Usłyszałam znajomy głos. Moje oczy się otworzyły. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam dwóch znajomych chłopaków.
- Liam? Zayn?- nie byłam pewna tego co widzę, bo miałam "mgłę" przed oczami. Ktoś mnie chwycił za dłoń i pociągnął w swoją stronę. Przetarłam powieki i mój wzrok wrócił. Faktycznie był to Zayn i Liam. Stałam schowana za czarnuszkiem
- Ooo zobacz jeszcze lepiej to te pedały.- zadrwił czarnoskóry chłopak. Liam wtedy nie wytrzymał uderzył go pięścią w twarz. Ten się przewrócił. Jego kolega w kapturze szybko uciekł z miejsca zdarzenia wraz z innymi facetami.Chłopak leżący szybko się podniósł i wykonał tę samą czynność co swój kolega.
- Nic ci nie jest?- spytał Zayn przytulając mnie do siebie.
- Już nic. Musimy znaleźć Louis'a- wyszłam z uścisku chłopaka.
- Dobra ja go pójdę poszukać, a wy wracajcie do domu- powiedział Liam.
- Jesteś pewien, że chcesz go sam poszukać? Może niech Zayn pójdzie z tobą, a ja sama dojdę do domu.- zaproponowałam.
- Nie. Zayn zaprowadź ją do nas.- zwrócił się do czarnuszka głosem nie znającym sprzeciwu. Chłopak kiwnął głową i chwycił mnie za rękę. Liam szybko zniknął z moich oczu.
- Jak wy mnie tutaj znaleźliście?- spojrzałam pytająco na Malik'a.
- Liam kazał mi iść ze sobą, żeby znaleźć Tomo, więc tak cię znaleźliśmy.- wyjaśnił naturalnie.
- Harry mnie nie lubi prawda?- zapytałam głosem równie naturalnym, jak mój rozmówca.
- On jest jego najlepszym przyjacielem i martwi się o niego. On cię lubi tylko ostatnio ma zły humor i na wszystkich się wyżywa.- oznajmił spokojnie.
- No okej rozumiem, ale żeby zaraz mi mówić, że powinnam dać mojemu chłopakowi spokój...
- To wy jesteście parą?- spojrzał zdumiony.
- Kurczę nie powin... tak jesteśmy parą, znaczy chyba już nie jesteśmy... sama teraz nie wiem- uśmiechnęłam się do niego.- co u ciebie i Darii?- postanowiłam zmienić temat na nieco bardziej przyjemniejszy.
- Wszystko dobrze, tylko żaliła mi się, że do niej się nie odzywasz. Coś się stało?
- Tak. Przed moim wyjazdem do Afryki pokłóciłyśmy się. Od tamtej pory się nie odzywamy.
- Nie możecie się pogodzić? Bo od tamtego czasu ma nie za dobry humor i wiesz...
- Tak rozumiem, ale jak będzie chciała to się sama do mnie odezwie.
- Wy dziewczyny to macie jakieś głupie przyzwyczajenia. Chłopak musi pisać pierwszy, chłopak musi się starać, nigdy nie przepraszacie pierwsze, zawsze macie racje. Przez to, że nie chcesz się z nią pogodzić możesz stracić waszą przyjaźń. A tego chyba nie chcesz?
- Nie, nie chcę. Powiedz mi jak wam się układa?
- Dobrze. Ostatnio przyleciała do Lon... znaczy do LA...
- Była w UK?- spojrzałam na niego z żalem.- dlaczego nic mi nie powiedziała? Dlaczego ty mi nic nie powiedziałeś?- zamilkł.- idę do siebie- odeszłam od niego. Od razu za mną pobiegł i chwycił mnie za rękę.- ał... to boli...
- Przecież ledwo cię dotknąłem... o mamo...- spojrzał na mój zakrwawiony nadgarstek.- to tamci ci zrobili?- wskazał palcem na zakrwawioną rękę.
- Nie. Przewróciłam się, jak biegłam za Lou.- oznajmiłam zawstydzona. Nie zauważyłam kiedy dotarliśmy do domu. Zayn otworzył mi furtkę i weszłam za ogrodzenie. Poszliśmy do środka. Niall i Harry się wygłupiali. Gdy tylko zobaczyłam loczka zrobiłam się jeszcze bardziej nerwowa niżeli byłam wcześniej.
-Vas happening? - zawołał radośnie Zayn i dołączył do zabawy z chłopakami. Spojrzałam na swoje spodnie i zobaczyłam już większe plamy krwi na kolanach. Poszłam do kuchni i zaczęłam szukać po szafkach apteczki. Po długich poszukiwaniach odnalazłam ją. Powoli podwijałam nogawki, ponieważ przez zaschniętą krew przykleiły się do ran. Przyłożyłam do nich wilgotną ściereczkę i lekko je przemywałam. Później je odkaziłam i przykleiłam duży biały plaster na oba kolana. Usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. Odłożyłam sprzęt medyczny na bok i poszłam na korytarz. Zobaczyłam Louis'a. Odetchnęłam z ulgą, bo na twarzy chłopaka nie było nowych zatarć, które mogły się pojawić po walce.
- Lou proszę porozmawiajmy- powiedziałam błagalnym tonem. Ściągnął kurtkę i podszedł do mnie, ale nie patrzał się na moją twarz.
- Co ci się stało?- wziął w swoje dłonie moje nadgarstki przyglądając się nim uważnie.
- Nic takiego... po prostu jestem niezdarą.- szybko zabrałam ręce z uścisku.
- Sama tego raczej nie opatrzysz- nadal nie spojrzał się na moją twarz.
- Dam sobie radę.- powiedziałam oschle. Denerwowało mnie to, że nie spojrzał się na mnie.
- Daj sobie pomóc...- chwycił ponownie moje nadgarstki i wszedł ze mną do kuchni. Posadził mnie na krześle. Obmył mi rany.- to trochę będzie piekło- uprzedził biorąc do ręki wacik namoczony w wodzie utlenionej. Przyłożył mi bardzo delikatnie do obrażenia. Syknęłam z bólu. Uśmiechnął się, jakby chciał powiedzieć "dobrze ci tak, zasłużyłaś na to". Odłożył przedmioty i zabandażował mi nadgarstki. Włożył sprzęt medyczny z powrotem do apteczki i schował ją do szafki. Wstałam z krzesła i kierowałam się do przedpokoju.- zaczekaj...- powiedział cicho. Niechętnie stanęłam i obróciłam się w kierunku chłopaka.
- Co?- spytałam zrezygnowana. Podszedł do mnie już bez słowa i objął mnie w talii przytulając mnie do siebie. Byłam zaskoczona. Moje ręce zwisały luźno. Nie wiedziałam, jak mam się zachować w tej sytuacji. W końcu się opamiętałam i splotłam ręce na jego szyi wtulając się w jego chude ciało.
- Przepraszam, powinienem być z tobą i cię pocieszać, a ja wybiegłem, jak głupi, żeby temu gówniarzowi wtłuc.- powiedział nie zmieniając pozycji.
- To ja cię przepraszam. Nie powinnam być na tym spacerze, wiem, że wszystko zepsułam. Ty nie masz za co przepraszać. Stanąłeś w mojej obronie i za to jesteś najlepszym chłopakiem na świecie. Na pewno znajdziesz dziewczynę, która cię nie skrzywdzi...
- Czy ty ze mną zrywasz?- spytał zdumiony.
- Myślałam, że to ty ze mną zerwałeś.- oznajmiłam zagubiona.
- Jesteś głupia, jak mogę być na ciebie zły, za to, że jakiś typek pocałował cię wbrew twojej woli- uśmiechnął się ciepło. Odwzajemniłam gest. - powiedz mi tylko czemu go broniłaś? Znaczy czemu mnie okłamałaś, że chciałaś go pocałować?
- Bo bałam się, że go pobijesz i nie chcę być powodem kłótni waszych zespołów. I nie chciałam, żebyś się znowu bił. Nawet nie wiesz, jak mnie to boli, gdy widzę twoją obitą twarz tym bardziej, że żyję z tą świadomością iż to moja wina.- przyciągnął mnie za podbródek i natarł delikatnie nasze usta.- no i jeszcze jakbyś się z nim pobił to bym musiała jeszcze dłużej czekać na prawdziwe pocałunki.
- To już moje całusy ci nie wystarczają?- zażartował.
- Niestety nie. Chcę czegoś więcej- złączyłam nasze usta. Złożyliśmy sobie kilka buziaków.
- Ja też chcę czegoś więcej- uniósł znacząco brwi.
- Jesteś niesamowity- zaśmiałam się.- kocham cię mój ty wojowniku- zostawiłam mu całusa na policzku.
- Kocham cię Justyna- przytulił mnie.- muszę ci coś powiedzieć.- zaczął nieśmiało.
- Więc słucham- zachęcałam go.
- Wyjeżdżam.
- Kiedy?- spytałam zszokowana.
- Dzisiaj...- spuścił głowę.
- Jak to dzisiaj? Przecież jutro jest 23 listopada, ważna data...
- Jutro mamy 1D Day, który trwa siedem godzin on live. Musimy jechać. Wiem, że miałem być do stycznia w UK, ale zaszły pewne zmiany...
- Dobra nie tłumacz się, rozumiem. Taka jest nasza praca. Cóż możemy poradzić?- muszę przyznać, że w tym momencie miałam ochotę dać mu w twarz, ale się powstrzymałam. Jutro mam premierę mojej pierwszej płyty i chciałam, żeby mój chłopak był obecny na tej małej uroczystości i pogawędki z fanami, ale niestety musi wyjechać.
- Wszystko ok?- spytał z troską.
- Pewnie- skłamałam.
- Przepraszam cię, wiem, że jutro jest ważny, bardzo ważny dzień, ale muszę wyjechać.
- Ile cię nie będzie?- próbowałam, uspokoić mój głos.
- Chyba środy. Ale nie jestem pewien.- wtedy wszedł ktoś do domu. Wyszliśmy na korytarz. Naszym oczom ukazał się zmęczony Liam z Sophia'ą. Zrobiłam wielkie oczy. Jak no po tym co ona mu zrobiła, jak go zmieszała z błotem może jej wybaczyć? Nie mogłam w to uwierzyć. Dziewczyna uśmiechnęła się blado do mnie i ściągnęła niebieską kurtkę.
- Co ona... Liam?- spojrzałam z żalem na chłopaka.
- Just...- zaczął błagalnie.
- Idę do domu- chwyciłam za buty i kurtkę i otworzyłam drzwi.
- Brawo stary- powiedział do niego z wyrzutem Lou i tak jak ja wziął rzeczy i wyszedł za mną. Usiadłam na schodach i ubrałam się. - Justyna czekaj!- krzyknął za mną ubierając się w biegu. Zatrzymałam się, ale nie obróciłam się w jego stronę. - czemu tak się zdenerwowałaś?- spytał zapinając kurtkę.
- Bo po tym co ta zołza mu zrobiła nie sądziłam, że on jeszcze z nią będzie!- powiedziałam zdesperowana.
- Co ona zrobiła?- jego oczy mówiły "proszę wytłumacz mi to"
- Powiedziała, że Liam jest głupi i różne takie rzeczy... zaraz ci pokaże- wyciągnęłam z kieszeni telefon i puściłam mu nagranie.
"J:Jesteś aż tak pusta?!
S: Mówiłam już. Odwal się od Liam'a!
J: O co ci chodzi?! Byłam się pożegnać z MOIM CHŁOPAKIEM! To, że Liam należy do tego zespołu to nie moja wina!
S: Zajmij się Louis'em!
J: Czy ty jesteś naprawdę tak głupia?! Przed chwilą dałam ci chyba jasno do
zrozumienia, że mam gdzieś twój zasrany związek z Liam'em! Ma gdzieś
ciebie i jego! Obydwoje jesteście siebie warci! Odkąd się z tobą spotyka
jest tak głupi jak ty!
S: I kto tu jest głupi?! Kleisz się do mojego chłopaka!
J: Kretynko ja się do niego nie kleje! Nie jestem, jak ty i nie spotykam się z innymi facetami w kawiarniach! W ogóle co to była za akcja z tym siniakiem na policzku?! Dziwne, że już go nie masz!
S: Jeżeli chodzi o siniaka, to był sztuczny. Był tylko i wyłącznie na
pokaz. Chciałam, żeby Liam zrozumiał jaką jesteś zołzą. A on jest tak
głupi, że mi uwierzył.
J: Uważasz, że twój chłopak jest głupi?!
S: No mądry to on na pewno nie jest."- to jest nagranie z dnia, w którym wyskoczyła mi przed maskę samochodu.- wyjaśniłam chłopakowi chowając telefon.
- Nie rozumiem. Czemu powiedziałaś, że masz gdzieś Liam'a? Czemu ta laska gadała, że ją uderzyłaś?
- Pamiętasz dzień przed waszym wyjazdem do LA, promowaliście chyba jeszcze płytę?
- Pamiętam, przecież wtedy spaliśmy u ciebie- uniósł znacząco brwi.
- Tak- uśmiechnęłam się, ale uśmiech zaraz mi zniknął - wtedy pokłóciłam się z Liam'em. Właśnie o to, że niby ją uderzyłam. Chodź tak nie było. Harry i Zayn mogą to potwierdzić.
- I on uwierzył jej?- spojrzał na mnie zdumiony.
- Tak. Dzięki za odprowadzenie- posłałam mu ciepły uśmiech.- czyli widzimy się w sobotę?
- W sobotę- powtórzył miłym tonem. Dał mi buziaka w usta.- kocham cię.
- Kocham cię- przytuliłam się do niego.- miłego lotu- odkleiłam się od niego. Stanęłam pod drzwiami i czekałam, aż chłopak odejdzie. Weszłam do domu. Po cichu ściągnęłam kurtkę i buty. Zaczęłam delikatnie wchodzić po schodach, gdy usłyszałam męski głos.
- Gdzie ty byłaś? Zaraz musimy lecieć do Polski na podpisywanie płyty!- krzyknął surowym tonem.- pewnie nie jesteś jeszcze spakowana.
- Przecież idę się pakować, wyluzuj.
- Wyluzuj?!- krzyknął na mnie.- mamy za godzinę być na lotnisku. Powinniśmy już wyjechać!
- Wezmę tylko kosmetyki i możemy jechać, po co tak się denerwujesz?!
- A ubrania?!
- Mam przecież moim mieszkaniu w Szczecinie!- wyszłam na górę i zabrałam potrzebne rzeczy. Zeszłam do Jason'a i Adama i pojechaliśmy.
_________________________________
Dziękuję za 3030 wyświetleń ♥
Przepraszam za błędy, ale rozdział pisałam na tel ;c
Haha :) Przegrałam zakład i musiałam ustawić sobie status "w związku" na fb. Nie wiecie jak się śmiałam gdy widziałam te wszystkie komentarze "szczęścia" itd. :)
PROSZĘ WAS KOMENTUJCIE! :)
Rozdział taki sobie, ale mam nadzieję, że następny będzie lepszy :p
OdpowiedzUsuńKiedy będzie następny rozdział?
OdpowiedzUsuńJest już napisany i powinien się ukazać jutro rano lub około 2 nad ranem ;)
UsuńZycze weny
OdpowiedzUsuń