środa, 30 kwietnia 2014

49

Minęły już trzy miesiące odkąd Louis i reszta chłopaków wyjechali. Gdyby nie praca to chyba bym zwariowała. Pocieszające było to, że mieszkałam wtedy z Darią i miałam do kogo chociaż się odezwać. 13 sierpnia- tego dnia mieliśmy naszą rocznicę. Znaczy ustaliliśmy sobie ten dzień, jako datę rozpoczęcia się naszego związku. To chyba oczywiste, że chciałam spędzić ten ważny dzień ze swoim chłopakiem, ale nie mogłam, bo był w pracy, w trasie, daleko stąd.
Nie miałam na nic ochoty. Chciałam leżeć cały dzień w łóżku, oglądając kolejny odcinek "Pamiętników Wampirów" i zajadając się różnymi smakami lodów. Tak też na początku zrobiłam. Zaczęłam oglądać nowy odcinek "TVD" i jadłam lody, kiedy zadzwonił mój telefon. Niechętnie sięgnęłam po niego. Na wyświetlaczu pojawił się wielki napis Lou. Wypuściłam głośno powietrze z płuc i przeciągnęłam zieloną słuchawkę.
- Cześć- powiedziałam od niechcenia.
- Cześć królewno, co taka smutna?- spytał z troską. Jakby nie mógł się domyśleć. Chciałabym spędzić ten dzień z nim, a nie z Ian'em Somerhalder'em i Paul'em Wesley'em.
- Zdaje ci się- odparłam krótko.- czemu nie odbierałeś telefonu?
- Graliśmy w nogę z chłopakami, a telefon zostawiłem w busie. Chyba nie masz mi tego za złe?
- Nie no co ty.- próbowałam być przekonująca.
- Wejdź na Skype.- powiedział i rozłączył się. Tylko tego mi brakowało. Będę musiała przed nim udawać szczęśliwą. Podeszłam do komody i chwyciłam laptopa. Włączyłam go i zalogowałam się na Skype. Odebrałam połączenie i wymusiłam uśmiech.
- Cześć śliczna- powiedział uśmiechając się.
- Hej- uśmiechnęłam się.- kiedy wracasz?- spytałam z nadzieją.
- Za trzy miesiące.- odparł smutno.
- Nie da się szybciej?
- Niestety, ale mam coś dla ciebie.- powiedz, że jednak przylecisz, powiedz.
- Co takiego?
- Zobaczysz- schował się na chwilę i zaraz znowu się pokazał trzymając w ręku gitarę. Zaczął grać "They don't know about us". Co prawda nie słyszałam go za dobrze, bo trochę nam przerywało, ale liczył się gest. Prawie się popłakałam. Lou zaśpiewał mi tę piosenkę na scenie, przed ich fanami. Wszystkie te wspomnienia do mnie wróciły. Wróciło jeszcze jedno wspomnienie, a mianowicie porwanie, które miało miejsce tego samego dnia. To, jak mnie bili, kopali, wyzywali, szarpali za włosy i grozili Louis'owi. To wszystko wróciło. Chłopak przestał grać i śpiewać- wszystkiego najlepszego.- oznajmił ze szczerym uśmiechem.
- Wszystkiego najlepszego- odpowiedziałam.- mamo, to już rok jak jesteśmy razem. Nie licząc tej dwu miesięcznej przerwy- zaśmiałam się.
- Ja nie wiem, jak z tobą wytrzymałem- przewrócił teatralnie oczami.
- Louis! Chodź już!- usłyszałam Niall'a.
- Jestem teraz zajęty!- odkrzyknął.
- Później obejrzysz tego pornosa! Dawaj tu szybko!- zrobiłam wielkie oczy i wybuchnęłam śmiechem. Blondasek wpadł do pokoju- pokaż co oglądasz- powiedział wchodząc mu na kolana.- Amm... jakieś słabe to.- westchnął i pomachał mi.
- Mnie takie wystarczy, reszta na żywo- oznajmił Lou i mrugnął do mnie.
- Jesteście obrzydliwi, nawet przy ludziach, gadacie o tym, że będziecie się pieprzyć.
- Powiedział ten, który chciał obejrzeć pornosa, tak w ogóle to złaź z mojego chłopaka!- krzyknęłam żartobliwie na niego.
- Nie mogę, będę z nim robił niegrzeczne rzeczy.- odpowiedział unosząc znacząco brwi.
- Nawet nie próbuj- zagroziłam.- on jest mój.
- Niall idź może z Barbarą porobić niegrzeczne rzeczy co? Z nami koniec stary- westchnął Tommo.
- Nie wiem, jak ja to przeżyje.- zakrył twarz dłońmi i zaczął udawać, że płacze.
- Co się tu dzieje?!- krzyknął, wchodząc do środka Liam.
- Hej Liam!- krzyknęłam do niego, aby mnie usłyszał.
- O Just, hej co u ciebie?
- W porządku...
- Ruszcie dupy! Paul nas zaraz zabije!- wparował do środka wściekły Zayn.- no proszę, proszę, kogo ja tu widzę- spojrzał w stronę laptopa.- bałaś się, że to ze mną zdradzi cię Louis, a tym czasem oglądasz, jak się... prawie pieprzy z Niall'em. Lubisz gejowskie porno?- spytał ze zdziwieniem.
- O nie! Możesz być pewny, że do ślubu nie dojdzie!- krzyknęłam w żartach.- a teraz laski, spadam. Nara!- szybko się rozłączyłam. Wzięłam prysznic, wyszczotkowałam zęby, uczesałam włosy, przebrałam się w inne ciuchy i wsiadłam do samochodu. Byłam strasznie głodna. Dobrze, że Jason przyniósł mi śniadanie do studio, bo umarłabym z głodu. Musiałam dokończyć jeszcze dwie piosenki. Z jedną sama sobie poradziłam, ale z drugiej za nic nie mogłam skończyć.

Postanowiliśmy, że nagramy dzisiaj kilka kawałków na nową płytę, a tamtą piosenkę dokończymy później. Tak też zrobiliśmy. Nagrałam trzy piosenki i wróciłam do pisania. Na stole czekały na mnie rogaliki z czekoladą, które chętnie zjadłam, popijając kolejnym kubkiem kawy.- nigdy tego nie skończę!- krzyknęłam do kartki papieru.
- Może ci pomóc?- spytał męski głos. Podniosłam głowę. Zobaczyłam Ed'a. Dzięki Bogu. Ed jest najlepszym songwriter'em, jaki istnieje.
- Jasne- odparłam szybko. Wziął ode mnie kartkę i zabrał mi z ręki długopis. Popatrzył na to chwilę, przygryzając końcówkę długopisu.
- Dobre to- skomentował mój kawałek.
- Nie sądzę. Nie mam bladego pojęcia jak to skończyć. Czuję, że brakuje tu istotnych fragmentów.
- Mhm- szybko dopisał kolejne wersy i wręczył mi z powrotem kartkę. Przeczytałam linijki, które dopisał.- spróbuj to zaśpiewać.- posłuchałam go i zaśpiewałam całą zwrotkę.
- Myślę, że łatwo można przerobić ten kawałek na duet- spojrzałam na niego. Uśmiechnął się szeroko.
- Faktycznie.- kiwnął głową.
- Chcesz to ze mną nagrać?- zapytałam nieśmiało. Nie sądzę, żeby taki wokalista, jak Ed chciał ze mną cokolwiek nagrać.
- Z chęcią- uśmiechnął się. Od razu urosłam. Ed Sheeran, najlepszy wokalista XXI wieku, chce coś ze mną nagrać. Wow.

                                                                             ***
- Do zobaczenia!- krzyknęłam na odchodne do Jason'a.
- Pa!- odkrzyknął. Wyszłam ze studio i nagle wszystko do mnie wróciło. Dzisiaj jest nasza rocznica. Szłam w kierunku parkingu, na którym zostawiłam swój samochód, ale nie było go tam. Zaniepokojona wciskałam guziki na automatycznym pilocie kierując go w różne strony parkingu w nadziei, że usłyszę swój samochód. Niestety tak się nie stało. Byłam przerażona, serce zaczęło mi bić mocniej. To było moje ukochane autko. Nie pozwolę, żeby złodziejowi uszło to na sucho.
- Jest pod domem- usłyszałam znajomy głos. Niepewnie się odwróciłam.
Szybko pobiegłam w jego stronę rzucając mu się na szyję. Oplotłam nogami jego brzuch i zaczęłam go całować. Chłopak zaczął iść do tyłu.- ja też tęskniłem- wyznał śmiejąc się i nie przestając nacierać na moje wargi. Ściągnęłam mu czapkę i wplotłam palce w jego włosy, ciągnąc delikatnie za ich końce. Wydawało mi się, że pocałunek trwa godzinami. W końcu odsunęłam się lekko od niego, tak, że opierałam się swoim czołem o jego.
- Jesteś potworem- powiedziałam z trudem łapiąc oddech.
- Widzę, że wyszłaś z wprawy.- zaśmiał się. Zeskoczyłam z niego.- taki zwykły buziak, a ty dostałaś zadyszki.- Louis oparł się o samochód przyciągając mnie do siebie. Nasze ciała się stykały.
- Co zrobiłeś z moim autem?- spytałam udając złą.
- Odprowadziłem je do domu- nachylił się i zaczął składać pocałunki na mojej szyi.
- Skąd miałeś kluczyki?- jego usta powędrowały to mojego ucha.
- Mam swoje sposoby kochanie- szepnął, a po moim ciele przeszedł ogromny dreszcz. Przygryzł płatek mojego ucha, delikatnie ciągnąc za niego.
- Jedźmy już stąd. Zaraz zlecą się twoje fanki... a ja chcę mieć cię dzisiaj tylko dla siebie.
- Okej- odsunęłam się od niego. Tommo otworzył mi drzwiczki i wsiadłam do środka zapinając pas.
Chłopak szybko wsiadł na swoje miejsce. Odpalił silnik i ruszył przed siebie. Nie miałam pojęcia co się ze mną dzieje. W brzuchu miałam stado motyli, byłam podekscytowana, cały czas chciało mi się śmiać. Czułam się, jak na początku naszej znajomości. Louis był skupiony na drodze. Zatrzymaliśmy się na światłach. Nie mogłam się powstrzymać i moja ręka powędrowała na nogi chłopaka. Przejeżdżałam nią to w górę i w dół po wewnętrznej stronie jego uda- chcesz, żebym nas zabił?- spytał z powagą.
- Nie, ja tylko chcę ciebie- powiedziałam i zatrzymałam dłoń zaraz przy jego kroczu.
- Proszę cię przestań, bo zaraz ci coś zrobię.- oznajmił przygryzając dolną wargę. Odpięłam swój pas i przybliżyłam się do niego, składając niewinne całusy na jego twarzy. Zbliżyłam się do jego ust i namiętnie na nie natarłam. Kiedy usłyszałam trąbienie, szybko odskoczyłam od Louis'a i zapięłam swój pas bezpieczeństwa. Chłopak się tylko zaśmiał i ruszył.

                                                                    ***
- Wow- wymsknęło mi się.- jak tu pięknie- skomentowałam otaczającą nas przyrodę. Piękna zielona trawa, a na niej koc i koszyk. Wokół niego było pełno kolorowych kwiatków, gdzieś 10 metrów dalej stały drzewa owocowe. Było tam przepięknie, jak w bajce. Usiedliśmy na kocu i zaczęliśmy zajadać
kanapki, cukierki i inne słodkości. Pośmialiśmy się trochę i powygłupialiśmy.- strasznie za tobą tęskniłam- wyznałam siadając na niego okrakiem.
- Właśnie widzę- położył się podpierając się na łokciach. Włożyłam ręce pod jego koszulkę, przejeżdżając nimi w dół i w górę jego torsu.- zmieniłaś się.- wypalił przygryzając wargę. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Po jego minie mogłam stwierdzić, że bał się mi to powiedzieć.
- Na gorsze?- pochyliłam się i złączyłam nasze usta.
- Nie.- odsunął się ode mnie.- moja mama nas zaprosiła na jutrzejszy obiad.
- Okej- popchnęłam go delikatnie, aby się położył. Gdy leżał pode mną przygryzłam wargę i szybko natarłam na jego usta, powoli zdejmując mu koszulkę.
- Na łące?- spytał śmiejąc się.
- Czemu nie?
- Ee chyba zaczyna padać.- stwierdził podpierając się na łokciach.
- Żartujesz?- spytałam zrezygnowana, a chłopak pokręcił głową. Zeszłam z niego niechętnie i zaczęłam pakować opakowania i puste pudełka do koszyka. Nagle Louis wstał i zaczął iść szybko przed siebie- Lou co ro...- nie zdążyłam spytać, kiedy się obróciłam zobaczyłam Tommo idącego do mężczyzny z aparatem. Chłopak zaciskał pięści. Wiedziałam, że był wściekły. Nie myśląc ani chwili pobiegłam zanim. Lecz zanim do niego się zbliżyłam ten gadał coś to paparazzi.- proszę cię Loui, zostaw go- powiedziałam błagalnie chwytając go za rękę i ciągnąc w stronę koca. Ten jednak mnie nie słuchał. Powiedział parę dobitnych słów do obcego mężczyzny, a ten tylko przełknął głośno ślinę i kiwał głową. Oczy jego były tak wielkie, że wydawało mi się, że zaraz mu wypadną.- proszę- wypowiedziałam prawie płacząc. Chłopak zmierzył go wzrokiem i w końcu się poddał. Dobrowolnie poszedł ze mną po resztę naszych rzeczy. W milczeniu złożył kocyk w kostkę i zabrał ode mnie koszyk, chowając do niego koc. Splótł nasze palce i szliśmy w kierunku samochodu.- podwieziesz mnie do domu?- spytałam przerywając niekomfortową ciszę.
- Po co?- pytając nawet na mnie nie spojrzał.
- Prezent, który ci kupiłam... jest w domu- nie mogłam się wysłowić przed oczami miałam agresywnego Louis'a, który prawie groził temu fotoreporterowi.
- Nie chcę żadnego prezentu.- stanął i odwrócił się w moją stronę patrząc mi w oczy- Ty jesteś najlepszym prezentem jaki mógł mi los podarować.
- Aww, słodki jesteś- pogładziłam go po policzku.- ale się przejdziemy- oznajmiłam dając mu całusa w kącik jego ust. Chłopak westchnął i poszliśmy do domu, w którym zamieszkiwałam.

                                                                                   ***

- Dziwne, przecież Daria powinna być już w domu- powiedziałam szarpiąc za klamkę. Wyjęłam klucz z torebki i przekręciłam go w zamku. Otworzyłam drzwi i weszłam z Lou do środka. Buty mojej współlokatorki stały tam gdzie zawsze co oznaczało, że była w domu. Byłam zdezorientowana, ona nigdy nie zamykała drzwi na klucz kiedy była w środku. Ściągnęliśmy nasze obuwie i weszliśmy na górę. Nagle ze swojej sypialni wyszła zaniepokojona Daria. Włosy miała potargane we wszystkie strony, była zdyszana i owinięta w kołdrę.- czemu zamknęłaś drzwi?- spytałam od razu.
- Ja... amm...- zaczęła się jąkać.
- Bo właśnie pieprzyła się z Malik'iem.- zaśmiał się mój towarzysz.
- Zamknij się Louis!- uciszyła go, oblewając się rumieńcem.
- Amm... to my... nie przeszkadzamy- zaśmiałam się, a dziewczyna weszła z powrotem do pokoju, z którego przed chwilą wyszła. Otworzyłam drzwi od mojej sypialni i wzięłam z nocnej szafki pudełeczko, chowając je do torebki.
- Nie pokażesz mi mojego prezentu?- spojrzał na mnie zdumiony.
- Kto powiedział, że to prezent dla ciebie?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie i triumfalnie zbiegłam ze schodów.
- Co... ty, właśnie... nigdy cię nie zrozumiem- westchnął idąc za mną.- mogę zostawić tu ten koszyk? Wyglądam z nim jak dureń.
- Skąd, wyglądasz słodko- zaśmiałam się.
- Ja ci dam zaraz słodko.- odłożył koszyczek na komodę w przedpokoju i szybko do mnie podszedł, chwytając moją twarz w dłonie i przyciągnął ją do swojej, nacierając na moje usta. Przysunął mnie tak, że plecami dotykałam drzwi. Nasz pocałunek był pełen namiętności. Louis chwycił mnie za uda i podniósł do góry, oplotłam go nogami w okół pasa. Przycisnął mnie mocniej do drewnianej płyty. Jego ciało było idealnie dopasowane do mojego. Bawiłam się jego włosami. Jego prawa ręka wędrowała to w górę, to w dół mojego uda.  Serce biło mi jak szalone, a w moim brzuchu pojawiło się więcej motylków. Wiedziałam dokąd to zmierza. Jakiś głos w głowie kazał mi temu zaprzestać.
- Nie tutaj- powiedziałam, a raczej jęknęłam rozłączając nasze usta. Chłopak zaczął składać pocałunki na mojej szyi. Odchyliłam ją lekko w prawo, aby miał do niej większy dostęp. Ledwo łapałam powietrze. Nie chciałam się z nim kochać, kiedy na górze Zayn z Darią właśnie to robili. Tommo odstawił mnie na ziemię i całując mnie w czoło odsunął się ode mnie. Przetarł twarz dłonią i poprawił swoje włosy. Zrobiłam to samo i odsunęłam się od drzwi. Otworzyłam je i czekałam aż Louis wyjdzie za mną, gdy wyszedł zamknęłam je na klucz, wrzucając go do torebki. Chłopak splótł nasze palce.
- Więc... co masz dla mnie?- spytał bawiąc się moimi palcami. Na jego twarzy pojawił się piękny uśmiech. Zdziwiło mnie to, jak szybko rzucił jakiś temat. Jego ciekawość była urocza.
- Zgadnij- spojrzałam raz jeszcze na niego.
- Mała podpowiedź?- zapytał z nadzieją.
- Coś o czym od dawna mówiłeś.
- Hmm...- chłopak zamyślił się.- Lamborghini?
- Niee, zgaduj dalej- zaśmiałam się pod nosem.
- Nie możesz mi po prostu powiedzieć?
- Nie, zepsułabym całą zabawę.- specjalnie chciałam się z nim droczyć. Loui stanął i przeniósł swoją dłoń z placów na nadgarstek, przyciągając mnie do siebie gwałtownie. Spojrzał mi w oczy.
- Proszę, powiedz mi- prosił mnie. Zrobiło mi się go szkoda. Poczułam krople na mojej twarzy.
- Czułeś to?- spytałam spoglądając w górę. Niebo było prawie czarne. Nagle zaczęło lać. Dosłownie. Pisnęłam i chciałam uciec, ale chłopak nadal trzymał mój nadgarstek.- Louis, bo się przeziębimy.- bez słowa złączył nasze usta. Szybko się od niego odsunęłam i złapałam go za rękę. Zaczęliśmy biec. Byliśmy na zupełnym pustkowiu. Oczywiście nie dosłownie, na środku zupełnego odludzia stał mały domek. Wyglądał cudownie. W okół niego było pełno kolorowych kwiatków, które udało mi się dojrzeć przez strumienie padającego deszczu. Pobiegliśmy w jego stronę. Weszliśmy za ogrodzenie i ukryliśmy się na werandzie. Na niej stała ławka, mały okrągły stolik i krzesełka. Wszystko było koloru białego. Usiadłam na bujanej ławce. Byliśmy przemoczeni do suchej nitki. Chłopak usiadł obok mnie. Jego włosy oklapły, przez co wyglądał uroczo. Uśmiechnął się pięknie, gdy przyłapał mnie na przyglądaniu się jemu. Zawiał silny wiatr i zrobiło mi się chłodno. Skuliłam się, aby choć trochę się ogrzać.
- Zimno ci?- spytał z troską. Nie, no co ty. Trzęsę się, bo jest mi gorąco.
- Troszkę- odpowiedziałam spokojnie. Loui wziął mnie za rękę i wprowadził do środka. Byłam przerażona. Nie chciałam wchodzić do cudzego domu.
__________________________________________________________
Czyta ktoś to?

1 komentarz: