Wyszliśmy z samochodu. Lou szybko stanął przy mnie i złapał mnie za rękę. Pociągnęłam go w stronę mieszkania rodziców. Wpisałam kod i weszliśmy na klatkę schodową. Powoli wchodziliśmy na 4 piętro. Po drodze nie zamieniliśmy, ani słowa. Czułam, że Tomlinson był zestresowany. Stanęliśmy w końcu pod drzwiami. Spojrzałam na chłopaka i uśmiechnęłam się. Niestety nie odwzajemnił uśmiechu. Był bardzo spięty. Zapukałam i nacisnęłam na klamkę.
- Mamo! Tato! Już jestem!- zawołałam wchodząc do mojego pokoju. Oczywiście cały czas trzymałam za rękę mojego chłopaka. W mojej sypialni nic się nie zmieniło. Nadal były jasne meble, ściany koloru cappuccino i łóżko jednoosobowe, na którym spałam jeszcze w liceum. Na ścianie były moje stare zdjęcia. Przyjrzałam im się uważnie. Pamiętałam praktycznie każdą z tych chwil, które były upamiętnione na fotografii. Usłyszałam głosy rodziców. Razem z Louis'em poszliśmy w ich stronę. Chłopak mocno ścisnął moją dłoń, jakby chciał żebyśmy się jednak wycofali. Weszłam do salonu. Siedzieli sobie na balkonie. Zapukałam im w okno. Odwrócili się i wstali. Poszli w stronę drzwi. Weszli do środka i od razu mama się na mnie rzuciła.
- Córcia, jak dobrze, że jesteś- powiedziała lekko mnie przyduszając. W końcu się od niej odkleiłam.
- Cześć tato- przytuliłam się do niego.- Tato to mój chłopak Louis.- wskazałam na Lou ręką- Lou this is my dad.- wyciągnęli do siebie rękę.
- Nice to met you Lou. I'm Tomek.- powiedział mój tata. Bardzo mnie to zdziwiło, że rozmawia z nim po angielsku, bo nigdy się go nie uczył.
- Me too. I'm Lou- uścisnął jego dłoń.
- Lou this is my mum.- ponownie zwróciłam się do chłopaka- Mamo to mój chłopak Lou.
- Hi, I'm Karolina- uśmiechnęła się, a Lou ją do siebie przytulił.
- Może coś zjemy? Przyjechałam taki kawał tutaj, a jedzenia nie ma?- zażartowałam.
- Możecie nakryć do stołu. Zaraz przyjedzie Maciek z Patrycją.- powiedziała mama.
- Okej. Come on Lou- wzięłam chłopaka za rękę i poszliśmy nakryć do stołu.- Jak tam? Stresujesz się jeszcze?- spytałam chodź dobrze znałam odpowiedź.
- Głupie pytanie. Jasne, że tak- powiedział nie patrząc mi w oczy.
- Ej- ujęłam jego twarz w dłoniach, aby spojrzał mi w oczy- nie masz się czego bać, jak widać oni nie gryzą- przyciągnęłam go do siebie i dałam całusa. Ktoś wszedł do kuchni. Obróciłam się i ujrzałam mojego młodszego brata Kamila.
- Kamil!- przytuliłam go do siebie.
- Siema Justyna- przytulił się do mnie. Co prawda był młodszy 8 lat, ale jakoś się dogadywaliśmy.
- To mój chłopak Lou- wskazałam ponownie ręką na chłopaka.
- Hi, I'm Kamil- uścisnął jego dłoń.- Zagrasz ze mną w fifa 2013?- spytał po angielsku. Chyba wszyscy w domu się go nauczyli.
- Jasne- poszedł z młodym do jego pokoju. Do jadalni weszła moja mama.
- Córcia ty z tym piosenkarzem to na poważnie?- spytała niepewna.
- Jakby nie było na poważnie to bym go nie przywoziła tutaj- powiedziałam z ironią.
- Jesteś z nim szczęśliwa?- ciągnęła dalej.
- Tak mamo.- odeszłam od stołu po jeszcze jeden komplet sztućców.
