niedziela, 29 grudnia 2013

34

PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM JEST WAŻNA!


Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Usiadłam na kanapie i rozejrzałam się dookoła. Z wielkim trudem wstałam z niej i poszłam w kierunku kuchni. Otworzyłam szafkę z lekami i łyknęłam kilka tabletek przeciwbólowych. Chwyciłam za szklankę. Nalałam do niej wody, wrzuciłam plasterek cytryny i dwie kostki lodu. Sprawdzałam godzinę na telefonie, kiedy zobaczyłam, że ktoś do mnie dzwonił.
*24 nieodebrane połączenia od Lou*
*10 nieodebranych połączeń od Daria*
* 5 nieodebranych połączeń od Liam*
* 3 wiadomości od Lou*
Zabiją mnie.  Pomyślałam i zadzwoniłam do Louis'a. Chłopak od razu odebrał.
- Just nawet nie wiesz, jak się martwiłem. Gdzie ty byłaś całą noc?
- Nie krzycz tak, głowa mnie boli.- powiedziałam łapiąc się za głowę.
- No ładnie, masz kaca. Z kim imprezowałaś?- spytał zrezygnowany.
- Z Dave'm, moim gitarzystą.- wyjaśniłam spokojnie.
- Dobra muszę już kończyć. Niedługo się zobaczymy.
- To po to do mnie dzwoniłeś?
- Chciałem się upewnić, że żyjesz- zaśmiał się.- pa mała- rozłączył się.
- pa- pożegnałam się i zadzwoniłam do Darii. Zrobiła mi jazdę o to, że wróciłam do UK i sama spędzałam święta. Poprosiłam ją, żeby przyleciała do mnie, zgodziła się, więc wysłałam jej pieniądze na podróż i zabukowałam bilet. Gdy tylko się rozłączyłam mój telefon ponownie zadzwonił. Na wyświetlaczu pojawił się wielki napis Liam. Niechętnie przeciągnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo?- spytałam bez entuzjazmu.
- Just nie odzywałaś się do mnie prawie od miesiąca.
- Dziwisz mi się?
- No tak. Nie wiem o co ci w ogóle chodzi.
- Słuchaj, mam teraz kaca i nie mam ochoty na pogaduchy. Idę spać. Dobranoc- szybko się rozłączyłam. Położyłam się na sofie i odpłynęłam.
Obudził mnie dzwonek do drzwi. Podeszłam do nich i je otworzyłam.
- Siema!- krzyknęła grupka chłopaków.
- Nie wierzę- westchnęłam. Zaczęli wchodzić do środka. Pierwszy wszedł Niall. Przytuliliśmy się. Później wszedł Liam, jego też przytuliłam. W końcu jest moim najlepszym przyjacielem. Co prawda zdenerwował mnie bardzo, gdy wtedy przyprowadził tą swoją dziewczynę, ale chłopak się zakochał, a miłość jest ślepa. Ujrzałam Darię. Bez namysłu rzuciłam się jej na szyję. Chłopcy zaczęli się śmiać. Wszedł Zayn, a zaraz po nim Lou. - stary, zabiję cię. Specjalnie to zrobiłeś.
- Wiem. W końcu pierwszy raz widzę cię na kacu.- dał mi buziaka. Na samym końcu został Harry.
- Cześć- oznajmiłam oschle.
- Cześć- odpowiedział mi z takim samym brakiem entuzjazmu. Dołączyłam do reszty, która usadowiła się już w salonie.
- Co wy tu robicie?- spytałam miło.
- Twój chłopak powiedział nam, że nie czujesz się najlepiej, więc przyjechaliśmy ci poprawić humorek.- oznajmił zadowolony Nialler.
- Mój chłopak powiadasz?- zwróciłam się w stronę bruneta, który tylko wzruszył ramionami, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.- a ty?- zwróciłam się do blondynki, która była przytulona do Zayn'a.- jak ty się tutaj tak szybko znalazłaś?
- Ktoś mi załatwił wcześniej bilet.- spojrzała na czarnuszka.
- Wszystko jasne. Kto mi pomoże zrobić coś do jedzenia?
- Ja.- zgłosiła się Daria.
- Może Harry niech wam pomoże? W końcu jest dobrym kucharzem.- zaproponował Liam.
- Nie, poradzimy sobie we dwie.- szybko odpowiedziałam.
- Ale ja wam chętnie pomogę- odezwał się loczek. Wstał i pomaszerował do kuchni. Niezadowolone dołączyłyśmy do niego.
- Może zrobimy sałatkę, zapiekankę i kanapki?- spytała wesoło dziewczyna.
- Okej.- otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam wszystkie potrzebne składniki.
- Zrobię zapiekankę- powiedział Harry i wziął się za swoją robotę. Ja robiłam sałatkę, a Daria kanapki. Blondyneczka skończyła już swoje zadanie i zaniosła posiłek na stolik w salonie. Zostałam sama w kuchni ze Styles'em. Nie byłam z tego powodu zadowolona. Stanęłam przy stole i patrzałam się na niego.
- Co?- spytał zmieszany.
- Nic. Zastanawiam się tylko za co ty mnie tak nienawidzisz?
- Bo jesteś z Lou.- parsknęłam śmiechem.
- Czyli musiałabym zerwać z chłopakiem, którego kocham, żebyś mnie polubił? To chore!
- To nie jest chore.- odpowiedział mi spokojnie.
- Jesteś rozkapryszonym gwiazdorkiem, który myśli, że jak jest sławny to może wszystko!
- Naprawdę? Kto tu jest rozkapryszony? Widzę, że już mówisz jak ci z The Wanted "gwiazdorek". Może powinnaś zmienić towarzystwo?- zdenerwowałam się. Rzuciłam wszystko co miałam w rękach na stół i poszłam na górę. Wzięłam z komody małe czarne pudełeczko i zeszłam na dół.
- Lou możesz do mnie przyjść na chwilę?- spytałam wchodząc do salonu.
- Jasne.- wstał i poszedł ze mną na korytarz.
- Wesołych Świąt.- wręczyłam mu pudełeczko. Chłopak wyciągnął z kieszeni takie samo opakowanie, tylko w kolorze złota.
- Wesołych Świąt.- otworzyłam je. W środku zobaczyłam srebrny naszyjnik ze srebrną literą "L".
- Niech zgadnę. Niall ci podpowiedział co mi kupić.
- Skąd wiedziałaś?- spojrzał na mnie zdumiony.
- Otwórz swój prezent.- chłopak otworzył go i wyjął z niego małą, srebrną zawieszkę z literą "J". Chłopak się zaśmiał.  Przyczepił ją do kluczy, a mnie założył naszyjnik na szyję. Przytuliłam się do niego. Wtedy przed nami stanął Hazza.
- Awww... jakie z was piękne gołąbeczki- powiedział, jak gdyby nigdy nic.
- Nie zastanawiałeś się nad zmianą zawodu?- zwróciłam się do niego.
- Nie.- odparł z uśmiechem.
- Szkoda. Byłbyś świetnym aktorem- oznajmiłam z udawanym uśmiechem i poszłam do reszty. Wyciągnęli butelkę czystej.- ja nie piję.- oznajmiłam.
- Więcej dla nas.- powiedział z uśmiechem Zayn. Wszyscy oprócz mnie wypili już ze 3 kieliszki. Wtedy dopiero zaczęła się zabawa. Nawet Styles się wyluzował. Oczywiście Niall ruszył do tańca. Złapał mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę. Zaczęliśmy tańczyć. Odeszłam od niego pod pretekstem zmęczenia. Usiadłam obok Liam'a.
- Przepraszam- zwróciłam się w jego stronę.
- Za co?- spytał zdziwiony.
- Za wszystko. Nie powinnam się wtrącać w twój związek z Sophie'ą. To twoje życie.- spuściłam głowę- ale powinieneś wiedzieć, że jestem twoją przyjaciółką i nie chcę, żebyś był z byle kim. Pewnie teraz byś sobie z nią siedział i spędzał romantyczny wieczór, a zamiast tego siedzisz tutaj sam i nie chcesz z nikim się bawić.
- Przestań Just. Wiem, że jesteś moją przyjaciółką i twoje zdanie jest dla mnie bardzo ważne, ale ja muszę słuchać własnych myśli, własnego głosu serca. Faktycznie obraziła mnie i upokorzyła, ale ja ją kocham.- wzruszył ramionami.
- Zasługujesz na kogoś lepszego.- położyłam mu głowę na ramieniu.
- Zatańczysz ze mną?- spytał miło.
- Myślałam, że nie lubicie tańczyć.
- Bo nie lubimy. Jak myślisz czemu oni tak dziwnie się ruszają?- spojrzałam w stronę reszty naszego towarzystwa. Parsknęłam śmiechem. Dołączyliśmy do reszty. Wszyscy zaczęli się ubierać.
- Gdzie wy idziecie?- spytałam zdumiona.
- Do domu. Jest 3 nad ranem.- wyjaśnił Zayn.
- Myślicie, że puszczę was w takim stanie gdziekolwiek?- zamilkli.- mam chyba 10 wolnych sypialni, także spokojnie możecie zostań u mnie na noc.
- Aaa to ok- powiedział wesoło blondasek. Wszedł schodami na górę.
- Idźcie sobie wybrać pokoje.- zachęciłam ich. Ruszyli na górę. My z Lou poszliśmy na końcu. Zdążyłam się jeszcze wykąpać.
- Jutro jest premiera jakiegoś filmu. Mam dwa zaproszenia. Może chciałabyś pójść ze mną?- wczołgałam się na łóżko i wtuliłam się w jego tors.
- Okej- zamilkliśmy. Chłopak spojrzał mi głęboko w oczy i zaczął się przybliżać. Czule natarł moje usta. Pocałunki były coraz to namiętniejsze. Moja dłoń powędrowała wzdłuż jego pleców i szła w górę. W końcu doszła do jego włosów. Chłopak był górą. Poddałam się mu. Ściągnął mi koszulkę, nie przestając mnie całować. Włożyłam chłodne ręce pod jego t-shirt. Atmosfera była coraz to gorętsza.
- Just mogę się coś...- ktoś wszedł do naszego pokoju. Lou obrócił głowę w stronę drzwi, a ja zacisnęłam wargi. Czułam, jak robię się czerwona ze wstydu.- sorry, nie przeszkadzam wam. Bawcie się dobrze- rozpoznałam ten głos. To był Niall. Tommo zszedł ze mnie i usiadł obok na łóżku.
- Wiedziałem, że ktoś nam przerwie. Czułem to.- powiedział poirytowany.
- Daj spokój. Mamy jeszcze całe życie przed sobą.- zachichotałam.
- To nie jest śmieszne.
- To czemu sam się śmiejesz?- już nie mogłam wytrzymać. Wybuchnęłam śmiechem. Chłopak zakrył mi ręką usta.
- Cicho bądź, bo jeszcze kogoś obudzisz.- on również nie mógł się powstrzymać.
- Zauważyłeś, że to już drugi raz gdy nam przerwano?
- Kiedy był pierwszy?
- Pamiętam ten dzień dokładnie. Byliśmy sami u mnie w mieszkaniu w Szczecinie. Miałeś samolot powrotny do UK. Było podobnie, jak dzisiaj tylko wtedy przerwała nam Daria.
- Aaa no tak. Ale ona nam przeszkodziła telefonem. Wiesz, że osoby, które mają chłodne dłonie, są dobre w łóżku?
- Naprawdę? Ciekawe czy to prawda.- dałam mu całusa.- dobranoc.
- Dobranoc.- przykrył nas szczelnie kołdrą, zgasił lampkę i wtulił mnie do siebie.

Obudziliśmy się około 4pm. Wstałam i szybko pobiegłam na dół, żeby ogarnąć dom. Ku mojemu zdziwieniu dom był posprzątany.
- Dzień dobry- powiedział Harry, który siedział już w kuchni.
- Dzień dobry.- zaparzyłam kawę dla mnie i reszty.
- Jak ci się spało?- spytał uprzejmie.
- Co cię to obchodzi? Lou tutaj nie ma więc daruj sobie te uprzejmości.- przewróciłam oczami.
- Chciałem tylko być miły.
- To przestań chcieć.
- Nie mogę, bo seksownie wyglądasz w samej koszulce.- uniósł znacząco brwi. Do kuchni wszedł Niall.
- Siema.... ooo... Just, jak ty fajnie wyglądasz.- oznajmił blondynek. Westchnęłam.
- Idę stąd.- wyszłam z kuchni. Po schodach schodził akurat Liam.
- Wow, Just nie powinnaś tak paradować w domu, gdzie jest aż tyle samców.- zaśmiał się.
- To mój dom. Mogę sobie chodzić nawet nago, a wam nic do tego.
- A dasz popatrzeć?
- Liam!- krzyknęłam na chłopaka.
- To znaczy nie?- zrobił smutną minkę.
- Domyśl się- weszłam na górę. Ze swojego pokoju wychodziła Daria z Zayn'em. - hej - przywitałam się z nimi.
- Wiesz mogłaś chodzić tak ubrana, zanim poznałem Darię.- zaśmiał się czarnuszek.
- Bosh...- poszłam do mojego pokoju, żeby się przebrać. Założyłam na siebie domowe ciuchy. Zeszliśmy z Tommo na dół, zjedliśmy "śniadanie" i razem z Darią przygotowywałyśmy się na wieczór. Ona też dostała zaproszenie od Zayn'a. Byłyśmy już gotowe. Przyjaciółka miała na sobie krótką, czerwoną sukienkę na ramiączkach i do tego czarne buty na wysokim obcasie. Ja natomiast ubrałam, jak zawsze krótką, czarną sukienkę i do tego czarne buty na małym obcasie. Nie mogłam założyć takich wysokich, jak blondynka, bo byłabym wyższa od Louis'a. Pojechaliśmy na czerwony dywan. Już mniej więcej miałam wprawę, jak się na nim zachować, więc ustawiłam się z moim chłopakiem do zdjęć. To samo zrobili Daria z Zayn'em i Liam z Sophie'ą. Żeby nie poczuć się gorszymi Harry i Naill razem się ustawiali do fotek. Podeszłam do fanów. Robiliśmy sobie zdjęcia. Chwilę przed premierą zrobiliśmy sobie jedno grupowe zdjęcie. Weszliśmy do sali. Film się zaczął. Nie mogłam się na nim zbytnio skupić, bo cały czas mi chodziło po głowie jedno pytanie. Dlaczego dwa razy nam nie wyszło? Wyszliśmy z kina i pojechaliśmy na imprezę. Tak, tak pomyślicie, że jesteśmy pijakami. To nie prawda. Później wszyscy wróciliśmy do mnie. Mieszkali u mnie do sylwestra.

SYLWESTER
Wstałyśmy z Darią o 8am. Przygotowywałyśmy jedzenie na wieczór. Zrobiłyśmy trzy zapiekanki, dwie sałatki, kurczaka i 5 pizz. Pojechałyśmy do tesco po soki. Wróciłyśmy i zaczęłyśmy przemeblowywać salon.
- Hej, hej, hej- podbiegł do nas Liam.- pomogę wam.- chwycił za stół i przeciągnął go we wskazane przez nas miejsce.- w czymś jeszcze pomóc?- spytał opierając ręce na biodrach.
- Spędzasz z nami sylwestra, więc chcę żebyś był szczęśliwy.- zaczęłam- dlatego Sophie'a jest zaproszona razem z tobą- ledwo wydusiłam ostatnie trzy słowa.
- Naprawdę?- spojrzał na mnie. W jego oczach było widać radość.
- Tak. Tylko jej pilnuj! Lepiej, żeby mi się nie szwendała pod nogami, bo nie ręczę za siebie.- uprzedziłam go grożąc palcem.
- Kocham cię Just- krzyknął z radością i uścisnął mnie okręcając w kółko.
- Jadę się przygotować- oznajmił wesoło i poszedł w stronę wyjścia.
- Jak zadowolić przyjaciela? Pozwól mu przyprowadzić do siebie jego zołzowatą dziewczynę.- zaśmiała się Daria.
- Przestań, ma szczęście, że jestem tolerancyjna, bo inaczej bym jej tutaj nie zaprosiła.
- Ty jesteś tolerancyjna?- usłyszałam ten denerwujący głos.
- Dla ciebie nigdy nie będę tolerancyjna. Za bardzo mi przypominasz pudla.
- Oh doprawdy? Byłem dla ciebie wczoraj taki miły, a ty mi się tak odwdzięczasz?
- Kolego mieszkasz u mnie, więc się zamknij i pomyśl nad tym, jak ty mi się odwdzięczysz.- powiedziałam szeptem.
- Hej słonko- podszedł do nas Lou. Dał mi buziaka w policzek.- o czym gadacie?
- O tym, jakie...- zamilkłam. Nie przychodziło mi nic do głowy.
- O tym, jakie potrawy byśmy chcieli na dzisiejszy wieczór- odpowiedział szybko Harry.
- A to w porządku. Harry jedziemy.- oznajmił chłopak.
- Dokąd?- spytałam.
- Do naszego domu po alkohol.- wyjaśnił mi mój chłopak.- zaraz będziemy z powrotem.
- Okej.- podeszłam do koleżanki.
- Słyszałam, że w nocy przed premierą między tobą, a Louis'em do czegoś doszło.- uśmiechnęła się promiennie i przygryzła wargę.
- Do niczego nie doszło. Niall nam przerwał.- wyjaśniłam wchodząc do kuchni w celu znalezienia jakiegoś przedmiotu.
- Czyli wy nie spaliście razem?
- Daria! Bosh... Nie!- wydusiłam z siebie.
- Czemu z tym tyle zwlekacie? Jesteście razem 5 miesięcy.
- Po pierwsze my się znamy pięć miesięcy, bo przez dwa miechy mieliśmy przerwę, po drugie, ponieważ zawsze nam ktoś przerwie. Jak nie ty, to Niall i tak w kółko. Mogę się założyć, że następny będzie Harry, bo on pilnuje Lou, jak cienia.- przewróciłam oczami.
- Wyluzuj już. Ten chłopak ma jakieś humorki, nie wiem o co mu w ogóle chodzi.
- Mam!- krzyknęłam.
- Już wiesz?- spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Co? Nie. Znalazłam świeczki- poszłam do salonu i położyłam je na stole.
- Hej piękna- podszedł do dziewczyny Zayn i pocałował ją w usta.
- No hej- odpowiedziała zawadiacko.
- Co robicie?- dołączył do nas Nialler.
- Nie wchodź do kuchni.- ostrzegłam go.
- Czemu?- spytał zdziwiony.
- Bo od 8am do 2pm robiłyśmy jedzenie na dzisiaj i nawet nie próbuj go dotykać- zagroziła blondyneczka.
- Okej, okej- podniósł ręce w geście obronnym. Szedł tyłem, po czym pobiegł w stronę kuchni. Bez namysłu pobiegłam zanim. Nim zdążył wejść do pomieszczenia już leżał na podłodze przygnieciony moim ciałem.
- Mówiłam nie wchodź do kuchni- zaśmiałam się.
- Ammm... co się tu dzieje?- spytał zmieszany Tommo trzymając w rękach butelki z alkoholem. Wstałam z chłopaka i pomogłam mu się podnieść.
- Nialler chciał zjeść nam naszą kolację, więc go powstrzymałam.- wytłumaczyłam mu naturalnie.
- To ja będę codziennie wchodził do kuchni, może na mnie też się rzucisz.- zażartował Hazza.
- Zapomnij- odpowiedziałam oschle. Lou spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Wkurzona wyszłam z pomieszczenia i poszłam na górę. (czytaj z http://www.youtube.com/watch?v=j-NqGUeufZM) Wyciągnęłam z szafy czarną sukienkę, na krótki rękaw, zakrywającą pół uda. Wzięłam szybki prysznic. Zrobiłam make-up i zawołałam do siebie Darię. Wyprostowała mi włosy, a później ja jej. Ubrałam sukienkę, balerinki, naszyjnik od Louis'a, który noszę i tak codziennie. Była już godzina 6pm. Zeszłyśmy obie na dół. Przy stole siedział brunet. Obrócił się, gdy blondasek pokazywał palcem w naszą stronę. Chłopak odszedł od stołu i podszedł do nas.
- Wow- powiedział ze zdumieniem. Chwycił moją dłoń i okręcił mnie w kółko.- wow- powtórzył.
- To już słyszałam.- zażartowałam.
- Zrobiłaś sobie kreski.- oznajmił patrząc mi w oczy.
- Mhm- potwierdziłam dumnie.
- Bosh... Justyna ja ci nigdy nie mówiłem, jaka ty jesteś piękna.-przytulił mnie do siebie.
- Daj spokój.
- Daj spokój?- spojrzał na mnie z wielkimi oczyma. Wziął mnie za rękę i przyprowadził do stołu.- moi przyjaciele, chciałbym wam przedstawić najpiękniejszą na całym świecie; bez obrazy Daria; dziewczynę.- dał mi całusa.- a i tak dla jasności ona jest tylko moja- uśmiechnął się zawadiacko.
Pokręciłam głową i usiedliśmy do stołu. Nagle Lou zaczął śpiewać Little Black Dress. Reszta do niego dołączyła. Czułam się głupio, bo nikt oprócz Zayn'a nie zwrócił uwagi na kreację Darii. Wzięłam wtedy moją przyjaciółkę w obroty. Wszyscy już byli. Niall, Liam, Sophie, Zayn, Daria, Nina, Ed, Harry, Louis i ja. Zjedliśmy kolację i poszliśmy trochę potańczyć. Tańczyłam z każdym oprócz Harry'ego i Sophie. Wypiłam trochę za dużo, więc poszłam na taras się przewietrzyć.
- O ty tu jesteś- powiedziałam oschle.
- Wyglądasz bardzo ładnie- oznajmił z żalem.
- Harry proszę cię nie zaczynaj. Nie ma tu nikogo oprócz ciebie i mnie, więc nie musisz być na siłę miły. Obejdę się bez twojego towarzystwa.- przewróciłam oczami.
- Masz idealną figurę do sukienek. Louis ma wielkie szczęście, że dałaś mu kolejną szansę. Ja na jego miejscu skakałbym nad tobą. Taka dziewczyna, jak ty to skarb. Troszczysz się o niego, pomagasz mu, jesteś śliczna, udzielasz się charytatywnie, masz najlepszą figurę, jaką widziałem, zawsze znajdujesz dla niego czas, umiesz grać w fifa lepiej od Zayn'a, wspaniale śpiewasz, jesteś inteligenta, zabawna i umiesz człowiekowi dokopać, a co najważniejsze jesteś zawodowa jeżeli chodzi o piłkę nożną.
- To dlaczego mnie tak nienawidzisz?- spytałam obierając się rękoma o balustradę .
- Bo każda dziewczyna Louis'a okazywała się totalnym pustakiem i nie chciałem, żeby znowu cierpiał.
- Czyli jesteś uprzedzony do każdej jego wybranki?
- Nie. Nie byłem do ciebie uprzedzony. Po prostu, gdy tyle razy zrywaliście uznałem, że nie jesteś dla niego odpowiednia, że go zranisz, jak inne.
- Prawie się nabrałam na tą twoją bratczyną troskę.- powiedziałam i wtedy przyszedł do nas Lou.
- Hej co robicie?- spytał podchodząc do mnie.
- Byłem zapalić- oznajmił loczek.
- Mam nadzieję, że ty nie paliłaś- zwrócił się do mnie.
- Nie, no co ty- uśmiechnęłam się do niego. Chłopak ściągnął swoją marynarkę i założył mi ją.- jesteś kochany.- uśmiechnął się do mnie. Stanął za moimi plecami i objął mnie w talii.
- O czym tak myślisz?- wyszeptał mi do ucha.
- O tym, że mam prawdziwe szczęście. Nie wiem, jakim cudem odkrył mnie Jason, sprowadził mnie tu, dzięki niemu poznałam chłopaków z One Direction, a w jednym z nich zakochałam się na zabój. Nagrałam trzy teledyski, jeden z piątką idiotów, drugi z Amelia Lily, a trzeci solo. Mam milion fanów, wydałam moją pierwszą płytę. Ludzie mnie rozpoznają. Pomagam innym. Kupiłam moim rodzicom prezent, który wyczekiwali od zawsze. Mój brat bierze ślub.  Poznałam Ninę i Ed'a. Daria poznała swojego wymarzonego chłopaka. Jest tu ze mną. A ja jestem w UK, w ramionach ukochanego, o którym tyle śniłam i spełniam marzenia.
- I świętujesz sylwestra- wtrącił się.
- I świętuję sylwestra.- kiwnęłam głową.
- Kocham cię. Wiem, że może rzadko ci to powtarzam, ale cię kocham. I wiem, że też rzadko mówię ci, że jesteś piękna i ile dla mnie znaczysz. Cieszę się, że jestem tu z tobą. Jesteś dla mnie bardzo ważna. Zawsze mi pomagasz, zawsze jesteś przy mnie. Nie chcę się z tobą rozstawać. I jak to twój bart się żeni?
- Tak. W lutym.- westchnęłam.
- To dlatego wróciłaś do Wielkiej Brytanii?
- Nie. Pokłóciłam się z Maćkiem, bo uważa, że uderzyła mi woda sodowa do głowy, bo kupiłam rodzicom dom.
- Nie uderzyła ci woda sodowa do głowy. Po prostu stać cię, więc wybudowałaś rodzicom dom. Co w tym złego?
- Nie wiem, zapytaj się Maćka.
- Ej ludzie wchodźcie do środka- zawołał nas Ed. Weszliśmy. Odbywało się jakieś przedstawienie, w którym główne role zagrał Hazza z Nina'ą. Był to bardzo zabawny skecz. Zdziwiło mnie tylko to, że na koniec się pocałowali. Przecież Nina nigdy nie przepadała za loczkiem. Zaczęliśmy tańczyć. Wódka, którą wypiłam dała się we znaki. Zaczęłam się robić coraz bardziej śmielsza.
- 3,2,1! Nowy Rok!- krzyknęliśmy wszyscy. Ed polewał nam szampana do kieliszków. Wszyscy chodziliśmy do siebie składając sobie nawzajem życzenia. Podeszłam do Sophie.
- Życzę ci, żebyś miała dobry rok- powiedziała dziewczyna.
- Życzę ci, żebyś nie była już taką zołzą i żeby Liam cię rzucił- stuknęłam jej kieliszek i odeszłam. Na samym końcu został Louis.
- Życzę ci, żebyś mnie już zawsze kochał.
- Życzę sobie, żebym się codziennie od nowa w tobie zakochiwał. A tobie życzę, żebyś była szczęśliwa.- stuknęliśmy kieliszki i poszliśmy na górę. Lou otworzył drzwi.
- Co wy robicie?!- usłyszałam krzyk. Przyjrzałam się dokładnie i zobaczyłam Harry'ego z Niną.
- Sorry stary, pomyliliśmy pokoje.- oznajmił Lou. Weszliśmy do właściwej sypialni. Natarłam namiętnie nasze usta. Chłopak odpiął mi sukienkę i ściągnął ją ze mnie. Odpięłam mu koszulę i ją ściągnęłam. Lou chwycił mnie za uda. Wskoczyłam na niego oplatając nogami jego talię. Położył się ze mną na łóżku. Po chwili byliśmy już w samej bieliźnie.
- Chcesz tego?- spytał składając namiętne pocałunki na mojej szyi.
- Chcę- przygryzłam mu lekko wargę. Udało nam się, nikt nam w niczym nie przeszkodził. Pierwszy raz.
_____________________________________________________
Dziękuję za wyświetlenia. Proszę was piszcie komentarze.
Mam uczucie, że was tracę. Dzisiaj weszłam na jednego bloga i zobaczyłam,
że dziewczyna go zawiesza, bo czytelnicy nie zostawiają kom.
Nie chcę zawieszać mojego bloga. Próbuję urozmaicać rozdziały.
Dodaję nowe rzeczy. Nawet już fantazjuję. Tylko proszę was,
błagam jeżeli to czytacie to zostawcie komentarz.
To może być zwykły znak interpunkcyjny!
4 kom=następny rozdział
BŁAGAM
Kocham was ♥
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

czwartek, 26 grudnia 2013

33

RANO
Otworzyłam oczy i usiadłam na łóżku. Przetarłam twarz dłońmi wykonując kuliste ruchy. Ściągnęłam z siebie beżową pościel i postawiłam jedną nogę, a zaraz drugą na zimną podłogę. Przeszedł mnie dreszcz. Otworzyłam szufladkę w stoliku nocnym i wyjęłam z niej parę skarpetek. Włożyłam je na stopy. Wstałam z łóżka i podeszłam do dużej czekoladowej szafy. Wyciągnęłam z niej walizkę. Otworzyłam ją szeroko i wkładałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Zapięłam mój bagaż zamkiem błyskawicznym i poszłam do łazienki. Wzięłam ciepły prysznic. Gorąca woda obmywała moje ciało. Namydliłam się kokosowym żelem. Wyszłam spod prysznica i dokładnie się wytarłam zielonym ręcznikiem. Umyłam zęby i nałożyłam make-up. Ubrałam się, związałam włosy w koka i zeszłam na dół. Razem z Jason'em, Caroline i Adamem zjedliśmy śniadanie.
- Jadę do Niny. Niedługo będę- oznajmiłam stylistce ubierając buty.
- Okej. Wiesz Just mam do ciebie prośbę.- zaczęła nieśmiało.
- Śmiało- założyłam na siebie kurtkę.
- Czy mogłabym dostać jutro wolne?- uśmiechnęłam się do niej.
- Car, masz wolne od dzisiaj do 6 stycznia i podwyżkę- chwyciłam dokumenty i kluczyki od samochodu.
- Mówisz poważnie?- spojrzała na mnie z wielkimi oczyma.
- Czy ja kiedyś żartuję?- spytałam z powagą.
- Just kocham cię!- rzuciła mi się na szyję.
- Dobra ja już muszę lecieć.- otworzyłam drzwi- paa- szybko wyszłam z domu. Poszłam do garażu i wsiadłam do mojego ulubionego samochodu. Położyłam torebkę na fotel pasażera. Zapięłam pasy, odpaliłam silnik, włączyłam ogrzewanie i radio. Ruszyłam przed siebie. Gdy tylko wjechałam w głąb miasta stanęłam w pierwszym 10 minutowym korku, później w drugim 10 minutowym korku, w następnym i następnym. Po godzinie dopiero dotarłam do naszego baru, chociaż powinnam tam dotrzeć po 20 minutach. Weszłam do jasnego pomieszczenia. Powiesiłam kurtkę na ciemno-brązowym wieszaku i poszłam w stronę stolika, przy którym zawsze siedziałyśmy z Niną. Zauważyłam blondynkę i przysiadłam się do niej.
- Hej, dawno cię nie widziałam- przytuliłyśmy się.
- Cześć, ostatni raz się widziałyśmy miesiąc temu.- oznajmiła smutno i usiadła na kanapie.
- Zamówiłaś już coś?
- Tak, kawę.- gdy wygodnie usiadłam zobaczyłam chłopaka.
- Co on tu robi?- spytałam poirytowana.
- Musicie pogadać- zaczęła dziewczyna.
- Nie będę z nim gadać- wstałam chwyciłam torebkę i poszłam w stronę wyjścia. Zabrałam kurtkę i założyłam ją na siebie. Wyszłam przed budynek. Ktoś złapał mnie za ramię.
- Proszę cię porozmawiajmy- powiedział błagalnym tonem.
- Nathan nie mamy o czym.
- Mamy Just ja nadal cię kocham.- westchnęłam. Zebrałam myśli.
- Ale ja ciebie nie, nie kocham cię. Jestem teraz szczęśliwa z Lou i proszę cię nawet tego nie próbuj zepsuć.
- Jesteś tym gwiazdorkiem? Przecież on chodzi z tą brunetką.
- On chodzi tylko i wyłącznie ze mną jasne? Nath proszę cię daj mi już święty spokój. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Po tym co zrobiłeś ty masz jeszcze czelność tu przychodzić i ze mną rozmawiać?
- Wiem to było głupie, ale nie rozumiesz, że nie mogę sobie wybaczyć tego, że pozwoliłem ci odejść, że cię nie zatrzymałem, że nie dałem ci więcej czasu.
- Więcej czasu na co?! Człowieku zrozum to ja do ciebie nie pałałam żadnym uczuciem! Po prostu dobrze się czułam w twoim towarzystwie dopóki ty tego nie schrzaniłeś! Mam dość tego co się dzieje wokół mnie! Nara!- odeszłam od niego pozostawiając go samego. Poszłam na parking i wsiadłam do samochodu. Sprawdziłam telefon. Dostałam wiadomość.
*Ty, ja, dziś godzina 4pm, randka- co ty na to? ;)*
Uśmiechnęłam się do wyświetlacza i odpisałam.
*Ciekawa propozycja. Gdzie ta randka się odbędzie? ;)*
* To jest niespodzianka. Przyjadę po ciebie o 4 x*
*Nie musisz. Jestem akurat na mieście to za godzinkę podjadę do ciebie :)*
*Ok. xx*
Odpaliłam samochód i ostrożnie wyjechałam z parkingu. Znowu nie obyło się bez korków. Przyjechałam pod dom One Direction. Wysiadłam z samochodu i zapukałam do drzwi. Otworzył mi je Lou trzymając w ręku kamerę.
- Po co ci ta kamera?- spytałam ze śmiechem ściągając ubranie wierzchnie.
- Też się cieszę, że cię widzę- podszedł do mnie i mnie pocałował.
- Ooo Just dawno cię nie widziałem- powiedział blondasek.
- Niall też się stęskniłam- podeszłam do niego i go przytuliłam.- słyszałam, że masz dziewczynę.
- To nie jest moja dziewczyna.
- Jeszcze.- oznajmił Tommo. Niall machnął ręką i poszedł sobie.- gotowa?- znowu skierował na mnie kamerę.
- Zależy na co- podeszłam bliżej niego.
- Na wszystko- uniósł znacząco brwi.
- Okej, ale wyłącz już tą kamerę.- zakryłam dłonią obiektyw.
- Dobra idę ją odnieść do siebie a ty się już ubierz.- poszedł schodami na górę. Pojechaliśmy do kina, a później poszliśmy na spacer. Rozmawialiśmy o wszystkim. Uzgodniliśmy, że prezenty damy sobie jak wrócę do Wielkiej Brytanii. Gdy jechaliśmy w stronę powrotną zaczął prószyć śnieg. Lou, jak zawsze wysiadł z samochodu, żeby się ze mną pożegnać. Stanęliśmy przed maską auta.
- Będę 27 w kraju.- powiedziałam smutno.
- Nie wiem jak to wytrzymam.- spuścił głowę.
- Damy radę- uśmiechnęłam się do niego blado- gorzej będzie gdy któreś z nas pojedzie w trasę koncertową.
- Leć już do domu bo się przeziębisz.- powiedział z troską gładząc kosmyk moich włosów.
- Czekaj. Zawsze chciałam pocałować się z chłopakiem w śniegu.- spojrzałam mu prosto w oczy.- pocałuj mnie.
- Jest gwiazdka więc czemu nie?- zażartował.
- Całujesz? Bo zaraz się rozmyślę- zagroziłam ze sztuczną powagą. Chłopak nachylił się i natarł czule nasze wargi. Jedną ręką objął mnie w talii, a drugą przytrzymując mój podbródek.
- Tak może być?- spytał nie przestając mnie całować.
- Może być lepiej- pod dominowałam chłopaka. Zaczął składać namiętne pocałunki. Moja ręka powędrowała na jego szyję.
- Przyznaj lepiej już być nie może. Jestem boski.
- Okej, jesteś boski.- uśmiechnęłam się.
- Kocham cię.
- Kocham cię- dał mi całusa w czoło. Poszłam do domu. Ściągnęłam wierzchnie ubranie i poszłam w stronę schodów. Wchodząc kolejno na stopnie spotkałam Adama.
- Hej, ty jeszcze tu?- spytałam przystając na schodach.
- No tak, a gdzie mam być?
- W domu?
- Przecież jutro mam cię odwieźć na lotnisko.
- Ale po co? Przecież sama sobie doskonale poradzę. Jedź do żony i do dzieci. A no tak prawie zapomniałam, dostałeś podwyżkę- uśmiechnęłam się do niego.- więc teraz spadaj mi stąd i pomóż swojej ukochanej w kuchni.
- Justine jesteś niesamowita. Dziękuję.
- Przytulamy?- spytałam rozkładając ręce do uścisku. Mężczyzna przytulił mnie do siebie.
- Wesołych Świąt- powiedział z radością.
- Wesołych Świąt.- weszłam na górę. Wzięłam szybki prysznic i poszłam spać.

NASTĘPNEGO DNIA
Obudziłam się przed budzikiem. Jeszcze trzy razy sprawdzałam czy wszystko mam spakowane. Zeszłam na dół na śniadanie. Zjadłam posiłek i poszłam obejrzeć telewizję. Ktoś zadzwonił do drzwi. Pobiegłam otworzyć. Za drzwiami ujrzałam przystojnego bruneta, ubranego w czarne rurki i ciemną kurtkę.
- Hej co ty tu robisz?- spytałam opierając się głową o ościeżnicę.
- Chciałem z tobą posiedzieć i odwieźć cię na lotnisko.- pocałował mnie w ten sam sposób co wczoraj. Wszedł do środka. Zamknęłam drzwi.- nie ma nikogo?
- Jason jest w gabinecie- wskazałam na górę.
- Szkoda- objął mnie w talii i przytulił mnie do siebie.- myślałem, że porobimy coś ciekawego- zaczął składać pocałunki na mojej szyi.
- Oglądałam właśnie film. Chodźmy go dokończyć- odsunęłam od siebie lekko chłopaka i złapałam go za rękę. Weszliśmy do salonu i oglądaliśmy "Listy do Julii"
- Niesamowite.- oznajmił zjadając ostatnią kanapkę, którą przygotowałam.
- Co?- spytałam zagubiona.
- To, że po 50 latach ona spotkała tego kolesia i okazało się, że jest on wdowcem, a na koniec się poślubili. Oczywiście zdumiewające było to, że ta laska zostawiła swojego narzeczonego dla innego.
- Co w tym jest zdumiewającego,  bo nie rozumiem.
- Wytłumacz mi, jak ona mogła zostawić swojego narzeczonego?
- Normalnie. Po co miała być w związku, który nie miał sensu. Nie widziałeś, że jego interesowała tylko nowa restauracja? Nie miał dla niej w ogóle czasu. Rzadko spędzali wspólnie czas. Poznała nowego, który ją zainteresował, który poświęcał jej swoją uwagę i wybrała jego.
- Mam nadzieję, że ty mi tak nigdy nie zrobisz- przytulił mnie do swojego torsu.
- Pożyjemy zobaczymy. Muszę już się zbierać.- wstałam z kanapy i poszłam po walizkę. Zeszłam na dół z bagażem. Przy schodach czekał już zdenerwowany Jason.
- Gdzie jest Adam?!- krzyknął na mnie.
- W domu.- odpowiedziałam spokojnie stawiając walizkę przy komodzie na korytarzu.
- Przecież go nie ma!
- Jest w domu ze swoją rodziną. Dostał wolne.
- Jak to?! Kto cię odwiezie na lotnisko?!
- Przestań krzyczeć! Jadę z Lou!- ubrałam kurtkę. Tommo wziął mój bagaż i otworzył drzwi.- wesołych świąt.- wyszliśmy z chłopakiem z domu zamykając lekko drzwi. Ja wsiadłam do jego samochodu, a on schował moje rzeczy do bagażnika. Szybko zajął miejsce kierowcy. Ruszyliśmy. Rozmawialiśmy o świętach. Gdy dotarliśmy na lotnisko Lou wyciągnął moją walizkę, splótł nasze dłonie i poszliśmy załatwić formalności. Ku mojemu zdziwieniu była masa fotografów. Oboje spuściliśmy głowy i twardo szliśmy przed siebie. Przeszliśmy przez blask fleszy i wtedy właśnie przyleciał mój samolot.
- Nie znoszę się z tobą żegnać. - oznajmił przyciągając mnie do siebie. Splotłam ręce wokół jego szyi.
- Przecież niedługo się zobaczymy.- schowałam twarz w jego ramionach.
- Kocham cię.
- Kocham cię- odpowiedziałam. Pocałowaliśmy się i migiem wbiegłam na pokład samolotu. Odlecieliśmy. Lot był w miarę przyjemny. Wylądowaliśmy w Polsce. Zabrałam walizkę i wyszłam na parking. Czekała tam na mnie miła niespodzianka.
- Daria!- krzyknęłam rzucając się dziewczynie na szyję.
- Pamiętasz co dzisiaj robimy?- spytała z uśmiechem.
- Tak. Musimy ogarnąć moje mieszkanie, wiesz ozdoby, choinka i inne duperele, a później idziemy na nasze przedświąteczne zakupy.
- Właśnie takiej odpowiedzi oczekiwałam. Choinkę będziesz miała żywą czy sztuczną?
- Sztuczną- schowałam bagaż- mam jedną w piwnicy więc ją wezmę, ozdoby też tam mam.- wsiadłyśmy do samochodu.- macie jakieś plany na sylwestra?- spytałam zapinając pas. Dziewczyna odpaliła samochód i wyjechała z parkingu.
- Jeszcze nie mamy.
- To już macie. Dołączcie do nas. Będzie jeszcze Niall i Liam.
- A Harry?- spytała zdziwiona.
- On też może przyjść- powiedziałam od niechcenia.
- Może? Przecież wiesz, że to bff Lou i na pewno będzie.
- To niech sobie będzie, tylko niech nie psuje nam całej zabawy.
- To z niego taki sztywniak?
- Nie wiem, ale ciągle ma do mnie jakieś pretensje. Denerwuje mnie.
- Może jest zazdrosny o Louis'a?
- Niby czemu miałby być zazdrosny?
- No nie słyszałaś o Larry'm?
- Przestań, mój chłopak nie jest gejem-zaśmiałam się.
- Twój może nie, ale Styles?- obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Jak układa ci się z Malik'iem?
- Bardzo dobrze. Miał przylecieć z rodziną na święta do Polski, ale zdecydowaliśmy, że po co mamy ich ciągać po Polsce, skoro spędzimy we dwójkę sylwestra.
- A kiedy jedziesz do rodziców?
- Jutro wieczorem. A ty?
- We wtorek rano.
- Czemu tak późno?
- Bo muszę jeszcze wszystko przyszykować. Sama wiesz jak jest.- jechałyśmy przez godzinkę. W końcu dojechałyśmy do mojego mieszkania. Wyszłyśmy z samochodu, a przed drzwiami klatki schodowej było pełno fotoreporterów.
- Wow- wymsknęło się z ust Darii.
- Chodźmy szybko- przedarłyśmy się przez reporterów i weszłyśmy do klatki. Pojechałyśmy windą na nasze piętro. Wysiadłyśmy z niej. Akurat przechodziła moja sąsiadka.
- Dzień dobry- powiedziałyśmy razem.
- Dzień dobry dziewczynki, miło was znowu tutaj widzieć- oznajmiła promiennie starsza pani. Uśmiechnęłyśmy się i weszłyśmy do mieszkania. Rozpakowałam rzeczy i poszłyśmy do piwnicy po ozdoby choinkowe. Ubrałyśmy choinkę i przystroiłyśmy mieszkanie. Później poszłyśmy do centrum handlowego- Kaskada. Kupiłyśmy masę rzeczy. Przyjaciółka wybrała dla siebie prezent, który jej w ten sam dzień wręczyłam, poszłyśmy do kina, a później na fast-food'a. Poszłyśmy jeszcze na krótki spacer. Robiłyśmy sobie zabawne zdjęcia, które później wrzuciłam na instagram. O 23:15 rozeszłyśmy się do domów, bo blondyneczka musiała iść następnego dnia do pracy.

WIGILIA
Prezenty były już zapakowane, wszystko było już gotowe. Spakowałam parę potrzebnych rzeczy i pojechałam do mojego rodzinnego miasteczka. Nie mogło się obyć bez pół godzinnych korków, ale dotarłam w końcu do celu. Weszłam do mieszkania rodziców i od razu poszłam do swojego pokoju. Schowałam w szafie prezenty.
- Justynka to ty?- spytała mama.
- Tak, już idę ci pomóc- wyszłam z pokoju i przeszłam do kuchni. Razem z mamą upiekłyśmy ciasto, bo tylko to jej zostało do zrobienia.
- Gdzie masz swojego piosenkarza?
- Mamo on ma imię.- powiedziałam poirytowana.
- Dobra, Louis'a.
- W Doncaster. Spędza święta z rodziną, a poza tym ma dzisiaj urodziny i muszę do niego zadzwonić, dzięki, że mi przypomniała- wyjęłam telefon z kieszeni. Wpisałam numer, którego nauczyłam się już na pamięć i zadzwoniłam do niego. Chłopak odebrał już po dwóch sygnałach.
- Cześć piękna- powiedział słodko.
- Wszystkiego najlepszego.- gadaliśmy około godziny. Trwało by to jeszcze dłużej gdyby nie mama, która kazała mi siebie zawieźć na cmentarz. Pojechałyśmy tam i zapaliłyśmy znicze. Wróciłyśmy do domu. Maciek z Patrycją już przyjechali. Przywitaliśmy się. Mieliśmy taką tradycję, że zawsze przed kolacją wigilijną otwieramy prezenty u nas w domu. Pierwszy, jak zwykle otworzył Kamil, który od rodziców dostał pad, a ode mnie i Maćka xbox i fifa 14. Patrycja dostała ode mnie i rodziców aparat fotograficzny; ponieważ interesuje się fotografią; a od Maćka dostała srebrny naszyjnik z małymi diamencikami. Oczywiście dołożyłam się do tego prezentu, bo Maćka nie było by stać na to. Ja dostałam od wszystkich prezent. Była to książka. Nie chciałam nic więcej. Rodzice zawsze robili nam takie prezenty na jakie było ich stać, więc nie oczekiwałam od nich Bóg wie czego. Na końcu zostali rodzice.
- Jeżeli chcecie zobaczyć swój prezent to musimy gdzieś pojechać- wszyscy się ubraliśmy i poszliśmy w stronę pola. Było tam osiedle domków jednorodzinnych. - wiemy, że zawsze chcieliście mieć mały domek z ogródkiem, więc razem z Maćkiem, wam taki wybudowaliśmy- stanęliśmy przed piętrowym domkiem. Rodzice nie mogli przez dłuższy czas w to uwierzyć. Weszli do środka. Na zewnątrz zatrzymał mnie Maciek.
- Co ty wyprawiasz?!- warknął na mnie.
- O co ci chodzi?!
- Co to za szopka?! Razem z Maćkiem wam taki wybudowaliśmy- przytoczył mnie zdenerwowany.- woda sodowa uderzyła ci już do głowy?!
- Że niby co?! Przecież kupiłam tylko rodzicom dom!
- Tylko dom?! Czy ty siebie słyszysz?!
- Nie pamiętasz, jak nie mieliśmy nieraz chleba, bo nie było nas na koniec miesiąca na niego stać?! Nie pamiętasz już jak mama płakała po kątach, że nie ma za co nam dać jeść?! Nie pamiętasz, też jak tata się załamywał i wmawiał sobie, że jest nikim bo nie umie zapewnić własnej rodzinie pożywienia?! Mam teraz dobrą pracę, mam pieniądze, więc czemu mam nie pomóc rodzicom i mam nie spełnić ich marzeń?! Wytłumacz mi to do cholery! Powiedziałam, że razem wybudowaliśmy ten dom, żebyś nie poczuł się gorszy, ale ty masz to w dupie! Wiedziałam, że coś dzisiaj odwalisz! Jadę do dziadków nie będę na ciebie patrzyła, bo jesteś żałosny!- krzyknęłam i poszłam sobie. 5 minut później byłam już pod blokiem. Wzięłam z mieszkania kluczyki i dokumenty i pojechałam do dziadków. Weszłam do środka. Czekali tam dziadkowie, ciocia z wujkiem i moja kuzynka z mężem. Chwile po mnie weszli rodzice z braćmi i Patrycją. Podzieliliśmy się opłatkiem. Zjedliśmy kolację, rozdaliśmy prezenty i Maciek poprosił o chwilę uwagi.
- Więc chcemy wam powiedzieć, że pobieramy się- oznajmił blondyn trzymając swoją narzeczoną za rękę.
- Kiedy?- spytałam bez entuzjazmu.
- W lutym- odpowiedziała dziewczyna. Wszyscy zaczęli im składać gratulacje, cieszyli się. Mnie to jakoś nie ruszało. Niech sobie robią co chcą, nie będę się wtrącać, bo może jeszcze powiedzą, że mi sodówka uderzyła do głowy. Poszliśmy całą rodziną na pasterkę. Gdy wróciliśmy znowu pokłóciłam się z Maćkiem. Wkurzona spakowałam się i pojechałam do Szczecina. Zasnęłam.

PIERWSZY DZIEŃ ŚWIĄT
Rano wstałam. Uświadomiłam sobie, że nic mnie tu nie trzyma. Wyłączyłam wszystko z prądu, spakowałam się, zamknęłam drzwi na wszystkie zamki i pojechałam na lotnisko. Kupiłam pierwszy bilet za podwójną cenę i czekałam. Nareszcie się pojawił. Wsiadłam na pokład i odleciałam z powrotem do Wielkiej Brytanii. Na miejscu nie było żadnej taksówki, więc poszłam na pieszo do domu. Nigdzie mi się nie śpieszyło, także mogłam sobie spokojnie iść. Przeszłam 5 kilometrów i w końcu dotarłam do domu. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Zdjęłam ubranie wierzchnie i wjechałam z walizką do salonu. Postawiłam ją naprzeciwko choinki. Usiadłam na bagażu i zaczęłam płakać. Tak bardzo chciałam jechać do polski, a oni mnie tam nie chcieli. Schowałam twarz w dłoniach. Gdy już się uspokoiłam, zapaliłam ozdoby choinkowe i poszłam na górę rozpakować się. Związałam włosy w koka, ubrałam ciepłą bluzę i rurki i poszłam oglądać tv. Leciała już połowa filmu "Actually Love" obejrzałam go do końca i zadzwonił mój telefon.
- Tak?- spytałam.
- Jesteś w UK?
- Skąd ten pomysł?
- Bo jest inny sygnał, gdy do ciebie dzwonię.
- Na serio?
- Czemu wróciłaś?
- Czemu do mnie dzwonisz? Miałeś się za mną stęsknić.- oznajmiłam zrezygnowana.
- Nie odwracaj kota ogonem, mów co się stało.
- Powiem ci w piątek, jak przyjedziesz do mnie.
- Proszę cię powiedz mi teraz.
- To nie jest rozmowa na telefon Lou. Idź lepiej coś zjeść. Kocham cię pa.
- Justy...- szybko się rozłączyłam. Nie chciałam nikogo zadręczać moimi problemami w święta. Nie miałam już co robić. Oglądałam głupie reklamy w telewizji i trafiłam na jedną, która mnie zaciekawiła. Zadzwoniłam do mojego gitarzysty. On nie obchodził świąt, więc nie miał nic do roboty. Przebrałam się w odświętne ciuchy, rozpuściłam włosy, spakowałam parę rzeczy do torebki, wsiadłam do małego, czarnego volkswagen'a i pojechałam pod dom Dave'a. Razem pojechaliśmy do najbardziej potrzebującej kliniki w Londynie. Weszliśmy do środka i poszliśmy do ordynatora kliniki. Ten dał nam pozwolenie na mały koncert kolęd w ich małej auli. Przyprowadzono wszystkie dzieci, które spędzały tu święta. Na malutkiej scenie były dwa, wysokie stołki. Usiadłam na jednym, a na drugim Dave. Chłopak zaczął grać na akustycznej gitarze. Zaśpiewaliśmy razem. Wszystkie dzieci do mnie dołączyły. Później uczyłam ich polskich kolęd. Dzieci miały przy tym ogromną radochę. Rozdaliśmy im prezenty, a na sam koniec przy całym personelu wręczyłam ordynatorowi 500 tysięcy funtów, na kupno niezbędnego sprzętu medycznego i chyba jeszcze 100 tysięcy starczyłoby na remont szpitala. Zjadałam z nimi obiad. Dave zabrał mnie później na imprezę. Skorzystałam z jego propozycji. Już lepiej iść na imprezę, niż siedzieć samej w ogromnym domu. Popiliśmy trochę, potańczyliśmy i grupka znajomych odprowadziła mnie do domu. Weszłam do środka i zamknęłam drzwi na wszystkie zamki i zasnęłam na kanapie.
___________________________________________________________
Jak tam wasze święta? Co dostałyście? ;)
Rozdział składa się z kilku dni, bo nie chciało mi się pisać oddzielnych.
Mam nadzieję, że wasze prezenty były takie, jakie chciałyście ;)
Dziękuję za 4054 wyświetlenia! x
4 komentarze=kolejny rozdział :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Wesołych Świąt

Kochane dziewczęta! ;)
Życzę wam miłych i spokojnych świąt. Mam nadzieję, że spełnią się wasze życzenia, że znajdziecie pod choinką wasze wymarzone prezenty ( na przykład: Midnight Memories). Żebyście znalazły wymarzonych chłopców, którzy was będą kochali za to jakie naprawdę jesteście, którzy będą wam codziennie powtarzać jak bardzo was kochają i że jesteście najpiękniejsze na świecie, żebyście spotkały swoich idoli i miały udany rok 2014 ;) Mam nadzieję, że moje rozdziały w końcu staną się bardziej interesujące. Życzę wam miłego czytania mojego bloga i zachęcam  do pozostawiania komentarzy ;) Mam nadzieję, że następny rok będzie wspanialszy od poprzedniego ;)
WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU KOCHANE! ♥

Macie kilka fotek chłopców ;)








sobota, 21 grudnia 2013

32

Nie mogłam się doczekać świąt. W końcu posiedzę z rodziną. Tak bardzo za nimi wszystkimi tęskniłam. Pamiętam, jak płakałam, gdy mój starszy brat się wyprowadził z domu. Nie mogłam wytrzymać bez niego tygodnia. A teraz? Teraz to mnie nie ma w domu. Teraz ja się wyprowadziłam. Nim się obejrzę rodzice zostaną sami. Ja będę podróżować po świecie, Maciek będzie nadal pracował i mieszkał z Patrycją, a Kamil jeszcze skończy gimnazjum i liceum i zaraz pójdzie w nasze ślady. Był już 20 grudzień. Razem z Jason'em pojechaliśmy po choinkę. Kupiliśmy gęstą i wysoką choinkę o miłym zielonkawym kolorze. Richard przyniósł z magazynu masę świątecznych ozdób. Wyciągnęłam z jednego kartonu lampki choinkowe. Podłączyłam je do prądu. Zaświeciły się na różne ciepłe kolory. Zaczęłam oplatać nimi choinkę. Drzewko przybrane w lampki zostało ustrojone bombkami i łańcuchami. Na sam czubek nałożyliśmy białą gwiazdę.
- Wysłałaś już te kartki?- spytał podziwiając nasze świąteczne drzewko.
- Tak. Było to chyba dwa tygodnie temu?
- To dobrze, myślałem, że już o tym zapomniałaś.
- Jedziesz do rodziców na święta?- spytałam spoglądając na niego.
- Tak.
- A gdzie oni mieszkają?
- We Francji.
- Jesteś francuzem?- spojrzałam zdumiona.
- Nie- zaśmiał się.- jestem Brytyjczykiem, tylko moi rodzice nie chcieli już tutaj mieszkać. W niedziele masz samolot prawda?
- Prawda. Nareszcie jadę do domu.- oznajmiłam radośnie.- idę po Adama to pomoże nam rozwiesić światełka na zewnątrz.- poszłam wzdłuż korytarza i zapukałam do drugich drzwi po prawej stronie. Mężczyzna od razu się zgodził. Wyszliśmy na zewnątrz. Ja rozwieszałam lampki na drzewkach wokół domu, a mężczyźni na około domu. Gdy już skończyłam swoją robotę pojawił się ktoś za furtką.
- Myślałem, że już mnie nie zobaczysz.- uśmiechnął się promiennie.
- Wejdź- powiedziałam bez emocji.- idę do domu!- krzyknęłam do facetów, którzy kłócili się, jak dalej zawieszać światełka. Weszłam po schodach i otworzyłam nam drzwi. Bez słowa ściągnęłam kurtkę, rękawiczki, czapkę i buty. Poszłam na górę. Poszłam do mojej sypialni i usiadłam na łóżko. Chłopak wszedł za mną. Podszedł do mnie i chciał mnie pocałować, ale się odsunęłam.
- Co jest?- spytał ze zdziwioną miną.
- Jeszcze się pytasz?
- Chyba, jakbym wiedział to bym się o nic nie pytał.
- Ja nie mogłam z tobą jechać do Francji, więc wziąłeś ze sobą tą stukniętą Eleanor?!- krzyknęłam na niego.
- Przecież wiesz, że to nic takiego.
- Nic takiego?! Ciekawe czy to samo byś powiedział gdybym pokazywała się publicznie za rękę z Nathan'em?!
- To jest co innego.
- To nie jest co innego! Ta laska nasłała jakiegoś fagasa na twoich przyjaciół! Chciała cię zabić!
- Nie rozumiesz, że ona ma umowę z modest'em do końca roku! Więc musimy "być parą" do końca roku!
- Mam tego dość! Po co się ten modest wtrąca?! Po co ci była udawana dziewczyna?!
- Nie widzieliśmy się dwa tygodnie a ty mi robisz awanturę! Dobrze wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza!
- Przestań! Najważniejsza?! Nie okazujesz mi tego!
- Naprawdę?! Przecież piszę do ciebie codziennie i dzwonię tylko ty mi nie odpowiadasz!
- Ciekawe dlaczego?!- dodałam z ironią.
- Nie złość się już! Przecież ci wytłumaczyłem jak było!
- Wiesz jak się poczułam gdy zobaczyłam wasze zdjęcia?- mój głos zaczął się łamać.- jakbym dostała w twarz. Poczułam się, jak nic nie warty śmieć- obróciłam się i chwyciłam za papierową torebkę- nie będzie mnie 24 w UK więc wszystkiego najlepszego- wręczyłam mu prezent i wyszłam. Pobiegłam do ostatniego pokoju na korytarzu. Nie mogłam się powstrzymać od płaczu. Usiadłam skulona na podłodze chowając głowę w kolanach. Łzy leciały mi strumieniem. Spadały kolejno na wykładzinę pozostawiając na niej plamy. Czemu nie może być normalnie? Czemu ktoś zawsze musi coś zepsuć? Przetarłam oczy i wstałam. Najchętniej w ogóle bym stamtąd nie wychodziła, ale musiałam się ogarnąć. Nie mogłam być całe życie mięczakiem. Nacisnęłam na klamkę i zeszłam na dół. Ku mojemu zdziwieniu na schodach siedział Louis. Gdy mnie zobaczył wstał i podszedł do mnie.
- Przepraszam cię. Za cztery dni są święta, nie chcę, żebyś była przeze mnie zła. Kocham cię. Wiem, że ta akcja z tym kartoflem była słaba i bardzo cię zraniła. Nie chciałem tego. Może gdybyśmy się ujawnili nie było by tego? Nie wiem, nie umiem odpowiedzieć teraz sobie na to pytanie. Jesteś dla mnie drugą najważniejszą osobą, jaka chodzi po tej planecie. Wiesz dobrze o tym od chłopaków, że nienawidzę jak się kłócimy. Proszę cię nie płacz.- przyciągnął mnie do siebie gładząc moje włosy. - nie chcę, żebyś przeze mnie płakała.- odsunęłam się od niego.
- Lepiej już idź.- powiedziałam półszeptem przecierając policzek wierzchem dłoni.
- Przepraszam.
- Idź. Wesołych Świąt i wszystkiego najlepszego.
- Wesołych świąt- powiedział smutno i wyszedł. Spojrzałam w dół. Zauważyłam na trzecim stopniu papierową torebkę z reniferem. To, że chłopak ją zostawił jeszcze bardziej mnie dobiło. Wzięłam prezent, ubrałam się i poszłam do samochodu. Odpaliłam go i odjechałam. Jadąc rozglądałam się za Lou. W końcu go zauważyłam. Zostawiłam samochód jakieś 50 m od chłopaka. Wysiadłam i pobiegłam do niego. Rzuciłam mu się na szyję.
- Kocham cię- wyszeptałam mu przez ramię. Objął mnie w talii.
- Mogę powiedzieć to całemu światu?
- Ale co?- spytałam zdziwiona.
- Zaraz zobaczysz- wyjął telefon. Po chwili przyszło mi powiadomienie z twitter'a. Przeczytałam treść wiadomości.
* Mam najwspanialszą dziewczynę na świecie! Kocham cię @Justyna_Lol x*
- Odwiozę cię do domu- spojrzałam na niego z uśmiechem. Pojechaliśmy do jego domu. Uzgodniliśmy, że sylwestra spędzimy razem w UK. - Lou chyba o czymś zapomniałeś- zwróciłam się do chłopaka i dałam mu prezent.
- Czekaj chwilę- wyjął coś ze skrzynki pocztowej- mogę prosić o autograf?- spytał otwierając pudełko. Zaniemówiłam. Wyjęłam ze schowka marker i podpisałam mu się.
- Jesteś kochany.
- Wiem. Jedź ostrożnie.- zamknął drzwi i odjechałam. Wróciłam bezpiecznie do domu. Gdy weszłam do środka od razu rzuciła się na mnie Caroline.
- Widzę, że ktoś tutaj się wreszcie ujawnił- machała mi telefonem przed oczami.
- Daj spokój jesteśmy pokłóceni. Idę spać. Dobranoc.
________________________________________________________________
Dziękuję za tyle odsłon. Kolejny raz rozdział jest nijaki, ale chyba się wypaliłam.
Proszę was pomóżcie mi. Piszcie w komentarzach propozycję na dalsze notki.
Może coś mnie zainspiruje? Tylko piszcie propozycję. Mogą to być pojedyncze zdania.
;)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ ♥

poniedziałek, 16 grudnia 2013

31

Pierwszy mój dzień od dwóch tygodni, gdzie nie musiałam wstawać przy pomocy budzika. Wiedziałam, że dzisiaj mam dzień wolny, więc mogłam dłużej poleżeć. Obróciłam się na drugi bok. Ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę- powiedziałam zachrypniętym głosem. Nie miałam ochoty się obracać w stronę drzwi. Pozwoliłam moim powiekom się zamknąć. Ktoś wszedł do środka. Czułam, jak materac zaczął się uginać.
- GOOD MORNING!- krzyknął mi do ucha.
- Louis idioto zamorduję cię!- chwyciłam poduszkę i uderzyłam go nią w twarz. Opadł na łóżko. Usiadłam i podtrzymałam głowę w dłoniach.
- Wstawaj! Musimy już jechać- usiadł obok mnie.
- Chcesz mnie wykończyć?!- spytałam zrezygnowana.
- Wczoraj mówiłaś, że chcesz niespodziankę, a dzisiaj krzyczysz na mnie?
- Nie prowokuj mnie, bo jeszcze raz rozważę kwestię morderstwa.
- Ja ciebie też kocham- dał mi buziaka.
- Idę się przebrać.- wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Chwyciłam ciemne rurki i szary sweterek. Poszłam do łazienki. Obmyłam twarz, umyłam zęby, przebrałam się i rozczesałam włosy. Spojrzałam w lustro. Westchnęłam i wyszłam do Lou, który właśnie leżał na łóżku i przeglądał mój notatnik. Rzuciłam się na niego, jak poparzona. Próbowałam mu go odebrać, ale on mi na to nie pozwalał. Podniósł go do góry, tak, że nie mogłam go dosięgnąć.
- Masz bardzo napięty grafik Justynka- oznajmił z powagą.- ten Jason krótko cię trzyma.
- Czy ja ci przeglądam twój grafik?!- krzyknęłam na niego.
- A poprosiłaś mnie kiedyś o niego?
- A czy ty mnie poprosiłeś o mój notatnik?!
- Jesteś taka śliczna kiedy się złościsz.- powiedział z ciepłym uśmiechem oddając mi notes.
- Co jest ślicznego w tym, że robię się czerwona, jak burak?- spojrzałam na niego spod byka.
- Nie czerwona, jak burak, raczej, jak róża.
- Rzeczywiście duża różnica- przewróciłam oczami.- jedziemy?
- Jasne- uśmiechnął się.
- Co się tak szczerzysz?- spytałam pakując telefon do torebki. Przerzuciłam ją przez ramię i otworzyłam drzwi.
- Jesteś niesamowita. Jednego dnia jesteś taka kochana, a drugiego tak bardzo miła, że aż się od razu chce żyć- parsknął śmiechem.
- Mam dwa powody przez które jestem dzisiaj w takim nastroju. Po pierwsze jakiś idiota krzyknął mi z samego rana do ucha dzień dobry, a po drugie okres mi się spóźnia.
- Co?! Przecież my nie spaliśmy razem- szepnął.
- Wieesz... może zapomniałam ci wspomnieć, że z Darią w Polsce wynajęłyśmy striptizera. Był alkohol... to musiało się źle skończyć.- chłopak stał, jak posąg w ogóle się nie ruszał, tylko mrugał oczami. Wybuchnęłam śmiechem- żałuj, że nie widzisz swojej miny.- nie mogłam się powstrzymać od śmiechu- wyluzuj z nikim nie spałam. Zdradzę ci sekret- nachylił się w moją stronę- jestem dziewicą- szepnęłam mu do ucha. Odetchnął z ulgą.
- Dziewczyno, ty mnie do grobu doprowadzisz- przetarł dłonią twarz. Zeszliśmy na dół. Zjadłam tost z serem i wypiłam pomarańczową herbatę, Louis'owi też ją zaparzyłam. Ubraliśmy kurtki i wyszliśmy z domu. - czekaj- zatrzymał mnie.- chcę być gentleman'em - otworzył i drzwiczki od samochodu.
- Sama umiem sobie otworzyć drzwiczki... ale dziękuję- dałam mu całusa.
- Muszę częściej otwierać ci drzwi- uśmiechnął się zawadiacko.
- Przydałoby się.- wsiadłam do środka. Chłopak szybko obiegł samochód i zajął miejsce kierowcy.- włączysz ogrzewanie?- spytałam drżąc.
- Wiesz... ja mogę cię ogrzać- uniósł znacząco brwi.
- Nie dzięki, ogrzewanie w samochodzie mi wystarczy.
- Taaak, humor to ty dzisiaj masz cudowny.- odpalił silnik i ruszył.- ściągnij kurtkę przed nami trzy godziny drogi.
- Trzy godziny?!- spojrzałam z niedowierzaniem.- to gdzie my jedziemy?!
- Dowiesz się gdy już dojedziemy na miejsce. Na serio ci się okres spóźnia?
- Co? Nie!- chłopak uśmiechnął się pod nosem.
- Wiesz znamy się już 5 miesięcy i praktycznie nic o tobie nie wiem.
- Ja o tobie też nic nie wiem.- szybko odpowiedziałam.
- Może ty zacznij.- zaproponował.
- Więc co chcesz wiedzieć?
- Wszystko- spojrzał na mnie i znowu na jezdnie.
- Okej... nazywam się Justyna Lol, niektórzy mówią na mnie Just. Urodziłam się 14 lutego, mam 19 lat. Mam dwóch braci, których już znasz to Maciek i Kamil, moja mama pracuje w szkole, uczy biologii, a tata był wojskowym ale jest już na emeryturze więc pracuje na budowie.W liceum wybrałam profil biologiczno-chemiczny. Chciałam być lekarzem. Miałam iść w październiku na studia, ale napisał do mnie Jason. Przyjęłam jego propozycję. Poznałam piątkę dziwnych chłopaków i dziwnym trafem jeden z nich zdobył moje serce i teraz jestem z nim w związku. 23 listopada wydałam moją pierwszą płytę. Mam niesamowitą stylistkę, która zawsze wie, jak mnie rozweselić, cudownych przyjaciół, wspaniałą rodzinę i najlepszego, najprzystojniejszego, najzabawniejszego i najbardziej troskliwego i czułego chłopaka na świecie.- pochyliłam się w jego stronę i go pocałowałam.
- Nie za dużo tych komplementów? Jeszcze się zarumienię.
- Już się zarumieniłeś- położyłam głowę na jego ramieniu.- teraz twoja kolej.
- Więc, nazywam się Louis William Tomlinson. Mam 21 lat...
- Masz 22 lata- przerwałam mu.
- Nie, jeszcze mam 21 lat. Daj mi się cieszyć młodością, póki jeszcze mogę. 24 grudnia mam urodziny i wtedy dopiero będę miał 22 lata.- zaśmiałam się-  Moja mama ma na imię Jay, mam pięć sióstr: Georgia, Lottie, Fizzy, Daisy i Phoebe. Moja mama rozwiodła się z moim ojczymem, był dla mnie, prawdziwym ojcem. Poszedłem do Xfactor'a i Simon stworzył z nas zespół. Nazwaliśmy go One Direction. Niestety jestem najstarszy z chłopaków, wydaliśmy już trzy płyty, szaleją za nami miliony fanek, mam czterech najdziwniejszych braci jakich można mieć, najlepszą mamę na świecie i najpiękniejszą, najcudowniejszą, najmilszą i najwrażliwszą dziewczynę jaka tylko istnieje. Kocham cię.
- Kocham cię- przytuliłam się do niego- powiesz mi gdzie jedziemy?
- Mówiłem, że to niespodzianka.
- Dlaczego ty mnie tak nienawidzisz?- po raz kolejny się zaśmiał, ale nie to pytanie zostało bez odpowiedzi. Gdy w aucie zapanowała cisza usłyszałam w radio Wham!- Last Christmas zaczęłam nucić tę piosenkę pod nosem.- you gave it away this year to save me from tears I'll give it to someone special.- chłopak pogłośnił utwór i zaczął śpiewać ze mną. Gdy piosenka dobiegła końca przyciszył lekko radio i zwrócił się do mnie.
- Co chciałabyś dostać na święta?- spytał nie spuszczając oczu z jezdni.
- Nic nie chcę.
- Przestań w ogóle mi tego nie ułatwiasz.
- Dobra powiem ci co chcę...
- Wreszcie.
- All I want for Christmas is you- zaśpiewałam.
- Dziewczyno z tobą jest coraz gorzej.
- Nie martw się z tobą też.- obróciłam się do niego plecami. Poczułam jak gładzi dłonią moje plecy. Zamknęłam oczy i odpłynęłam.
- Justyna, wstawaj- poczułam, jak mną potrząsa.
- Co?- spytałam ospała.
- Jesteśmy na miejscu- zdjął ze mnie koc i wysiadłam z samochodu. Pomógł mi ubrać kurtkę.- wiesz o tym, że mówisz przez sen?- zwrócił się do mnie zamykając za mną drzwiczki.
- Serio?- zarumieniłam się.- co mówiłam?
- "Kocham Louis'a, jest najlepszy na świecie, ma najlepsze włosy jakie kiedykolwiek widziałam, przyrzekam, że będę mu robiła śniadania do łóżka"- oznajmił udając mój głos.
- Nie mam takiego głosu i tak nie mówiłam, bo osoby, które gadają przez sen wypowiadają zazwyczaj pojedyncze słowa, a nie całe zdania ty głupolu- zmierzwiłam jego włosy.
-  Ooo nie... jak mogłaś tak potraktować moje włosy?- zwrócił się naburmuszony. Podszedł do mnie i zaczął mi targać włosami we wszystkie strony. Czułam jak zrobiło mi się siano na głowie.
- Teraz mi to uczesz- wskazałam palcem na "gniazdo" na mojej głowie. Wyciągnęłam z torebki szczotkę do włosów i dałam ją brunetowi.
- Okej, okej- wziął szczotkę i uczesał mi włosy. Robił to tak delikatnie, że prawie tego nie czułam- pasuje?
- Może być.- wzruszyłam ramionami.
- Chodźmy- wziął mnie za rękę i otworzył mi drzwi do jakiegoś domu. Weszłam niepewnie.- Jesteśmy!- krzyknął ściągając buty.
- Gdzie my jesteśmy?- obróciłam się do niego i spytałam szeptem.
- U mnie w domu- wyjaśnił z uśmiechem.
- Co? Tomlinson jesteś martwy. Oszalałeś? Przecież nie jestem na to gotowa, w ogóle się nie przygotowałam. Jak mogłeś?- wtedy ktoś wyszedł na przedpokój.
- Dzień dobry- oznajmiła wesolutka brunetka.- ty pewnie jesteś Justine. Lou tyle o tobie opowiadał.
- Dzień dobry- odpowiedziałam- mam nadzieję, że same dobre rzeczy. Uśmiechnęła się ciepło.
- Jestem Jay- wyciągnęła rękę w moją stronę.
- Justyna- uścisnęłam jej dłoń- miło mi panią poznać.
- Dobra dzieciaczki idźcie już do stołu. Dziewczynki już na was czekają- oznajmiła i poszła do jakiegoś pomieszczenia.
- Nienawidzę cię, jesteś głupi, nie odzywaj się więcej do mnie- szeptałam idąc do jadalni.
- Czyżby foch?
- Tak i to taki porządny foch.
- I tak nie jesteś tak bardzo spięta, jak ja byłem gdy poznawałem twoją rodzinę.
- Nie odzywaj się do mnie.- weszliśmy do pomieszczenia i od razu na szyję rzuciły mi się dwie małe dziewczynki.
- Cześć- krzyknęły odklejając się od mojej szyi.
- Hej.- zaśmiałam się.
- Jestem Phoebe- powiedziała dziewczynka w różowej koszuli.
- A ja Daisy- dodała druga blondyneczka.
- Jestem Justine.
- Jesteś bardzo ładna- stwierdziła Daisy.
- Dziękuję, ale wy jesteście ładniejsze.- zadowolone dziewczynki usiadły do stołu. Podeszły kolejne dziewczyny. Przedstawiły się i porozmawiałyśmy trochę.
- Prawda, że mam piękną dziewczynę?- skierował pytanie do dziewczynek oplatając moją talię rękoma.
- Przestań- uderzyłam go lekko w brzuch. Dał mi całusa i usiedliśmy do stołu, który był przykryty kremowym obrusem. Było na nim pełno jedzenia. Mama Lou każdemu po kolei wkładała je na talerz. Rozmawialiśmy głównie o moim kraju, o naszym polskim jedzeniu, o spędzaniu świąt, o mojej rodzinie i o wielu innych rzeczach. Czułam się nieswojo opowiadając o sobie. Nie przepadam za tym zbytnio. Pomogłam Jay posprzątać naczynia ze stołu. Poszłyśmy do kuchni i wzięłam się za zmywanie. Kobieta na początku stawiała opór, nie pozwalała mi zmywać, ale przekonałam ją, że jeżeli ja pozmywam to szybciej podamy ciasto i kawę. Pokręciła głową i niechętnie się zgodziła. Później humor jej się poprawił. Przyniosłyśmy kawę i ciasto na stół. Zaczęliśmy żartować i wygłupiać się. Poszliśmy z Louis'em do jego pokoju. Włączył radio leciała piosenka Mariah Carey- All I Want For Christmas Is You.
- Oo nasza piosenka- zaśmiałam się. Chłopak podszedł do mnie i wziął mnie do tańca. Muszę przyznać, że tańczył bardzo dobrze. Zaczęliśmy sobie śpiewać.
- All i want for Christmas is you- zaśpiewaliśmy patrząc sobie w oczy. Piosenka już dobiegła końca. Wtuliłam się w jego tors.
- Awww...- usłyszeliśmy. Obróciliśmy się. Stały tam cztery dziewczynki z kamerą.
- Ooo nie... teraz się doigrałyście- rzucił żartobliwie chłopak i pobiegł w ich stronę. Zaśmiałam się i podeszłam do komody, na której stało zdjęcie Louis'a gdy był mały. Tommo wpadł do pokoju i przytulił mnie do siebie.
- Na czym skończyliśmy?- spytał łobuzersko.
- Na przytulaniu- obróciłam się do niego i splotłam ręce na jego szyi. Przybliżył się do mnie i natarł czule nasze wargi. Czułam, jak się uśmiecha. Oderwałam się od niego.- czemu ty za każdym razem, jak się całujemy to się uśmiechasz?- spytałam poirytowana.
- Bo mam wielkie szczęście, że mam ciebie.
- Ooo...- pogładziłam tył jego głowy- kochany jesteś. Muszę ci coś powiedzieć.
- Śmiało- zachęcił mnie.
- Wiesz chyba, że nie będę mogła świętować twoich urodzin z tobą?- zaczęłam nieśmiało.
- Jak to?- posmutniał.
- Jest wtedy wigilia i chcę ją spędzić z moją rodziną, jak co roku. Nie mogę zostać w UK.
- Szkoda. Mam dla ciebie propozycję. Może polecisz ze mną do Francji?
- Kiedy?- spytałam radośnie.
- 14 grudnia, w sobotę.
- Kurczę nie mogę, mam wtedy wywiad w New York'u. Przepraszam cię Lou.
- Okej, rozumiem. Taka nasza praca.
- Jedziemy już do domu?
- Dobra- chwycił mnie za rękę i zeszliśmy na dół. Ubraliśmy się, pożegnałam rodzinę mojego chłopaka i odjechaliśmy. Po drodze zamieniliśmy może 4 zdania przez całą drogę. Pożegnałam się z chłopakiem i poszłam do domu. Tam czekał na mnie Jason. Oznajmił mi, że mam trening więc musiałam szybko się przebrać i ćwiczyć. Później poszłam pod prysznic i do spania.
___________________________________________________
Nie mam weny. Przepraszam was za to, że te rozdziały są takie nijakie.
Może to przez to, że widzę, jak inne blogerki mają 2 rozdziały i 16 tys wyświetleń oraz 18 komentarzy pod każdym rozdziałem.Komentarze można normalnie dodawać, już nie oczekują na moderację. Planuję w lutym zakończyć opowiadanie. To nie ma sensu.
Dziękuję za każdy komentarz, każde wyświetlenie. Pewnie jeszcze przed świętami się do was odezwę. Kocham was ♥ Trzymajcie się! :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

sobota, 7 grudnia 2013

30

- W końcu w domu!- krzyknęłam zadowolona wchodząc do mojego mieszkania.
- What?!- spytał Jason.
- Nic. Zrobię ci miejsce w komodzie.- poszłam do sypialni ciągnąc za sobą walizkę- o której mamy wywiad?
- Za godzinę- oznajmił i poszedł do salonu.
- Już ci robię miejsce, tylko pozabieram parę rzeczy- wyjęłam z komody ciuchy i położyłam je wszystkie na łóżko w moim pokoju.
- Jesteśmy!- zawołała Caroline z Adamem wchodząc do mieszkania.- już cię poprawiam kochaniutka- jej twarz wręcz promieniała. Widać było, że kocha swoją pracę.
- Dobra- usiadłam szybko przed moją toaletką. Caroline wyjęła wielki kufer z kosmetykami. Chwyciła za podkład i już chciała mi go nałożyć na twarz, ale ją upomniałam.- pamiętaj, żeby nie było za mocno.
- Pamiętam. Właśnie dlatego nikt nie chciał zostać twoją stylistką- zaśmiała się. Ona była cudowna! Ciągle się śmiała, była zupełnie inna od tych wszystkich nudnych stylistek.- co robisz?- spytała nakładając makijaż na moją twarz.
- Zrobię nam zdjęcie. Muszę mieć pamiątkę przed moim pierwszym wywiadem w moim kraju. Teraz zróbmy głupią minę.- wyjaśniłam jej. Zrobiłam fotkę i wrzuciłam na instagrama.
- Dobra koniec już tych wygłupów. Zaraz musisz być gotowa- upomniała mnie z uśmiechem. Zrobiła mi make-up, dała przygotowane wcześniej ubrania i ogarnęła mi włosy. Poszliśmy do empiku, gdzie miał się odbyć wywiad. Gdy weszłam do środka zaniemówiłam. Dosłownie cały sklep był wypełniony ludźmi.
- Wow!- Adam wziął mnie za  rękę i przeprowadził przez morze fanów. Nie umiem opisać tego co wtedy czułam. Dotarliśmy na miejsce. Usiadłam na kanapie. Otoczyło mnie mnóstwo reporterów. Wszyscy nagrywali moje wypowiedzi, a tylko jedna dziennikarka zadawała mi pytania.
- Witam Justine- wyciągnęła do mnie dłoń.
- Dzień dobry- uśmiechnęłam się i uścisnęłam jej rękę.- jak dobrze w końcu mówić w swoim języku!
- Nie rozmawiasz z nikim po polsku, gdy jesteś w UK?
- Znaczy tylko z rodziną. Nikt z mojej ekipy nie mówi po polsku- wyjaśniłam.
- A więc... twoja pierwsza płyta- uniosła krążek w moją stronę- jak się teraz czujesz?
- Nawet nie umiem opisać mojego szczęścia.Nigdy nie myślałam, że mogę wydać moją pierwszą płytę będąc sławną i w Polsce i w Wielkiej Brytanii. Jestem w szoku. Jak zobaczyłam taką ilość osób tutaj to mnie sparaliżowało.
- Muszę przyznać, że masz bardzo dużo fanów. Oni ciągle tweet'ują o tym, jak bardzo cię kochają i uwielbiają twoje piosenki. Dobrze przejdźmy może już do twojej płyty. Zauważyłam, że pomimo tego iż robisz karierę za granicą w tym albumie masz trzy polskie utwory.
- Tak, mam polskie utwory, ponieważ nie chcę, żeby ludzie pomyśleli, że zapomniałam już o mojej ojczyźnie, że wyjechałam robić karierę i teraz będę udawać gwiazdeczkę z Londynu. To nie prawda, nie jestem taka. Nagrałam te utwory w naszym języku, bo chciałam, żeby każdy kto kupi moją płytę wiedział, że jestem Polką i wciąż o tym pamiętam.- wyjaśniłam z uśmiechem.
- Rozumiem. To bardzo dobry pomysł. Wytłumacz nam czemu ubrałaś się na czarno? Przecież to chyba wspaniale, że wydałaś płytę? A może masz swoją osobistą żałobę?
- Raczej to osobista żałoba. Brakuje tutaj pewnej osoby, która nie mogła być dzisiaj ze mną, ale żyje- uśmiechnęłam się.
- Dobrze to ostatnie pytanie. Jak już wiemy wydałaś już trzy teledyski. Czy masz zamiar nagrać jeszcze jeden do tej płyty?
- Raczej nie. Następny będzie dopiero, gdy będę nagrywała nowy krążek.
- Dziękuję za wywiad. Bardzo dobrze wypadłaś- wstała i uścisnęła moją dłoń. Poszła wraz z kamerzystami. Wtedy zaczęło się rozdawanie autografów i zdjęcia. Po 2 godzinach zostało już tylko około 10 osób. Zrobiłam jak z poprzednimi osobami zdjęcia i dałam autografy. Chciałam też wiedzieć co myślą o mnie i o mojej muzyce, więc poprosiłam ich, żeby posiedzieli jeszcze ze mną. Zgodzili się. Rozmawialiśmy o wszystkim. Na koniec powiedzieli mi, że myśleli, że będę inna, jak wszystkie gwiazdy. Wyjaśnili mi, że jestem zupełnym przeciwieństwem, liczę się z ich zdaniem, rozmawiam z nimi normalnie i poświęciłam im swój czas. Wszyscy się już rozeszli. Zostałam tylko z Jason'em i Adam'em. Manager poszedł coś załatwić, a ochroniarz został ze mną. Wstałam z sofy i zaczęłam zbierać wszystkie koperty z listami i torebki z prezentami. Schowałam wszystko do torby. Obróciłam się w stronę wyjścia, gdy zobaczyłam znajomą twarz. Od razu uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Rzuciłam się w stronę dziewczyny. Przytuliłam się do niej.
- Daria, tęskniłam- powiedziałam nie puszczając jej z uścisku.
- Przepraszam Justyna, bardzo cię przepraszam. Powinnam cię wspierać, powinnam stać po twojej stronie, a nie po stronie Louis'a. Nie byłam dobrą przyjaciółką. Wybacz mi.- mówiła z żalem.
- Ja ciebie też przepraszam, tęskniłam. Chodźmy na nasze ulubione ciasto.- zachęciłam dziewczynę.- Adam niedługo wrócę. Zjadłyśmy ciasto i wypiłyśmy latte. Akurat gdy wychodziłyśmy z kawiarni leciała piosenka One Direction I Want. Parsknęłyśmy śmiechem. Ironia losu. Poszłyśmy na krótki spacer. Pogadałyśmy sobie o różnych ważnych dla nas rzeczach i rozeszłyśmy się do domu.

Spędziłam tydzień w Polsce. W sobotę i w niedzielę byłam w Szczecinie, poniedziałek spędziłam u rodziców, wtorek u dziadków, a w środę i w czwartek odwiedziłam Warszawę i Kraków. W piątek popołudniu wróciliśmy do Londynu. Rozpakowałam się i poszłam do pokoju Caroline. Siedziałyśmy i się wygłupiałyśmy. Co chwilę tańczyłyśmy. Ona jest cudowna, jest najbardziej wyluzowana z całej ekipy. Adam też, ale mniej, wiadomo, jak to ochroniarz, ale Jason to prawdziwy sztywniak. Ktoś zapukał do drzwi, wtedy właśnie biłyśmy się poduszkami. Caroline dostała tak mocno w twarz, że opadła na łóżko. Zaśmiałam się. Do środka wszedł Richard.
 - Musisz się przygotować- oznajmił przeglądając koperty.
- Do czego?- zgarnęłam włosy z twarzy.
- Masz dzisiaj trening.- spojrzał na mnie zdumiony- jak mogłaś o tym zapomnieć? Przecież codziennie ci przypominałem.
- Dobra, już... idę się przebrać- przewróciłam oczami i poszłam do siebie. Przebrałam się w krótkie spodenki, koszulkę na krótki rękaw i korki. Spięłam włosy w kitkę i poszłam na naszą mini hale.
Mój trener najpierw zrobił mi 30 minutową rozgrzewkę. Myślałam, że padnę. Jak niby miałam grać, gdy byłam taka zmęczona? Na początku były rzuty karne, bo co innego miałam robić skoro nie miałam przeciwników?
- To jest bezsensu. Nie mam z kim grać, więc po co mam w ogóle ćwiczyć?- powiedziałam wkurzona.
- Bo wiem, że jesteś świetna w nogę, masz dużo pucharów, medali i nie chcę, żebyś zmarnowała swój talent.- oznajmił trener.- wracaj na boisko!- krzyknął za mną.
- Ta gra nie ma żadnego sensu! Nie będę grała sama!
- To może zmierzysz się ze mną?- usłyszałam głos, który już dobrze znałam. Obróciłam się
- Z tobą? Pfff... z przyjemnością- odpowiedziałam z ironią.
- Uważasz, że jesteś ode mnie lepsza?- spytał drwiąco.
- Kotku to, że grasz w jakimś klubie, nie oznacza, że jesteś najlepszy- parsknęłam śmiechem.
- Przekonajmy się- ściągnął bluzę i wszedł na boisko.- to co, kto strzeli najwięcej  karnych?
- Proszę cię... przyszedłeś tutaj strzelać karne czy będziesz grał, jak człowiek?- zadrwiłam z niego i zabrałam mu piłkę. Biegłam w stronę przeciwnej bramki, na której szybko stanął Adam. Nie zniechęciło mnie to, wręcz przeciwnie, zmotywowało mnie to jeszcze bardziej. Podbiegłam i strzeliłam gola.- Ha! Tak się strzela gole!- zaśmiałam się z chłopaka.
- Okej- parsknął śmiechem. Przejął piłkę i pobiegł w stronę mojej bramki. Szybko zareagowałam i okiwałam go. Chciał mi odebrać piłkę, ale potknęłam się i upadałam. Louis się wystraszył i szybko do mnie podbiegł. Bez chwili namysłu rzuciłam się w stronę piłki.
- Frajer!- krzyknęłam za sobą i strzeliłam kolejnego gola. Tommo był już zdeterminowany, więc zaczął grać ze mną normalnie. Nie zwracał już uwagi na to czy jestem jego dziewczyną czy nie. Strzelił mi 2 gole. Wkurzona strzeliłam 2 kolejne. Na zmianę wymienialiśmy się golami. Było 7:7, kiedy wpadłam na niego i oboje się przewróciliśmy. Leżałam na nim. Nasze twarze dzieliły centymetry.- niezła jesteś- uśmiechnął się szeroko.
- Mówiłam.- zaśmiał się.- tak w ogóle to wpadłam na ciebie, bo nie miałam siły już grać, a nie chciałam przegrać- uśmiechnęłam się ciepło.
- Osz ty!- zaczął mnie łaskotać.
- Przestań hahahaha nie lubię łaskotek hahahhaha proszę Lou.- nie mogłam przestać się śmiać.
- Przyznaj, że jestem od ciebie lepszy w nogę!- nie przestawał.
- Nigdy!- krzyknęłam
-  Sama tego chciałaś- teraz to on był na górze.
- Okej, okej powiem!- oparłam się na łokciach. Chłopak przestał mnie łaskotać. Siedział spokojnie w rozkroku nade mną. Rzuciłam się na niego i znowu leżałam na nim- chłopczyku, ty nawet w połowie nie jesteś tak dobry, jak ja- uśmiechnęłam się, dałam mu całusa w usta i wstałam z niego. Podałam mu dłoń, żeby pomóc mu wstać.- teraz chyba możemy się normalnie przywitać.
- Witam- przytulił się do mnie.
- Dobry wieczór. Miał pan mnie odwiedzić jutro. Czemu zmienił pan swoje plany?- spytałam z powagą.
- Bo bardzo się za panną stęskniłem panno Lol.
- Ciekawe, proszę pana, ciekawe.
- Wiesz ta powaga nie pasuje do sportowego stroju.
- Też tak właśnie pomyślałam.- parsknęliśmy śmiechem.- jak było w LA?
- Może być, a w Polsce?
- No wiesz wywiady, podpisywanie płyty i takie różne. Było nawet ok.
- Wiesz muszę już jechać. Wracam do Doncaster.
- Dopiero przyjechałeś- dodałam z żalem.
- 2,5 godziny temu- zaśmiał się.
- Serio? To my tyle graliśmy?- pytałam zdziwiona.
- Mhm. Ale na jutro mam dla ciebie niespodziankę.
- Jak masz dla mnie niespodziankę to nie mów mi tego dzień wcześniej, bo będę myślała jaką.- wytłumaczyłam mu udając smutną.
- Dobra, więc zapomnij o tym.- udawał, że mnie hipnotyzuje.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że próbujesz zahipnotyzować mnie skakanką?- zapytałam zdziwiona.
- Na innych to działa- spojrzeliśmy przez chwilę na siebie w milczeniu i parsknęliśmy śmiechem.
- Odprowadzę cię do drzwi- chwyciłam go za rękę i przeszliśmy do domu. Lou założył ubranie wierzchnie i buty.- do jutra- splotłam ręce na jego szyi
- Do jutra- objął mnie w talii. Złączyłam nasze wargi. Pocałunek nie trwał długo, bo za plecami usłyszałam chrząkanie. Zmieszany chłopak wyszedł. Poszłam w kierunku schodów.
- Powinieneś wyluzować. Jestem dorosła i wiem co robię. Dobranoc Jason.- weszłam na górę. Poszłam pod prysznic, zeszłam na dół coś zjeść, poszłam umyć zęby, sprawdziłam TT i poszłam spać.
____________________________________________________________
No i mamy 30 rozdział!
Jest nudny, bo nie mam weny. Przepraszam was ;c
Dziękuję za 2275 odsłon! ♥
Jak tam wasze mikołajki? Pochwalcie się co dostałyście. ;)
Już niedługo święta! W ogóle ich nie czuję ;c Dzisiaj u nas była burza śnieżna. Dziwnie się oglądało śnieg, wiatr i do tego jeszcze się błyskało.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
KOCHAM WAS! ;*