sobota, 14 września 2013

15

Przebudziłam się i spróbowałam usiąść. Bez powodzenia. Od razu się położyłam. Zakręciło mi się w głowie, a w niej zaczęło mi pulsować. Zamknęłam szybko oczy i po 2 minutach mi przeszło. Otworzyłam je pomału i tym razem powoli usiadłam i oparłam się o ścianę. Spojrzałam w lewo, żeby zobaczyć czy Lou jeszcze śpi. Nie było go. Ostrożnie wstałam i wyszłam z sypialni. Weszłam do kuchni. Nie było go. Poszłam do salonu. Tam też go nie było. Zagubiona wyszłam na przedpokój. Zobaczyłam, że nie ma jego butów i kurtki, którą sobie wczoraj kupił. Przerażona chciałam pobiec do sypialni, ale przypomniałam sobie, że nie dałabym rady. Trochę szybszym krokiem poszłam do pokoju. Otworzyłam szafę. Ubrania Lou były na miejscu. Podeszłam do łóżka i zdezorientowana chwyciłam za telefon. Wybrałam numer mojego chłopaka. Nie odbierał. Dzwoniłam jeszcze parę razy. W końcu się poddałam. Wybrałam teraz numer Liam'a. Ten odebrał już po drugim sygnale.
- Hej, Just co u ciebie? Dawno się nie odzywałaś- powiedział radośnie chłopak.
- Cześć Liam, u mnie wszystko w porządku. Przecież wczoraj gadaliśmy. Czemu próbujesz ze mnie zrobić potwora?- zażartowałam.
- Boże... brzmisz tragicznie. Co ci się stało?- dodał zmartwiony.
- Jestem chora. To nic poważnego tylko katar i gorączka...
- Nic poważnego?! Czy ty siebie słyszysz?! Jak ty będziesz teraz śpiewać i udzielać wywiadów?! Tylko katar i gorączka?! - przyjaciel podniósł głos.
- Uspokój się i nie krzycz tak. Głowa mi zaraz pęknie.- wydusiłam zmarnowana.
- Przepraszam, ale...
- Liam, nie wiesz może czy Lou już wraca do was? Bo nie ma go w domu i nie odbiera. Martwię się o niego. Jak wiesz cokolwiek to mi powiedz. Proszę.- dodałam błagalnym tonem.
- Nie wiem czy on wraca dzisiaj.
- No nieźle, zgubiła faceta- usłyszałam czyjś głos po drugiej stronie- a może on specjalnie się zgubił, bo wiedział, że jesteśmy sobie przeznaczeni i nie chce nam stawać na drodze.
- Uspokój się Zayn!- krzyknęłam na chłopaka. Na serio się martwiłam o Lou. Sam w obcym mieście, wśród tłumu fanek, nie zna jeszcze języka.
- Klucze! - krzyknęłam i wstałam z łóżka kierując się w stronę szufladki na przedpokoju.
- Co?- spytał zdezorientowany Liam.
- Klucze- powtórzyłam- jeżeli wziął klucze od mojego samochodu to znaczy, że wróci.
- Taaa, albo ukradł ci samochód i zwiał- powiedział bez optymizmu Zayn.
- Nie ma ich. Czyli wróci.. ał..
- Co się dzieje Justine?- zapytał zdenerwowany Liam.
- Głowa mnie strasznie boli.- złapałam się za nią i usiadłam na podłodze. Czułam, jakby przebiegło mi po niej stado słoni.
- Just żyjesz? Halo? Justine!- krzyczał przerażony Zayn. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Poczułam pod sobą coś twardego. Ten ból mnie sparaliżował. Nie mogłam się poruszać. Widziałam tylko ciemność.
Przebudziłam się. Jednak nie byłam w mojej sypialni, ani w moim domu. Byłam w szpitalu. Miałam podoczepiane rurki i kroplówkę. Rozejrzałam się dookoła. Nie było nikogo. Jak się więc tu znalazłam? Kto wezwał karetkę? Gdzie jest Lou? Ktoś wszedł do sali. To właśnie był Lou.
- Dawno wstałaś? Przepraszam byłem po herbatę. Powinienem być cały dzień w domu z tobą...
- Gdzie byłeś?- przerwałam mu surowym tonem.
- Byłem w aptece, ale nikt mnie nie rozumiał i straciłem godzinę na dogadywaniu się z farmaceutkami. Chciałem ci kupić coś na gorączkę, bo ta w ogóle ci nie spadała.- odpowiedział skruszony.
- Rozumiem. Czemu nie odbierałeś telefonu?- ciągnęłam dalej.
- Zostawiłem go w samochodzie. Przepraszam cię Justyna. Gdybym został z tobą w domu, to nie wylądowałabyś tutaj. Jeszcze dzisiaj cię wypiszą. Tutaj przynajmniej jest jedna osoba, z którą mogę się dogadać po angielsku.
- Już się nie tłumacz. Wiem, że chciałeś, żebym wyzdrowiała. Tak w ogóle nie spotkałeś, żadnych fanek?- chciałam zmienić temat. Nie wiem czemu, ale byłam na niego trochę zła. Z jednej strony zostawił mnie samą, a z drugiej chciał mi pomóc. Nie wiem czemu miałam takie wahania nastrojów.
- Nie- złapał mnie za rękę.- większość dziewcząt mi się przyglądało. To było zabawne. Tyle dziewczyn wparowało do apteki.- pocałował mnie w dłoń.- Napisałem do Liam'a, żeby się o ciebie nie martwił. Nieźle go przestraszyłaś.
- Siebie też przestraszyłam.- wyznałam patrząc w rurkę, na mojej ręce.
- Ej- chwycił mnie za podbródek i zmusił do spojrzenia mu w oczy- co się dzieje?
- Jutro wylatujesz, nie tak chciałam spędzić ten dzień, nie w szpitalu, nie chora. Mieliśmy przejść się po parku z kolorowymi liśćmi na drzewach, pójść do kina, zjeść jakiegoś fast food. To wszystko jest nie tak, jak powinno być.- oczy napełniły mi się łzami.- spieprzyłam cały nasz dzień, bo zachciało mi się zachorować.- powiedziałam pełna wyrzutów.
- Nawet tak nie mów! Wiem, że ten dzień nie był taki, jaki sobie wyobrażaliśmy. Wiem, że nie chciałaś zachorować. Kto by chciał chorować?! Nie mów więcej takich bzdur! Przestań się nad sobą użalać! Jesteś Justyna Lol, masz fanów, którzy na ciebie liczą, a ty chcesz siedzieć i załamywać się nad tym, że nasz dzisiejszy dzień nie był po naszej myśli?! Jak nie ten to następny. Wrócimy jutro do Londynu...-
- Louis ja nie wracam do Londynu!- krzyknęłam na niego.
- Wytłumacz mi dlaczego?! Przecież jesteśmy razem i już możesz wrócić! Nie rozumiem ciebie!- wstał z krzesła i zaczął nerwowo chodzić po sali.
- Bo nie chcę! Jest mi dobrze tutaj w Szczecinie! A poza tym nie mogę teraz lecieć, bo mój stan tylko się pogorszy!- naszą kłótnie przerwała pielęgniarka, która odłączyła mi wszystkie rurki i powiedziała, że mogę już wracać do domu. Poszliśmy we trójkę na recepcję. Podpisałam papiery i wyszliśmy z Louis'em w stronę samochodu. Otworzył mi drzwiczki. Usiadłam na miejscu pasażera. Wsiadł i odjechaliśmy. W samochodzie nie zamieniliśmy, ani słowa. Słychać było tylko radio. Leciała
 Kat Perry- Wide Awake. W końcu dojechaliśmy do domu. Weszłam do kuchni i zrobiłam kolację. Postawiłam zapiekankę na stole i rozłożyłam talerze i sztućce. Usiadłam i nałożyłam sobie porcję. Gdy już prawie skończyłam jeść do stołu usiadł Lou. Podobnie, jak w samochodzie nie odezwaliśmy się ani słowem. Wstałam i wyniosłam swoje naczynia do zlewu. Umyłam je i wycierałam ręce w ręcznik. Odwróciłam się i zobaczyłam Lou. Spojrzałam mu prosto w oczy. Odłożyłam ręcznik na blat. I kierowałam się w stronę wyjścia, ale chłopak mnie powstrzymał.
- Przepraszam- spojrzał mi głęboko w oczy.- Nie powinienem był naciskać- przytuliłam się do niego. Dał mi buziaka w policzek. Odeszłam od niego i poszłam pod szybki prysznic. Ubrałam cieplutką piżamę, wzięłam lekarstwa, umyłam zęby, zaczesałam włosy w warkocza i położyłam się do łóżka. Louis szybko do mnie dołączył przytulając mnie mocno i okrywając szczelnie kołdrą.
- Kocham cię Justyna. Nie chcę cię stracić jesteś dla mnie naprawdę ważna. Przepraszam, że cię tyle razy skrzywdziłem. Kieruje mną głównie zazdrość. W Londynie wydaje mi się, że będę znacznie gorszy. Będzie nas dzieliło tyle kilometrów. A w niedzielę wylatuję do LA. W środę będzie jakaś gala, a ty będziesz ciągle tutaj. Powinnaś mnie zrozumieć. Ty też byłabyś zazdrosna o mnie.
- Lou, ja jestem ciągle o ciebie zazdrosna. Masz tyle fanek na całym świecie, które są tysiąc razy ładniejsze niż ja. Spotkasz kiedyś jakąś i mnie zostawisz.
- Nie myśl tak nawet- przytulił mnie mocniej.
- Taka jest prawda. Dobra śpijmy już, bo jestem mega zmęczona. Dobranoc- dałam mu buziaka w policzek.
- Dobranoc.- odwzajemnił gest.
__________________________________________________________________________________
Tak wiem zawaliłam. Ostatnio nie mam weny. Może jeśli macie jakieś pomysły na nowy rozdział to napiszcie je w komentarzach. Nie wiem, kiedy będzie kolejny rozdział, bo teraz szkoła i już mam od groma prac klasowych, jakiś prezentacji i projektów. Pamiętajcie o komentarzach. Są one dla mnie bardzo ważne. Przypominam też, że możecie w komentarzach reklamować swoje blogi. Pamiętaj czytasz komentujesz. ♥ Kocham was ♥

1 komentarz:

  1. Trochę nudne, ale liczę na to, że nadrobisz to kolejnym rozdziałem ;)

    OdpowiedzUsuń