- Wiesz, wszędzie piszą o waszym związku. Przeczytałam waszą kłótnie i martwię się o ciebie.
- Nie potrzebnie. Jestem już dorosła...
- Nie taka dorosła. Masz 19 lat...
- Ale mieszkam na swoim. Sama. Pracuję i to jest oznaka tego, że staje się dorosła. Chodźmy już do stołu bo Maciek z Patrycją już przyjechali.- ruszyłam do pokoju Kamila.- Chłopaki chodźcie na obiad.- szybko wstali i zajęliśmy miejsca przy stole. Starszy brat wraz ze swoją dziewczyną weszli do salonu. Przytuliłam się do Maćka. Był pomiędzy nami rok różnicy. Bardzo się do niego przywiązałam. Z nim zawsze miałam lepsze relację. Przedstawiłam parze Louis'a. Wszyscy już usiedliśmy. Zaczęliśmy jeść. Rozmawialiśmy na przeróżne tematy. Starali się rozmawiać po angielsku, a jak czegoś nie wiedzieli to tłumaczyłam. Lou szybko się rozluźnił. Żartował, śmiał się i opowiadał różne historie. Uczyliśmy go trochę mówić po polsku. Było już późno, więc musieliśmy się już zbierać. Lou jeszcze rozmawiał, a ja poszłam z mamą do kuchni. Zapakowała nam i Maćkowi jedzenie do domu.
- Mamo, możemy pogadać?- wskazałam jej krzesło, żeby usiadła.
- Jasne, a o czym?- usiadła.
- O tym- wyjęłam z torebki całą moją wypłatę.
- Co to jest?- spytała niepewnie.
- Moja wypłata. Chcę ją wam dać. Znaczy tobie i tacie. Wiem, że nie wiedzie wam się najlepiej i chcę wam pomóc chociażby w taki sposób.
- Nie możemy tego przyjąć Justyna, to wykluczone- wszedł do kuchni tata.
- Musicie. Coraz młodsi się nie robicie, a to potraktujcie, jako prezent, za zaległe urodziny- uśmiechnęłam się.- Jeżeli tego nie przyjmiecie, to moja noga już tu więcej nie postanie.- zagroziłam całkowicie serio.
- No dobrze- powiedział trochę skrępowany tata.
- Kocham was!- przytuliłam ich i poszłam po Lou. Wyszliśmy na przedpokój. Ubraliśmy buty wzięliśmy jedzenie i pożegnaliśmy się ze wszystkimi. Maćkowi po cichu dałam 1000 złotych, a Kamilowi 500 złotych. Wyszliśmy. Szybko zeszliśmy po schodach na dół i wsiedliśmy do samochodu. Wrzuciłam wszystkie rzeczy do tyłu. Lou uparł się, że to on będzie prowadził. Pozwoliłam mu. Wyjechaliśmy już z rodzinnego miasta.
- I co? Nie było chyba aż tak strasznie- zażartowałam.
- Miałaś rację skarbie.- uśmiechnął się i puścił mi oczko.
- Kiedy masz samolot do Londynu? Chcę wiedzieć ile jeszcze możemy się sobą nacieszyć.
- Za 2 dni.- dodał smutno patrząc się na drogę.
- Szkoda, że tak szybko- posmutniałam.
- Zawsze możesz wrócić ze mną- uśmiechnął się.
- Nie ma takiej opcji Tomlinson.
- To co będziemy dzisiaj robić. No wiesz noc jeszcze młoda i w ogóle- uniósł znacząco brwi.
- Będziemy spać. Jestem wykończona- dałam mu buziaka w policzek.
- Miałem na myśli co innego.
- Dobrze wiem co miałeś na myśli- zaśmiałam się. - Możemy urządzić małą imprezkę tylko we dwoje. Co ty na to?
- Że niby romantyczna kolacja?
- Nigdy! Miałam na myśli tańce, piwo i jakaś pizza- dodałam z uśmiechem- już mam dość tego romantyzmu, jak na jeden tydzień- przysunęłam się w jego stronę i wtuliłam w jego tors. Zamknęłam oczy i zasnęłam. Śniło mi się, że Lou dowiedział się o tym, że wracam do Londynu i zagroził, że zniszczy moją karierę. Liam przestał się do mnie odzywać, bo nie chciał mieć przyjaciółki kłamczuchy, nawet Zayn sobie odpuścił.
- Justyna! Justyna! Co się dzieje?!- szturchał mną Lou.
- Już jesteśmy w domu?- spytałam zgubiona.
- Nie zjechałem na pobocze. Co się stało? Przestraszyłem się i długo próbowałem cię obudzić- mówił zaniepokojony.
- Lou muszę ci coś powiedzieć...
- Mów- powiedział delikatnie.
- Ja... bardzo cię kocham. Pamiętaj o tym.- po moim policzku popłynęła łza.
- Ja ciebie też kocham. Ej co jest? Czemu płaczesz?- spojrzał mi w oczy i wytarł łzę.
- Bo nie chcę ciebie stracić.
- Nie stracisz. Już nie- dał mi buziaka w czoło- Jedziemy?
- Tak. tak. Matko.... już po 23?- zrobiłam wielkie oczy.
- Faktycznie.
- Jedźmy- ruszyliśmy. Przez całą drogę opowiadaliśmy sobie o dzisiejszym dniu i zabawnych sytuacjach, na przykład jak jakaś dziewczynka patrzała się na Lou w Kaskadzie. Chyba nie mogła uwierzyć w to, ze on jest tutaj. Ja z resztą też nie mogę w to uwierzyć. W końcu dojechaliśmy do domu. Louis ostrożnie zaparkował i zaniósł mnie na rękach na górę. Całą drogę się śmiałam. Tak już miałam gdy się nie wysypiałam. Śmiałam się, jak opętana. Otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka. Poszłam do kuchni schować jedzenie do lodówki, a Louis zamknął drzwi, zasłonił okna, pościelił nam łóżko i poszedł pod prysznic. Ja zjadłam kawałek ciasta od rodziców. Byłam zbyt zmęczona na cokolwiek. Poszłam od razu do łóżka. Chłopak doszedł zaraz za mną. Położył się obok mnie.
- Justyna, co będziemy jutro robić?- zapytał patrząc w sufit.
- Jutro będziemy się cieszyć sobą.- chłopak przysunął się do mnie. Nachylił głowę tak, że dzieliło nas tylko 10 cm. Spojrzał mi głęboko w oczy. Nasze wargi natarły się na siebie. Zaczęliśmy się całować. Po kilku nastu sekundach odkleiłam się od chłopaka.
- Co jest?- spytał niespokojnie.
- Nic, po prostu chcę mi się spać.- złapałam się za czoło.
- Pokaż to czoło- złapał mnie za nie.- przecież ty masz gorączkę!
- To nic jutro mi przejdzie.- chłopak wstał z łóżka i coś robił w kuchni. Przyszedł z kubkiem herbaty, tabletką na zbicie gorączki i ze szklanką wody mineralnej. Wszystko to postawił na stolik nocny. Wziął z opakowania jedną tabletkę i podał mi ją, a następnie szklankę.
- Nie musiałeś.- powiedziałam zrezygnowana.
- Owszem musiałem. Martwię się o ciebie. Poza tym jestem twoim chłopakiem więc moim obowiązkiem jest dbanie o ciebie.- uśmiechnął się. Wzięłam tabletkę do ust i szybko popiłam wodą. Wręczyłam chłopakowi szklankę, a ten odstawił ją z powrotem na stolik. Szybko położył się do drugiej stronie łóżka i przytulił mnie mocno do siebie.
- Nie tak blisko bo będziesz chory. Wtedy twoje fanki mnie zabiją- zaśmiałam się, ale raczej to nie wyglądało, jak śmiech, tylko jak płacz.
- Śpij już- dał mi buziaka w policzek. Przysunęłam się do niego bliżej i zamknęłam oczy.
Świetne ;) Czekam na następny^^
OdpowiedzUsuńDziękuję :D Ja jednak czuje, że zawaliłam :( Wiem, że mogę pisać lepiej, ale i tak dziękuję za miłe słowa :) ;*
Usuń