środa, 4 czerwca 2014

55

- Przepraszam, nie masz się o co martwić. On by cię nigdy nie zdradził- westchnął patrząc mi prosto w oczy. Łzy spływały mi po policzkach. Poczułam ulgę, ale nadal nie rozumiałam czemu mi to powiedział.
- Więc dlaczego tak powiedziałeś?- spytałam wycierając wierzchem dłoni, słony płyn z policzków.
- Nie wiem. Po prostu się zdenerwowałem,że moja przyjaciółka zamiast mnie wspierać to mnie krytykuje- wzruszył ramionami.
- Przyjaciel nie jest od tego, żeby nam słodzić. Przyjaciel jest od tego, żeby pokazywać nam nasze błędy.- przeczesałam palcami włosy- czy wy lubicie kiedy jestem taka?- spytałam o to co miałam na myśli.
- Słucham? Jaka?- pytał zgubiony z tropu.
- Wrażliwa. Lubicie patrzeć, jak cierpię, no nie?- w ciągu tych dwóch dni wypłakałam więcej łez niż w ciągu 19 lat mojego życia.
- Nie. Najzwyczajniej w świecie takie twoje gadanie mnie wkurza. Wiem, że nie tolerujesz Sophie w moim życiu, tak samo, jak ja nie toleruję kilku osób z twojego towarzystwa, ale szanuję cię i nie mówię o nich źle. Przynajmniej nie przy tobie. Jeżeli cię zraniłem to przepraszam. Jesteś dla mnie bardzo ważna. Moja mała siostrzyczko- wypowiadając ostatnie zdanie uśmiechnął się, a ja razem z nim. Przytulił mnie do siebie. Odwzajemniłam uścisk. Nie był on taki, jaki jest z Lou. Był po prostu przyjacielski.
- Pojadę do domu. Muszę porozmawiać z Tommo- odsunęłam się od niego.
- Masz zawsze tak wyglądać- uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Oczywiście. Postaram się codziennie być spuchniętą- zażartowałam. Z nim było tak łatwo. Wystarczy szczere przepraszam i wszystko jest w porządku. Szkoda, że z Louis'em tak nie jest. Wtedy wszystko byłoby o wiele prostsze. No, ale życie niestety na to nie pozwala. Zawsze coś musi nam stanąć na drodze do szczęścia. Przez ostatnie trzy miesiące, ani razu się nie kłóciliśmy aż do wczoraj. Chciałam, żeby ten beztroski czas znowu wrócił.
- Jasne- poklepał moje plecy. Przybiłam z nim piątkę i wsiadłam do samochodu.

                                                                              ***
Zostawiłam torebkę na komodzie i zamknęłam drzwi wejściowe na klucz.
- Lou, jestem już!- oznajmiłam wchodząc do kuchni. Na blacie leżała karteczka. Gdy ją zobaczyłam serce zaczęło mi bić mocniej. Moja podświadomość podpowiadała mi, że chłopak mnie zostawił. Pewnie miał dość moich kłamstw, humorków i innych dziwnych rzeczy. Nadal byłam na niego zła, ale nie chciałam się z nim rozstawać. Nadal go kocham. Jest dla mnie wszystkim. Po kilku minutach stania i wpatrywania się w kartkę przyklejoną do płyty, chwyciłam ją do rąk i przeczytałam jej treść.
*Pojechałem po zakupy. Tak, tylko piszę, gdybyś wróciła do domu. Proszę cię wróć. Chcę wszystko Ci wyjaśnić. Kocham Cię Justyna*
Pewnie myślał, że nie przyjadę i pisał "w razie gdyby". Wydawało mi się, że nie sądził, abym przeczytała jego wiadomość. Znając życie pisał to co miał na myśli. Zrobiłam sobie herbatę pomarańczową i usiadłam w salonie, włączając telewizję, w której leciał jakiś serial, na który w ogóle nie zwracałam uwagi. Czekałam na powrót chłopaka. Cały ten czas myślałam co mu powiedzieć. Jak wyjaśnić zatajenie poronienia, jak przyjąć jego wiadomość o wyścigach. Gdy skończyłam pić ciepły napój, usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach. Spojrzałam w ich stronę i wstałam. Do domu wszedł brunet. Serce kołatało mi, jak szalone. Ściągnął buty i udał się do kuchni. Wyglądało na to, że nie zwrócił na mnie uwagi. Może nawet nie wiedział, że tu jestem. No, ale przecież moje buty stały na korytarzu. Musiał je zauważyć. Chyba, że nie chciał. Niepewnie weszłam do kuchni. Stanęłam w drzwiach i wpatrywałam się w obrazek rozpakowującego produkty z reklamówek Loui'ego. Oparłam się o ościeżnice. Obrócił się w moją stronę.
- Justyna- podszedł do mnie, ale się zatrzymał. Nie był do końca pewien czy powinien mnie przytulić czy się wstrzymać. Widząc jego smutek nie wytrzymałam. Rzuciłam mu się na szyję. Po chwili dopiero odwzajemnił uścisk. Brakowało mi tego.
- Możemy porozmawiać?- zapytałam przez ramię.
- Skoro musimy- westchnął. Odsunęłam się od niego i poszłam do sypialni. Tommo podążał za mną. Usiadłam na środku łóżka. Skrzyżowałam nogi i czekałam, aż chłopak zajmie swoje miejsce. Usiadł naprzeciwko mnie. Przygryzłam dolną wargę, nie wiedząc co mam powiedzieć.- dlaczego mi nic nie powiedziałaś?- spytał patrząc mi w oczy.
- Tłumaczyłam ci wczoraj. Nie chciałam cię ranić.- zaczęłam bawić się kawałkiem pościeli.
- Miałaś zamiar mi kiedyś powiedzieć?
- Dopiero, jak przestałabym odczuwać tak mocny ból, z jakim mam do czynienia teraz.- oznajmiłam.
- A co jeżeli minęłoby to dopiero za dwa lata? Albo za trzy?
- Chciałam ci powiedzieć po weselu Darii i Zayn'a- wyjaśniłam.- dlaczego nie powiedziałeś mi o dragach?- pytałam prawie szeptem.

- Słucham?
- Nie udawaj. Dobrze wiem, że bierzesz.
- To nie tak, ja...
- Masz miesiąc. Jeżeli w ciągu miesiąca nie pójdziesz na odwyk... to z nami koniec- ostatnie słowa wypowiedziałam szeptem.
- Rozumiem.
- Za każdym razem, gdy pójdziesz na zajęcia, będziesz mi przesyłał zaświadczenie, które będzie potwierdzało twoją wersję. Jeżeli mnie oszukasz,to sam wiesz, jak się wszystko potoczy.
- Czuję się jak w szkole- podsumował.
- A wyścigi? Dlaczego o nich nie wspomniałeś?- puściłam jego uwagę mimo uszu.
- Bo nie chciałem cię martwić- przyznał.- uważałem, że tak będzie lepiej, ale oczywiście ten kędzierzawy szczeniak  musiał wszystko wypaplać.
- Ej! Jestem w jego wieku- zwróciłam uwagę i żartobliwie trąciłam jego ramię, na co się uśmiechnął.- jak długo to trwa?- spytałam.
- Dwa miesiące.
- Co ci to daje?
- Można powiedzieć, że to moja odskocznia od wszystkiego. Ścigam się, aby zapomnieć, o niektórych sprawach. Gdy to robię czuję, że jestem wolny, że mogę robić co chcę...
- Dopóki się nie zabijesz- przerwałam. Chłopak chciał coś powiedzieć, ale uciszyłam go podnosząc do góry dłoń. Łzy zebrały mi się do oczu po raz dwudziesty tego dnia- po prostu się nie zabij, okej? Nie chcę, żebyś mnie tu zostawił samą- widząc mój niepokój szybko mnie przytulił.- nie zostawiaj mnie. Nie poradzę sobie bez ciebie- schowałam twarz w zagłębieniu na jego szyi i zaczęłam bardziej płakać.
- Nie mam zamiaru cię zostawiać. Nie mógłbym- zapewniał łamiącym się głosem. Zacieśnił uścisk jeszcze mocniej. Pociągnęłam nosem, więc odsunął się ode mnie, żeby spojrzeć mi prosto w oczy. Po jego policzku płynęła łza. To był drugi raz, gdy widziałam go w takim stanie. Wytarłam kciukiem jego łzę.
- Jesteśmy popieprzeni- stwierdziłam śmiejąc się.
- I to bardzo- uśmiechnął się szeroko.
- Obiecaj mi, żadnych więcej kłamstw- złapałam jego dłoń.
- Żadnych więcej kłamstw- oznajmił.                                                                     
- Obiecaj.- upomniałam.
- Obiecuję- nim się obejrzałam nasze wargi były już złączone. Chłopak popchnął mnie lekko do tyłu przez co znalazłam się pod nim. Zaczął składać pocałunki na mojej szyi. Chwycił moje ręce i umiejscowił je nad głową, trzymając za nadgarstki. Zdjęłam mu koszulkę i rzuciłam ją gdzieś na podłogę. Uśmiechnął się zadziornie i to samo zrobił z moim t-shirtem.
_______________________________________________
Rozdział trochę krótki, bo pisałam go na szybko.
Mam pytanie. Czy chcecie oddzielny rozdział ślubu
Darii i Zayn'a, czy możemy go pominąć?
Odpowiedzcie, bo to jest bardzo ważne.
Dziękuję <3
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

2 komentarze:

  1. Można pominąć ślub chyba że chcesz napisać :) super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak jest ci lepiej to możesz go pominoć ;)
    rozdział jak zwykle świetny <333

    OdpowiedzUsuń