niedziela, 4 maja 2014

50

Korytarz był biały z delikatnymi błękitnymi dodatkami. Louis ściągnął buty i poszedł schodami do góry, zostawiając mnie samą. Bałam się, że zaraz ktoś obcy wyjdzie i zadzwoni na policję, bo włamaliśmy się do jego domu. W sumie się nie włamaliśmy. Po prostu weszliśmy. Może osoba mieszkająca w tym miejscu byłaby życzliwa i widząc przemoczoną parę postanowiłaby nam dać koc i pozwolić się osuszyć? A może pogoniła by nas i poszczuła psami, których tam nie było? Być może komuś było wszystko jedno? W końcu zostawił otwarte drzwi. Ale skąd Louis mógł wiedzieć, że nie są one zamknięte? Ściągnęłam trampki i przeszłam do pokoju obok, który wyglądał identycznie, jak korytarz, tylko wypełniony był meblami kuchennymi. Weszłam przez kuchnię do salonu. Mogę powiedzieć, że cały dom, na zewnątrz, jak i w środku był biały z niebieskimi pastelowymi dodatkami. Na komodzie stała ramka ze zdjęciem.
Podeszłam do niej, aby zobaczyć osoby, które były na fotografii.
Jakie było moje zdziwienie kiedy ujrzałam na niej siebie i Louis'a. Gdy zobaczyłam tę fotkę zaśmiałam się. Zrobiliśmy ją zaraz po naszej dwumiesięcznej przerwie. Usłyszałam kroki, więc odłożyłam ramkę na miejsce i obróciłam się w stronę schodów, które były na wprost mnie. Powoli schodził z nich brunet, trzymając w ręku coś do przykrycia.
- Proszę- powiedział opatulając mnie ciepłym kocem.
- Dzięki. To twój dom?- spytałam szczelniej się okrywając.
- Nasz.- sprostował.
- Słucham?- myślałam, że się przesłyszałam. To właśnie planuje się przed ślubem. Wspólne mieszkanie. Oczywiście, że kocham Louis'a, ale nie chciałam wychodzić za niego. W każdym razie nie w wieku dwudziestu lat.
- To jest nasz dom. Jutro przed tym, jak pojedziemy do Doncaster załatwimy ci meldunek tutaj. W końcu poczta będzie przychodzić bezpośrednio do ciebie, a nie do Jason'a.- wyjaśnił- a tak w ogóle to jest prezent ode mnie. Zamieszkanie razem.- uśmiechnęłam się blado. Jakoś średnio mi się to widziało. On cały czas w trasie, a ja mam siedzieć sama w dużym domu. Znaczy nie był on taki duży. Był mały, jak na domek, ale samo myśl, że miałam być tu sama. Odrzucała mnie.
- Kochany jesteś. Jest mi trochę głupio, bo myślałam, że przebiję twój prezent, ale się myliłam.- wyciągnęłam z torebki pudełko i wręczyłam je chłopakowi.- wszystkiego najlepszego- z uśmiechem na twarzy otworzył prezent.
- Czy to jest ten zegarek?- pytał z niedowierzaniem. Przytaknęłam.- no jak mogłem na to nie wpaść, przecież mówiłem o nim miesiącami. Dobrze, że powstrzymałem się z jego kupnem.- oznajmił i przytulił mnie do siebie całując czubek głowy. Zaprowadził mnie do łazienki, na szafeczce zostawił swoje ubrania i wyszedł do łazienki na dole, aby też się wysuszyć. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w luźny sweter i dresy Tommo. Zeszłam na dół. Zobaczyłam siedzącego na kanapie Lou. Usiadłam obok niego i wtuliłam się w jego tors. Pachniał dezodorantem.- zaraz wracam- wstał i wyszedł z salonu. Nagle pojawił się znikąd. Postawił na stoliku od kawy pudełko z pizzą i dwie szklanki. Spod ławy wziął jakiś sok i nalał go do szklanek. Zakręcił butelkę i usiadł w tej samej pozycji co wcześniej.
- Cieszę się, że nie kombinowałeś nic z romantyczną kolacją.- oznajmiłam pełna zadowolenia biorąc sobie kawałek pizzy.
- Miałem taki zamiar, ale przypomniałem sobie, że nie lubisz takich rzeczy.- uśmiechnął się i wziął kolejny kęs.
- Lubię ale tylko na filmach.- upomniałam go.
- O, a propos filmów- po raz kolejny wstał. Wziął do rąk laptopa leżącego na ławie i podszedł z nim do komody. Podpiął do niego kabelek i włączył coś na nim. Usiadł z powrotem obok mnie i podniósł do góry pilot wciskając jakiś guzik. Mój wzrok powędrował za pilotem.
- Rzutnik? Będziemy oglądać, jakiś romantyczny film?- spytałam z zaciekawieniem.
- Coś lepszego- powiedział. Na ścianie, która znajdowała się przed nami z projektora wyświetlił się filmik. Na początku usłyszałam nuty "Little Things". Piosenka leciała w tle do samego końca filmiku. Byłam na nim ja i czasem też Lou. Praktycznie co drugie ujęcie robiłam jakieś głupie miny i prosiłam chłopaka o wyłączenie kamery. Teraz już wiedziałam po co mu ona była. Za każdym razem kiedy się z nim spotykałam choć przez chwilę musiała być kamera. Na końcu filmiku były piękne życzenia. Popłakałam się w wzruszenia. Nie mogłam uwierzyć, że trafiłam w swoim życiu na tak wspaniałą osobę, jaką jest Louis.

                                                                                   ***
Przebudziłam się około 8 rano. Niestety Lou obok mnie nie było. Na szafce nocnej obok łóżka leżała paczka gum. Wzięłam jedną i włożyłam ją do ust. Wyszłam z łóżka i poczłapałam się na werandę. Stanęłam na jej środku. Promyki słońca padały na ganek, przyjemnie mnie ogrzewając. Niebo było czyste, bez żadnej chmurki. Ptaszki ćwierkały i czuć było zapach kwiatów posadzonych w ogródku. Nie było nawet śladu po wczorajszym deszczu co mnie bardzo ucieszyło. Przeciągnęłam się leniwie i spojrzałam w lewo. Ujrzałam tam uśmiechającego się Louis'a.
- Co?- spytałam z uśmiechem.
- Nic, tylko...- zrobił pauzę.
- Tylko...?-  zachęciłam go, aby mówił dalej.
- Tylko lubię cię taką.- przeskanował wzrokiem moją postać.
- Taką czyli?- nadal nie uzyskałam satysfakcjonującej mnie odpowiedzi.
- Bez makijażu, w potarganych włosach,- wstał i zaczął się zbliżać- w moich koszulkach, które sięgają ci za uda- stanął naprzeciwko.- i z tym pięknym uśmiechem na twarzy. Taką cię uwielbiam najbardziej.-przyciągnął mnie do siebie. Poczułam nieprzyjemną woń tytoniu.
- Ja też cię takiego uwielbiam. Z lekkim zarostem, z świetnie potarganymi włosami i w samych bokserkach.
- Ale ja mam teraz dresy- sprostował.
- Możemy to zmienić-  złączyłam nasze usta, łapiąc chłopaka za kark i przyciągając go bliżej do siebie. Odsunęłam się od niego, gdy kolejny raz poczułam smród papierosów.- paliłeś- powiedziałam.
- Robiłem to tak, żebyś nie widziała.- westchnął.
- Nadal bierzesz?- spytałam bojąc się odpowiedzi.
- Nie.- odparł oschle.- możemy już skończyć ten temat?
- Pojadę do Darii po moje rzeczy.- oznajmiłam i weszłam do domu. Przebierałam się we wczorajsze, suche już ciuchy i chciałam już wyjść, kiedy Loui złapał mnie za nadgarstek.
- Przestań się obrażać. Przecież cię zawiozę.
- Przepraszam, ale tylko się o ciebie martwię- powiedziałam wtulając się w jego tors. Nawet nie zauważyłam, że był już ubrany.
- Rozumiem to, ale dam sobie radę. To, że raz wziąłem nie znaczy, że jestem ćpunem- pogładził mnie po plecach. Już nie śmierdział papierosami, lecz ładnymi męskimi perfumami. Nie nazwałam go nigdy ćpunem. Cały czas wierzyłam, że to jednorazowe, że zaraz się ogarnie i przestanie jarać. I tego się trzymałam.
- Jedziemy?- spytałam nie odrywając głowy od jego klatki piersiowej.
- Jak mam prowadzić skoro nie chcesz mnie puścić?- zaśmiał się.
- Tak mi jest dobrze.- odsunęłam się od niego i pocałowałam go. Uśmiechnął się pięknie i zamknął drzwi na klucz. Splótł nasze palce i zaprowadził mnie do samochodu. Otworzył mi drzwiczki i gestykulując kazał mi wejść do środka. Usiadłam wygodnie i zapięłam pas bezpieczeństwa. Chłopak szybko zajął miejsce kierowcy. Odpalił silnik i ruszył przed siebie. Zadzwonił mi telefon, więc odnalazłam go w torebce i odebrałam.- tak?
- Jesteś w domu?- zapytał Jason.
- Właśnie tam jadę. Czemu pytasz?
- Mam dla ciebie korespondencje- wyjaśnił.
- Dobra, będziemy za pięć minut, możesz już wyjeżdżać- poinformowałam go.
- Okej- powiedział krótko i się rozłączył.
- Kto to był?-  spytał siedzący obok mnie brunet, skupiając się na drodze.
- Jason. Powiedział, że ma dla mnie jakieś listy i przywiezie je do Darii.- odpowiedziałam chowając komórkę z powrotem do torebki.
- Po co chciałaś dzisiaj do niej jechać?- spojrzał na mnie przez chwilę.
- Po rzeczy?- miała to być normalna odpowiedź, ale zabrzmiało to jak pytanie.- nie mam w co się ubrać, żeby jechać do twojej rodziny.- szybko dopowiedziałam. Gdy miałam coś powiedzieć zorientowałam się, że jesteśmy już na podjeździe. Wysiadłam z auta. Podeszłam do drzwi. Delikatnie nacisnęłam na klamkę, popchnęłam drewnianą płytę i weszłam do domu, a za mną wszedł Lou. Zdjęliśmy buty.
- Macie coś w lodówce?- spytał brunet wchodząc do kuchni.
- Tak, raczej tak- odpowiedziałam.- idę się przebrać- oznajmiłam wchodząc po schodach.
- Zrobię ci śniadanie!- krzyknął.
- Okej!- weszłam do swojej sypialni. Wyciągnęłam spod łóżka walizkę, odpięłam zamek i otworzyłam ją. Zaczęłam po kolei wyciągać ubrania z szafy i wkładałam je do bagażu. Do pokoju weszła blondyneczka.
- Co ty wyprawiasz?!- krzyknęła na mnie oburzona i zabrała mi ubrania.
- Wyprowadzam się- powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Żartujesz sobie?! Niby dokąd?!- rozśmieszyło mnie jej zdenerwowanie.  
- Uspokój się. Usiądź- nie mogłam przestać się śmiać.
- Przestań się szczerzyć!- warknęła wkurzona.
- To prezent od Louis'a. Wybudował nam dom.- dziewczyna zaczęła piszczeć ze szczęścia, ja z resztą też.
- Nie wierzę! W końcu- teraz to ona nie potrafiła przestać się szczerzyć.
- Daria jestem taka szczęśliwa- przytuliłam się do niej.
- Zostajecie dzisiaj? Chciałabym, żebyś poszukała ze mną dzisiaj jakiejś fajnej sukienki na ślub.
- Przepraszam cię, ale dzisiaj jedziemy na obiad do rodziców Lou.
- Właśnie. Muszę umówić moich i Zayn'a rodziców na wspólny obiad, żeby się w końcu poznali.- uderzyła się otwartą dłonią w czoło. Zaśmiałam się. Drzwi się otworzyły i do środka z tacą wszedł Tommo.
- No stary, postarałeś się- skomentowała jego zachowanie przyjaciółka.
- Zawsze się staram, nie to co twój mąż- odstawił tacę na łóżko.- jak ci idzie?- spytał dając mi buziaka w policzek.
- Szło mi dobrze, dopóki to blond diablica nie wparowała tu i nie zaczęła się na mnie drzeć.- posłałam jej piękny uśmiech. Lou spojrzał na nią badawczo i zaczęli sobie nawzajem dogryzać. Ja natomiast zajadałam się kanapkami, które przygotował mi mój chłopak. Gdy skończyłam posiłek i wypiłam herbatę zaczęłam ponownie się pakować. Tym razem nikt mi nie przeszkodził, bo moi najbliżsi nadal się przekomarzali.- dobra, starczy już tego dobrego- oznajmiłam- teraz przebiorę się w kilka strojów i pomożecie mi wybrać najlepszy- nim zdążyli odpowiedzieć wzięłam wieszaki, na których miałam powieszone zaplanowane stroje. Przymierzyłam pierwszy.
- Wyglądasz świetnie- skomentował Loui.
- Co ty gadasz?- spojrzała na niego zdumiona Daria.- nie wygląda w tym świetnie. Zdecydowanie psuje ci to figurę- powiedziała szczerze. Poszłam do łazienki i skoczyłam w następny strój.
- Nie, nie, nie i jeszcze raz nie- oznajmił chłopak.
- Niby czemu?- kolejny raz przyjaciółka się zdziwiła.
- Za krótkie są te spodenki- powiedział raz jeszcze ilustrując moje nogi.
- Słucham? Skoro ma takie świetne nogi; przypominam drugie najlepsze według jakiegoś magazynu; to powinna nosić takie szorty.
- Dobrze wiem, że ma świetne nogi, ale nie pozwolę, żeby jakiś facet gapił się na moją dziewczynę.
- Przecież będziecie jechali samochodem, więc w czym problem?
- Ale chyba będziemy musieli wysiąść z tego samochodu. Nawet nie wiesz jakie dziwaki mieszkają w Doncaster.
- Ty jesteś największym dziwakiem- skomentowała wytrącona z równowagi Daria.
- Daria nie wiesz gdzie zostawiłem klu... wow- powiedział wchodząc do mojej sypialni Zayn.- Just wyglądasz nieziemsko- oznajmił patrząc na mnie od stóp do głowy.
- Widzisz?- powiedział Tommo wskazując na Malik'a ręką.- Zen, pozwoliłbyś wyjść tak na miasto Darii?- spytał patrząc w jego stronę.
- Oczywiście, że nie- odpowiedział nie spuszczając ze mnie wzorku- ale to nie zmienia faktu, że wyglądasz w tym zajebiście- powiedział do mnie czarnuszek.
- Ugh! Ostatni raz się przebieram- westchnęłam. Mulat zajął miejsce obok swojej "żony", a ja weszłam do łazienki. Nałożyłam na siebie czarną bluzkę z jakimś pudrowym napisem, do tego czarne nieco dłuższe szorty i pudrowe trampki. Wyszłam z łazienki.
- Może być?- spytałam zrezygnowana. Brunet podniósł do góry głowę i nic nie powiedział tylko się
uśmiechnął.
- Tak, to jest najlepsze- powiedziała Daria.
- Tamto mi się wydaje lepsze- powiedział z zadziornym uśmieszkiem Malik. Chciał w ten sposób wkurzyć Lou, ale mu się nie udało. Zdawało mi się, że w ogóle nie słuchał komentarzy naszych przyjaciół.
- To my już pójdziemy na dół. Porozmawiamy jutro na temat sukni dla mnie i dla ciebie- oznajmiła radośnie blondynka i razem z Zayn'em wyszli z pokoju.
- Lepiej?- spytałam nieśmiało.
- Moim zdaniem- przyciągnął mnie za biodra bliżej do siebie.- najlepiej wyglądasz bez tych ubrań- uniósł brwi. Nachyliłam się i złączyłam nasze usta. Popchnęłam chłopaka na łóżko i usiadłam na nim okrakiem. Pocałunek był pełen namiętności.- musimy jechać- powiedział opierając swoje czoło o moje.
- Okej- oblizałam usta i wstałam z niego. Wzięłam tacę z naczyniami i kartony, a on resztę moich rzeczy. Odłożyłam naczynia w kuchni i wyszłam z domu. Chłopak otworzył bagażnik i schowaliśmy do niego wszystkie moje rzeczy. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę rodzinnego miasta chłopaka.
________________________________________________________
Po prawej stronie jest ankieta. Jeżeli czytacie to zaznaczcie na niej
odpowiedź. Z góry dziękuję ♥
Od teraz pod rozdziałami będą reakcje, jeżeli ktoś jest zbyt leniwy,
aby napisać komentarz może zaznaczyć na dole, że przeczytał ten
rozdział. Nadal zapraszam jednak do komentowania, bo
to mnie bardzo motywuje do dalszego pisania.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Kocham Was ♥

1 komentarz: