- odeszłam od niej i poszłyśmy na kanapę. Włączyłyśmy program muzyczny i zajadałyśmy się pierogami. Zaczęła lecieć nasza ulubiona piosenka Lady Gaga- Applause. Zaczęłyśmy tańczyć, jak za dawnych czasów. Daria poszła pozmywać naczynia, a ja poszłam pościelić łóżko. Wchodząc do pokoju od razu rzuciły mi się w oczy dwa bukiety tulipanów i moje zdjęcia z Lou. Nawet nie zauważyłam kiedy postawił mi drugie zdjęcie. Jedno było, jak dawaliśmy sobie buziaka, a drugie, jak razem sobie robiliśmy sweet photo. Uśmiechnęłam się i przyszła Daria. Gadałyśmy, jak zawsze o naszych problemach. Zdecydowałam, że wrócę wcześniej do Londynu, a jutro odwiedzę dziadków i rodziców. Przyjaciółka, jak wcześniej nakłaniała mnie do powiedzenia prawdy Lou. Rozmawiałyśmy do 6 rano. Wtedy dopiero poszłyśmy spać.
___________________________________________________________________________________
ZAWALIŁAM :c Przepraszam was, ale nie mam pomysłów na dalsze losy Justyny. Pomóżcie mi. Będzie akcja, jak ostatnio tylko tym razem proszę o jej wypełnienie. Więc małe przypomnienie: Jeżeli macie jakieś pomysły na dalszy ciąg powieści to piszcie je w komentarzach. Może wtedy coś mi zaświta? Nie przekonamy się jeżeli na spróbujemy. Już wiem ile dziewczyn mnie czyta. Uwaga, uwaga AŻ DWIE. Jest mi przykro, bo w półtorej miesiąca nabiłam 961 wyświetleń od dwóch (kochanych ♥) dziewcząt i od przypadkowych osób. Mam nadzieję, że pamiętacie o akcji i najważniejsze KLIKAJCIE ODPOWIEDŹ NA ANKIECIE PO PRAWEJ STRONIE! Kocham was i przepraszam ♥ :c
poniedziałek, 16 września 2013
16
Usłyszałam dźwięk budzika. Otworzyłam oczy i go wyłączyłam. Podniosłam się powoli i usiadłam na skraju łóżka. Wzięłam tabletkę ze stolika i popiłam ją wodą. Odwróciłam się i zobaczyłam słodka śpiącego Louis'a. Uśmiechnęłam się pod nosem i podeszłam do szafy, żeby wybrać na dzisiaj ubrania. Założyłam siwą koszulkę na długi rękaw, a na nią czarny sweterek i tego samego koloru rurki. Włożyłam ciepłe kapcie i rozczesałam włosy. Ubrana w przygotowane ciuchy poszłam do kuchni. Postanowiłam zrobić na śniadanie naleśniki. Wyciągnęłam wszystkie potrzebne artykuły spożywcze i usmażyłam je. Postawiłam na stół talerz z naleśnikami, obok niego 3 rodzaje dżemu- malinowy, truskawkowy i brzoskwiniowy. Wszystkie były robione przez moich kochanych dziadków. Nalałam też do szklanek soku pomarańczowego. Przed posiłkiem łyknęłam kolejną porcję tabletek. Wzięłam 2 naleśniki. Jednego posmarowałam dżemem brzoskwiniowym, a drugiego truskawkowym. Szybko je zjadłam. Byłam bardzo głodna. Skończyłam już jeść moje śniadanie i poszłam wstawić naczynia do zlewu. Postanowiłam obejrzeć telewizję. Włączyłam telewizor akurat na programie śniadaniowym. Prowadzący twórczo rozmawiali o czymś, lecz nie do końca mogłam się skupić o czym. Gdy zapowiedzieli krótki filmik od razu się dowiedziałam. Filmik ukazywał mnie i Lou wychodzących ze szpitala. Nie obyło się bez głupich komentarzy od strony prezenterów typu " nie wyglądają tutaj na szczęśliwych. Pewnie znowu się pokłócili" "Ach te gwiazdy..." "Za nimi się nie nadąży, najpierw są ze sobą potem zrywają" "Jak słodko, gwiazdor One Direction tak się zmartwił chorobą byłej dziewczyny- Justyny, że postanowił przylecieć dla niej do Polski" " Ciekawe na jak długo tym razem będą? Na dzień? Czy może na dwa?" "Mnie się wydaję, że ten związek jest ustawiony, aby nasza Polska wokalistka się wybiła. Spójrzcie na ten filmik. On ją próbuje dotknąć, a ona mu na to nie pozwala". Słowa prezenterów obijały mi się ciągle o uszy. Ale usłyszałam od jakieś młodej polskiej gwiazdy, że uważa, że mój związek z Lou jest jak najbardziej prawdziwy i cieszy się, że brytyjski wokalista spotyka się z Polką. Jej wypowiedź dodała mi trochę otuchy. Chociaż ona jedna mnie broni. Poczułam, jak po moim policzku spływa łza. Szybko ją przetarłam rękawem swetra i przełączyłam na kanał muzyczny. Akurat w tym momencie do salonu wszedł Louis. Podszedł do mnie i usiadł obok na kanapie.
- Hej śliczna- dał mi całusa.
- Siemka, o której masz samolot?- spytałam smutno. Chłopak położył głowę na moich kolanach. Zaczęłam się bawić końcówkami jego włosów. Były jeszcze nie ułożone więc mi nic nie mówił.
- Chyba o 10 w nocy. Ale nie jestem pewien.- spojrzał mi prosto w oczy. Od razu wiedziałam o co mu chodzi.
- Śniadanie jest na stole.-zaśmiałam się.
- Kocham Cię- dał mi buziaka. Gdy wychodził na stacji muzycznej zaczęła lecieć moja piosenka. Szybko przełączyłam kanał.
- Co ty robisz? Czemu przełączasz?- spojrzał na mnie zdumiony.
- Nie chcę tego słuchać. Uwierz mi, jakbyś non stop to śpiewał przez tydzień też byś miał tego dość- przewróciłam oczami, a chłopak się zaśmiał. Poszedł do kuchni, a ja poszłam po telefon. Napisałam do Darii czy pojedzie z nami na lotnisko, bo sama nie byłabym wstanie jechać 2 godziny drogi do domu. Odpisała natychmiastowo, że pewnie. Zaproponowałam jej, że podjedziemy po nią bo jest po drodze. Zgodziła się. Gdy już skończyłam pisać z przyjaciółką napisałam też do Liam'a.
"Dzisiaj oddaje Ci mojego chłopaka. Tylko dbaj tam o niego! Bo się wszystkiego i tak dowiem ;p"
Zaraz przyszła odpowiedź. Miałam wrażenie, że Liam czeka na mój telefon cały czas i nosi go ciągle przy sobie.
" Ok. Będę o niego dbał, ale w tych sprawach też? No wiesz bo ja mam dziewczynę i nie chciałbym jej zdradzać i to jeszcze z bratem... ;D"
" Hahahahaa. W tych sprawach to możesz tylko pomarzyć. Lou jest tylko mój ;)"
" Jakoś to przeżyję :c"
Zaśmiałam się i odłożyłam telefon na stolik. Poszłam do kuchni, ale Lou tam nie było. Pewnie był w łazience. Wzięłam wszystkie naczynia do zlewu i pozmywałam je. Gdy już skończyłam wzięłam się za porządki całego mieszkania. Musiałam coś robić, gdy mój chłopak był zajęty. Zamiotłam szybko cały dom i pościerałam kurze. Wreszcie skończyłam.
- Lou żyjesz?!- krzyknęłam zmartwiona. Nie odpowiadał. Wzięłam kolejne leki i poszłam pod drzwi łazienki. Zaczęłam w nie pukać- Halo?! Louis odezwij się!- krzyczałam tak głośno, że zaczęła mnie boleć głowa. Zdenerwowana wparowałam do łazienki. Nie było go w środku. Ktoś zapukał do drzwi. Szybko poszłam otworzyć. Spodziewałam się raczej sąsiadki proszącej mnie o to, żebym się nie darła, ale zobaczyłam Louis'a. W ręku trzymał ogromny bukiet tulipanów. Uśmiechnęłam się najpiękniej jak tylko umiałam i chwyciłam za bukiet, a chłopaka trzymałam na korytarzu.
- Z jakiej to okazji?- spytałam mile zaskoczona oglądając kwiatki z każdej strony.
- Z żadnej. Po prostu cię kocham i pomyślałem, że powinienem cię rozpieszczać bo taka jest rola chłopaka.- uśmiechnął się od ucha do ucha. - wpuścisz mnie do środka?- wskazał głową na przedpokój.
- Raczej nie panie Tomlinson.- wzruszyłam ramionami.
- Ach tak panno Lol?- uśmiechnął się szyderczo i przerzucił mną ostrożnie przez ramię i wszedł do domu. Zaczęłam się śmiać, jak głupia przez co jeszcze bardziej rozbolała mnie głowa. Położył mnie delikatnie na kanapę i poszedł wstawić kwiaty do wazonu. Wrócił i usiadł tak, że był nade mną. Nachylił się i namiętnie natarł swoje usta na moje. Przycisnął moje ręce do kanapy, tak abym nie mogła mu się już wyrwać. Robił to najdelikatniej jak mógł. Zaczęłam się śmiać. Lou zaczął powoli ściągać z siebie koszulę, a później ze mnie sweter. Nie chciałam tego przerywać. Tym razem chciałam z nim to zrobić i on też miał na to ochotę. Ściągnął ze mnie koszulkę i zaczął składać na mojej szyi pocałunki, gdy nagle zadzwonił telefon.
- Nie odbieraj- wyszeptał mi do ucha.
- Muszę- odpowiedziałam i jak poparzona wyczołgałam się spod jego ciała. Pobiegłam szybko po telefon.
- Halo?- spytałam niepewnie.
- Justyna, o której mam być gotowa?
- A która jest godzina?- kompletnie zgubiłam rachubę.
- Po 19...
- Okej to bd za jakąś godzinkę.- szybko się rozłączyłam i poszłam do chłopaka.- Ubieraj się- rzuciłam w jego stronę koszulę- musimy już jechać.- założyłam szybko koszulkę i sweter.
- Ale mamy jeszcze 3 godziny.- spojrzał na mnie zdziwiony.
- Musimy jeszcze jechać po Darię i 2 godziny będziemy jechali na lotnisko.- przewróciłam oczami. Chłopak patrzał się na mnie pytająco. Podeszłam więc do niego i zaczęłam namiętnie całować. Gdy się od niego odsunęłam spojrzałam mu głęboko w oczy- szkoda, że tak szybko musisz wracać.- po moim policzku spłynęła łza. Lou widząc ją przetarł kciukiem mój policzek i przytulił mnie z czułością. Odeszłam od niego i poszłam po torebkę. Schowałam do niej najważniejsze rzeczy i poszłam na korytarz. Tam stał już gotowy Louis. Miał kurtkę, buty, czapkę-skarpetkę i trzymał walizkę w ręce. Tak mi się serce kroiło gdy widziałam go po raz ostatni. Nałożyłam kurtkę i buty. Dałam Lou kluczyki i dokumenty od samochodu. Zarzuciłam torebkę i zamknęłam drzwi. Pojechaliśmy z Lou windą. Na dole czekała na nas masa paparazzi. Byłam przerażona. Narzuciłam kaptur od kurtki na głowę. Mój chłopak złapał mnie za rękę i poszliśmy do samochodu. Otworzyłam mu bagażnik, a ten otworzył mi drzwiczki od strony pasażera i ruszyliśmy. Całą drogę rozmawialiśmy o tych dniach spędzonych tutaj razem. Lou próbował mnie namówić do powrotu do Londynu, ja jednak odmawiałam. Dojechaliśmy pod dom Darii. Przedstawiłam ich sobie i odjechaliśmy. Rozmawialiśmy o wszystkim. Tak się cieszyłam, że Daria chodź z jednym z moich chłopaków się dogaduje. Dotarliśmy na miejsce. Lou wyciągnął swój bagaż i udał się do miłej pani, która go z uprzejmością obsługiwała, a mnie i Darię mierzyła wzrokiem. Tomlinson załatwił wszystkie formalności i podszedł do nas. Przyleciał wtedy jego samolot. Do oczu naleciały mi łzy. Chłopak najpierw pożegnał się z Darią, a później za mną. Ściskał mnie najczulej jak tylko umiał.
- Jak zmienisz zdanie to napisz. Zawsze dla ciebie znajdę czas- wyszeptał mi do ucha.
- Wiem o tym. Ty też możesz zawsze do mnie wpaść.-powstrzymałam łzy.
- Obiecuję, że będę codziennie pisał, albo dzwonił lub nawet to i to codziennie.- Chwycił mój podbródek.- Kocham cię Justyna.
- I love you too Louis.- uśmiechnęłam się. Natarł namiętnie moje usta. Przytuliliśmy się ostatni raz i Lou musiał już wsiadać na pokład samolotu. Obrócił się i pomachał nam. Cudem powstrzymywałam się od płaczu. On chyba też. Cały czas był smutny. Jego samolot wystartował, a moje serce zaczęło mocniej bić. Widziałam, jak znika. Już go nie było widać. Obróciłam się w stronę Darii i wtuliłam się w jej ramiona.
- Hej śliczna- dał mi całusa.
- Siemka, o której masz samolot?- spytałam smutno. Chłopak położył głowę na moich kolanach. Zaczęłam się bawić końcówkami jego włosów. Były jeszcze nie ułożone więc mi nic nie mówił.
- Chyba o 10 w nocy. Ale nie jestem pewien.- spojrzał mi prosto w oczy. Od razu wiedziałam o co mu chodzi.
- Śniadanie jest na stole.-zaśmiałam się.
- Kocham Cię- dał mi buziaka. Gdy wychodził na stacji muzycznej zaczęła lecieć moja piosenka. Szybko przełączyłam kanał.
- Co ty robisz? Czemu przełączasz?- spojrzał na mnie zdumiony.
- Nie chcę tego słuchać. Uwierz mi, jakbyś non stop to śpiewał przez tydzień też byś miał tego dość- przewróciłam oczami, a chłopak się zaśmiał. Poszedł do kuchni, a ja poszłam po telefon. Napisałam do Darii czy pojedzie z nami na lotnisko, bo sama nie byłabym wstanie jechać 2 godziny drogi do domu. Odpisała natychmiastowo, że pewnie. Zaproponowałam jej, że podjedziemy po nią bo jest po drodze. Zgodziła się. Gdy już skończyłam pisać z przyjaciółką napisałam też do Liam'a.
"Dzisiaj oddaje Ci mojego chłopaka. Tylko dbaj tam o niego! Bo się wszystkiego i tak dowiem ;p"
Zaraz przyszła odpowiedź. Miałam wrażenie, że Liam czeka na mój telefon cały czas i nosi go ciągle przy sobie.
" Ok. Będę o niego dbał, ale w tych sprawach też? No wiesz bo ja mam dziewczynę i nie chciałbym jej zdradzać i to jeszcze z bratem... ;D"
" Hahahahaa. W tych sprawach to możesz tylko pomarzyć. Lou jest tylko mój ;)"
" Jakoś to przeżyję :c"
Zaśmiałam się i odłożyłam telefon na stolik. Poszłam do kuchni, ale Lou tam nie było. Pewnie był w łazience. Wzięłam wszystkie naczynia do zlewu i pozmywałam je. Gdy już skończyłam wzięłam się za porządki całego mieszkania. Musiałam coś robić, gdy mój chłopak był zajęty. Zamiotłam szybko cały dom i pościerałam kurze. Wreszcie skończyłam.
- Lou żyjesz?!- krzyknęłam zmartwiona. Nie odpowiadał. Wzięłam kolejne leki i poszłam pod drzwi łazienki. Zaczęłam w nie pukać- Halo?! Louis odezwij się!- krzyczałam tak głośno, że zaczęła mnie boleć głowa. Zdenerwowana wparowałam do łazienki. Nie było go w środku. Ktoś zapukał do drzwi. Szybko poszłam otworzyć. Spodziewałam się raczej sąsiadki proszącej mnie o to, żebym się nie darła, ale zobaczyłam Louis'a. W ręku trzymał ogromny bukiet tulipanów. Uśmiechnęłam się najpiękniej jak tylko umiałam i chwyciłam za bukiet, a chłopaka trzymałam na korytarzu.
- Z jakiej to okazji?- spytałam mile zaskoczona oglądając kwiatki z każdej strony.
- Z żadnej. Po prostu cię kocham i pomyślałem, że powinienem cię rozpieszczać bo taka jest rola chłopaka.- uśmiechnął się od ucha do ucha. - wpuścisz mnie do środka?- wskazał głową na przedpokój.
- Raczej nie panie Tomlinson.- wzruszyłam ramionami.
- Ach tak panno Lol?- uśmiechnął się szyderczo i przerzucił mną ostrożnie przez ramię i wszedł do domu. Zaczęłam się śmiać, jak głupia przez co jeszcze bardziej rozbolała mnie głowa. Położył mnie delikatnie na kanapę i poszedł wstawić kwiaty do wazonu. Wrócił i usiadł tak, że był nade mną. Nachylił się i namiętnie natarł swoje usta na moje. Przycisnął moje ręce do kanapy, tak abym nie mogła mu się już wyrwać. Robił to najdelikatniej jak mógł. Zaczęłam się śmiać. Lou zaczął powoli ściągać z siebie koszulę, a później ze mnie sweter. Nie chciałam tego przerywać. Tym razem chciałam z nim to zrobić i on też miał na to ochotę. Ściągnął ze mnie koszulkę i zaczął składać na mojej szyi pocałunki, gdy nagle zadzwonił telefon.
- Nie odbieraj- wyszeptał mi do ucha.
- Muszę- odpowiedziałam i jak poparzona wyczołgałam się spod jego ciała. Pobiegłam szybko po telefon.
- Halo?- spytałam niepewnie.
- Justyna, o której mam być gotowa?
- A która jest godzina?- kompletnie zgubiłam rachubę.
- Po 19...
- Okej to bd za jakąś godzinkę.- szybko się rozłączyłam i poszłam do chłopaka.- Ubieraj się- rzuciłam w jego stronę koszulę- musimy już jechać.- założyłam szybko koszulkę i sweter.
- Ale mamy jeszcze 3 godziny.- spojrzał na mnie zdziwiony.
- Musimy jeszcze jechać po Darię i 2 godziny będziemy jechali na lotnisko.- przewróciłam oczami. Chłopak patrzał się na mnie pytająco. Podeszłam więc do niego i zaczęłam namiętnie całować. Gdy się od niego odsunęłam spojrzałam mu głęboko w oczy- szkoda, że tak szybko musisz wracać.- po moim policzku spłynęła łza. Lou widząc ją przetarł kciukiem mój policzek i przytulił mnie z czułością. Odeszłam od niego i poszłam po torebkę. Schowałam do niej najważniejsze rzeczy i poszłam na korytarz. Tam stał już gotowy Louis. Miał kurtkę, buty, czapkę-skarpetkę i trzymał walizkę w ręce. Tak mi się serce kroiło gdy widziałam go po raz ostatni. Nałożyłam kurtkę i buty. Dałam Lou kluczyki i dokumenty od samochodu. Zarzuciłam torebkę i zamknęłam drzwi. Pojechaliśmy z Lou windą. Na dole czekała na nas masa paparazzi. Byłam przerażona. Narzuciłam kaptur od kurtki na głowę. Mój chłopak złapał mnie za rękę i poszliśmy do samochodu. Otworzyłam mu bagażnik, a ten otworzył mi drzwiczki od strony pasażera i ruszyliśmy. Całą drogę rozmawialiśmy o tych dniach spędzonych tutaj razem. Lou próbował mnie namówić do powrotu do Londynu, ja jednak odmawiałam. Dojechaliśmy pod dom Darii. Przedstawiłam ich sobie i odjechaliśmy. Rozmawialiśmy o wszystkim. Tak się cieszyłam, że Daria chodź z jednym z moich chłopaków się dogaduje. Dotarliśmy na miejsce. Lou wyciągnął swój bagaż i udał się do miłej pani, która go z uprzejmością obsługiwała, a mnie i Darię mierzyła wzrokiem. Tomlinson załatwił wszystkie formalności i podszedł do nas. Przyleciał wtedy jego samolot. Do oczu naleciały mi łzy. Chłopak najpierw pożegnał się z Darią, a później za mną. Ściskał mnie najczulej jak tylko umiał.
- Jak zmienisz zdanie to napisz. Zawsze dla ciebie znajdę czas- wyszeptał mi do ucha.
- Wiem o tym. Ty też możesz zawsze do mnie wpaść.-powstrzymałam łzy.
- Obiecuję, że będę codziennie pisał, albo dzwonił lub nawet to i to codziennie.- Chwycił mój podbródek.- Kocham cię Justyna.
- I love you too Louis.- uśmiechnęłam się. Natarł namiętnie moje usta. Przytuliliśmy się ostatni raz i Lou musiał już wsiadać na pokład samolotu. Obrócił się i pomachał nam. Cudem powstrzymywałam się od płaczu. On chyba też. Cały czas był smutny. Jego samolot wystartował, a moje serce zaczęło mocniej bić. Widziałam, jak znika. Już go nie było widać. Obróciłam się w stronę Darii i wtuliłam się w jej ramiona.
sobota, 14 września 2013
15
Przebudziłam się i spróbowałam usiąść. Bez powodzenia. Od razu się położyłam. Zakręciło mi się w głowie, a w niej zaczęło mi pulsować. Zamknęłam szybko oczy i po 2 minutach mi przeszło. Otworzyłam je pomału i tym razem powoli usiadłam i oparłam się o ścianę. Spojrzałam w lewo, żeby zobaczyć czy Lou jeszcze śpi. Nie było go. Ostrożnie wstałam i wyszłam z sypialni. Weszłam do kuchni. Nie było go. Poszłam do salonu. Tam też go nie było. Zagubiona wyszłam na przedpokój. Zobaczyłam, że nie ma jego butów i kurtki, którą sobie wczoraj kupił. Przerażona chciałam pobiec do sypialni, ale przypomniałam sobie, że nie dałabym rady. Trochę szybszym krokiem poszłam do pokoju. Otworzyłam szafę. Ubrania Lou były na miejscu. Podeszłam do łóżka i zdezorientowana chwyciłam za telefon. Wybrałam numer mojego chłopaka. Nie odbierał. Dzwoniłam jeszcze parę razy. W końcu się poddałam. Wybrałam teraz numer Liam'a. Ten odebrał już po drugim sygnale.
- Hej, Just co u ciebie? Dawno się nie odzywałaś- powiedział radośnie chłopak.
- Cześć Liam, u mnie wszystko w porządku. Przecież wczoraj gadaliśmy. Czemu próbujesz ze mnie zrobić potwora?- zażartowałam.
- Boże... brzmisz tragicznie. Co ci się stało?- dodał zmartwiony.
- Jestem chora. To nic poważnego tylko katar i gorączka...
- Nic poważnego?! Czy ty siebie słyszysz?! Jak ty będziesz teraz śpiewać i udzielać wywiadów?! Tylko katar i gorączka?! - przyjaciel podniósł głos.
- Uspokój się i nie krzycz tak. Głowa mi zaraz pęknie.- wydusiłam zmarnowana.
- Przepraszam, ale...
- Liam, nie wiesz może czy Lou już wraca do was? Bo nie ma go w domu i nie odbiera. Martwię się o niego. Jak wiesz cokolwiek to mi powiedz. Proszę.- dodałam błagalnym tonem.
- Nie wiem czy on wraca dzisiaj.
- No nieźle, zgubiła faceta- usłyszałam czyjś głos po drugiej stronie- a może on specjalnie się zgubił, bo wiedział, że jesteśmy sobie przeznaczeni i nie chce nam stawać na drodze.
- Uspokój się Zayn!- krzyknęłam na chłopaka. Na serio się martwiłam o Lou. Sam w obcym mieście, wśród tłumu fanek, nie zna jeszcze języka.
- Klucze! - krzyknęłam i wstałam z łóżka kierując się w stronę szufladki na przedpokoju.
- Co?- spytał zdezorientowany Liam.
- Klucze- powtórzyłam- jeżeli wziął klucze od mojego samochodu to znaczy, że wróci.
- Taaa, albo ukradł ci samochód i zwiał- powiedział bez optymizmu Zayn.
- Nie ma ich. Czyli wróci.. ał..
- Co się dzieje Justine?- zapytał zdenerwowany Liam.
- Głowa mnie strasznie boli.- złapałam się za nią i usiadłam na podłodze. Czułam, jakby przebiegło mi po niej stado słoni.
- Just żyjesz? Halo? Justine!- krzyczał przerażony Zayn. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Poczułam pod sobą coś twardego. Ten ból mnie sparaliżował. Nie mogłam się poruszać. Widziałam tylko ciemność.
Przebudziłam się. Jednak nie byłam w mojej sypialni, ani w moim domu. Byłam w szpitalu. Miałam podoczepiane rurki i kroplówkę. Rozejrzałam się dookoła. Nie było nikogo. Jak się więc tu znalazłam? Kto wezwał karetkę? Gdzie jest Lou? Ktoś wszedł do sali. To właśnie był Lou.
- Dawno wstałaś? Przepraszam byłem po herbatę. Powinienem być cały dzień w domu z tobą...
- Gdzie byłeś?- przerwałam mu surowym tonem.
- Byłem w aptece, ale nikt mnie nie rozumiał i straciłem godzinę na dogadywaniu się z farmaceutkami. Chciałem ci kupić coś na gorączkę, bo ta w ogóle ci nie spadała.- odpowiedział skruszony.
- Rozumiem. Czemu nie odbierałeś telefonu?- ciągnęłam dalej.
- Zostawiłem go w samochodzie. Przepraszam cię Justyna. Gdybym został z tobą w domu, to nie wylądowałabyś tutaj. Jeszcze dzisiaj cię wypiszą. Tutaj przynajmniej jest jedna osoba, z którą mogę się dogadać po angielsku.
- Już się nie tłumacz. Wiem, że chciałeś, żebym wyzdrowiała. Tak w ogóle nie spotkałeś, żadnych fanek?- chciałam zmienić temat. Nie wiem czemu, ale byłam na niego trochę zła. Z jednej strony zostawił mnie samą, a z drugiej chciał mi pomóc. Nie wiem czemu miałam takie wahania nastrojów.
- Nie- złapał mnie za rękę.- większość dziewcząt mi się przyglądało. To było zabawne. Tyle dziewczyn wparowało do apteki.- pocałował mnie w dłoń.- Napisałem do Liam'a, żeby się o ciebie nie martwił. Nieźle go przestraszyłaś.
- Siebie też przestraszyłam.- wyznałam patrząc w rurkę, na mojej ręce.
- Ej- chwycił mnie za podbródek i zmusił do spojrzenia mu w oczy- co się dzieje?
- Jutro wylatujesz, nie tak chciałam spędzić ten dzień, nie w szpitalu, nie chora. Mieliśmy przejść się po parku z kolorowymi liśćmi na drzewach, pójść do kina, zjeść jakiegoś fast food. To wszystko jest nie tak, jak powinno być.- oczy napełniły mi się łzami.- spieprzyłam cały nasz dzień, bo zachciało mi się zachorować.- powiedziałam pełna wyrzutów.
- Nawet tak nie mów! Wiem, że ten dzień nie był taki, jaki sobie wyobrażaliśmy. Wiem, że nie chciałaś zachorować. Kto by chciał chorować?! Nie mów więcej takich bzdur! Przestań się nad sobą użalać! Jesteś Justyna Lol, masz fanów, którzy na ciebie liczą, a ty chcesz siedzieć i załamywać się nad tym, że nasz dzisiejszy dzień nie był po naszej myśli?! Jak nie ten to następny. Wrócimy jutro do Londynu...-
- Louis ja nie wracam do Londynu!- krzyknęłam na niego.
- Wytłumacz mi dlaczego?! Przecież jesteśmy razem i już możesz wrócić! Nie rozumiem ciebie!- wstał z krzesła i zaczął nerwowo chodzić po sali.
- Bo nie chcę! Jest mi dobrze tutaj w Szczecinie! A poza tym nie mogę teraz lecieć, bo mój stan tylko się pogorszy!- naszą kłótnie przerwała pielęgniarka, która odłączyła mi wszystkie rurki i powiedziała, że mogę już wracać do domu. Poszliśmy we trójkę na recepcję. Podpisałam papiery i wyszliśmy z Louis'em w stronę samochodu. Otworzył mi drzwiczki. Usiadłam na miejscu pasażera. Wsiadł i odjechaliśmy. W samochodzie nie zamieniliśmy, ani słowa. Słychać było tylko radio. Leciała
Kat Perry- Wide Awake. W końcu dojechaliśmy do domu. Weszłam do kuchni i zrobiłam kolację. Postawiłam zapiekankę na stole i rozłożyłam talerze i sztućce. Usiadłam i nałożyłam sobie porcję. Gdy już prawie skończyłam jeść do stołu usiadł Lou. Podobnie, jak w samochodzie nie odezwaliśmy się ani słowem. Wstałam i wyniosłam swoje naczynia do zlewu. Umyłam je i wycierałam ręce w ręcznik. Odwróciłam się i zobaczyłam Lou. Spojrzałam mu prosto w oczy. Odłożyłam ręcznik na blat. I kierowałam się w stronę wyjścia, ale chłopak mnie powstrzymał.
- Przepraszam- spojrzał mi głęboko w oczy.- Nie powinienem był naciskać- przytuliłam się do niego. Dał mi buziaka w policzek. Odeszłam od niego i poszłam pod szybki prysznic. Ubrałam cieplutką piżamę, wzięłam lekarstwa, umyłam zęby, zaczesałam włosy w warkocza i położyłam się do łóżka. Louis szybko do mnie dołączył przytulając mnie mocno i okrywając szczelnie kołdrą.
- Kocham cię Justyna. Nie chcę cię stracić jesteś dla mnie naprawdę ważna. Przepraszam, że cię tyle razy skrzywdziłem. Kieruje mną głównie zazdrość. W Londynie wydaje mi się, że będę znacznie gorszy. Będzie nas dzieliło tyle kilometrów. A w niedzielę wylatuję do LA. W środę będzie jakaś gala, a ty będziesz ciągle tutaj. Powinnaś mnie zrozumieć. Ty też byłabyś zazdrosna o mnie.
- Lou, ja jestem ciągle o ciebie zazdrosna. Masz tyle fanek na całym świecie, które są tysiąc razy ładniejsze niż ja. Spotkasz kiedyś jakąś i mnie zostawisz.
- Nie myśl tak nawet- przytulił mnie mocniej.
- Taka jest prawda. Dobra śpijmy już, bo jestem mega zmęczona. Dobranoc- dałam mu buziaka w policzek.
- Dobranoc.- odwzajemnił gest.
__________________________________________________________________________________
Tak wiem zawaliłam. Ostatnio nie mam weny. Może jeśli macie jakieś pomysły na nowy rozdział to napiszcie je w komentarzach. Nie wiem, kiedy będzie kolejny rozdział, bo teraz szkoła i już mam od groma prac klasowych, jakiś prezentacji i projektów. Pamiętajcie o komentarzach. Są one dla mnie bardzo ważne. Przypominam też, że możecie w komentarzach reklamować swoje blogi. Pamiętaj czytasz komentujesz. ♥ Kocham was ♥
- Hej, Just co u ciebie? Dawno się nie odzywałaś- powiedział radośnie chłopak.
- Cześć Liam, u mnie wszystko w porządku. Przecież wczoraj gadaliśmy. Czemu próbujesz ze mnie zrobić potwora?- zażartowałam.
- Boże... brzmisz tragicznie. Co ci się stało?- dodał zmartwiony.
- Jestem chora. To nic poważnego tylko katar i gorączka...
- Nic poważnego?! Czy ty siebie słyszysz?! Jak ty będziesz teraz śpiewać i udzielać wywiadów?! Tylko katar i gorączka?! - przyjaciel podniósł głos.
- Uspokój się i nie krzycz tak. Głowa mi zaraz pęknie.- wydusiłam zmarnowana.
- Przepraszam, ale...
- Liam, nie wiesz może czy Lou już wraca do was? Bo nie ma go w domu i nie odbiera. Martwię się o niego. Jak wiesz cokolwiek to mi powiedz. Proszę.- dodałam błagalnym tonem.
- Nie wiem czy on wraca dzisiaj.
- No nieźle, zgubiła faceta- usłyszałam czyjś głos po drugiej stronie- a może on specjalnie się zgubił, bo wiedział, że jesteśmy sobie przeznaczeni i nie chce nam stawać na drodze.
- Uspokój się Zayn!- krzyknęłam na chłopaka. Na serio się martwiłam o Lou. Sam w obcym mieście, wśród tłumu fanek, nie zna jeszcze języka.
- Klucze! - krzyknęłam i wstałam z łóżka kierując się w stronę szufladki na przedpokoju.
- Co?- spytał zdezorientowany Liam.
- Klucze- powtórzyłam- jeżeli wziął klucze od mojego samochodu to znaczy, że wróci.
- Taaa, albo ukradł ci samochód i zwiał- powiedział bez optymizmu Zayn.
- Nie ma ich. Czyli wróci.. ał..
- Co się dzieje Justine?- zapytał zdenerwowany Liam.
- Głowa mnie strasznie boli.- złapałam się za nią i usiadłam na podłodze. Czułam, jakby przebiegło mi po niej stado słoni.
- Just żyjesz? Halo? Justine!- krzyczał przerażony Zayn. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Poczułam pod sobą coś twardego. Ten ból mnie sparaliżował. Nie mogłam się poruszać. Widziałam tylko ciemność.
Przebudziłam się. Jednak nie byłam w mojej sypialni, ani w moim domu. Byłam w szpitalu. Miałam podoczepiane rurki i kroplówkę. Rozejrzałam się dookoła. Nie było nikogo. Jak się więc tu znalazłam? Kto wezwał karetkę? Gdzie jest Lou? Ktoś wszedł do sali. To właśnie był Lou.
- Dawno wstałaś? Przepraszam byłem po herbatę. Powinienem być cały dzień w domu z tobą...
- Gdzie byłeś?- przerwałam mu surowym tonem.
- Byłem w aptece, ale nikt mnie nie rozumiał i straciłem godzinę na dogadywaniu się z farmaceutkami. Chciałem ci kupić coś na gorączkę, bo ta w ogóle ci nie spadała.- odpowiedział skruszony.
- Rozumiem. Czemu nie odbierałeś telefonu?- ciągnęłam dalej.
- Zostawiłem go w samochodzie. Przepraszam cię Justyna. Gdybym został z tobą w domu, to nie wylądowałabyś tutaj. Jeszcze dzisiaj cię wypiszą. Tutaj przynajmniej jest jedna osoba, z którą mogę się dogadać po angielsku.
- Już się nie tłumacz. Wiem, że chciałeś, żebym wyzdrowiała. Tak w ogóle nie spotkałeś, żadnych fanek?- chciałam zmienić temat. Nie wiem czemu, ale byłam na niego trochę zła. Z jednej strony zostawił mnie samą, a z drugiej chciał mi pomóc. Nie wiem czemu miałam takie wahania nastrojów.
- Nie- złapał mnie za rękę.- większość dziewcząt mi się przyglądało. To było zabawne. Tyle dziewczyn wparowało do apteki.- pocałował mnie w dłoń.- Napisałem do Liam'a, żeby się o ciebie nie martwił. Nieźle go przestraszyłaś.
- Siebie też przestraszyłam.- wyznałam patrząc w rurkę, na mojej ręce.
- Ej- chwycił mnie za podbródek i zmusił do spojrzenia mu w oczy- co się dzieje?
- Jutro wylatujesz, nie tak chciałam spędzić ten dzień, nie w szpitalu, nie chora. Mieliśmy przejść się po parku z kolorowymi liśćmi na drzewach, pójść do kina, zjeść jakiegoś fast food. To wszystko jest nie tak, jak powinno być.- oczy napełniły mi się łzami.- spieprzyłam cały nasz dzień, bo zachciało mi się zachorować.- powiedziałam pełna wyrzutów.
- Nawet tak nie mów! Wiem, że ten dzień nie był taki, jaki sobie wyobrażaliśmy. Wiem, że nie chciałaś zachorować. Kto by chciał chorować?! Nie mów więcej takich bzdur! Przestań się nad sobą użalać! Jesteś Justyna Lol, masz fanów, którzy na ciebie liczą, a ty chcesz siedzieć i załamywać się nad tym, że nasz dzisiejszy dzień nie był po naszej myśli?! Jak nie ten to następny. Wrócimy jutro do Londynu...-
- Louis ja nie wracam do Londynu!- krzyknęłam na niego.
- Wytłumacz mi dlaczego?! Przecież jesteśmy razem i już możesz wrócić! Nie rozumiem ciebie!- wstał z krzesła i zaczął nerwowo chodzić po sali.
- Bo nie chcę! Jest mi dobrze tutaj w Szczecinie! A poza tym nie mogę teraz lecieć, bo mój stan tylko się pogorszy!- naszą kłótnie przerwała pielęgniarka, która odłączyła mi wszystkie rurki i powiedziała, że mogę już wracać do domu. Poszliśmy we trójkę na recepcję. Podpisałam papiery i wyszliśmy z Louis'em w stronę samochodu. Otworzył mi drzwiczki. Usiadłam na miejscu pasażera. Wsiadł i odjechaliśmy. W samochodzie nie zamieniliśmy, ani słowa. Słychać było tylko radio. Leciała
Kat Perry- Wide Awake. W końcu dojechaliśmy do domu. Weszłam do kuchni i zrobiłam kolację. Postawiłam zapiekankę na stole i rozłożyłam talerze i sztućce. Usiadłam i nałożyłam sobie porcję. Gdy już prawie skończyłam jeść do stołu usiadł Lou. Podobnie, jak w samochodzie nie odezwaliśmy się ani słowem. Wstałam i wyniosłam swoje naczynia do zlewu. Umyłam je i wycierałam ręce w ręcznik. Odwróciłam się i zobaczyłam Lou. Spojrzałam mu prosto w oczy. Odłożyłam ręcznik na blat. I kierowałam się w stronę wyjścia, ale chłopak mnie powstrzymał.
- Przepraszam- spojrzał mi głęboko w oczy.- Nie powinienem był naciskać- przytuliłam się do niego. Dał mi buziaka w policzek. Odeszłam od niego i poszłam pod szybki prysznic. Ubrałam cieplutką piżamę, wzięłam lekarstwa, umyłam zęby, zaczesałam włosy w warkocza i położyłam się do łóżka. Louis szybko do mnie dołączył przytulając mnie mocno i okrywając szczelnie kołdrą.
- Kocham cię Justyna. Nie chcę cię stracić jesteś dla mnie naprawdę ważna. Przepraszam, że cię tyle razy skrzywdziłem. Kieruje mną głównie zazdrość. W Londynie wydaje mi się, że będę znacznie gorszy. Będzie nas dzieliło tyle kilometrów. A w niedzielę wylatuję do LA. W środę będzie jakaś gala, a ty będziesz ciągle tutaj. Powinnaś mnie zrozumieć. Ty też byłabyś zazdrosna o mnie.
- Lou, ja jestem ciągle o ciebie zazdrosna. Masz tyle fanek na całym świecie, które są tysiąc razy ładniejsze niż ja. Spotkasz kiedyś jakąś i mnie zostawisz.
- Nie myśl tak nawet- przytulił mnie mocniej.
- Taka jest prawda. Dobra śpijmy już, bo jestem mega zmęczona. Dobranoc- dałam mu buziaka w policzek.
- Dobranoc.- odwzajemnił gest.
__________________________________________________________________________________
Tak wiem zawaliłam. Ostatnio nie mam weny. Może jeśli macie jakieś pomysły na nowy rozdział to napiszcie je w komentarzach. Nie wiem, kiedy będzie kolejny rozdział, bo teraz szkoła i już mam od groma prac klasowych, jakiś prezentacji i projektów. Pamiętajcie o komentarzach. Są one dla mnie bardzo ważne. Przypominam też, że możecie w komentarzach reklamować swoje blogi. Pamiętaj czytasz komentujesz. ♥ Kocham was ♥
sobota, 7 września 2013
14
Wyszliśmy z samochodu. Lou szybko stanął przy mnie i złapał mnie za rękę. Pociągnęłam go w stronę mieszkania rodziców. Wpisałam kod i weszliśmy na klatkę schodową. Powoli wchodziliśmy na 4 piętro. Po drodze nie zamieniliśmy, ani słowa. Czułam, że Tomlinson był zestresowany. Stanęliśmy w końcu pod drzwiami. Spojrzałam na chłopaka i uśmiechnęłam się. Niestety nie odwzajemnił uśmiechu. Był bardzo spięty. Zapukałam i nacisnęłam na klamkę.
- Mamo! Tato! Już jestem!- zawołałam wchodząc do mojego pokoju. Oczywiście cały czas trzymałam za rękę mojego chłopaka. W mojej sypialni nic się nie zmieniło. Nadal były jasne meble, ściany koloru cappuccino i łóżko jednoosobowe, na którym spałam jeszcze w liceum. Na ścianie były moje stare zdjęcia. Przyjrzałam im się uważnie. Pamiętałam praktycznie każdą z tych chwil, które były upamiętnione na fotografii. Usłyszałam głosy rodziców. Razem z Louis'em poszliśmy w ich stronę. Chłopak mocno ścisnął moją dłoń, jakby chciał żebyśmy się jednak wycofali. Weszłam do salonu. Siedzieli sobie na balkonie. Zapukałam im w okno. Odwrócili się i wstali. Poszli w stronę drzwi. Weszli do środka i od razu mama się na mnie rzuciła.
- Córcia, jak dobrze, że jesteś- powiedziała lekko mnie przyduszając. W końcu się od niej odkleiłam.
- Cześć tato- przytuliłam się do niego.- Tato to mój chłopak Louis.- wskazałam na Lou ręką- Lou this is my dad.- wyciągnęli do siebie rękę.
- Nice to met you Lou. I'm Tomek.- powiedział mój tata. Bardzo mnie to zdziwiło, że rozmawia z nim po angielsku, bo nigdy się go nie uczył.
- Me too. I'm Lou- uścisnął jego dłoń.
- Lou this is my mum.- ponownie zwróciłam się do chłopaka- Mamo to mój chłopak Lou.
- Hi, I'm Karolina- uśmiechnęła się, a Lou ją do siebie przytulił.
- Może coś zjemy? Przyjechałam taki kawał tutaj, a jedzenia nie ma?- zażartowałam.
- Możecie nakryć do stołu. Zaraz przyjedzie Maciek z Patrycją.- powiedziała mama.
- Okej. Come on Lou- wzięłam chłopaka za rękę i poszliśmy nakryć do stołu.- Jak tam? Stresujesz się jeszcze?- spytałam chodź dobrze znałam odpowiedź.
- Głupie pytanie. Jasne, że tak- powiedział nie patrząc mi w oczy.
- Ej- ujęłam jego twarz w dłoniach, aby spojrzał mi w oczy- nie masz się czego bać, jak widać oni nie gryzą- przyciągnęłam go do siebie i dałam całusa. Ktoś wszedł do kuchni. Obróciłam się i ujrzałam mojego młodszego brata Kamila.
- Kamil!- przytuliłam go do siebie.
- Siema Justyna- przytulił się do mnie. Co prawda był młodszy 8 lat, ale jakoś się dogadywaliśmy.
- To mój chłopak Lou- wskazałam ponownie ręką na chłopaka.
- Hi, I'm Kamil- uścisnął jego dłoń.- Zagrasz ze mną w fifa 2013?- spytał po angielsku. Chyba wszyscy w domu się go nauczyli.
- Jasne- poszedł z młodym do jego pokoju. Do jadalni weszła moja mama.
- Córcia ty z tym piosenkarzem to na poważnie?- spytała niepewna.
- Jakby nie było na poważnie to bym go nie przywoziła tutaj- powiedziałam z ironią.
- Jesteś z nim szczęśliwa?- ciągnęła dalej.
- Tak mamo.- odeszłam od stołu po jeszcze jeden komplet sztućców.
- Wiesz, wszędzie piszą o waszym związku. Przeczytałam waszą kłótnie i martwię się o ciebie.
- Nie potrzebnie. Jestem już dorosła...
- Nie taka dorosła. Masz 19 lat...
- Ale mieszkam na swoim. Sama. Pracuję i to jest oznaka tego, że staje się dorosła. Chodźmy już do stołu bo Maciek z Patrycją już przyjechali.- ruszyłam do pokoju Kamila.- Chłopaki chodźcie na obiad.- szybko wstali i zajęliśmy miejsca przy stole. Starszy brat wraz ze swoją dziewczyną weszli do salonu. Przytuliłam się do Maćka. Był pomiędzy nami rok różnicy. Bardzo się do niego przywiązałam. Z nim zawsze miałam lepsze relację. Przedstawiłam parze Louis'a. Wszyscy już usiedliśmy. Zaczęliśmy jeść. Rozmawialiśmy na przeróżne tematy. Starali się rozmawiać po angielsku, a jak czegoś nie wiedzieli to tłumaczyłam. Lou szybko się rozluźnił. Żartował, śmiał się i opowiadał różne historie. Uczyliśmy go trochę mówić po polsku. Było już późno, więc musieliśmy się już zbierać. Lou jeszcze rozmawiał, a ja poszłam z mamą do kuchni. Zapakowała nam i Maćkowi jedzenie do domu.
- Mamo, możemy pogadać?- wskazałam jej krzesło, żeby usiadła.
- Jasne, a o czym?- usiadła.
- O tym- wyjęłam z torebki całą moją wypłatę.
- Co to jest?- spytała niepewnie.
- Moja wypłata. Chcę ją wam dać. Znaczy tobie i tacie. Wiem, że nie wiedzie wam się najlepiej i chcę wam pomóc chociażby w taki sposób.
- Nie możemy tego przyjąć Justyna, to wykluczone- wszedł do kuchni tata.
- Musicie. Coraz młodsi się nie robicie, a to potraktujcie, jako prezent, za zaległe urodziny- uśmiechnęłam się.- Jeżeli tego nie przyjmiecie, to moja noga już tu więcej nie postanie.- zagroziłam całkowicie serio.
- No dobrze- powiedział trochę skrępowany tata.
- Kocham was!- przytuliłam ich i poszłam po Lou. Wyszliśmy na przedpokój. Ubraliśmy buty wzięliśmy jedzenie i pożegnaliśmy się ze wszystkimi. Maćkowi po cichu dałam 1000 złotych, a Kamilowi 500 złotych. Wyszliśmy. Szybko zeszliśmy po schodach na dół i wsiedliśmy do samochodu. Wrzuciłam wszystkie rzeczy do tyłu. Lou uparł się, że to on będzie prowadził. Pozwoliłam mu. Wyjechaliśmy już z rodzinnego miasta.
- I co? Nie było chyba aż tak strasznie- zażartowałam.
- Miałaś rację skarbie.- uśmiechnął się i puścił mi oczko.
- Kiedy masz samolot do Londynu? Chcę wiedzieć ile jeszcze możemy się sobą nacieszyć.
- Za 2 dni.- dodał smutno patrząc się na drogę.
- Szkoda, że tak szybko- posmutniałam.
- Zawsze możesz wrócić ze mną- uśmiechnął się.
- Nie ma takiej opcji Tomlinson.
- To co będziemy dzisiaj robić. No wiesz noc jeszcze młoda i w ogóle- uniósł znacząco brwi.
- Będziemy spać. Jestem wykończona- dałam mu buziaka w policzek.
- Miałem na myśli co innego.
- Dobrze wiem co miałeś na myśli- zaśmiałam się. - Możemy urządzić małą imprezkę tylko we dwoje. Co ty na to?
- Że niby romantyczna kolacja?
- Nigdy! Miałam na myśli tańce, piwo i jakaś pizza- dodałam z uśmiechem- już mam dość tego romantyzmu, jak na jeden tydzień- przysunęłam się w jego stronę i wtuliłam w jego tors. Zamknęłam oczy i zasnęłam. Śniło mi się, że Lou dowiedział się o tym, że wracam do Londynu i zagroził, że zniszczy moją karierę. Liam przestał się do mnie odzywać, bo nie chciał mieć przyjaciółki kłamczuchy, nawet Zayn sobie odpuścił.
- Justyna! Justyna! Co się dzieje?!- szturchał mną Lou.
- Już jesteśmy w domu?- spytałam zgubiona.
- Nie zjechałem na pobocze. Co się stało? Przestraszyłem się i długo próbowałem cię obudzić- mówił zaniepokojony.
- Lou muszę ci coś powiedzieć...
- Mów- powiedział delikatnie.
- Ja... bardzo cię kocham. Pamiętaj o tym.- po moim policzku popłynęła łza.
- Ja ciebie też kocham. Ej co jest? Czemu płaczesz?- spojrzał mi w oczy i wytarł łzę.
- Bo nie chcę ciebie stracić.
- Nie stracisz. Już nie- dał mi buziaka w czoło- Jedziemy?
- Tak. tak. Matko.... już po 23?- zrobiłam wielkie oczy.
- Faktycznie.
- Jedźmy- ruszyliśmy. Przez całą drogę opowiadaliśmy sobie o dzisiejszym dniu i zabawnych sytuacjach, na przykład jak jakaś dziewczynka patrzała się na Lou w Kaskadzie. Chyba nie mogła uwierzyć w to, ze on jest tutaj. Ja z resztą też nie mogę w to uwierzyć. W końcu dojechaliśmy do domu. Louis ostrożnie zaparkował i zaniósł mnie na rękach na górę. Całą drogę się śmiałam. Tak już miałam gdy się nie wysypiałam. Śmiałam się, jak opętana. Otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka. Poszłam do kuchni schować jedzenie do lodówki, a Louis zamknął drzwi, zasłonił okna, pościelił nam łóżko i poszedł pod prysznic. Ja zjadłam kawałek ciasta od rodziców. Byłam zbyt zmęczona na cokolwiek. Poszłam od razu do łóżka. Chłopak doszedł zaraz za mną. Położył się obok mnie.
- Justyna, co będziemy jutro robić?- zapytał patrząc w sufit.
- Jutro będziemy się cieszyć sobą.- chłopak przysunął się do mnie. Nachylił głowę tak, że dzieliło nas tylko 10 cm. Spojrzał mi głęboko w oczy. Nasze wargi natarły się na siebie. Zaczęliśmy się całować. Po kilku nastu sekundach odkleiłam się od chłopaka.
- Co jest?- spytał niespokojnie.
- Nic, po prostu chcę mi się spać.- złapałam się za czoło.
- Pokaż to czoło- złapał mnie za nie.- przecież ty masz gorączkę!
- To nic jutro mi przejdzie.- chłopak wstał z łóżka i coś robił w kuchni. Przyszedł z kubkiem herbaty, tabletką na zbicie gorączki i ze szklanką wody mineralnej. Wszystko to postawił na stolik nocny. Wziął z opakowania jedną tabletkę i podał mi ją, a następnie szklankę.
- Nie musiałeś.- powiedziałam zrezygnowana.
- Owszem musiałem. Martwię się o ciebie. Poza tym jestem twoim chłopakiem więc moim obowiązkiem jest dbanie o ciebie.- uśmiechnął się. Wzięłam tabletkę do ust i szybko popiłam wodą. Wręczyłam chłopakowi szklankę, a ten odstawił ją z powrotem na stolik. Szybko położył się do drugiej stronie łóżka i przytulił mnie mocno do siebie.
- Nie tak blisko bo będziesz chory. Wtedy twoje fanki mnie zabiją- zaśmiałam się, ale raczej to nie wyglądało, jak śmiech, tylko jak płacz.
- Śpij już- dał mi buziaka w policzek. Przysunęłam się do niego bliżej i zamknęłam oczy.
- Mamo! Tato! Już jestem!- zawołałam wchodząc do mojego pokoju. Oczywiście cały czas trzymałam za rękę mojego chłopaka. W mojej sypialni nic się nie zmieniło. Nadal były jasne meble, ściany koloru cappuccino i łóżko jednoosobowe, na którym spałam jeszcze w liceum. Na ścianie były moje stare zdjęcia. Przyjrzałam im się uważnie. Pamiętałam praktycznie każdą z tych chwil, które były upamiętnione na fotografii. Usłyszałam głosy rodziców. Razem z Louis'em poszliśmy w ich stronę. Chłopak mocno ścisnął moją dłoń, jakby chciał żebyśmy się jednak wycofali. Weszłam do salonu. Siedzieli sobie na balkonie. Zapukałam im w okno. Odwrócili się i wstali. Poszli w stronę drzwi. Weszli do środka i od razu mama się na mnie rzuciła.
- Córcia, jak dobrze, że jesteś- powiedziała lekko mnie przyduszając. W końcu się od niej odkleiłam.
- Cześć tato- przytuliłam się do niego.- Tato to mój chłopak Louis.- wskazałam na Lou ręką- Lou this is my dad.- wyciągnęli do siebie rękę.
- Nice to met you Lou. I'm Tomek.- powiedział mój tata. Bardzo mnie to zdziwiło, że rozmawia z nim po angielsku, bo nigdy się go nie uczył.
- Me too. I'm Lou- uścisnął jego dłoń.
- Lou this is my mum.- ponownie zwróciłam się do chłopaka- Mamo to mój chłopak Lou.
- Hi, I'm Karolina- uśmiechnęła się, a Lou ją do siebie przytulił.
- Może coś zjemy? Przyjechałam taki kawał tutaj, a jedzenia nie ma?- zażartowałam.
- Możecie nakryć do stołu. Zaraz przyjedzie Maciek z Patrycją.- powiedziała mama.
- Okej. Come on Lou- wzięłam chłopaka za rękę i poszliśmy nakryć do stołu.- Jak tam? Stresujesz się jeszcze?- spytałam chodź dobrze znałam odpowiedź.
- Głupie pytanie. Jasne, że tak- powiedział nie patrząc mi w oczy.
- Ej- ujęłam jego twarz w dłoniach, aby spojrzał mi w oczy- nie masz się czego bać, jak widać oni nie gryzą- przyciągnęłam go do siebie i dałam całusa. Ktoś wszedł do kuchni. Obróciłam się i ujrzałam mojego młodszego brata Kamila.
- Kamil!- przytuliłam go do siebie.
- Siema Justyna- przytulił się do mnie. Co prawda był młodszy 8 lat, ale jakoś się dogadywaliśmy.
- To mój chłopak Lou- wskazałam ponownie ręką na chłopaka.
- Hi, I'm Kamil- uścisnął jego dłoń.- Zagrasz ze mną w fifa 2013?- spytał po angielsku. Chyba wszyscy w domu się go nauczyli.
- Jasne- poszedł z młodym do jego pokoju. Do jadalni weszła moja mama.
- Córcia ty z tym piosenkarzem to na poważnie?- spytała niepewna.
- Jakby nie było na poważnie to bym go nie przywoziła tutaj- powiedziałam z ironią.
- Jesteś z nim szczęśliwa?- ciągnęła dalej.
- Tak mamo.- odeszłam od stołu po jeszcze jeden komplet sztućców.
- Wiesz, wszędzie piszą o waszym związku. Przeczytałam waszą kłótnie i martwię się o ciebie.
- Nie potrzebnie. Jestem już dorosła...
- Nie taka dorosła. Masz 19 lat...
- Ale mieszkam na swoim. Sama. Pracuję i to jest oznaka tego, że staje się dorosła. Chodźmy już do stołu bo Maciek z Patrycją już przyjechali.- ruszyłam do pokoju Kamila.- Chłopaki chodźcie na obiad.- szybko wstali i zajęliśmy miejsca przy stole. Starszy brat wraz ze swoją dziewczyną weszli do salonu. Przytuliłam się do Maćka. Był pomiędzy nami rok różnicy. Bardzo się do niego przywiązałam. Z nim zawsze miałam lepsze relację. Przedstawiłam parze Louis'a. Wszyscy już usiedliśmy. Zaczęliśmy jeść. Rozmawialiśmy na przeróżne tematy. Starali się rozmawiać po angielsku, a jak czegoś nie wiedzieli to tłumaczyłam. Lou szybko się rozluźnił. Żartował, śmiał się i opowiadał różne historie. Uczyliśmy go trochę mówić po polsku. Było już późno, więc musieliśmy się już zbierać. Lou jeszcze rozmawiał, a ja poszłam z mamą do kuchni. Zapakowała nam i Maćkowi jedzenie do domu.
- Mamo, możemy pogadać?- wskazałam jej krzesło, żeby usiadła.
- Jasne, a o czym?- usiadła.
- O tym- wyjęłam z torebki całą moją wypłatę.
- Co to jest?- spytała niepewnie.
- Moja wypłata. Chcę ją wam dać. Znaczy tobie i tacie. Wiem, że nie wiedzie wam się najlepiej i chcę wam pomóc chociażby w taki sposób.
- Nie możemy tego przyjąć Justyna, to wykluczone- wszedł do kuchni tata.
- Musicie. Coraz młodsi się nie robicie, a to potraktujcie, jako prezent, za zaległe urodziny- uśmiechnęłam się.- Jeżeli tego nie przyjmiecie, to moja noga już tu więcej nie postanie.- zagroziłam całkowicie serio.
- No dobrze- powiedział trochę skrępowany tata.
- Kocham was!- przytuliłam ich i poszłam po Lou. Wyszliśmy na przedpokój. Ubraliśmy buty wzięliśmy jedzenie i pożegnaliśmy się ze wszystkimi. Maćkowi po cichu dałam 1000 złotych, a Kamilowi 500 złotych. Wyszliśmy. Szybko zeszliśmy po schodach na dół i wsiedliśmy do samochodu. Wrzuciłam wszystkie rzeczy do tyłu. Lou uparł się, że to on będzie prowadził. Pozwoliłam mu. Wyjechaliśmy już z rodzinnego miasta.
- I co? Nie było chyba aż tak strasznie- zażartowałam.
- Miałaś rację skarbie.- uśmiechnął się i puścił mi oczko.
- Kiedy masz samolot do Londynu? Chcę wiedzieć ile jeszcze możemy się sobą nacieszyć.
- Za 2 dni.- dodał smutno patrząc się na drogę.
- Szkoda, że tak szybko- posmutniałam.
- Zawsze możesz wrócić ze mną- uśmiechnął się.
- Nie ma takiej opcji Tomlinson.
- To co będziemy dzisiaj robić. No wiesz noc jeszcze młoda i w ogóle- uniósł znacząco brwi.
- Będziemy spać. Jestem wykończona- dałam mu buziaka w policzek.
- Miałem na myśli co innego.
- Dobrze wiem co miałeś na myśli- zaśmiałam się. - Możemy urządzić małą imprezkę tylko we dwoje. Co ty na to?
- Że niby romantyczna kolacja?
- Nigdy! Miałam na myśli tańce, piwo i jakaś pizza- dodałam z uśmiechem- już mam dość tego romantyzmu, jak na jeden tydzień- przysunęłam się w jego stronę i wtuliłam w jego tors. Zamknęłam oczy i zasnęłam. Śniło mi się, że Lou dowiedział się o tym, że wracam do Londynu i zagroził, że zniszczy moją karierę. Liam przestał się do mnie odzywać, bo nie chciał mieć przyjaciółki kłamczuchy, nawet Zayn sobie odpuścił.
- Justyna! Justyna! Co się dzieje?!- szturchał mną Lou.
- Już jesteśmy w domu?- spytałam zgubiona.
- Nie zjechałem na pobocze. Co się stało? Przestraszyłem się i długo próbowałem cię obudzić- mówił zaniepokojony.
- Lou muszę ci coś powiedzieć...
- Mów- powiedział delikatnie.
- Ja... bardzo cię kocham. Pamiętaj o tym.- po moim policzku popłynęła łza.
- Ja ciebie też kocham. Ej co jest? Czemu płaczesz?- spojrzał mi w oczy i wytarł łzę.
- Bo nie chcę ciebie stracić.
- Nie stracisz. Już nie- dał mi buziaka w czoło- Jedziemy?
- Tak. tak. Matko.... już po 23?- zrobiłam wielkie oczy.
- Faktycznie.
- Jedźmy- ruszyliśmy. Przez całą drogę opowiadaliśmy sobie o dzisiejszym dniu i zabawnych sytuacjach, na przykład jak jakaś dziewczynka patrzała się na Lou w Kaskadzie. Chyba nie mogła uwierzyć w to, ze on jest tutaj. Ja z resztą też nie mogę w to uwierzyć. W końcu dojechaliśmy do domu. Louis ostrożnie zaparkował i zaniósł mnie na rękach na górę. Całą drogę się śmiałam. Tak już miałam gdy się nie wysypiałam. Śmiałam się, jak opętana. Otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka. Poszłam do kuchni schować jedzenie do lodówki, a Louis zamknął drzwi, zasłonił okna, pościelił nam łóżko i poszedł pod prysznic. Ja zjadłam kawałek ciasta od rodziców. Byłam zbyt zmęczona na cokolwiek. Poszłam od razu do łóżka. Chłopak doszedł zaraz za mną. Położył się obok mnie.
- Justyna, co będziemy jutro robić?- zapytał patrząc w sufit.
- Jutro będziemy się cieszyć sobą.- chłopak przysunął się do mnie. Nachylił głowę tak, że dzieliło nas tylko 10 cm. Spojrzał mi głęboko w oczy. Nasze wargi natarły się na siebie. Zaczęliśmy się całować. Po kilku nastu sekundach odkleiłam się od chłopaka.
- Co jest?- spytał niespokojnie.
- Nic, po prostu chcę mi się spać.- złapałam się za czoło.
- Pokaż to czoło- złapał mnie za nie.- przecież ty masz gorączkę!
- To nic jutro mi przejdzie.- chłopak wstał z łóżka i coś robił w kuchni. Przyszedł z kubkiem herbaty, tabletką na zbicie gorączki i ze szklanką wody mineralnej. Wszystko to postawił na stolik nocny. Wziął z opakowania jedną tabletkę i podał mi ją, a następnie szklankę.
- Nie musiałeś.- powiedziałam zrezygnowana.
- Owszem musiałem. Martwię się o ciebie. Poza tym jestem twoim chłopakiem więc moim obowiązkiem jest dbanie o ciebie.- uśmiechnął się. Wzięłam tabletkę do ust i szybko popiłam wodą. Wręczyłam chłopakowi szklankę, a ten odstawił ją z powrotem na stolik. Szybko położył się do drugiej stronie łóżka i przytulił mnie mocno do siebie.
- Nie tak blisko bo będziesz chory. Wtedy twoje fanki mnie zabiją- zaśmiałam się, ale raczej to nie wyglądało, jak śmiech, tylko jak płacz.
- Śpij już- dał mi buziaka w policzek. Przysunęłam się do niego bliżej i zamknęłam oczy.
poniedziałek, 2 września 2013
13
PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!
Przebudziłam się. Przekręciłam głowę w stronę stolika nocnego, na którym stał zegarek. Była 9:17. Obróciłam się na drugi bok i zobaczyłam, że Lou też wstał. Patrzał się na mnie z uśmiechem.
- Przepraszam, chyba cię nie obudziłam?
- No coś ty. Ja nie śpię już od 8:20- zaśmiał się
- Czyli przez ten cały czas patrzyłeś się na mnie?- spytałam zdezorientowana.
- Nie cały czas. Przez 10 minut grałem w Pou, a później pisałem z chłopakami i z mamą.- wzruszył ramionami.- Co dzisiaj będziemy robić?
- Może zakupy? Bo mam mało rzeczy w lodówce, a ty musisz wziąć skądś ubrania. Później pojedziemy do mojego rodzinnego miasta, bo jestem na dziś umówiona z rodzicami.- zrobił wielkie oczy.- O co ci chodzi?- w ogóle go nie rozumiałam.
- Nie, nic...
- No mów!
- Nic mi nie mówiłaś, że przedstawisz mnie swoim rodzicom.- widać było lęk w oczach chłopaka.
- Nie gadaj, że boisz się moich rodziców?- wybuchłam śmiechem. Lou patrzał na mnie jak na wariatkę.
- To takie śmieszne?- patrzył z niedowierzaniem.
- Tak...- nie mogłam przestać się śmiać.- Ty taka gwiazda, boisz się spotkać z rodzicami swojej dziewczyny? Jak ty w ogóle występujesz na scenie?
- To co innego. Ty jesteś dla mnie bardzo ważna i chcę wypaść, jak najlepiej przed swoimi przyszłymi teściami- uniósł znacząco brwi i dał mi całusa.
- Nie rozpędzaj się tak Tomlinson. Ja mam dopiero 19 lat. Całe życie jeszcze przede mną- zażartowałam.
- Dla mnie zrobisz wyjątek. Widzę to w twoich oczach- spojrzał w nie.- Tak będziesz moją żoną, będziemy mieli 2 dzieci. Chłopczyka i dziewczynkę, będziemy mieli psa, a nawet 2 i będziemy mieszkali w uroczym domku na wsi.
- I co jeszcze widzisz?- zaśmiałam się.
- Że uważasz mnie za idiotę... Ej! Jak możesz? Ja ci tu opowiadam naszą przyszłość, a ty mnie wyzywasz? Wstydziłabyś się. Jak przedstawisz takiego idiotę swoim rodzicom?- żalił się.
- Są przyzwyczajeni. Zawsze wybierałam idiotów.- wzruszyłam ramionami i usiadłam na łóżku.- Idziemy coś zjeść?
- Musimy? Posiedziałbym jeszcze trochę z tobą...
- Przecież mamy jeszcze tyle czasu. Całe życie na siebie.- uśmiechnęłam się.
- Raczej ciągłe rozłąki. Ja za 2 dni wracam do Londynu, bo mamy jakieś podpisywanie autografów, wywiady i promujemy płytę. W niedzielę wyjeżdżamy do LA. Ty zostajesz w Polsce, więc nie mamy za dużo czasu. Jeszcze musimy ukrywać się przed paparazzi. Sama widzisz, że nie mamy czasu.- posmutniał.
- Na śniadanie zawsze będziemy mieli czas Lou.- przyczołgałam się do chłopaka, usiadłam na nim i pocałowałam.- Idziesz? Czy wolisz zostać tutaj sam?
- Wolę zostać tutaj z tobą- przyciągnął mnie do siebie i zaczął namiętnie całować.
- Zapomnij- odkleiłam się od niego i wstałam z łóżka.- Pa- pomachałam mu radośnie i poszłam do kuchni. Wyjęłam z lodówki ser i masło. Wzięłam chleb z chlebaka i posmarowałam go masłem, a następnie położyłam ser. Chwyciłam za opiekacz i zrobiłam dla wszystkich grzanki. Wstawiłam wodę na herbatę. Wszystko było już gotowe. Postawiłam na stół napoje i jedzenie. Usiadłam, zjadłam 2 grzanki i wypiłam gorący napój. Odstawiłam naczynia do zlewu. Oparłam się o blat kuchenny i wyczekiwałam, na któregoś z mężczyzn. I się doczekałam.
- Hej Just. Jak tam? Bo mi rozsadza głowę. Kto był w nocy u cb?- spytał nieogarnięty Jason.
- Hej Jason. Nie dziwię się. A mówiłam nie pij z Polakami.- pokiwałam teatralnie głową.
- Nie mówiłaś tak- zrobił łyka herbaty.- Czemu nie posłodziłaś?- spojrzał się na mnie krzywo.
- To nie dla ciebie- podeszłam do niego i zabrałam mu kubek. Odstawiłam go po przeciwnej stronie stołu.
- Więc dla kogo?- chwycił grzankę.
- Chyba dla mnie- zaśmiał się zza pleców Lou.
- Co ty tu robisz?- spytał zdziwiony Richad.
- Przyleciał do mnie w odwiedziny- podeszłam do mojego chłopaka i przytuliłam się do niego.
- Czyli znowu jesteście razem?- wskazał na nas palcem.
- Tak- spojrzał się na mnie Lou i dał całusa.
- Matko święta. Czy wy wiecie, że nie możecie się razem pokazywać?- Jason złapał się za głowę.
- Niby czemu?- zaprotestowałam.
- Bo nie będziesz miała życia z jego fankami.- przewrócił oczami.- Czy to nie oczywiste?
- O której masz samolot? Bo chcę pojechać do rodziców.- spytałam oschle.
- Możesz jechać. Umówiłem się z Darią, że ona mnie odwiezie. Nie masz się czym przejmować ona wczoraj nie piła, bo była samochodem.
- Okej. To ja idę się ogarnąć, a wy jedzcie śniadanie.- wyszłam z kuchni, aby przejść do sypialni.wzięłam kremowe rurki i czarną koszulkę na szelkach ze złotymi i srebrnymi cekinami i kremową marynarkę. Poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, uczesałam włosy w warkocza, pomalowałam się, umyłam zęby, przebrałam i poszłam odłożyć piżamę do szafy. Z powrotem poszłam do kuchni.
- Który następny?- zapytałam podchodząc do zlewu, aby pozmywać naczynia.
- Ja pójdę- usłyszałam głos Louis'a. Umyłam naczynia i wytarłam blaty. Poszłam do salonu.
- Jason pościel tapczan, bo chcę posprzątać.
- Okej.- wstał i złożył pościel w kostkę chowając ją do szuflady przy sofie.- Gotowe.- uśmiechnął się.
- Dzięki- poszłam po odkurzacz i zaczęłam odkurzać. Jason powycierał kurze z mebli. Odkurzyłam również przedpokój i kuchnię. Zrezygnowana weszłam do sypialni. Ku mojemu zdziwieniu łóżko było pościelone ubrania poskładane i pochowane, a rolety odsłonięte. Teraz mogłam z uśmiechem na twarzy raz dwa odkurzyć. W reszcie skończyłam. Schowałam sprzęt do szafy i poszłam do sypialni przetrzeć kurze. Na komodzie zobaczyłam nową rzecz. To było moje zdjęcie z Lou. Chwyciłam je do ręki. Poczułam czyjeś dłonie na mojej talii.
- I co podoba ci się?- szepnął mi do ucha.
- Bardzo- uśmiechnęłam się- Ale nie tak bardzo, jak te kwiaty- wskazałam palcem wielki bukiet kolorowych tulipanów. Odstawiłam zdjęcie na miejsce i odwróciłam się do chłopaka twarzą.
- Co?- spytał niepewnie.
- Kocham cię- uśmiechnęłam się i rzuciłam się jemu na szyję.
- Ja ciebie też kocham Justyna.- jaka jestem przewidywalna. Wystarczy, że chłopak da mi kwiaty, zaśpiewa piosenkę pod oknem i wyzna miłość prawidłowo wymawiając moje imię i już będę jego.
- Dobra starczy tych czułości musimy się zbierać. Najpierw do sklepu, później do rodziców.- poklepałam go po plecach i odłożyłam ściereczkę do szufladki w przedpokoju. Wzięłam torebkę, ubrałam czarne trampki i chwyciłam klucze od domu, samochodu i dokumenty. Schowałam wszystko do torebki. Lou czekał za drzwiami.
- Pa Jason. Pamiętaj ani słowa nikomu!- przytuliłam się do niego
- Obiecuję.
- I pamiętaj, żeby zamknąć drzwi i dać klucz Darii.
- Okej. Miłej zabawy!
- Miłego lotu!- zamknęłam za sobą drzwi.
- Gotowy?- spytałam chłopaka.
- Nie mam wyjścia- chwycił moją dłoń i poszliśmy schodami na parking. Otworzyłam drzwiczki od czarnego opla.
- Lou... siadasz po drugiej stronie- poprawiłam chłopaka.
- Faktycznie- zaśmiał się i przeszedł na fotel pasażera. Pojechaliśmy do Galerii Kaskada Lou przeszedł wszystkie sklepy z odzieżą i w każdym coś sobie kupił. Przebierał się na parkingu w samochodzie. Ubrał czarną marynarkę, białą bluzkę na krótki rękaw i czarne rurki. Do tego czarne trampki. Całą drogę gadaliśmy o tym co będziemy robić u moich rodziców. Lou na serio panikował. I przez to ciągle chciało mi się śmiać. W połowie drogi zadzwonili chłopcy z 1D. Gadaliśmy z nimi aż pod moich rodziców. Oni też się śmieli z tego jak zachowuje się mój chłopak. Zaparkowałam przed domem.
- Idziemy- odpięłam pasy i chciałam już otworzyć drzwiczki, ale Lou mnie powstrzymał.
- Obiecaj mi, że będziesz wszystko dosłownie tłumaczyć. Bez wyjątków.
- Lou obiecuję ci to.- dałam mu buziaka.- Chodźmy już.
___________________________________________________________________________________
Chciałabym wam oznajmić, że kolejny rozdział dodam pod warunkiem, że pod waszym ulubionym rozdziałem pojawi się przynajmniej jeden komentarz. Nie musi to być nie wiadomo, jaka wypowiedź. Wystarczy nawet zwykły znak interpunkcyjny. Jest to dla mnie znak, że prowadzenie tego bloga ma sens. Wiem, że mam 608 wyświetleń, ale tak naprawdę to nie wszystko. Równie dobrze ktoś może wejść przez pomyłkę. PROSZĘ O KOMENTARZE!!!! Mam nadzieję, że mogę na was kochane liczyć ♥
Buziaki ;**
Przebudziłam się. Przekręciłam głowę w stronę stolika nocnego, na którym stał zegarek. Była 9:17. Obróciłam się na drugi bok i zobaczyłam, że Lou też wstał. Patrzał się na mnie z uśmiechem.
- Przepraszam, chyba cię nie obudziłam?
- No coś ty. Ja nie śpię już od 8:20- zaśmiał się
- Czyli przez ten cały czas patrzyłeś się na mnie?- spytałam zdezorientowana.
- Nie cały czas. Przez 10 minut grałem w Pou, a później pisałem z chłopakami i z mamą.- wzruszył ramionami.- Co dzisiaj będziemy robić?
- Może zakupy? Bo mam mało rzeczy w lodówce, a ty musisz wziąć skądś ubrania. Później pojedziemy do mojego rodzinnego miasta, bo jestem na dziś umówiona z rodzicami.- zrobił wielkie oczy.- O co ci chodzi?- w ogóle go nie rozumiałam.
- Nie, nic...
- No mów!
- Nic mi nie mówiłaś, że przedstawisz mnie swoim rodzicom.- widać było lęk w oczach chłopaka.
- Nie gadaj, że boisz się moich rodziców?- wybuchłam śmiechem. Lou patrzał na mnie jak na wariatkę.
- To takie śmieszne?- patrzył z niedowierzaniem.
- Tak...- nie mogłam przestać się śmiać.- Ty taka gwiazda, boisz się spotkać z rodzicami swojej dziewczyny? Jak ty w ogóle występujesz na scenie?
- To co innego. Ty jesteś dla mnie bardzo ważna i chcę wypaść, jak najlepiej przed swoimi przyszłymi teściami- uniósł znacząco brwi i dał mi całusa.
- Nie rozpędzaj się tak Tomlinson. Ja mam dopiero 19 lat. Całe życie jeszcze przede mną- zażartowałam.
- Dla mnie zrobisz wyjątek. Widzę to w twoich oczach- spojrzał w nie.- Tak będziesz moją żoną, będziemy mieli 2 dzieci. Chłopczyka i dziewczynkę, będziemy mieli psa, a nawet 2 i będziemy mieszkali w uroczym domku na wsi.
- I co jeszcze widzisz?- zaśmiałam się.
- Że uważasz mnie za idiotę... Ej! Jak możesz? Ja ci tu opowiadam naszą przyszłość, a ty mnie wyzywasz? Wstydziłabyś się. Jak przedstawisz takiego idiotę swoim rodzicom?- żalił się.
- Są przyzwyczajeni. Zawsze wybierałam idiotów.- wzruszyłam ramionami i usiadłam na łóżku.- Idziemy coś zjeść?
- Musimy? Posiedziałbym jeszcze trochę z tobą...
- Przecież mamy jeszcze tyle czasu. Całe życie na siebie.- uśmiechnęłam się.
- Raczej ciągłe rozłąki. Ja za 2 dni wracam do Londynu, bo mamy jakieś podpisywanie autografów, wywiady i promujemy płytę. W niedzielę wyjeżdżamy do LA. Ty zostajesz w Polsce, więc nie mamy za dużo czasu. Jeszcze musimy ukrywać się przed paparazzi. Sama widzisz, że nie mamy czasu.- posmutniał.
- Na śniadanie zawsze będziemy mieli czas Lou.- przyczołgałam się do chłopaka, usiadłam na nim i pocałowałam.- Idziesz? Czy wolisz zostać tutaj sam?
- Wolę zostać tutaj z tobą- przyciągnął mnie do siebie i zaczął namiętnie całować.
- Zapomnij- odkleiłam się od niego i wstałam z łóżka.- Pa- pomachałam mu radośnie i poszłam do kuchni. Wyjęłam z lodówki ser i masło. Wzięłam chleb z chlebaka i posmarowałam go masłem, a następnie położyłam ser. Chwyciłam za opiekacz i zrobiłam dla wszystkich grzanki. Wstawiłam wodę na herbatę. Wszystko było już gotowe. Postawiłam na stół napoje i jedzenie. Usiadłam, zjadłam 2 grzanki i wypiłam gorący napój. Odstawiłam naczynia do zlewu. Oparłam się o blat kuchenny i wyczekiwałam, na któregoś z mężczyzn. I się doczekałam.
- Hej Just. Jak tam? Bo mi rozsadza głowę. Kto był w nocy u cb?- spytał nieogarnięty Jason.
- Hej Jason. Nie dziwię się. A mówiłam nie pij z Polakami.- pokiwałam teatralnie głową.
- Nie mówiłaś tak- zrobił łyka herbaty.- Czemu nie posłodziłaś?- spojrzał się na mnie krzywo.
- To nie dla ciebie- podeszłam do niego i zabrałam mu kubek. Odstawiłam go po przeciwnej stronie stołu.
- Więc dla kogo?- chwycił grzankę.
- Chyba dla mnie- zaśmiał się zza pleców Lou.
- Co ty tu robisz?- spytał zdziwiony Richad.
- Przyleciał do mnie w odwiedziny- podeszłam do mojego chłopaka i przytuliłam się do niego.
- Czyli znowu jesteście razem?- wskazał na nas palcem.
- Tak- spojrzał się na mnie Lou i dał całusa.
- Matko święta. Czy wy wiecie, że nie możecie się razem pokazywać?- Jason złapał się za głowę.
- Niby czemu?- zaprotestowałam.
- Bo nie będziesz miała życia z jego fankami.- przewrócił oczami.- Czy to nie oczywiste?
- O której masz samolot? Bo chcę pojechać do rodziców.- spytałam oschle.
- Możesz jechać. Umówiłem się z Darią, że ona mnie odwiezie. Nie masz się czym przejmować ona wczoraj nie piła, bo była samochodem.
- Okej. To ja idę się ogarnąć, a wy jedzcie śniadanie.- wyszłam z kuchni, aby przejść do sypialni.wzięłam kremowe rurki i czarną koszulkę na szelkach ze złotymi i srebrnymi cekinami i kremową marynarkę. Poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, uczesałam włosy w warkocza, pomalowałam się, umyłam zęby, przebrałam i poszłam odłożyć piżamę do szafy. Z powrotem poszłam do kuchni.
- Który następny?- zapytałam podchodząc do zlewu, aby pozmywać naczynia.
- Ja pójdę- usłyszałam głos Louis'a. Umyłam naczynia i wytarłam blaty. Poszłam do salonu.
- Jason pościel tapczan, bo chcę posprzątać.
- Okej.- wstał i złożył pościel w kostkę chowając ją do szuflady przy sofie.- Gotowe.- uśmiechnął się.
- Dzięki- poszłam po odkurzacz i zaczęłam odkurzać. Jason powycierał kurze z mebli. Odkurzyłam również przedpokój i kuchnię. Zrezygnowana weszłam do sypialni. Ku mojemu zdziwieniu łóżko było pościelone ubrania poskładane i pochowane, a rolety odsłonięte. Teraz mogłam z uśmiechem na twarzy raz dwa odkurzyć. W reszcie skończyłam. Schowałam sprzęt do szafy i poszłam do sypialni przetrzeć kurze. Na komodzie zobaczyłam nową rzecz. To było moje zdjęcie z Lou. Chwyciłam je do ręki. Poczułam czyjeś dłonie na mojej talii.
- I co podoba ci się?- szepnął mi do ucha.
- Bardzo- uśmiechnęłam się- Ale nie tak bardzo, jak te kwiaty- wskazałam palcem wielki bukiet kolorowych tulipanów. Odstawiłam zdjęcie na miejsce i odwróciłam się do chłopaka twarzą.
- Co?- spytał niepewnie.
- Kocham cię- uśmiechnęłam się i rzuciłam się jemu na szyję.
- Ja ciebie też kocham Justyna.- jaka jestem przewidywalna. Wystarczy, że chłopak da mi kwiaty, zaśpiewa piosenkę pod oknem i wyzna miłość prawidłowo wymawiając moje imię i już będę jego.
- Dobra starczy tych czułości musimy się zbierać. Najpierw do sklepu, później do rodziców.- poklepałam go po plecach i odłożyłam ściereczkę do szufladki w przedpokoju. Wzięłam torebkę, ubrałam czarne trampki i chwyciłam klucze od domu, samochodu i dokumenty. Schowałam wszystko do torebki. Lou czekał za drzwiami.
- Pa Jason. Pamiętaj ani słowa nikomu!- przytuliłam się do niego
- Obiecuję.
- I pamiętaj, żeby zamknąć drzwi i dać klucz Darii.
- Okej. Miłej zabawy!
- Miłego lotu!- zamknęłam za sobą drzwi.
- Gotowy?- spytałam chłopaka.
- Nie mam wyjścia- chwycił moją dłoń i poszliśmy schodami na parking. Otworzyłam drzwiczki od czarnego opla.
- Lou... siadasz po drugiej stronie- poprawiłam chłopaka.
- Faktycznie- zaśmiał się i przeszedł na fotel pasażera. Pojechaliśmy do Galerii Kaskada Lou przeszedł wszystkie sklepy z odzieżą i w każdym coś sobie kupił. Przebierał się na parkingu w samochodzie. Ubrał czarną marynarkę, białą bluzkę na krótki rękaw i czarne rurki. Do tego czarne trampki. Całą drogę gadaliśmy o tym co będziemy robić u moich rodziców. Lou na serio panikował. I przez to ciągle chciało mi się śmiać. W połowie drogi zadzwonili chłopcy z 1D. Gadaliśmy z nimi aż pod moich rodziców. Oni też się śmieli z tego jak zachowuje się mój chłopak. Zaparkowałam przed domem.
- Idziemy- odpięłam pasy i chciałam już otworzyć drzwiczki, ale Lou mnie powstrzymał.
- Obiecaj mi, że będziesz wszystko dosłownie tłumaczyć. Bez wyjątków.
- Lou obiecuję ci to.- dałam mu buziaka.- Chodźmy już.
___________________________________________________________________________________
Chciałabym wam oznajmić, że kolejny rozdział dodam pod warunkiem, że pod waszym ulubionym rozdziałem pojawi się przynajmniej jeden komentarz. Nie musi to być nie wiadomo, jaka wypowiedź. Wystarczy nawet zwykły znak interpunkcyjny. Jest to dla mnie znak, że prowadzenie tego bloga ma sens. Wiem, że mam 608 wyświetleń, ale tak naprawdę to nie wszystko. Równie dobrze ktoś może wejść przez pomyłkę. PROSZĘ O KOMENTARZE!!!! Mam nadzieję, że mogę na was kochane liczyć ♥
Buziaki ;**
Subskrybuj:
Posty (Atom)