poniedziałek, 19 sierpnia 2013

5

Dzisiejszy dzień to pełen luz, przynajmniej tak powiedział Jason. Ubrałam się i zeszłam na śniadanie. Jadłam płatki z mlekiem. Po zjedzeniu umyłam miskę i usiadłam na moje miejsce przy stole. Richrad jeszcze zajadał się jajecznicą ze szczypiorkiem.
- Po co ci taki wielki dom?
- Dla lansu- parsknął śmiechem.
- A tak na serio?
- Tak na serio, to mam bardzo dużą rodzinę, która mnie czasem odwiedza.
- Żona i dzieci?
- Nie. Nie jestem żonaty ani dzietny. Miałem na myśli moich rodziców i moje rodzeństwo z dziećmi.
- Powiedz, jak  to możliwe, że takie ciacho, jak ty nie ma dziewczyny, narzeczonej lub żony? Chyba, że jesteś gejem?- facet się zakrztusił kawą.
- Nie! Jestem zajęty promowaniem nowych talentów.
- Od kiedy się tym zajmujesz?
- Od 4 lat. Natomiast managerem jestem od trzech dni.- zaśmiał się.
- Dlaczego akurat mnie wybrałeś?- podparłam brodę.
- Szczerze? To nie ja ciebie odkryłem.- podrapał się po głowie.
- Więc kto?
- Louis Tomlinson i Liam Payne- wstał od stołu i włożył talerzyk wraz z kubkiem do zmywarki.
- Żartujesz sobie ze mnie?- wstałam i podeszłam do niego z otwartą buzią w idealną literę "o".
- Zamknij buzię, bo ci mucha wleci.-zaśmiał się- Nie żartuje. To naprawdę oni.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi tego wcześniej?
- Nie miałem takiej potrzeby. A no tak... prawie bym zapomniał. Zawiozę cię dzisiaj do chłopaków. Nie chcę, żebyś była sama w tak dużym domu. Ja muszę pojechać na miasto załatwić parę spraw.
- Okej- uśmiechnęłam się najładniej, jak potrafiłam.
- Więc Just. Jak się wczoraj bawiłaś z Louis'em?
- Pytasz mnie, jak było na randce? Jak starszy brat?- byłam w lekkim szoku. Koleś się mnie pyta jak było na randce. To trochę dziwne.
- No... można tak powiedzieć.
- Nie powiem ci Jason. Wybij to sobie z głowy- przewróciłam oczami.- idę się ogarnąć- wstałam, zasunęłam krzesło i kierowałam się w stronę schodów.
- Chyba idziesz się stroić dla Louis'a- krzyknął żartobliwie.
- Zamknij się!- krzyknęłam wchodząc po schodach.
Pomalowałam rzęsy tuszem, nałożyłam pomadkę ochronną, rozczesałam ponownie włosy. Założyłam czarne trampki, krótkie jeans szorty i czarną koszulkę na ramiączka ze złotym napisem "I don't care". Chwyciłam za szarą torebkę, do której wrzuciłam telefon, portfel, słuchawki, klucze, dokumenty, pomadkę, tusz do rzęs, szczotkę do włosów i wsuwki. Psiknęłam się perfumami, które też wrzuciłam do torebki i zeszłam na dół.
Jason wybrał granitowego peugeot. Okazało się, że moi nowi znajomi mieszkają 5 willi dalej.
- Wrócę o 20:30. Pamiętaj Just!
- Ok. Pa!- wysiadłam z samochodu machając radośnie do odjeżdżającego Jasona.
Nawet nie zdążyłam zapukać, a już mi otworzono drzwi.
- Hej Just!- zawołał Harry dając mi buziaka w policzek i wciągając za nadgarstek do środka.- właśnie gramy w fifa 13.- dodał z uśmiechem na twarzy lokaty chłopak.
- Fifa 13? Ostrzegam, że jestem mistrzynią w fifa- uśmiechnęłam się cwaniacko.
- Zobaczymy mała.- chłopak zaprowadził mnie do salonu, gdzie Naill z Zayn'em już rozgrywali mecz. Szukałam po drodze Louis'a. Niestety bezskutecznie.
- Hej chłopcy! - krzyknęłam, a Niall i Zayn zatrzymali grę i przyszli się ze mną przywitać.
- Just. Jak fajnie cię znowu widzieć- uściskał mnie blondasek.
- No jak tam było na randce? Słyszałem, że zgrywałaś niedostępną.- zaśmiał się Zayn.
- Słyszałam, że lubisz takie- uniosłam znacząco brwi.
- Wiesz to kusząca propozycja. Ja i ty czyli randka, ale Louis był pierwszy.- zaśmiał się chwytając mnie w talii.
- Louis zawsze będzie pierwszy czarnuszku- wyszeptałam mu do ucha.
- Wiesz może lepiej będzie, jak zagramy, bo za bardzo mnie pociągasz- uśmiechnął się i odszedł ode mnie puszczając mi buziaka. Ja zwróciłam się do blondyna, który przyglądał się całemu zajściu.
- Nie wiesz może gdzie jest Liam, albo Louis?
- Liam powinien już tu być -chłopak zerknął za mnie, ale nie zdążyłam się obrócić, bo ktoś zakrył mi oczy rękoma.
- Amm... Liam?- spytałam niepewnie. Wahałam się pomiędzy Liam, a Louis.
- Już myślałem, że powiesz Louis.- powiedział chłopak przytulając się do mnie.
- Ja też tak myślałem. Bo przecież "Louis zawsze będzie pierwszy".- zacytował mnie Zayn.
- Nie bądź taki zazdrosny.- wytknęłam mu język.
- To co? Kogo sobie wybierasz na przeciwnika?- spytał Liam.
- Hmm... Zayn!- spojrzałam na niego cwaniacko.
- Nie dasz sobie rady mała.- zaśmiał się chłopak.
- Nie schlebiaj już tak sobie.
- Zaczynajmy!- krzyknął mój rywal.
Zayn nie miał ze mną żadnych szans. Mam brata, który non stop gra w tę grę, więc musiałam grać razem z nim, co bardzo mi się teraz przydało. Bez problemu go pokonałam. Zayn'owi zrobiło się głupio.
- Dobra mała wybacz, że w ciebie zwątpiłem. To jak umówimy się?- spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
- Chyba śnisz kochanie- zaśmiałam się, a chłopcy zaczęli głośno brechtać z czarnuszka. Liam poszedł po jedzenie do kuchni, bo Niall już zgłodniał. Poszłam mu pomóc.
- Liam... gdzie jest Louis?
- Pojechał nad jezioro.
- Sam?- spytałam zdenerwowana. Może wrócił do swojej byłej i ma mnie teraz gdzieś?
- Tak.- odparł całkowicie naturalnie- nie martw się Just. On i Eleanor to przeszłość.- spojrzał mi w oczy z troską- co się dzieje?- spytał nie przestając patrzeć w moje brązowe oczy.
- Nic. Wszystko jest okej.- skłamałam, a chłopak to wyczuł.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak. Powiedz mi Just. Martwię się- dodał przytulając mnie do siebie. Czułam, że mogę mu powiedzieć wszystko. Jak prawdziwemu przyjacielowi.
- Dziwi mnie to, że Louis zerwał z tą swoją byłą.
- Niestety ja nie znam szczegółów, więc ci nie pomogę- posmutniał
- Liam mógłbyś mnie zawieść do Louis'a? Prooooszęęę- na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Co od razu zauważył.
- No dobra, ale ostrzegam to półtorej godziny drogi.
- Nie martw się, jakoś wytrzymam- uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
- Wyprowadzę samochód, a ty zanieś Niall'owi te kanapki bo chłopak nam padnie z głodu. Nie jadł jakąś godzinę.- zaśmiał się i zniknął w drzwiach od garażu. Zaniosłam chłopakom kanapki, a Niall od razu się na nie rzucił. Pożegnałam się z chłopakami i wyszłam przed dom, gdzie czekał na mnie Liam. Wsiadłam do samochodu.
- Czemu pojechał nad jezioro? Przecież dobrze wiedział, że tu będę. Unika mnie?- spochmurniałam.
- Nie unika cię.- odpaarł
- Więc czemu go nie ma w domu?
- Nie mam pojęcia.
Nie chciałam dłużej rozmawiać na ten temat z Liam'em, bo wiedziałam, że chłopak i tak mi niczego nie powie. W końcu dojechaliśmy na miejsce.
- No to jesteśmy na miejscu- powiedział wjeżdżając w głąb lasu.
- Gdzie tu jest niby Louis?- spytałam zrezugnowana.
- Siedzi na trawie przy jeziorze.- wskazał palcem.- Just ja już będę jechał. To pa.
- O matko... - wysiadłam z auta.- Louis!- krzyknęłam biegnąc w jego kierunku.Dotarłam do niego i rzuciłam mu się na szyję.
- Just? Co ty tutaj robisz?
- Jacie Louis martwiłam się o ciebie.
- Nie potrzebnie. Nic mi nie jest.
- Skąd mogłam to wiedzieć?! Nawet nie napisałeś!
- A dostałem twój numer?!
- A prosiłeś o niego?!
- Wygrałaś- dodał z lekkim, udawanym uśmiechem.
- W ogóle co ty tutaj robisz?! Czemu nie jesteś w domu z chłopakami?! Czekałam na ciebie.-ostatnie zdanie wypowiedziałam ze smutkiem na twarzy.
- Musiałem przemyśleć parę spraw.- nadal mnie obejmował w talii.
- Na przykład, jak się mnie pozbyć by wrócić do Eleanor?- spytałam ze złością w oczach.
- Co?! Skąd ci to przyszło do głowy?!- zaczął na mnie krzyczeć.
- Może stąd, że mnie unikasz?!- odepchnęłam go od siebie.- Trzeba było się porządnie zastanowić za nim mnie pocałowałeś, zanim zerwałeś z Eleanor! Trzeba było się porządnie zastanowić, zanim kazałeś mnie tu sprowadzić-ledwo powstrzymywałam się od płaczu.
- Nie mów tak! Jedyne czego żałuje to to, że nie poznałem ciebie wcześniej, że pozwoliłem wejść Eleanor do mojego życia! Skąd wiesz, że to ja kazałem ciebie tu sprowadzić?!
- Jason wszytko mi powiedział! Mógł mnie olać! Już bym wolała zostać w Polsce i nadal pracować w sklepie niżeli cierpieć tak jak teraz!- tym razem łza pociekła po moim policzku.
- Just przepraszam, powinienem zostać w domu z...
- Nie odzywaj się do mnie- odeszłam od niego wycierając wierzchem dłoni łzy spływające po moim policzku. Skrzyżowałam ręce na piersiach i szłam dalej przed siebie. Nagle ktoś mnie łapie za ramię. Obracam się. To Louis.
- Dlaczego się ze mną umówiłeś?- spytałam totalnie zdołowana.
- Bo się w tobie zakochałem.
- Nie wierzę ci.
- Dlaczego?
- Bo z twojego zachowania wynika zupełnie co innego.
- Czyli co?! Wynika to, że cię kocham?!
- Jak ty możesz mnie kochać skoro znamy się trzy dni?! Nic praktycznie o mnie nie wiesz!
- Kocham cię i to mi wystarczy! Ty mnie też musisz kochać skoro tu jesteś!
- Jestem tu, ponieważ chciałam ci coś wyjaśnić!
- I co mi wyjaśniłaś?! Bo ja nie wiem!
- To że cię nie kocham i nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.- teraz mówiłam szeptem. Te słowa nie mogły mi przejść przez gardło.
- Za późno już nas coś łączy.
- Tak wiem. I cieszę się, że je mam. To są moje najwspanialsze wspomnienia w życiu.
- Więc czemu sama siebie oszukujesz?!
- Bo tak jest prościej!
- Właśnie, że nie jest! Nie widzisz tego Just?!
- To ty nie widzisz swojego postępowania, ani tego, że mnie już straciłeś!-odeszłam od niego i szłam twardo w kierunku drogi. Gdy się obejrzałam Louis'a już nie  było. Więc mu na mnie nie zależało. W domu muszę być za około 4 godziny, więc muszę przyśpieszyć, a raczej muszę biec. Usłyszałam silnik samochodu. Zeszłam z drogi i szłam dalej nie zwracając uwagi na samochód.
- Wsiadaj Just!- zawołał Louis.
- Nie dzięki. Przejdę się!
- Chcesz się przejść 100 km?
- Nawet 200 byle by nie z tobą!
- Daj spokój! Wsiadaj.
- Ogłuchłeś?!
- Trochę- zatrzymał samochód i wyszedł z niego. Wziął mnie na ręce.
- Co ty do cholery robisz?!- próbowałam mu się wyrwać.
- Skoro sama nie chciałaś wsiąść do auta to ja cię do niego wsadzę.
- Puszczaj mnie w tej chwili!- posadził mnie w fotelu pasażera, zapiął pasami i zablokował drzwiczki.
- Wypuść mnie stąd!
- W czasie jazdy to niebezpieczne.
- Nawet nie ruszyliśmy!
- Teraz już tak- parsknął śmiechem.
- Nienawidzę cię.
- Wiem, że mnie kochasz.
- Jasne all day all night- dodałam z ironią.
- Skoro chcesz to możemy stanąć na parkingu i w ten sposób zaliczymy dzień- uniósł znacząco brwi.
- Wyjdź.
- Oj uśmiechnij się Just.
- Tak, rzeczywiście mam ku temu powód.
- Jasne, że masz, przecież jesteś tu ze mną.
- Masz wysokie mniemanie o sobie.- podczas naszej pogawędki ani razu na niego nie spojrzałam.
- Nie ja, tylko moje fanki.- dodał całkowicie poważnie.
- Stanowczo za wysoko cię oceniają. Stajesz się próżny i zapatrzony w siebie.
- Co? Ja próżny i zapatrzony w siebie? Może nazwiesz mnie jeszcze egoistą?
- Racja. Próżny, zapatrzony w siebie egoista imieniem Louis.
- Wystarczyło zabawny, cudowny i gorący przystojniak imieniem Louis- zaśmiał się.
- Jakie zabawne... chwila... czemu zjeżdżamy na pobocze?
- Amm... skończyła nam się benzyna.
- To wyciągnij zapasowy kanister.
- To... był zapasowy kanister z paliwem.
- Co?! Utknęliśmy tu?!Przecież tędy nikt nie jeździ!- wpadłam w panikę.
- Ej spokój Just. Uspokój się- przyciągnął mnie do siebie i przytulił najczulej jak tylko umiał.- Wszystko będzie dobrze. Tylko... daj mi chwilę. Chwilkę, okej Just?
- Okej Louis. Ufam tobie i nie schrzań tego.- czułam, że nie wie co robić.
- Czekaj- odsunął mnie lekko od siebie.- Zadzwonię do Zayn'a. Przywiezie nam paliwo- przyłożył telefon do ucha.
- Dobra- stałam zszokowana.
- Cholera nie ma zasięgu!
- Louis nie długo będzie ciemno. Boję się.- Wtuliłam się w jego męskie ramiona.
- Nie bój się. Ze mną jesteś bezpieczna.
- Matko... to wygląda, jak w horrorze.
- Just, Just spokój. Proszę cię- chłopak spojrzał mi prosto w oczy. Odsunęłam się od niego i wyjęłam telefon z torebki. Szłam w przeciwną stronę niż jechaliśmy.
- Jest! Mam! Louis mam zasięg!- krzyczałam uradowana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz