niedziela, 23 lutego 2014

42

Spojrzeliśmy w stronę drzwi.
- Słyszałeś to?- spytałam przerażona.
- Idę to sprawdzić- wstał z łóżka- zostań tu.
- Chyba cię pogięło- podeszłam do niego- nie zostanę tutaj sama- chłopak się uśmiechnął. Otworzył ostrożnie drzwi, tak że te nie zaskrzypiały. Zeszliśmy po cichu ze schodów. Słychać było śmiechy. Jak gdyby nigdy nic poszłam na korytarz, aby zobaczyć kto to był. Jakie było moje zdziwienie gdy zobaczyłam Maćka z Patrycją, którzy byli już trochę wstawieni.- co wy tutaj robicie?- Tommo szybko stanął obok mnie.
- Byliśmy na imprezie, do Szczecina mamy godzinę drogi samochodem, a na pieszo zejdzie nam trzy godziny, więc chcieliśmy przenocować tutaj.- wyjaśnił chwiejąc się.- ej siostra mam pomysł.
- Weź ty lepiej nie wpadaj na żadne pomysły- przewróciłam oczami.- pościele wam łóżko u ciebie- weszłam na górę. Przeraziłam się, gdy zobaczyłam bałagan panujący w pokoju mojego brata. Odgarnęłam ciuchy z podłogi w kąt i rozścieliłam łóżko. Zmęczona wzięłam szybki prysznic i zeszłam na dół. W ogóle mnie to nie zdziwiło, że na ławie w salonie stoi pół butelki czystej i sok. Obok stały już napełnione kieliszki i szklanki.- co wy wyprawiacie?- nie miałam już sił na jakiekolwiek kłótnie. Usiadłam na fotelu obok Lou.
- Chciałem się napić ze szwagrem- podniósł do góry kieliszek- cheers!- opróżnili naczynie.
- A czy ty go w ogóle rozumiesz?- chwyciłam szklankę z sokiem mojego chłopaka i wypiłam jej zawartość.
-Czy to ważne? Grunt, że się dobrze bawimy- polał alkohol do kieliszków. Wypiłam jedną kolejkę.
- Idę spać. Bawcie się dobrze- nie czułam się najlepiej. Wstałam z fotela.
- Where are you going?- spytał Lou chwytając mnie za nadgarstek.
- I'm going to sleep. Goodnight baby- dałam mu całusa i poszłam do siebie. Położyłam się wygodnie i przykryłam swoje ciało kocem. Chwilę później odpłynęłam.
Obudziło mnie słońce, którego promyki wpadły przez okno i rozświetlały pomieszczenie. Usiadłam na łóżku przecierając wierzchem dłoni oczy. Podparłam się rękoma i wstałam. Udałam się do łazienki, gdzie umyłam twarz i zęby. Zeszłam na dół. W dużym pokoju panował istny chaos. Na stoliku pełno kieliszków i pustych szklanych butelek po wódce, resztki jedzenia leżące na podłodze i pobite szkło. Westchnęłam i wzięłam się za sprzątanie. Zabrałam z ławy kieliszki i szklanki i umieściłam je w zlewie. Następnie zamiotłam szkło i resztki jedzenia. Pozmywałam brudne naczynia i położyłam je na suszarce. Wytarłam ręce w ścierkę i poszłam do gościnnego. Delikatnie zapukałam w drzwi i weszłam do środka. Odrzucił mnie odór alkoholu. Przy łóżku zauważyłam wymiociny. No super, tylko tego jeszcze brakowało, żebym sprzątała po nim rzygi. Zrezygnowana wyjęłam z szafki kuchennej gumowe rękawiczki, worek na śmieci i papierowy ręcznik. Wróciłam do pokoju i zaczęłam sprzątać. Zebrałam wymiociny do worka i wyniosłam go do śmietnika, który stał na dworze. Wróciłam do domu i otworzyłam okno w gościnnym. Szybko umyłam podłogę, aby brzydki zapach zniknął. Po cichu wyszłam. Przeszłam do kuchni, gdzie umyłam ręce.
- Hej- powiedziała zaspana Patrycja.- masz coś na kaca?- usiadła na krześle przy blacie łapiąc się za głowę.
- Zaraz ci dam wodę- wyciągnęłam ze zmywarki czystą szklankę. Nalałam do niej wody, wrzuciłam trzy kostki lodu i trzy plasterki cytryny- trzymaj- wręczyłam jej naczynie.
- Dzięki- jednym łykiem opróżniła pół szklanki.
- Jak ci się żyje z Maćkiem?- spytałam nieśmiało.
- Dobrze. W sumie to nic się nie zmieniło tylko tyle, że noszę wasze nazwisko.- zrobiła kolejnego łyka.
- Ale nic się pomiędzy wami nie zmieniło? W sensie, wiesz wasz stosunek do siebie.
- Naprawdę jest tak, jak było przed ślubem.- posłała mi miły uśmiech.- a wy kiedy zamierzacie się pobrać?
- Co?!- zaskoczyła mnie tym pytaniem.- znamy się dopiero od roku, więc nie prędko.- pokręciłam przecząco głową i uśmiechnęłam się pod nosem. Nigdy nad tym nie rozmyślałam. Szczerze mówiąc nie śpieszy mi się do ołtarza.
- Co byś mu odpowiedziała, gdyby ci się oświadczył?
- Znając życie powiedziałabym "tak".- wzruszyłam ramionami.
- Jacie, jak on cię zmienił. Pamiętam, jak mówiłaś, że nie wiesz co odpowiesz chłopakowi, który poprosi cię o rękę.- zarumieniłam się, ale Patrycja miała racje. Lou mnie zmienił. Nigdy w życiu nie powiedziałabym tak, jeżeli byłabym z chłopakiem nie krócej niż trzy lata.
- Wiem- przyznałam jej rację.
- Nie martw się, wcale nie na gorsze- kolejny raz posłała mi uśmiech.- tak w ogóle to jak się czujesz? Wiesz po tym wszystkim co ostatnio przeszłaś.
- Dobrze. Minęły już dwa tygodnie, a ja prawie o wszystkim zapomniałam.- do kuchni wszedł Lou. Nie patrząc na niego wyciągnęłam szklankę i przygotowałam ten sam napój co dziewczynie siedzącej przy blacie.
- Hej- powiedział nieco zachrypniętym głosem.
- Pójdę zobaczyć co u Macieja- szybkim korkiem weszła na górę.
- Cześć- odpowiedziałam mu oschle i dałam mu szklankę.
- Jeszcze jesteś obrażona?- usiadł na miejscu Patrycji.
- Nie no co ty, jak mam być obrażona za to, że mój facet tak się nachlał, że nie zdołał dojść do kibla i zrzygał się na środku pokoju- dodałam ironicznie i zaczęłam przygotowywać śniadanie.
- Poważnie to zrobiłem?- poczuł się głupio.
- Tak, ale nie przejmuj się, jak kiedyś mi się coś takiego stanie, to też będziesz musiał posprzątać.
- Nawet nie wiesz, jak mi głupio- złapał się za głowę.
- Dobra, było minęło. Trzymaj- podałam mu kanapkę i herbatę.
- Dzięki.- uśmiechnął się.- mam dla ciebie niespodziankę. Muszę tylko się ogarnąć. Nie chcę nic sugerować, ale ty też byś mogła.- zaśmiał się cwaniacko.
- Głupek- odeszłam od niego uderzając go lekko w głowę.
- Wyglądasz seksownie w mojej koszulce, ale uważam, że bez niej byłoby lepiej- przymrużył oczy i kiwając głową uśmiechał się zadziornie.
- Żeby zobaczyć mnie bez tej koszulki trzeba sobie najpierw zasłużyć, kotku- puściłam mu oczko i weszłam schodami na górę. Ubrałam na siebie szorty i luźną bluzkę na szelkach do tego trampki. Uczesałam włosy w koczka i zeszłam na dół. Przy drzwiach czekał już Tomlinson.
- No tak też może być- powiedział niby obojętnie mierząc mnie od stóp do głowy. Uderzyłam go w ramię. Wyszliśmy przed dom.- tadaaa!- krzyknął pokazując deskorolkę i rolki.
- Chyba sobie żartujesz?- wyśmiałam go.
- Nie. Ty na rolkach, ja na desce. Daj mi się poczuć znowu nastolatkiem.- powiedział błagalnie.
- Dobra- nie mogłam powstrzymać się od śmiechu- ale jak się wywalę to ty będziesz mnie zbierał z chodnika. Nie jeździłam od dwóch lat.- włożyłam je na nogi.
- Gotowa?- spytał śmiejąc się.
- Nie nie nie!- krzyknęłam, gdy mnie popchnął. Jechał równo ze mną.
- No popatrz, popatrz jak ładnie ci idzie. Jeszcze trochę, a będziesz mistrzynią świata- po raz kolejny się zaśmiał.
- Przeginasz Tomlinson- popchnęłam go lekko, ale stracił równowagę i zszedł z deski.- proszę, proszę, jeszcze trochę a zostaniesz mistrzem świata- wytknęłam mu język i pojechałam dalej, nie zważając na niego. Chłopak szybko mnie dogonił i chwycił mnie w pasie.
- Siadaj- wskazał głową na deskorolkę.
- Chcesz, żebyśmy się zabili?- zrobiłam wielkie oczy- spójrz na tą górkę. Poza tym, jak na tym usiądę to się połamie.- pokręciłam przecząco głową. Nie chciałam tego robić.
- Jak się zabijemy, to się zabijemy. Ważne, że razem.- powiedział to z udawaną powagą.- a jeżeli jeszcze raz usłyszę, jakieś pretensję co do twojej wagi to sam cię zamorduję- dał mi buziaka w policzek. Posadził mnie na desce i odepchnął się nogą. Zaczęliśmy zjeżdżać z górki. Nie wiedziałam co się dzieję. Chłodny wiatr owiewał moją twarz. Cieszyłam się jak dziecko. Niestety, gdy zobaczyłam, że nasza górka się kończy i możemy zaraz wpaść do jeziora zaczęłam krzyczeć do chłopaka, żeby się zatrzymał. Zatrzymaliśmy się przed samym jeziorem.
- Jesteś nienormalny- warknęłam wstając. Chłopak wyciągnął dłoń w moją stronę- o nie, nigdzie z tobą już nie idę.
- Nie masz wyboru- wzruszył ramionami. Spojrzałam się na niego pytająco. Przykucnął i podniósł mnie do góry. Przerzucił mnie przez ramię i poszedł w stronę wody.
- Lou co ty robisz? Puść mnie!
- Okej- odstawił mnie z powrotem na ziemię.
- Dziękuję- poprawiłam włosy.
- To jest niespodzianka, którą przygotowałem- wskazał palcem na coś co było za mną. Nie pewnie się odwróciłam. Na trawie leżał koc, a na nim koszyk.- zapraszam- wskazał ręką, abym usiadła.
- A więc randka? Dawno na żadnej nie byliśmy- uśmiechnęłam się do niego. Szybko zajął miejsce naprzeciwko mnie. Zjedliśmy trochę kanapek, wypiliśmy lemoniadę i pojechaliśmy na naszych "środkach transportu" do domu.
Lou usiadł na kanapie w salonie. Wzięłam jakieś chrupki z szafki w kuchni i dołączyłam do niego. Położyłam się na kanapie, kładąc głowę na jego kolanach. Chłopak zaczął bawić się moimi włosami.
- Muszę się ogarnąć i skontaktować się z Jason'em.- spojrzałam na niego.
- Chciałbym żebyś wróciła ze mną do Londynu.
- Po co? Nie jestem gotowa, żeby zwalać się Darii i Zayn'owi na głowę. Dajmy im trochę czasu.
- Nie chcę cię smucić, ale w poniedziałek ruszamy z chłopakami w dalszą trasę i nie będziesz im zbytnio przeszkadzać.
- Co? Czemu tak szybko?- posmutniałam.
- Szybko? Mieliśmy teraz trzy tygodnie wolnego.
- I tylko dwa spędziliśmy razem.
- To już nie nasza wina.- dał mi buziaka w czoło.
- Mam pomysł. Może zrobimy takiego małego, pożegnalnego grilla. Co ty na to?
- Dobra, ale gdzie?
- Może u was? Bo ja nie mam domu w UK- uśmiechnęłam się.
- To dobry pomysł.
- Widzisz ja mam same dobre pomysły.- podniosłam się do pół siadu i oparłam głowę o jego ramię.
- Jutro mam samolot. Idę zabukować ci bilet.- wstał z sofy.
- Jak to jutro? Dlaczego dopiero teraz mi o tym mówisz?- byłam zmieszana.
- Nie chciałem cię wcześniej denerwować.- poszedł do pokoju i przyniósł ze sobą tablet. Razem zabukowaliśmy bilet na jutro na godzinę 18:30.
______________________________________________
DZIĘKUJĘ ZA 6004 WYŚWIETLENIA! 
Naprawdę nawet nie śniłam o tylu odwiedzinach.
Wow, jesteście najlepsze na świecie! ♥
Proszę, żebyście w komentarzach pisały propozycje na dalsze
losy naszych bohaterów. Może byście dodały nową postać? ;)
Miejmy nadzieję, że jeszcze trochę rozdziałów będzie ;)
PO PRAWEJ STRONIE JEST ZAKŁADKA "SPAM Z
WASZYMI BLOGAMI" WPISUJCIE TAM LINKI DO SWOICH
BLOGÓW ;)
Buźka x ♥
3 KOMENTARZE=NOWY ROZDZIAŁ

1 komentarz: