piątek, 9 maja 2014

51

Po załatwieniu meldunku jechaliśmy w stronę Doncaster. Wyjęłam z torebki stertę korespondencji, którą wzięłam z szafki, gdy wychodziliśmy z domu. Jason wręczył ją czarnuszkowi, a ten zostawił ją na szafce w przedpokoju. Wzięłam do ręki kilka kopert i etui. Wyciągnęłam z niego okulary do czytania i nałożyłam je na nos. Otworzyłam pierwszą. Nagle Louis się zaśmiał.
- Co cię tak bawi?- spytałam poważnie i spiorunowałam go wzrokiem.
- Nic, nic- pokręcił teatralnie głową.                                                         
- Mów- zaczęłam czytać list. Wzięłam do ręki długopis, który był w schowku w samochodzie i zaczęłam uzupełniać go w odpowiednich miejscach.
- Wyglądasz śmiesznie- dobrze wiedziałam, że skomentował moje okulary.
- Dobrze, że ty wyglądasz normalnie- powiedziałam i schowałam kartkę papieru z powrotem do białej koperty. Wrzuciłam go do torebki i wyjęłam następny.
- Podobasz mi się w tych okularach- powiedział nie spuszczając wzroku z jezdni.- wyglądasz jak seksowna sekretarka- tym razem spojrzał w moją stronę.
- Zamknij się- rzuciłam od niechcenia i wróciłam do przeglądania poczty. Chłopak tylko się zaśmiał. Po prawie przeczytaniu stu listów od fanów i wypełnieniu papierków związanych z wypłatami, rachunkami i przyjęciem nowych ludzi do mojej ekipy, znalazłam ciekawy list.- wow- wymsknęło mi się.
- Co tam masz?- spytał zerkając na mnie i znowu na drogę.
- Dostałam zaproszenie na casting do filmu.- odpowiedziałam robiąc wielkie oczy.
- O czym jest?
- O jakiejś dziewczynie, która jest grzeczna i ułożona, ale gdy wyjeżdża do collage'u poznaje inne życie. Używki, alkohol, seks i te sprawy- oznajmiłam czytając dalszą część tekstu.
- Seks?- powtórzył ze zdziwieniem.
- Taa- westchnęłam.
- Będziesz uprawiała seks z jakimś typem i pójdzie to do telewizji?- pytał z niedowierzaniem. W jego głosie usłyszałam nutkę zazdrości.
- Po pierwsze mój drogi, nie będę uprawiała seksu z jakimś typem, bo to na pewno będzie "seks na niby"- powiedziałam robiąc cudzysłów- po drugie muszę najpierw przejść casting i po trzecie najważniejsze muszę się zastanowić czy chcę wziąć w tym udział.- nagle poczułam, że robi mi się niedobrze.- możesz się na chwilę zatrzymać?- spytałam szukając w torebce chusteczek, które w mgnieniu oka znalazłam.
- Źle się czujesz?- zapytał z troską.
- Chcesz mieć pawia w samochodzie?- spytałam poirytowana. Nic nie odpowiedział tylko zjechał na bok. Szybko odpięłam pas i wyskoczyłam z auta i poszłam za drzewo.
Wytarłam usta i podeszłam do chłopaka, który siedział w samochodzie. Wzięłam do ręki torebkę. Wyciągnęłam z niej paczkę gum do żucia i włożyłam jedną do ust.- chcesz?- spytałam Tommo. Wziął ode mnie paczkę i włożył gumę do ust.
- Lepiej?- spytał uważnie się przyglądając mojej osobie.
- Tak, dużo lepiej- oznajmiłam i przykleiłam do mojej twarzy sztuczny uśmiech. Psiknęłam się perfumami i wsiadłam do samochodu. Chłopak odpalił silnik i ruszył.
- Może moje kanapki ci zaszkodziły?
- Nie, po prostu nie mogę czytać podczas jazdy. Tyle- nie chciałam, żeby czuł się winny. To na prawdę nie jego wina. To przeze mnie. Kiedyś też tak miałam, ale myślałam, że z wiekiem to przechodzi. W mgnieniu oka dotarliśmy pod dom chłopaka. Odpuściłam sobie czytanie dalszych listów i całą drogę rozmawialiśmy i śpiewaliśmy utwory, które leciały właśnie w radiu. Wyciągnęliśmy z tylnych siedzeń prezenty dla domowników. Weszliśmy do środka. Od razu rzuciły się na nas bliźniaczki. Były takie kochane. Tryskały energią.
- Dziewczynki dajcie im wejść- skarciła je mama. Odeszły od nas tylko na parę metrów.
- Louis co masz dla mnie?- dopytywała Daisy.
- Nic ty mała smarkulo- zaśmiał się i zaczął ją gonić po domu w celu łaskotania jej.
- Dzień dobry- powiedziałam, gdy Jay wyszła na korytarz, aby nas znaczy teraz mnie przywitać.
- Dzień dobry słoneczko- odpowiedziała z uśmiechem na twarzy. Podeszła i uścisnęła mnie.- chyba nie miałaś jeszcze okazji poznać Doris i Ernesta?- pokręciłam głową.
- Najpierw przywitam się z dziewczynkami- uśmiechnęłam się pięknie- proszę to dla pani- wręczyłam jej torebkę z upominkiem.
- Tyle razy mówiłam ci, żebyś nie mówiła do mnie "pani"- zaśmiała się- bardzo dziękuję za prezent.
- Nie ma za co Jay- nie lubiłam do niej tak mówić. Jest ode mnie starsza. Poszłam na górę. Najpierw weszłam do pokoju młodszych dziewczynek. Na łóżku siedział Lou, który łaskotał tym razem Phoebe.
- Just, proszę pomóż- krzyczała. Zostawiłam torby na ziemi i ruszyłam jej na pomoc.
- Wiesz gdzie Louis ma największe łaskotki?- spytałam jej gdy wskoczyłam mu na plecy.
- Niee- odpowiedziała słodkim głosikiem.
- Justyna, nawet nie próbuj- zagroził mi przerażony brunet, a ja zakryłam mu usta dłonią.
- Na brzuchu- nim skończyłam dziewczynka od razu rzuciła się na brzuch chłopaka. Ten zaczął się śmiać i wierzgać. Oboje spadliśmy z łóżka. Phoebe zaczęła się śmiać i uciekła.
- Dzięki kochanie- powiedział z sarkazmem i pomógł mi wstać. Chwyciłam jego dłoń i podciągnęłam się do góry.
- Do usług. Tak w ogóle to za to, że zostawiłeś mnie samą z tymi torbami.- uśmiechnęłam się pięknie. Chwyciłam je do rąk. Zostawiłam prezenty dla Daisy i Phoebe u nich w pokoju. Poszliśmy do Lottie i Fizzy. Dziewczyny przytuliły nas, wręczyłam im prezenty, pogadałyśmy trochę. Głównie o chłopakach, więc Lou wyszedł. Jay zawołała nas na obiad. Zeszliśmy na dół. W wózku leżało najmłodsze rodzeństwo mojego chłopaka. Podeszłam do nich.
- Cudowni prawda?- spytała Jay stając obok mnie.
- Tak.- uśmiechnęłam się do nich. Dziewczynka również się uśmiechnęła.
- Chcesz ją na ręce?
- Jasne- kobieta wyjęła Doris z wózka i podała mi ją do rąk. Była śliczna. Taka mała, niewinna. Lou wziął Ernesta.
- Ślicznie wyglądacie- skomentował ojciec dzieci.
- Tak, dzieciaczki wam pasują- zażartowała Fizzy. Odłożyliśmy maleństwa do wózka i usiedliśmy do stołu. Zaczęliśmy jeść. Phoebe chwaliła się tym, jak z moją pomocą uciekła przed swoim starszym bratem i jak szybko go pokonała. Lou bronił się, że to przeze mnie, bo siedziałam mu na plecach.  Dan zaczął się z niego śmiać, że dał się pokonać dwóm chudym, jak patyk dziewczyną. Jego komentarz nie był w ogóle trafny, bo sama zauważyłam, że ostatnio się zaniedbałam. To przez to, że nie mieszkam już z Jason'em. Wcześniej pilnował, abym miała dwa treningi dziennie, a teraz przestałam już grać w nogę. Lou zaproponował, że zagramy w piłkę. Zgodziłam się. Za domem utworzył małe boisko. Na początku mieliśmy być podzieleni na dziewczyny vs chłopaki, ale Lou musiałby być sam, bo Dan nie chciał grać. Więc ja byłam w drużynie z Fizzy i Phoebe, a brunet z Lottie i Daisy. Nasza drużyna miała zaczynać. Związałam włosy w kitkę i chciałam już ruszyć z piłką, kiedy zostałam powstrzymana.
- Czekajcie!- krzyknął Lou- musimy ustalić wygraną.- uniósł znacząco brwi na co się zaśmiałam.
- Dobra, jeżeli my wygramy- zaczęłam.
- Będziecie naszymi sługami przez tydzień.- przerwała mi Phoebe.
- Co? Nie ma mowy!- powiedziała oburzona Lottie.
- Dobra I vice versa. Przestań się mazać skrzacie- zażartował do niej. Blondynka tylko wytknęła mu język. Zaczęliśmy grę. Na początku jeszcze trzymaliśmy się zasad, dopóki nie strzeliłam pierwszego gola. Moi przeciwnicy zaczęli oszukiwać. Pomyślałam sobie, że tak łatwo to nie będzie. Więc nasza drużyna też zaczęła oszukiwać. W końcu się wszystkie zdenerwowałyśmy. Jako jedyny Louis był uśmiechnięty.
- Co się tak głupio szczerzysz?- próbowałam brzmieć poważnie, ale mi się nie udało. Zaczęłam się śmiać pod nosem. Objął mnie ramieniem i pocałował w policzek.
- Jakoś tak. Ktoś tu nie umie przegrywać- przytulił mnie do swojego boku.
- Chodźcie na podwieczorek. Upiekłam twoje ulubione ciasto Boo Bear- krzyknęła mama stojąc na tarasie.
- Mamo!- odkrzyknął. Wyraźnie był niezadowolony z tego, jak go przed chwilą nazwała.
- Boo Bear?- spytałam próbując powstrzymać wybuch śmiechu. Niestety nie udało mi się to i zaczęłam się śmiać.
- To takie śmieszne?- zapytał z powagą.
- Tak!- od tego śmiania zaczął mnie boleć brzuch. Chłopak przerzucił mnie przez swoje ramię i wrzucił mnie do małego basenika, który pewnie należał do Phoebe i Daisy. Woda była przerażająco zimna.- oszalałeś?!- krzyknęłam na niego nie przestając się śmiać. Chwyciłam go za nogi i popchnęłam go tak, że również wpadł do basenu. Zaczął mnie podtapiać; o ile to było w ogóle możliwe.
- Przyznaj, że nie umiesz przegrywać- droczył się ze mną, gdy przytrzymał moje nadgarstki, abym nie mogła go już ochlapać.
- Zimno mi- chciałam wstać, ale chłopak mnie przytrzymał.
- Przyznaj.
- Zimno mi- powtórzyłam.
- Słyszałem- uśmiechnął się szeroko.
- Więc proszę cię, wypuść mnie stąd- powiedziałam drżąc. Lou to zauważył więc wyciągnął mnie z basenu.- debil- rzuciłam w jego stronę.
- Idiotka- odpowiedział.
- Kretyn- mówiąc to wskoczyłam mu na plecy.
- Kocham cię- wyznał i obrócił głowę w moją stronę, niosąc mnie na barana.
- Kocham cię- powiedziałam szczerze i pocałowałam go. Poszliśmy ogródkiem do samochodu. Wyjęłam z niego suche ciuchy. Zostawiliśmy mokre buty na zewnątrz i weszliśmy do domu. Poszliśmy do łazienki na górze. Położyłam moje nowe ubrania na pralce i zaczęłam ściągać bluzkę.
- Możesz tak zostać- skomentował oblizując usta i skanując moją postać.
- Jak tak?- spytałam zadziornie zostając w samym staniku. Nic nie powiedział tylko pokiwał głową. Podszedł bliżej i chwycił mnie za biodra. Przysunął mnie jak najbliżej siebie. Położyłam ręce na jego ramionach przejeżdżając palcami po konturach jego tatuaży.- zdecydowanie jest ich za dużo- oznajmiłam nie spuszczając z nich oczu.
- Przyznaj, że cię kręcą- wyszeptał mi do ucha. Po moim ciele przeszedł dreszcz.
- Nie one mnie kręcą. Tylko ty- sprostowałam. Chłopak uśmiechnął się pięknie i delikatnie musnął moje usta. Odsunęłam się od niego i wytarłam się ręcznikiem, chłopak też to zrobił. Założyłam zwykłe jeansy i białą koszulkę na krótki rękaw. Wysuszyliśmy sobie nawzajem włosy i zeszliśmy na dół. Usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy zajadać się ciastem z wiśniową galaretką i bitą śmietaną. Wypiek był przepyszny. Gdy tak rozmawialiśmy zdałam sobie sprawę, że tęsknie za rodzicami. Chciałam pojechać do nich w najbliższym czasie, ale było nie możliwe, bo miałam teraz za dużo pracy. To i tak cud, że mam dzisiaj wolne.
- Słyszałam, że mieszkacie razem- powiedziała Jay, a ja wzięłam szklankę z kawą i przyłożyłam ją do ust. Lou kiwnął głową- więc kiedy ślub?- spytała na co ja się zakrztusiłam. Zaczęłam kaszleć jak głupia. Odstawiłam szklankę, a brunet zaczął mnie klepać po plecach. Podziękowałam mu uśmiechem, który odwzajemnił.- przepraszam, nie wiedziałam, że to wrażliwy temat.
- Nie, mamuś to nie jest tak. Po prostu jesteśmy ze sobą tylko rok i na razie nie planujemy się pobierać. - wyjaśnił jej syn.
- Według mnie rok to za krótko na planowanie ślubu- oznajmiłam patrząc jej w twarz. Z jej mimiki wyczytałam, że jest jej głupio.
- Ale, jak będziecie mieli dziecko to będę mogła mu wymyślić imię?- spytała Daisy.
- Oczywiście- zaśmiał się Tommo. Uśmiechnęłam się do dziewczynki ciepło.- ale chyba najpierw
kupimy sobie zwierzaka.
- Naprawdę? Jakiego?- dopytywała Phoebe.
- Świnkę, taką podobną do Lou- dogryzała mu Lottie. Widać było, że oboje lubią z siebie żartować co mi się bardzo podobało.
- Charlotte- spojrzała na nią surowo mama. Dziewczyna westchnęła i wróciła do swojego ciasta. Posiedzieliśmy jeszcze trochę. Pomogłam Jay posprzątać po posiłku razem z Lottie i Fizzy po czym  pojechaliśmy do taty Lou.

                                                                              ***
- Widzę, że jesteś bardzo związany z tatą.
- Tak, naprawdę go kocham.- odpowiedział.
- Nie byłeś zły na mamę, gdy się z nim rozstała?- pytałam. Nie chciałam go ranić moimi pytaniami, ale jako, że jestem jego dziewczyną musiałam to wiedzieć.
- Byłem wściekły. Uciekłem wtedy z domu- mówił skupiając się na drodze.- ale wróciłem. Później okazało się, że mama znalazła sobie Dan'a. Nie chciałem go w naszym życiu, bo miałem nadzieję, że tata do nas wróci, ale się pomyliłem. Nadal za nim nie przepadam, ale widzę, że dzięki niemu mama jest szczęśliwa i tylko to się dla mnie liczy.- uśmiechnęłam się i oprałam głowę o jego ramię. Podobało mi się to, że jest taki opiekuńczy w stosunku do swojej rodziny. Był dla mnie godny podziwu. Jego tata go zostawił, a kiedy jego syn stał się sławny, nagle sobie o nim przypomniał. Później stracił swojego prawdziwego tatę- tak przynajmniej go nazywał. Był z nim związany. Kochał go tak samo, jak mamę i rodzeństwo. Teraz musiał patrzeć, jak pojawia się nowy mężczyzna w życiu jego rodzicielki. Przeszedł wiele. Naprawdę.
- Wiesz na co mam ochotę?- spytałam opierając nadal głowę o jego ramię. Chłopak tylko się zaśmiał, od razu wiedziałam co miał na myśli.- nie na to, ty napaleńcu- szturchnęłam go w ramię.- na masaż- wytłumaczyłam. Całą drogę rozmawialiśmy o jutrzejszej imprezie, która miała się odbyć u nas w domu. Było już późno, więc postanowiliśmy, że zadzwonimy do wszystkich rano, aby poinformować nas o domówce, na którą są zaproszeni. Po dwóch godzinach jazdy w końcu przyjechaliśmy do domu. Lou zaparkował samochód i wysiedliśmy z niego. Chciałam odejść, ale chłopak złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Oparł się o auto.
- Świetnie się dzisiaj bawiłem Just- oznajmił z lekkim uśmieszkiem. Owinął swoje ręce wokół mojej talii. Już to kiedyś od niego słyszałam. Próbowałam to sobie przypomnieć. Patrzałam na niego badawczo i wtedy sobie przypomniałam.
- Ja też... na serio ja też się dobrze bawiłam- zaśmiałam się, jaka ja musiałam być głupia, żeby mówić coś takiego.
- Gadka jak z filmu nie uważasz?- skomentował, a ja nie mogłam i po raz kolejny wybuchnęłam śmiechem. Oparłam czoło o ramię bruneta nadal się śmiejąc.
-  Faktycznie- odpowiedziałam, gdy w końcu byłam wstanie się opanować.
- Jesteś wspaniałą dziewczyną Just. -przestał się śmiać i spojrzał mi w oczy. Nawet w ciemności mogłam powiedzieć, że są one najpiękniejsze, jakie w życiu widziałam.
- Kiepska bajera Lou.- pokręciłam przecząco głową, a na moją twarz wkradł się mały uśmieszek.
- Może dla ciebie, ale inne od razu by zemdlały.- przyciągnęłam go do siebie i złączyłam nasze usta. Pocałunek, nie był delikatny, jak wtedy, lecz pełen namiętności. Wplotłam rękę w jego włosy i zaczęłam się nimi bawić. Chłopak przycisnął moje ciało bliżej swojego. Włożył ręce pod moją koszulkę i zaczął zimną dłonią gładzić moją skórę na plecach.- to też była kiepska bajera?- zapytał odsuwając się troszkę, unosząc znacząco brwi i uśmiechając się cwaniacko. Miał dokładnie ten sam uśmiech co rok temu.
 - Tym razem się postarałeś Tomlinson. To było słodkie... przypomnienie sobie naszej pierwszej randki- odparłam z ciepłym uśmiechem.
- Kochanie, zawsze jestem słodki- powiedział przechwalając się, na co ja rozczochrałam mu włosy. Nagle poczułam straszny ból w brzuchu. Przyłożyłam do niego rękę i się skuliłam.- Justyna wszystko dobrze?- spytał pochylając się nade mną. Pokręciłam głową i zaczęłam krzyczeć. Ból był niemiłosierny. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Nie wiedziałam co się działo. Nigdy w życiu nie płakałam z powodu bólu brzucha. Chłopak włożył jedną rękę pod moje kolana, a drugą na plecy i podniósł mnie. Wsadził do samochodu i szybko pobiegł na miejsce kierowcy. Zapiął mój pas i z piskiem opon ruszył przed siebie.
_______________________________________________
Dziękuję za wyświetlenia i komentrze.
Przypominam o ankiecie po prawej stronie.
Mam nadzieję, że w następnym rozdziale was zaskoczę :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

1 komentarz: