sobota, 11 stycznia 2014

36

Zaspałam. Szybko założyłam byle jakie ciuchy, umyłam zęby i bez śniadania wsiadłam z Jason'em do auta i pojechaliśmy do brytyjskiego programu śniadaniowego. Tam czekała na mnie Caroline, która w 5 minut mnie ubrała, uczesała i pomalowała. Wyglądałam w końcu na ogarniętą. Wywiad trwał 20 minut, później zaśpiewałam i zapowiedziałam trasę koncertową. W tym dniu miałam polecieć do Polski. Pierwszy koncert ma się odbyć w Krakowie, następny we Wrocławiu, Gorzowie Wlkp i rzecz jasna w Szczecinie. Zeszłam już z wizji i poszłam do garderoby.
- Dzięki Caroline. Jesteś wielka- powiedziałam do niej przebierając się w luźniejsze ciuchy.
- Nie przesadzaj- zawstydziła się.- Lou dzisiaj przyjeżdża się pożegnać?- spytała pakując do kuferka kosmetyki.
- Nie wiem. Chyba nie.- spuściłam głowę.- poza tym nie chcę go ciągać za sobą. Ma teraz inne zmartwienia.
- No tak, ale ty nadal jesteś jego dziewczyną, więc tak czy owak powinien o tobie pamiętać.
- Daj spokój. Jest ok. Rozumiem go. Też bym się nigdzie nie pokazywała.
- Czemu go ciągle usprawiedliwiasz?
- Czemu ty się go ciągle czepiasz?- odwróciłam się w jej stronę poprawiając bluzkę.
- Ja spytałam pierwsza.
- Ponieważ to mój chłopak. Teraz ty mi odpowiedz.
- Bo widzę, że nie jesteś zbytnio szczęśliwa.
- A ty byś była? Twojemu chłopakowi zmarła babcia czyli bliska mu osoba, a ty jedyne co możesz zrobić to powiedzieć mu, że będzie dobrze, choć wcale tak nie będzie. Nie wiesz, jak masz się zachować. Chcesz mu tak cholernie pomóc, ale w żaden sposób się nie da. Jeszcze wyjeżdżam w tym czasie, kiedy on mnie najbardziej potrzebuje.- z moich oczu wypłynęły łzy. Kobieta widząc to od razu mnie przytuliła.
- Justi przepraszam nie chciałam.- oznajmiła skruszona szatynka.
- Sama już nie wiem, jak mam mu pomóc. On tak strasznie cierpi. Car doradź mi proszę.
- Nie mogę.
- Co?- spojrzałam na nią zdumiona. Każda dziewczyna, którą się prosi o radę zaraz rzuca nimi bez opamiętania, a ona nie mogła.
- Nie, na serio nie mogę, bo jestem w tym kiepska- zaśmiała się. Jej uśmiech wywołał w mojej duszy radość. Była taka promienna i radosna.
- Co się tu dzieje?- spytał niepewnie Jason.
- Nic takiego.- szybko odpowiedziała stylistka.
- Just czy ty płaczesz?- spojrzał na mnie z wielkimi oczyma.- może ci w czymś pomogę?
- Nie trzeba- przetarłam łzy wierzchem dłoni.- idziemy?- zwróciłam się do Caroline. Pomogłam jej z rzeczami i wsiadłyśmy do samochodu. Pojechaliśmy do domu, spakowałam się, zjadłam obiad i kolację, obejrzałam telewizję i pisałam z Liam'em.
- Już jedziemy- oznajmił mi Adam, który niósł mój bagaż. Ruszyłam za nim. Wsiadłam do samochodu i odjechaliśmy. Co pięć minut spoglądałam na telefon w nadziei, że Lou do mnie zadzwoni. Niestety nie zadzwonił. Wysiedliśmy z auta i poszliśmy załatwić formalności. Stanęłam przy oknie i wpatrywałam się w nie, jak w malowane wrota.Byłam przybita. Nawet się nie pożegnam z moim chłopakiem. Ale z drugiej strony byłam szczęśliwa, bo w końcu spełniam moje marzenia. Na lotnisku dołączył do nas mój perkusista Peter, na którego mówiłam Piotruś oraz gitarzyści Dave i Cody. Obróciłam się do tyłu, żeby spytać o coś Jason'a, ale zamiast niego ujrzałam Lou z jego rodziną. Uśmiechnęłam się i pobiegłam w ich stronę rzucając się na szyję chłopaka. Wtuliłam się w niego najmocniej, jak tylko potrafiłam. Znowu poleciały łzy. Jestem denerwująco wrażliwa. Rozumiem ludzie wrażliwi mają jakieś uczucia i są za to szanowani, ale bez przesady. Mnie samą to wkurzało.
- Myślałam, że nie przyjedziesz- oznajmiłam odsuwając się od niego.
- Przecież nie jestem potworem- zaśmiał się.
- Dzień dobry- zwróciłam się do jego mamy.
- Dzień dobry słoneczko- przytuliła mnie.- szkoda, że wyjeżdżasz- powiedziała smutno.
- Proszę się nie martwić, niedługo może wezmę parę dni wolnego i przyjadę do Londynu.- posłałam jej ciepły uśmiech. Następnie pożegnałam się z dziewczynkami. Lottie trzymała w rękach kamerę. Nie pojmowałam tego czemu za każdym razem gdy byłam z Louis'em to ktoś nas filmował. To było trochę dziwne. Z powrotem wróciłam do Tomlinson'a. Przytuliłam się do niego.
- Głupio się złożyło, że teraz mam trasę.
- No tak, bo ja mam teraz trzy miesiące wolnego.
- Nawet nie o to chodzi. Opuszczam cię w najgorszym momencie. Teraz kiedy ty mnie najbardziej potrzebujesz ja lecę rozwijać swoją karierę. To egoistyczne.- spuściłam głowę.
- Daj spokój. Przecież nie będę cię tu trzymał. Dopiero zaczynasz być artystką. Ludzie cię rozpoznają, a fani na ciebie liczą. Nie możesz zawieść setki tysięcy ludzi tylko dlatego, że mam gorszy czas.- pogładził mnie po policzku.
- Kocham cię Lou- wtuliłam się w niego.
- Ja ciebie też kocham Justynka- objął mnie mocniej.
- Just musimy już iść, samolot czeka!- krzyknął Adam. Miałam to gdzieś. Nie chciałam wychodzić z ramion Lou. Tam mi było dobrze. Sam fakt, iż wiedziałam, że to ostatni raz kiedy się widzimy wciągu czterech miesięcy nie pozwalał mi wyswobodzić się z uścisku.
- Twój "goryl" cię woła- wyszeptał mi do ucha.
- I co z tego. Nie chcę nigdzie lecieć.- kolejne łzy spływające po moich policzkach. Wtedy poczułam, jak ktoś mnie ciągnie w przeciwną stronę. Wtedy chwyciłam się mocniej Tommo. Musiało to komicznie wyglądać, gdy jeden facet cię ciągnie w swoją stronę, a ty nie chcesz puścić drugiego. Dałam całusa brunetowi i się poddałam. Zakryłam spuchniętą twarz i wsiadłam na pokład samolotu. Nie chciałam się oglądać, bo wiedziałam, że będzie boleć jeszcze bardziej. Usadowiłam się wygodnie, włożyłam słuchawki do uszu i odlecieliśmy. 
Wylądowaliśmy. Od razu pojechaliśmy do hotelu. Caroline robiła poprawki i pojechaliśmy na próbę. Kiedy stałam na scenie, a widownia była pusta nie czułam żadnego stresu. Śpiewałam swobodnie i świetnie się przy tym bawiłam. Przyszedł już czas na koncert. Gdy zajrzałam zza kulis od razu zżarła mnie trema. W moim gardle zrobiła się ogromna kluska. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Była masa ludzi. Nigdy nie pomyślałabym, że tyle osób chce słuchać mojego wycia.
- Justi już czas- powiedziała Car.
- Nie mogę- stanęłam, jak wryta.
- Co?!- krzyknęła na mnie.
- Boję się.
- Nie rób sobie jaj- wypchnęła mnie na scenę. I tak się na niej znalazłam. Zostałam wepchnięta przez stylistkę. Zdenerwowana wyszłam na środek.
- Cześć Kraków!- krzyknęłam.- muszę wam powiedzieć, że strasznie się stresuję i niestety może być kiepsko. Zacznę od przedstawienia mojego zespołu- przedstawiłam wszystkich po kolei. Zaśpiewałam pierwszą piosenkę. Nie wyszła mi za dobrze, ale następna była bardziej energiczna, więc się wyluzowałam i byłam sobą. Koncert dobiegł końca. Fani ustawiali się w kolejce po zdjęcie i autograf. Wszystko się skończyło i pojechaliśmy busem w dalszą podróż. Tym razem miałam koncert we Wrocławiu. Nie odczuwałam już tak dużej tremy, jak poprzednio. Dałam koncert i znowu autografy oraz zdjęcia. Tak samo było w Gorzowie Wielkopolskim. Pojechaliśmy w końcu do Szczecina. Siedziałam w garderobie, w tym czasie Caroline mnie stylizowała, kiedy ktoś zapukał do moich drzwi.
- Proszę!- krzyknęłam. Wtedy weszła grupka chłopaków. Zaniemówiłam z wrażenia. To byli One Direction. Nie mogłam w to uwierzyć. Bez chwili namysłu ruszyłam w ich stronę. Przywitałam się z nimi.- a gdzie jest Lou?- spytałam poirytowana.
- Nie mógł przyjechać. Jest nadal przygnębiony, w ogóle się do nas nie odzywa- powiedział z powagą Zayn.
- Co?- zasmuciłam się.
- Żartowałem!- krzyknął czarnuszek, a zza jego pleców wyskoczył Louis.
- Tadaa!- krzyknął zadowolony brunet.
- Zayn jesteś już martwy.- zagroziłam mu palcem.- cześć- przytuliłam się do chłopaka. Ten dał mi całusa.
- Ej.. nie przy ludziach- powiedział oburzony Hazza.
- A co zazdrosny jesteś?- spytał Lou.
- No tak!- krzyknął naburmuszony. Zaśmialiśmy się.
- Tak właściwie to co wy tutaj robicie?- spytałam zadowolona.
- Nie chcieliśmy, żebyś sama śpiewała naszą piosenkę, więc przylecieliśmy ci pomóc.- wyjaśnił Niall.
- Wiesz, w końcu jesteśmy profesjonalistami i wiemy, jak się zachować na scenie i jak porwać tłum- dodał Liam.
- Wredny jesteś- spojrzałam na niego z uśmiechem- chyba nie chcecie mi zabrać moich fanów?
- Niee- oznajmił poważnie Lou.- chcemy tylko zachęcić nowe osoby do słuchania naszej muzyki, a twoja trasa będzie dla nas reklamą- wytłumaczył mi.
- Jesteście okropni. Idźcie się ogarnąć. Za 10 minut zaczynamy.- usiadłam z powrotem na fotel. Szatynka dokończyła mój makijaż, ubrała mnie i uczesała. Byłam już gotowa, kiedy ktoś ponownie zapukał do drzwi. Otworzyłam je i ujrzałam moich rodziców i braci.- co tu robicie?- spytałam zadowolona od ucha do ucha.
- Dostaliśmy te bilety od ciebie i przyjechaliśmy zobaczyć, jak nasza Justynka się spełnia- powiedziała mama, której oczy zmieniły się w szklanki.
- Przepraszam cię siostra za tamto. Głupio wyszło. Jestem kretynem.- dodał Maciek.
- Jesteś kretynem- przyznałam mu rację.- idźcie na miejsca. Koncert zaraz się zacznie.- pogoniłam ich. Weszłam na scenę i jak zawsze przywitałam miasto i fanów, przedstawiłam zespół i zaczęłam śpiewać piosenkę, którą nagrałam z 1D. Wszyscy zaczęli śpiewać. Zbliżał się refren i wtedy, jakby znikąd pojawili się chłopcy. Wszyscy na sali zaczęli piszczeć. Zostali ze mną na scenie do końca koncertu. Było wspaniale. Gdy występ dobiegł końca ukłoniliśmy się i zeszliśmy ze sceny.
_____________________________________________________________
Dziękuję za 4752 wyświetlenia! ♥
Chyba się już wypalam.
Myślałam, że nie będę w stanie napisać kolejnego rozdziału, ale coś tam
napisałam.
Chyba choroba mnie dopadła.
Po prostu cudownie, że przyszła akurat w weekend ;c
Dziękuję, że pytacie się o notki na ASK'u ;)
I do znudzenia KOMENTUJCIE!
Kocham Was ♥
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!

1 komentarz: