wtorek, 20 sierpnia 2013

6

- Całe szczęście- podbiegł do mnie- zadzwoń po pomoc drogową.
- A gdzie jesteśmy?
- Lepiej ja zadzwonię.- uśmiechnął się lekko, a ja podałam mu do ręki telefon. Poczekałam chwilę przy samochodzie szukając w torebce miętówek. Byłam strasznie głodna
- Trzymaj Just.- chłopak podszedł do mnie i przekazał mi telefon- Będą za 2 godziny.
- Co? Czemu tak długo?
- No jesteśmy 100 km od ich firmy.- dał mi całusa w usta.
- Nie wierzę!- Louis zaczął się oddalać.- ej dokąd idziesz?!
- Nad jezioro!
- Oszalałeś?!- nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Najpierw zabrakło nam paliwa, a teraz Lou jak gdyby nigdy nic chce się kąpać w jeziorze.
- A co mam robić przez 2 godziny?- rozłożył szeroko ramiona- idziesz ze mną?
- Poczekaj!- odeszłam od samochodu, a Lou go zamknął. Chwycił mnie za rękę i poszliśmy. Już zapomniałam o naszej kłótni. Czułam się przy nim tak dobrze, że zapomniałam nawet o braku benzyny w samochodzie. Weszliśmy na mały mostek.
- Czemu jesteś taka niedostępna?- spytał bawiąc się moimi palcami.
- Ja niby jestem niedostępna serio? Całowaliśmy się na pierwszej randce Louis. Po prostu  mam czasem humorki jak każdy człowiek.
- No, ale nie chciałaś wsiąść ze mną do samochodu. Chciałaś nawet iść na pieszo. - żalił mi się.
- Raczej jestem uparta niżeli niedostępna.- uśmiechnęłam się blado.
- Dobrze uparciuszku- nachylił się, by mnie pocałować, ja jednak wolałam zobaczyć, jak wpada do wody, więc go popchnęłam.
- Co do...- wydusił z siebie, gdy w końcu zaczaił co się stało.
- Wspomniałam też, że nie jestem łatwa? Chyba zapomniałam. Upsss- zrobiłam smutną minę, po czym zaczęłam się śmiać.
- Ja ci dam zaraz to twoje "upsss"- wyszedł z wody i wszedł na mostek.
- Nie Louis nie rób tego! Proszę nie! Jest mi zimno!- próbowałam się przed nim ratować, ale to nic nie pomogło.
- Dobra, przepraszam- podszedł do mnie spokojnie, a ja się uspokoiłam i zaczął mnie przytulać- teraz będzie ci cieplej kochanie- przytulił mnie mocniej.
- Nie słonko, bo jesteś cały mokry. Puszczaj mnie!- próbowałam mu się wyrwać, ale on ścisnął mnie jeszcze mocniej i wskoczył ze mną do wody.
- Ty...- nie skończyłam, a już poczułam jego wargi na swoich. Nie był to długi pocałunek, bo zanurkowałam.
- Just co ty robisz?- spytał nie pwenie.
- A masz!- rzuciłam w niego glonami.
- O nie... doigrałaś się- i tak zaczęła się nasza wojna na glony, do której doszło jeszcze błoto.Po godzinnej bitwie umyliśmy się w jeziorze i poszliśmy w stronę samochodu. Lou mnie objął.
- Just jest ci zimno?- spytał z troską.
- Troszkę tak. A tobie?
- Ja jestem gorący chłopak. Mi nigdy nie jest zimno- zaśmiał się i dał mi buziaka w policzek.
- Nie bądź taki co to nie ja- uśmiechnęłam się.
- W bagażniku powinienem mieć koc. Zaraz zobaczymy co się znajdzie.- podeszliśmy do auta. Louis otworzył bagażniki rozłożył duży koc w bagażniku. Dał mi ręcznik, abym się wytarła i on zrobił to samo. Kazał mi usiąść w bagażniku. Złożył ręcznik w kosteczkę i rozłożył jeszcze jeden wielki koc, którym okrył nas oboje.
- Ty masz tu chyba wszystko.- uśmiechnęłam się.
- Mam ciebie. To wystarczy.- dał mi całusa w usta.
- A tak na serio. Masz jedzenie, bo jestem strasznie głodna.- przygryzłam dolną wargę.
- Powinno gdzieś tu być- nagle zza siebie wyciągnął wielki koszyk piknikowy.
- Faktycznie masz wszystko.
- Proszę częstuj się.- wyciągnął kanapkę z serem i dwa termosy z herbatą. Ku mojemu zdziwieniu była gorąca.
- Dziękuję.- uśmiechnęłam się najładniej, jak potrafiłam.- Tak w ogóle to po co ci to wszystko?- spytałam nie przestając dokańczać kanapkę.
- Liczyłem po cichu, że przyjedziesz do mnie. Myślałem, że zrobimy sobie piknik nad jeziorkiem, ale ty koniecznie chciałaś jechać do domu...
- Zamknij się już- pocałowałam go. Ten pocałunek trwał około 10 minut.
- ... i zepsułaś wszystko, ale teraz to naprawiłaś- uśmiechnął się i dał mi buziaka.
Zdążyliśmy z Louis'em wyschnąć, koce i ręcznik też, więc usiedliśmy w samochodzie. Wyczekiwaliśmy na pomoc drogową. Robiło się już ciemno.
- Coś długo ich nie ma. Nie mogliśmy zadzwonić, po któregoś z chłopaków?
- Nie, bo by stracili tylko 4 godziny życia i zepsuliby naszą randkę- chłopak uśmiechnął się zadziornie. Wtuliłam się w jego tors i tak leżałam.
- Faktycznie jesteś gorący- zaczerwieniłam się. Zabrzmiało to dwuznacznie.
- A nie mówiłem. Nie chciałaś wierzyć w to, że masz takie szczęście.- zaśmiał się
- Masz rację. Mam prawdziwe szczęście- uśmiechnęłam się, a wargi Louis'a natarły się na moje. Zaczęliśmy się namiętnie całować. Przerwało nam mocne światło jadącego na przeciwko samochodu. W końcu przyjechała pomoc drogowa. Louis wysiadł z samochodu i przywitał się z mężczyznami. Oni sprawdzili, czy chłopak nic nie pił i wręczyli mu kanister z paliwem, które pośpiesznie wlać do baku. Nie minęły 3 minuty, a Lou już siedział koło mnie.
- Może zostaniemy tu na noc?- spytał unosząc znacząco brwiami.
- Spadamy stąd. Jason będzie się o mnie martwił.
- Jeszcze kiedyś  to powtórzymy- odpalił silnik i ruszyliśmy przed siebie. Całą drogę śpiewaliśmy piosenki, które akurat leciały w radiu. Żeby mnie odwieść do domu trzeba było przejechać najpierw przez dom One Direction. Zobaczyliśmy migające światełka przy domu Louis'a. To była policja i karetka.
- Co się tutaj stało?- spytałam lecz nie uzyskałam żadnej odpowiedzi. Lou ostrożnie zaparkował samochód i wyszedł z niego. Jak poparzona wyskoczyłam za nim. W środku karetki siedzieli Naill, Liam i Zayn.
- Co się tutaj stało?!- ponowiłam pytanie i znowu nie dostało ono odpowiedzi. Chłopcy spuścili głowę.
- Była tu?- na pytanie Louis'a również nie odpowiedzieli.- czyli nie była sama. Gdzie jest Harry?Gdzie jest Harry?!- zaczął krzyczeć
- Nic mu nie jest. Składa właśnie zeznania-wyjaśnił spokojnie Daddy.
- Z kim ona tu była?! Z kim?! Odpowiecie mi czy dalej będziemy się bawić w tą debilną grę?!
- Lou uspokój się!- próbowałam go przywrócić do porządku.
- Nie wtrącaj się w to Just! Co cię to obchodzi?! Przecież i tak mnie nie kochasz!- poczułam, jakby ktoś przywalił mi w twarz czymś ciężkim. Jego słowa bolały. Już wiem, co on czuł gdy mówiłam mu to.
- Masz rację. Nie obchodzi mnie to! Mam to gdzieś tak samo, jak ciebie! Sam tego chciałeś!
- Just przepraszam ja nie....
- Daj mi spokój i się do mnie więcej nie odzywaj.- podniosłam ręce w obronnym geście i poszłam.
- Gratuluje ci stary! Co ty odwalasz?! Porąbało cię do reszty?!- warczał na niego Liam.
Dalej nie słyszałam o czym rozmawiają, bo byłam już willę dalej. Byłam już pod domem. Na stopniach siedział Jason. Przeszłam go obojętnie.
- Nie chcę, żebyś się z nimi spotykała Just.- powiedział nie odrywając wzroku z nieba.
- Bez obaw. Nie spotkam się z nimi. Dobranoc Jason.
- Dobranoc Just.- weszłam do domu. Od razu poszłam do siebie. Wzięłam głęboką kąpiel, przebrałam się w piżamę i położyłam się do łóżka, modląc się, aby to co się zdarzyło było tylko koszmarem, z którego zaraz się obudzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz