poniedziałek, 16 grudnia 2013

31

Pierwszy mój dzień od dwóch tygodni, gdzie nie musiałam wstawać przy pomocy budzika. Wiedziałam, że dzisiaj mam dzień wolny, więc mogłam dłużej poleżeć. Obróciłam się na drugi bok. Ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę- powiedziałam zachrypniętym głosem. Nie miałam ochoty się obracać w stronę drzwi. Pozwoliłam moim powiekom się zamknąć. Ktoś wszedł do środka. Czułam, jak materac zaczął się uginać.
- GOOD MORNING!- krzyknął mi do ucha.
- Louis idioto zamorduję cię!- chwyciłam poduszkę i uderzyłam go nią w twarz. Opadł na łóżko. Usiadłam i podtrzymałam głowę w dłoniach.
- Wstawaj! Musimy już jechać- usiadł obok mnie.
- Chcesz mnie wykończyć?!- spytałam zrezygnowana.
- Wczoraj mówiłaś, że chcesz niespodziankę, a dzisiaj krzyczysz na mnie?
- Nie prowokuj mnie, bo jeszcze raz rozważę kwestię morderstwa.
- Ja ciebie też kocham- dał mi buziaka.
- Idę się przebrać.- wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Chwyciłam ciemne rurki i szary sweterek. Poszłam do łazienki. Obmyłam twarz, umyłam zęby, przebrałam się i rozczesałam włosy. Spojrzałam w lustro. Westchnęłam i wyszłam do Lou, który właśnie leżał na łóżku i przeglądał mój notatnik. Rzuciłam się na niego, jak poparzona. Próbowałam mu go odebrać, ale on mi na to nie pozwalał. Podniósł go do góry, tak, że nie mogłam go dosięgnąć.
- Masz bardzo napięty grafik Justynka- oznajmił z powagą.- ten Jason krótko cię trzyma.
- Czy ja ci przeglądam twój grafik?!- krzyknęłam na niego.
- A poprosiłaś mnie kiedyś o niego?
- A czy ty mnie poprosiłeś o mój notatnik?!
- Jesteś taka śliczna kiedy się złościsz.- powiedział z ciepłym uśmiechem oddając mi notes.
- Co jest ślicznego w tym, że robię się czerwona, jak burak?- spojrzałam na niego spod byka.
- Nie czerwona, jak burak, raczej, jak róża.
- Rzeczywiście duża różnica- przewróciłam oczami.- jedziemy?
- Jasne- uśmiechnął się.
- Co się tak szczerzysz?- spytałam pakując telefon do torebki. Przerzuciłam ją przez ramię i otworzyłam drzwi.
- Jesteś niesamowita. Jednego dnia jesteś taka kochana, a drugiego tak bardzo miła, że aż się od razu chce żyć- parsknął śmiechem.
- Mam dwa powody przez które jestem dzisiaj w takim nastroju. Po pierwsze jakiś idiota krzyknął mi z samego rana do ucha dzień dobry, a po drugie okres mi się spóźnia.
- Co?! Przecież my nie spaliśmy razem- szepnął.
- Wieesz... może zapomniałam ci wspomnieć, że z Darią w Polsce wynajęłyśmy striptizera. Był alkohol... to musiało się źle skończyć.- chłopak stał, jak posąg w ogóle się nie ruszał, tylko mrugał oczami. Wybuchnęłam śmiechem- żałuj, że nie widzisz swojej miny.- nie mogłam się powstrzymać od śmiechu- wyluzuj z nikim nie spałam. Zdradzę ci sekret- nachylił się w moją stronę- jestem dziewicą- szepnęłam mu do ucha. Odetchnął z ulgą.
- Dziewczyno, ty mnie do grobu doprowadzisz- przetarł dłonią twarz. Zeszliśmy na dół. Zjadłam tost z serem i wypiłam pomarańczową herbatę, Louis'owi też ją zaparzyłam. Ubraliśmy kurtki i wyszliśmy z domu. - czekaj- zatrzymał mnie.- chcę być gentleman'em - otworzył i drzwiczki od samochodu.
- Sama umiem sobie otworzyć drzwiczki... ale dziękuję- dałam mu całusa.
- Muszę częściej otwierać ci drzwi- uśmiechnął się zawadiacko.
- Przydałoby się.- wsiadłam do środka. Chłopak szybko obiegł samochód i zajął miejsce kierowcy.- włączysz ogrzewanie?- spytałam drżąc.
- Wiesz... ja mogę cię ogrzać- uniósł znacząco brwi.
- Nie dzięki, ogrzewanie w samochodzie mi wystarczy.
- Taaak, humor to ty dzisiaj masz cudowny.- odpalił silnik i ruszył.- ściągnij kurtkę przed nami trzy godziny drogi.
- Trzy godziny?!- spojrzałam z niedowierzaniem.- to gdzie my jedziemy?!
- Dowiesz się gdy już dojedziemy na miejsce. Na serio ci się okres spóźnia?
- Co? Nie!- chłopak uśmiechnął się pod nosem.
- Wiesz znamy się już 5 miesięcy i praktycznie nic o tobie nie wiem.
- Ja o tobie też nic nie wiem.- szybko odpowiedziałam.
- Może ty zacznij.- zaproponował.
- Więc co chcesz wiedzieć?
- Wszystko- spojrzał na mnie i znowu na jezdnie.
- Okej... nazywam się Justyna Lol, niektórzy mówią na mnie Just. Urodziłam się 14 lutego, mam 19 lat. Mam dwóch braci, których już znasz to Maciek i Kamil, moja mama pracuje w szkole, uczy biologii, a tata był wojskowym ale jest już na emeryturze więc pracuje na budowie.W liceum wybrałam profil biologiczno-chemiczny. Chciałam być lekarzem. Miałam iść w październiku na studia, ale napisał do mnie Jason. Przyjęłam jego propozycję. Poznałam piątkę dziwnych chłopaków i dziwnym trafem jeden z nich zdobył moje serce i teraz jestem z nim w związku. 23 listopada wydałam moją pierwszą płytę. Mam niesamowitą stylistkę, która zawsze wie, jak mnie rozweselić, cudownych przyjaciół, wspaniałą rodzinę i najlepszego, najprzystojniejszego, najzabawniejszego i najbardziej troskliwego i czułego chłopaka na świecie.- pochyliłam się w jego stronę i go pocałowałam.
- Nie za dużo tych komplementów? Jeszcze się zarumienię.
- Już się zarumieniłeś- położyłam głowę na jego ramieniu.- teraz twoja kolej.
- Więc, nazywam się Louis William Tomlinson. Mam 21 lat...
- Masz 22 lata- przerwałam mu.
- Nie, jeszcze mam 21 lat. Daj mi się cieszyć młodością, póki jeszcze mogę. 24 grudnia mam urodziny i wtedy dopiero będę miał 22 lata.- zaśmiałam się-  Moja mama ma na imię Jay, mam pięć sióstr: Georgia, Lottie, Fizzy, Daisy i Phoebe. Moja mama rozwiodła się z moim ojczymem, był dla mnie, prawdziwym ojcem. Poszedłem do Xfactor'a i Simon stworzył z nas zespół. Nazwaliśmy go One Direction. Niestety jestem najstarszy z chłopaków, wydaliśmy już trzy płyty, szaleją za nami miliony fanek, mam czterech najdziwniejszych braci jakich można mieć, najlepszą mamę na świecie i najpiękniejszą, najcudowniejszą, najmilszą i najwrażliwszą dziewczynę jaka tylko istnieje. Kocham cię.
- Kocham cię- przytuliłam się do niego- powiesz mi gdzie jedziemy?
- Mówiłem, że to niespodzianka.
- Dlaczego ty mnie tak nienawidzisz?- po raz kolejny się zaśmiał, ale nie to pytanie zostało bez odpowiedzi. Gdy w aucie zapanowała cisza usłyszałam w radio Wham!- Last Christmas zaczęłam nucić tę piosenkę pod nosem.- you gave it away this year to save me from tears I'll give it to someone special.- chłopak pogłośnił utwór i zaczął śpiewać ze mną. Gdy piosenka dobiegła końca przyciszył lekko radio i zwrócił się do mnie.
- Co chciałabyś dostać na święta?- spytał nie spuszczając oczu z jezdni.
- Nic nie chcę.
- Przestań w ogóle mi tego nie ułatwiasz.
- Dobra powiem ci co chcę...
- Wreszcie.
- All I want for Christmas is you- zaśpiewałam.
- Dziewczyno z tobą jest coraz gorzej.
- Nie martw się z tobą też.- obróciłam się do niego plecami. Poczułam jak gładzi dłonią moje plecy. Zamknęłam oczy i odpłynęłam.
- Justyna, wstawaj- poczułam, jak mną potrząsa.
- Co?- spytałam ospała.
- Jesteśmy na miejscu- zdjął ze mnie koc i wysiadłam z samochodu. Pomógł mi ubrać kurtkę.- wiesz o tym, że mówisz przez sen?- zwrócił się do mnie zamykając za mną drzwiczki.
- Serio?- zarumieniłam się.- co mówiłam?
- "Kocham Louis'a, jest najlepszy na świecie, ma najlepsze włosy jakie kiedykolwiek widziałam, przyrzekam, że będę mu robiła śniadania do łóżka"- oznajmił udając mój głos.
- Nie mam takiego głosu i tak nie mówiłam, bo osoby, które gadają przez sen wypowiadają zazwyczaj pojedyncze słowa, a nie całe zdania ty głupolu- zmierzwiłam jego włosy.
-  Ooo nie... jak mogłaś tak potraktować moje włosy?- zwrócił się naburmuszony. Podszedł do mnie i zaczął mi targać włosami we wszystkie strony. Czułam jak zrobiło mi się siano na głowie.
- Teraz mi to uczesz- wskazałam palcem na "gniazdo" na mojej głowie. Wyciągnęłam z torebki szczotkę do włosów i dałam ją brunetowi.
- Okej, okej- wziął szczotkę i uczesał mi włosy. Robił to tak delikatnie, że prawie tego nie czułam- pasuje?
- Może być.- wzruszyłam ramionami.
- Chodźmy- wziął mnie za rękę i otworzył mi drzwi do jakiegoś domu. Weszłam niepewnie.- Jesteśmy!- krzyknął ściągając buty.
- Gdzie my jesteśmy?- obróciłam się do niego i spytałam szeptem.
- U mnie w domu- wyjaśnił z uśmiechem.
- Co? Tomlinson jesteś martwy. Oszalałeś? Przecież nie jestem na to gotowa, w ogóle się nie przygotowałam. Jak mogłeś?- wtedy ktoś wyszedł na przedpokój.
- Dzień dobry- oznajmiła wesolutka brunetka.- ty pewnie jesteś Justine. Lou tyle o tobie opowiadał.
- Dzień dobry- odpowiedziałam- mam nadzieję, że same dobre rzeczy. Uśmiechnęła się ciepło.
- Jestem Jay- wyciągnęła rękę w moją stronę.
- Justyna- uścisnęłam jej dłoń- miło mi panią poznać.
- Dobra dzieciaczki idźcie już do stołu. Dziewczynki już na was czekają- oznajmiła i poszła do jakiegoś pomieszczenia.
- Nienawidzę cię, jesteś głupi, nie odzywaj się więcej do mnie- szeptałam idąc do jadalni.
- Czyżby foch?
- Tak i to taki porządny foch.
- I tak nie jesteś tak bardzo spięta, jak ja byłem gdy poznawałem twoją rodzinę.
- Nie odzywaj się do mnie.- weszliśmy do pomieszczenia i od razu na szyję rzuciły mi się dwie małe dziewczynki.
- Cześć- krzyknęły odklejając się od mojej szyi.
- Hej.- zaśmiałam się.
- Jestem Phoebe- powiedziała dziewczynka w różowej koszuli.
- A ja Daisy- dodała druga blondyneczka.
- Jestem Justine.
- Jesteś bardzo ładna- stwierdziła Daisy.
- Dziękuję, ale wy jesteście ładniejsze.- zadowolone dziewczynki usiadły do stołu. Podeszły kolejne dziewczyny. Przedstawiły się i porozmawiałyśmy trochę.
- Prawda, że mam piękną dziewczynę?- skierował pytanie do dziewczynek oplatając moją talię rękoma.
- Przestań- uderzyłam go lekko w brzuch. Dał mi całusa i usiedliśmy do stołu, który był przykryty kremowym obrusem. Było na nim pełno jedzenia. Mama Lou każdemu po kolei wkładała je na talerz. Rozmawialiśmy głównie o moim kraju, o naszym polskim jedzeniu, o spędzaniu świąt, o mojej rodzinie i o wielu innych rzeczach. Czułam się nieswojo opowiadając o sobie. Nie przepadam za tym zbytnio. Pomogłam Jay posprzątać naczynia ze stołu. Poszłyśmy do kuchni i wzięłam się za zmywanie. Kobieta na początku stawiała opór, nie pozwalała mi zmywać, ale przekonałam ją, że jeżeli ja pozmywam to szybciej podamy ciasto i kawę. Pokręciła głową i niechętnie się zgodziła. Później humor jej się poprawił. Przyniosłyśmy kawę i ciasto na stół. Zaczęliśmy żartować i wygłupiać się. Poszliśmy z Louis'em do jego pokoju. Włączył radio leciała piosenka Mariah Carey- All I Want For Christmas Is You.
- Oo nasza piosenka- zaśmiałam się. Chłopak podszedł do mnie i wziął mnie do tańca. Muszę przyznać, że tańczył bardzo dobrze. Zaczęliśmy sobie śpiewać.
- All i want for Christmas is you- zaśpiewaliśmy patrząc sobie w oczy. Piosenka już dobiegła końca. Wtuliłam się w jego tors.
- Awww...- usłyszeliśmy. Obróciliśmy się. Stały tam cztery dziewczynki z kamerą.
- Ooo nie... teraz się doigrałyście- rzucił żartobliwie chłopak i pobiegł w ich stronę. Zaśmiałam się i podeszłam do komody, na której stało zdjęcie Louis'a gdy był mały. Tommo wpadł do pokoju i przytulił mnie do siebie.
- Na czym skończyliśmy?- spytał łobuzersko.
- Na przytulaniu- obróciłam się do niego i splotłam ręce na jego szyi. Przybliżył się do mnie i natarł czule nasze wargi. Czułam, jak się uśmiecha. Oderwałam się od niego.- czemu ty za każdym razem, jak się całujemy to się uśmiechasz?- spytałam poirytowana.
- Bo mam wielkie szczęście, że mam ciebie.
- Ooo...- pogładziłam tył jego głowy- kochany jesteś. Muszę ci coś powiedzieć.
- Śmiało- zachęcił mnie.
- Wiesz chyba, że nie będę mogła świętować twoich urodzin z tobą?- zaczęłam nieśmiało.
- Jak to?- posmutniał.
- Jest wtedy wigilia i chcę ją spędzić z moją rodziną, jak co roku. Nie mogę zostać w UK.
- Szkoda. Mam dla ciebie propozycję. Może polecisz ze mną do Francji?
- Kiedy?- spytałam radośnie.
- 14 grudnia, w sobotę.
- Kurczę nie mogę, mam wtedy wywiad w New York'u. Przepraszam cię Lou.
- Okej, rozumiem. Taka nasza praca.
- Jedziemy już do domu?
- Dobra- chwycił mnie za rękę i zeszliśmy na dół. Ubraliśmy się, pożegnałam rodzinę mojego chłopaka i odjechaliśmy. Po drodze zamieniliśmy może 4 zdania przez całą drogę. Pożegnałam się z chłopakiem i poszłam do domu. Tam czekał na mnie Jason. Oznajmił mi, że mam trening więc musiałam szybko się przebrać i ćwiczyć. Później poszłam pod prysznic i do spania.
___________________________________________________
Nie mam weny. Przepraszam was za to, że te rozdziały są takie nijakie.
Może to przez to, że widzę, jak inne blogerki mają 2 rozdziały i 16 tys wyświetleń oraz 18 komentarzy pod każdym rozdziałem.Komentarze można normalnie dodawać, już nie oczekują na moderację. Planuję w lutym zakończyć opowiadanie. To nie ma sensu.
Dziękuję za każdy komentarz, każde wyświetlenie. Pewnie jeszcze przed świętami się do was odezwę. Kocham was ♥ Trzymajcie się! :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

3 komentarze:

  1. Świetne opowiadanie :) Nie przepadam za One Direction (ale nie mam nic do osób, co ich słuchają czy coś ^^ ), ale opowiadanie mnie bardzo wciągnęło :3 weny życzę ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wow jestem zaskoczona twoim komentarzem. Bardzo mi miło z tego powodu. ;)

      Usuń