niedziela, 5 stycznia 2014

35

Tym razem obudziłam się bez bólu głowy, co mnie bardzo zaskoczyło. Gdy chciałam się podnieść zorientowałam się, że nie mam nic na sobie. Rozejrzałam się dookoła w celu znalezienia jakiś ciuchów. Owinęłam się kocem, poszłam do łazienki i włożyłam na siebie szlafrok. Spojrzałam w lustro i się przeraziłam. Wyglądałam koszmarnie. Twarz miałam białą niczym ściana, włosy potargane we wszystkie strony i do tego pojawiły się fioletowe worki pod oczami. Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i zrobiłam szybki make-up, tak aby odświeżyć nieco moją twarz. Weszłam do sypialni i wyciągnęłam z szafy jeans'y, biały t-shirt i czarną bluzę ze złotym logiem adidas. Ubrałam się i zeszłam na dół. Panował tam istny chaos. Westchnęłam i wzięłam się za sprzątanie. Pozmywałam wszystkie naczynia, wytarłam stół w jadalni i blaty w kuchni, wytarłam kurze, odkurzyłam i umyłam podłogę, która kleiła się od rozlanego alkoholu. Po wysprzątaniu dołu poszłam zrobić sobie kawę.
- Dzień dobry- powiedział zaspany Harry. Nie odpowiedziałam mu.- zrobisz mi kawy?- spytał z lekką chrypką. Nadal się nie odzywałam.- Just co jest?- wstał i podszedł do mnie. Chwycił mnie w talii- mam inaczej poprosić?- spytał zawadiacko. Odepchnęłam go najmocniej, jak umiałam.
- Oszalałeś?!- krzyknęłam na niego.
- O co ci chodzi?! Nie znasz się na żartach?!- odkrzyknął z pretensjami.
- To miał być żart?! Ludzie mają rację, że twoje "żarty" są żałosne!- usłyszałam, że ktoś schodzi po schodach. Szybko uciszyłam Styles'a, który już chciał mi odszczekać. Do kuchni wszedł Liam.
- Co to za krzyki?- spytał zaspany siadając przy stole.
- Zobaczyłam pająka i się przestraszyłam- skłamałam.
- Dziewczyny- pokręcił głową- zrobisz mi też kawy?- schował głowę w dłoniach.
- Jasne- postanowiłam, że zrobię jej dla wszystkich. Razem z przyjacielem i loczkiem zanieśliśmy kawy do salonu. Przygotowałam też śniadanie. Wszyscy zeszli na dół. Po skończonym posiłku Lou pomógł mi zanieść naczynia z powrotem do kuchni.
- Nawet się dobrze nie przywitaliśmy- powiedział obejmując mnie w talii.
- Hej.
- No cześć- natarł nasze wargi. Chwycił mnie za pupę unosząc do góry. Posadził mnie na blacie kuchennym i zaczął składać namiętne pocałunki na moich ustach.
- No proszę was!- krzyknął Niall- rozumiem, że wczoraj się dobrze bawiliście, ale bez przesady, tu też są ludzie- powiedział udając zbulwersowanego.
- Nie pasuje ci coś Nialler?- spytał Lou.
- Tak.- odpowiedział mu.
- To idź do Barbary, ona zaspokoi twoje potrzeby- zaśmiał się brunet. Blondyn tylko przewrócił oczami. Ktoś wszedł do domu. Zaniepokojona zeszłam z blatu i poszłam zobaczyć kto przyszedł. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam Jason'a.
- Jason! Co ty tu robisz?!- krzyknęłam głośno z uśmiechem na twarzy, żeby każdy słyszał, że Richard wrócił.
- Wsiadłem we wcześniejszy samolot i jestem. Musimy zaraz porozmawiać.- powiedział stanowczo.
- Dobra! Chodźmy do gabinetu!- krzyczałam dalej.
- Przecież słyszę, nie musisz się tak drzeć- pokręcił głową. Wziął walizkę i udał się na górę. Szybko poszłam za nim. Weszliśmy do gabinetu manager'a. Usiadł oczywiście za biurkiem. Wyjął ze swojej teczki jakieś papiery.- twoja trasa koncertowa zaczyna się 7 stycznia 2014 roku. Trasę zaczynamy od Polski. Następnie będą Niemcy, Holandia, Francja, UK, Szwecja. Później jedziemy do Azji, a na koniec do Ameryki. Jutro masz zdjęcia, piątek nagrywamy kawałki na nową płytę. W poniedziałek masz wywiad.
- Okej, to wszystko?
- Tak możesz już iść.
- Czuję się, jak na dywaniku u dyrektora- westchnęłam i wyszłam, gdy zeszłam na dół zobaczyłam moich przyjaciół już spakowanych i czekających na wielmożnego Hazza'ę w drzwiach. Zrobiło mi się przykro. Ale Jason jest taki sztywny, więc co miałam poradzić?  Pożegnaliśmy się i wyszli. Posiedziałam trochę z manager'em i zaraz poszłam się umyć i spać.

Z samego rana pojechaliśmy na plan zdjęciowy, a później czekał mnie dwugodzinny  trening i znowu spanie.
Następny dzień to było pisanie i nagrywanie nowych piosenek.
W końcu nastała upragniona sobota, gdzie mogłam spotkać się z Lou. Pojechałam do niego do Doncaster. Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi jego mama.
- Dzień dobry- powiedziałam wesoło- coś się stało?- spytałam patrząc na jej smutny wyraz twarzy.
- Wejdź słonko.- weszłam do środka.- dzisiaj zmarła babcia Louis'a i dziewczynek.-spuściła głowę. Z jej oczu wypłynęły łzy. Bez namysłu przytuliłam ją do siebie. Bardzo dobrze się z nią dogadywałam.
- Jak Lou to zniósł?- spytałam z trudem powstrzymując łzy.
- Nie najlepiej. Jest u siebie.- poszłam od niej. Zapukałam do drzwi. Nikt mi nie odpowiadał. Postanowiłam sama wejść do środka. Zobaczyłam chłopaka siedzącego na łóżku.  Był skulony, głowę miał schowaną w ramionach. Nawet nie spojrzał do góry, gdy do niego weszłam. Zrobiło mi się go żal. Usiadłam obok niego i bez słowa go przytuliłam.
- Tak mi przykro- wyszeptałam przez jego ramię.
- Akurat- odpowiedział oschle. Odsunęłam się od niego.
- Wątpisz w to, że ci współczuję?- spojrzałam na niego zmieszana.
- Wszyscy mi teraz współczują! Większość z nich ma w dupie to co czuję, co teraz przeżywam, ale i tak mi składają kondolencje! To jest chore!- wstał z łóżka. Odeszłam w stronę drzwi. Chłopak był nabuzowany i zdolny do wszystkiego.
- I uważasz, że ja też jestem taka?!- krzyknęłam na niego. Tomlinson jeszcze bardziej się zdenerwował.
- Mam tego dość!- podszedł do szafki i zrzucił z niej wszystkie rzeczy. Było słychać tłukące się szkło. Zaczął demolować pokój.
 - Louis uspokój się proszę!- krzyczałam do chłopaka, próbując go powstrzymać. On jednak się nie poddawał. Zrzucił z regału wszystkie książki. Na podłodze wszędzie było szkło. W końcu go przytrzymałam. Co prawda wyrywał mi się, ale nie miał już na tyle siły, żeby ze mną wygrać. Zaczął płakać. Ukucnął na podłodze. Jego łzy spływały kolejno na wykładzinę pozostawiając na niej mokre plamy.- wszystko będzie dobrze- zaczęłam gładzić go po włosach.- obiecuję ci to- przytuliłam go mocniej.
- Cieszę się, że sobie nie poszłaś.- powiedział nie przestając płakać.
- Zrobiłeś straszny syf.- chłopak nie mógł się uspokoić.- chcesz zostać sam?- spytałam nieśmiało, licząc, że odpowie "nie".
- Tylko na chwilę.- wykonałam jego prośbę. Wyszłam z pokoju i poszłam do dziewczynek. Daisy i Phoebe siedziały smutne na podłodze. Porozmawiałam z nimi chwilkę i poszłam do Lottie i Fizzy. Dziewczyny od razu się domyśliły co działo się u ich brata w pokoju. Były przygnębione, tak samo, jak wszyscy. Było mi ich żal. Wróciłam znowu do Lou. Nadal siedział na podłodze. Podeszłam do komody, pod którą leżała stłuczona ramka ze zdjęciem. Wzięłam ją do ręki. Było to moje zdjęcie z Tommo.
- Pobiłem nasze zdjęcie.
- Nic nie szkodzi.- oznajmiłam smutno. Usiadłam obok niego.
- Pamiętam, jak robiliśmy to zdjęcie. To było na naszej pierwszej randce.
- 5 miesięcy temu... jak to szybko zleciało. Muszę ci coś powiedzieć. Wiem, że to nie odpowiedni moment, ale wyjeżdżam w trasę koncertową.
- Kiedy?
- 7 stycznia.
- Pogrzeb jest jutro. Mam nadzieję, że będziesz na nim.
- Jasne- chwyciłam jego dłoń.
- Zostaniesz na noc?- spytał bawiąc się moimi palcami.
- Raczej wrócę do Londynu. Nie wzięłam żadnych rzeczy, a poza tym macie teraz inne rzeczy na głowie niż goszczenie mnie tutaj.
- Tata wszystko załatwia. Mama ma tylko czas na zamartwianie się. Jak zostaniesz to pomożesz jej uciec od tych wszystkich myśli.
- Nie, nie zostanę.
- Proszę cię. To dla mnie ważne.- zrobił maślane oczka.
- No dobrze.

Wstaliśmy, ubraliśmy się i poszliśmy pożegnać babcię chłopaka. Nie znałam jej za dobrze, ale łzy same cisnęły się do oczu. Poznałam dziadka i tatę Lou. Po pogrzebie pojechaliśmy na obiad. Spędziłam u Tomlinson'ów cały dzień i dopiero wieczorem wróciłam do domu.
_____________________________________________
Sorry za taki rozdział, ale jestem przybita.
Mam tyle nauki, że aż mi się wszystkiego odechciewa.
Byłam dzisiaj na pogrzebie.
Ostatnio coraz gorzej się czuję.
Miałam pomysł na dzisiejszy rozdział, ale zapomniałam jaki.
Jeszcze ta wiadomość, że babcia Lou- Margaret Tomlinson umarła.
To wszystko mnie dobiło.
Bardzo dziękuję za spełnienie mojej prośby x
Nie mam pojęcia kiedy będzie następna notka, bo jak wspomniałam mam
dużo nauki.
Kocham was! ♥
Niech Pani Tomlinson spoczywa w spokoju [*] 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz