poniedziałek, 16 czerwca 2014

57

- Nie możesz być taki, Brian- upomniałam chłopaka.
- Ale to on mi ukradł kieszonkowe!- krzyknął na mnie, siedząc niedbale na krześle.
- Proszę cię, nie unoś głosu- oznajmiłam spokojnie. Wzięłam do ręki długopis i zaczęłam go obracać między palcami.
- Jak mam się nie unosić, skoro ten głupi, brudas zabrał mi moją kasę! Rozumiem nie czepiałbym się, gdybyście dawali mi więcej niż te głupie 10 funtów na dwa tygodnie.- narzekał.
- Po pierwsze nie możesz być rasistą. To, że Cameron jest czarnoskóry nie znaczy, że jest brudny. Pomyśl trochę, jak byś się czuł, gdyby ktoś ciebie prześladował za bycie mulatem. Miło by ci było? Wiem, że dostajecie mało pieniędzy, ale w niektórych rodzinach dzieci w ogóle nie dostają kieszonkowego. Poza tym to nie jest powód, żeby bić i wyzywać kogokolwiek.- tłumaczyłam.
Chłopak tylko przewrócił oczami.- masz go przeprosić.
- Co?! Nie!- wstał z prędko z fotela.
- Proszę cię, nie krzycz. Usiądź- nadal mówiłam do niego spokojnie. Chłopak wykonał moje polecenie.- dobrze wiesz, że cię lubię. Rozumiem, że nie było ci miło, gdy zostałeś okradziony. Cameron właśnie ma rozmowę ze swoim wychowawcą. Jeżeli nie chcesz, żeby jakaś inna opiekunka się tobą zajęła to zacznij ze mną współpracować. To nic trudnego.- chłopak spuszcza wzrok i wpatruje się w podłogę.- pamiętaj, że jeżeli z kimś rozmawiasz, musisz mu patrzeć prosto w oczy.- przypominałam po raz dziesiąty tego dnia. W końcu podniósł głowę do góry.- przeproś kolegę za swoje zachowanie. A później porozmawiamy o w miarę moich możliwości lekkim szlabanie. Rozumiemy się?- pytałam.
- Tak.- mówi ledwo słyszalnie.
- Teraz idź do niego.- wstał i podszedł do drzwi- dziękuję, że ze mną współpracujesz- wyznałam. Obrócił głowę i uśmiechnął się. Zabrałam swoje rzeczy, pakując do torebki i wyszłam ze swojego pokoju zamykając go na klucz. Pożegnałam się z dziećmi i współpracownikami i poszłam w stronę auta.
Udzielałam się charytatywnie od pół roku w domu dziecka. Każda wychowawczyni miała dziesiątkę swoich podopiecznych. Niektóre opiekunki miały więcej dziewcząt, a niektóre więcej chłopców. Mnie zdarzyło się tak, że miałam ich po równo. Nie da się ukryć, że to z Brian'em miałam największy problem. Był zły na cały świat za to, że rodzice go zostawili. Pochodził z patologicznej rodziny. Pani z opieki społecznej zabrała go tutaj. Dziewczynki prawie w ogóle nie były problemowe. Jeżeli chodzi o mój zawód to nadal jestem wokalistką. Moja sława wzrosła, płyty sprzedawały się coraz lepiej. Gdy zostawiłam Louis'a, wyjechałam do Afryki, aby pomóc tamtejszym ludziom. Przez rok ciężko mi było się po tym pozbierać, ale jakoś trzeba było. Przynajmniej trzy razy w tygodniu spotykam się z Darią i Liam'em oraz resztą przyjaciół. Lou nie widziałam od dwóch lat. Co prawda czytałam jakieś gazety, w których był wywiad z One Direction, ale próbując zapomnieć przerzucałam kolejne kartki. Nadal mieszkam w Londynie, ale w zupełnie innej części. Wiadomo z jakich powodów.
Zaparkowałam samochód i weszłam po schodach do mieszkania. Odłożyłam torebkę na komodę.
- Już jestem!- krzyknęłam i ściągnęłam buty. Weszłam do kuchni. Poczułam dłonie na talii.
- Cześć- wyszeptał mi do ucha. Po ciele przeszedł mi dreszcz. Złożył delikatny pocałunek na moim policzku.
- Cześć- odwróciłam się w jego stronę i natarłam nasze wargi. Odsunęłam się od niego- co zrobiłeś na obiad?- spytałam, gdy zaburczało mi w brzuchu.
- Makaron z brokułami, tak jak lubisz- uśmiechnął się od ucha do ucha.- jak było w pracy?
- Brian znowu się pobił. Nie wiem, jak mam do niego dotrzeć, Lucas- westchnęłam i nałożyłam sobie porcję makaronu. Lucas to mój narzeczony. Znaliśmy się od roku i tak, jakoś wyszło, że mi się oświadczył. Byłam bardzo zadowolona, że po tym co stało się wcześniej, znowu się zakochałam.
- Nie pomożesz mu. Przynajmniej nie tak od razu. Chłopak potrzebuje czasu. Został tak nagle zabrany z domu, że jeszcze nie do końca się odnajduje.
- Masz rację. Tylko szkoda mi go, bo jest naprawdę bardzo fajny. Ale troszkę zagubiony. A co u ciebie?- zmieniłam temat, gdy wkładałam do buzi kolejny kęs.
- Wszystko dobrze. Dużo było roboty, ale daliśmy radę- zaśmiał się. Rzadko się kłóciliśmy. Można by było nas nazwać parą idealną, w sumie to nasi znajomi nas tak nazywali. Lucas pracuje w restauracji, jako kucharz- o której jest premiera?
- O dwudziestej- wstałam i wstawiłam naczynia do zlewu.- za godzinę będziemy jechali do Caroline. Będzie mnie przygotowywała na dzisiaj.- oznajmiłam i poszłam na górę.


                                                                                     ***

Wyszliśmy na czerwony dywan. Zrobiono nam kilka fotek, po czym przeszliśmy do sali kinowej. Tego dnia odbyła się moja premiera filmowa. Ludzi było bardzo dużo. Seans trwał godzinę i dwadzieścia minut. Wszyscy zebrani w sali kinowej pojechali na after party.
- No, proszę, proszę. Jaka z ciebie gwiazda- usłyszałam znajomy głos. Spojrzałam w prawo.
- Niall!- krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję. Ten odwzajemnił uścisk.- tęskniłam za tobą.
- Ja też tęskniłem- wyznał.- jakaś lżejsza się zrobiłaś- drażnił się.
- A ty trochę okrąglejszy- zaśmiałam się.- reszta też jest?- spytałam z nadzieją.
- A co, ja ci nie wystarczam?- zaśmiał się, a ja razem z nim.
- Jak ci się podobał film?
- Fajny. Najbardziej podobała mi się scena seksu- zaśmiał się zadziornie. Poczułam, jak moje policzki robią się cieplejsze.
- Dupek- skomentowałam i uderzyłam go w ramię.- cieszę się, że przyszliście- powiedziałam szczerze. Chwilę później podszedł do nas Liam. Przybiłam z nim piątkę.
- No dałaś radę. Najlepsza była scena seksu- uniósł zabawnie brwi do góry, na co się zaśmiałam.
- Jesteście tacy sami- podsumowałam.
- Tobie też się podobało?- spytał przyjaciela, na co ten kiwnął głową i przybili sobie piątkę. Pożartowaliśmy trochę i odeszłam od nich, ponieważ musiałam załatwić parę rzeczy. Tego dnia miały się odbyć dwa kameralne koncerty- mój i jeszcze kogoś. Szłam w kierunku mojego zespołu, ale wpadłam na kogoś. Podniosłam głowę do góry i zamarłam.
- Hej- powiedział prawie szeptem.
- Hej- poczułam motyle w brzuchu.Nie wiedziałam co powiedzieć- jak się masz?- zadałam pierwsze lepsze pytanie.
- Już lepiej, dzięki. A ty?
- Okej- kiwnęłam głową, a w moich oczach zbierały się łzy. Szybko zaczęłam mrugać powiekami, aby się ich pozbyć.
- Świetnie wypadłaś w tym filmie- pochwalił mnie.- dobrze, że mnie nie posłuchałaś i poszłaś na casting- wspomniał.- chcesz się napić?- podał w moją stronę kieliszek z szampanem.
- Nie dzięki. Dzisiaj ja prowadzę.- tłumaczyłam.
- Rozumiem. Słyszałem, że jesteś wychowawcą w domu dziecka.- kiwnęłam głową- i jak? Podoba ci się?
- W sumie to tak. Jasne, dzieci sprawiają trochę problemów, ale tylko w taki sposób mogłam...- przerwałam.
- Mogłaś co?- dopytywał.
- Nie chcę o tym mówić.- kręciłam przecząco głową.
- Justyna, to że nie jesteśmy parą nie oznacza, że nie możesz na mnie polegać- tęskniłam za tym. Od dłuższego czasu nikt oprócz Polaków nie wymawiał mojego prawdziwego imienia. Miałam ochotę go przytulić, ale nie mogłam. Coś mnie blokowało.
- Wiem, Lou. Po prostu chodzi mi o to, że dzięki pracy z dziećmi, mogłam choć na chwilę oderwać się od tamtych myśli... no wiesz, o naszym dziecku- spuściłam głowę. Miałam wrażenie, że chce się do mnie zbliżyć, ale tego nie zrobił.
- Cześć kochanie- usłyszałam za plecami. Szybko przetarłam dłonią twarz i odwróciłam się w jego stornę
- Cześć- dał mi buziaka w policzek. Kątem oka spojrzałam na Lou, który kipiał złością.- amm... poznajcie się. Louis to mój narzeczony Lucas- wskazałam ręką na mężczyznę stojącego po mojej lewej stronie.- Lucas to mój...
- Louis- wyjaśnił brunet i podał swoją dłoń. Chwilę później podeszła do nas brunetka. Przywitała się z Tomlinson'em całusem i spojrzała w moją stronę.
- Eleanor?- patrzyłam z niedowierzaniem.
- Cześć Just- przywitała się tym swoim słodkim głosikiem. Dobrze wiedziałam, że był udawany.
- Tommo dawaj na scenę- zawołał Harry. Chłopak nas przeprosił i pocałował swoją dziewczynę lub narzeczoną... cokolwiek. Szybko wszedł na mały podest. Powiedział coś na ucho do każdego z chłopaków. Na sali rozległy się pierwsze nuty.
( https://www.youtube.com/watch?v=JV2l4wHOB2w )
So your friends been telling me                Więc twoi przyjaciele mówili mi, że
You've been sleeping with my sweater      Sypiasz w moim swetrze
And that you can't stop missing me           I nie możesz przestać za mną tęsknić
Bet my friends been telling you                 Założę się, że moi przyjaciele mówili Ci, że
I'm not doing much better                          Nie radzę sobie dużo lepiej
'Cause I'm missing half of me                    Ponieważ brakuje mi połowy siebie

 And being here without you                     I będąc tu bez ciebie
It's like I'm waking up to                           To tak jakbym budził się dla

Only half a blue sky                                  Tylko połowy niebieskiego nieba
Kinda there but not quite                           Trochę tam, ale nie całkiem
I'm walking 'round with just one shoe       Spaceruję tylko z jednym butem
I'm a half a heart without you                    Jestem połową serca bez Ciebie
I'm half the man, at best                             W najlepszym wypadku jestem połową człowieka
With half an arrow in my chest                  Z połową strzały w mojej klatce piersiowej
I miss everything we do                             Tęsknie za wszystkim, co robimy
I'm a half a heart without you                     Jestem połową serca bez Ciebie

Zaczął Louis. Wydawało mi się, że gdy śpiewał pierwszą zwrotkę i refren patrzał się na mnie, ale pewnie to tylko moje wyobrażenia. Łzy zebrały mi się w kącikach oczu. Gdy chłopcy skończyli swój utwór przyszła kolej na mnie. Powiedziałam chłopakom z zespołu, jaką piosenkę zaśpiewam.
( https://www.youtube.com/watch?v=W3iraAfSMGo )

She doesn't love you - like I do             Ona nie kocha cię tak, jak ja
She doesn't have my name                    Ona nie ma mojego imienia
However she tries to act like it              Chociaż stara się zachowywać, jak ja
She'll never be the same                        Nigdy nie będzie taka sama

But she's new and she's beautiful          Ale ona jest nowa i piękna
You've never been in a fight                  Nigdy nie walczyłeś
Yeah, it's awfully perfect now               Teraz jest strasznie idealnie
But you just know deep inside               Ale wiesz w duszy, że

She is not me                                           Ona nie jest mną
She is not me                                           Ona nie jest mną
She is not me                                           Ona nie jest mną
Baby                                                         Kochanie
She is not me                                            Ona nie jest mną

Does she?                                                 Czy ona?
Make you feel wanted - like I did?          Sprawia, że czujesz się pożądany- jak ja to robiłam
Make you feel like you're the one            Sprawia, że czujesz, jakbyś był najważniejszy?
thing that matters?                                    Pozwalasz, by jej głowa odpoczywała
You let her head rest on your chest           Na twojej piersi
But when you close your eyes                  Ale gdy zamkniesz oczy

You'll be seeing my face again                 Znów będziesz widział moją twarz
I'll be crossing your mind                         Będziesz o mnie myślał
You'll be dreaming of places we went      Będziesz śnił o miejscach, w których byliśmy
And then you'll wake up to find                A potem obudzisz się wiedząc, że

That she is not me                                     Ona nie jest mną
She is not me                                             Ona nie jest mną
She is not me                                             Ona nie jest mną
Remember                                                 Pamiętaj
That she is not me                                     Ona nie jest mną

She is not me                                             Ona nie jest mną
She's not me                                              Ona nie jest mną

Said I wonder now                                    Teraz się zastanawiam
Yeah, I wonder how you've been              Zastanawiam się, co u ciebie
Are you happy?                                         Czy jesteś szczęśliwy?

Is she still the one?                                    Czy ona wciąż jest tą jedyną?
Are you having fun?                                  Dobrze się bawicie?
Is it for real?                                              Czy to jest naprawdę?
Baby                                                           Kochanie

Cause I'll be waiting here                           Ponieważ będę tu czekać
Another week or month or year                 Kolejny tydzień, miesiąc albo rok
If you're lonely                                           Jeśli jesteś samotny

God I wish I knew everything                    Boże, chciałabym wiedzieć wszystko
About the two of you                                  O waszej dwójce
Won't you tell me?                                      Może mi opowiesz?

Does she have any humor?                         Czy ona ma poczucie humoru?
Does she laugh at your jokes?                    Śmieje się z twoich żartów?
Can she look past the rumors?                   Czy może nie zwracać uwagi na plotki?
Does she know how it goes?                      Czy ona wie, o co w tym chodzi?

Or is it none of my business?                  

Do you go to the movies?                          Chodzicie do kina?
Do you make out in the park?                    Obściskujecie się w parku?
Do you stay up for hours?                          Zostajecie do późna
And just talk and talk?                               i po prostu rozmawiacie?

Or is it none of my business?


Or is it none of my business?

Would it make any difference                    Czy zrobiłoby to jakąkolwiek różnicę    
if I got you alone?                                      Gdybym złapała cię samego?
If I called would you listen?                       Gdybym zadzwoniła, wysłuchałbyś mnie?
Would you hang up the phone?                  A może odłożyłbyś słuchawkę?

Or is it none of my business?

None of my business                                   Nie moja sprawa
Is it none of my business?                           Czy to nie moja sprawa?
None of my business                                   Nie moja sprawa
Is it none of my business?                           Czy to nie moja sprawa?

She's not me - and she'll never be, never be, never be   Ona nie jest mną i nigdy nie będzie, nie będzie, nie będzie

Śpiewałam to co czułam. Od tych dwóch pieprzonych lat chciałam się do niego odezwać. Zapytać co u niego, jak się ma, czy w domu wszyscy są zdrowi i czy o mnie jeszcze myśli. Te pytania mnie kusiły. Szybko zeszłam ze sceny i wyszłam z budynku. Usiadłam na zwykłej, ogrodowej ławeczce. Chwilę później ktoś zajął miejsce obok mnie.
- Długo się znacie?- spytał nie patrząc mi w oczy. Włożył papierosa do ust i podpalił go.
- Półtora roku- westchnęłam.
- Półtora roku?- parsknął- i już jesteście zaręczeni?- drwił z nas.
- Taa- odpowiedziałam krótko.
- W dzień, w którym wyjechałaś- wypuścił kłębek dymu z ust- miałem ci się oświadczyć- zamarłam.
- Słucham?- miałam wrażenie, że zaraz stracę nad sobą panowanie, że rzucę mu się na szyję i go pocałuje. Tak za nim tęskniłam.
- Wszystko było już przygotowane. No wiesz, pierścionek i kwiaty i inne bzdety- zaciągnął się nikotyną.
- Oh- tylko na to było mnie stać.
- Chcesz się przejść?- zaproponował.
- Jasne- wstałam i poszliśmy przed siebie. Przyglądałam się jemu dłuższy czas. Mogę powiedzieć, że nic, a nic się nie zmienił. Nadal był zniewalająco przystojny. Ciekawiło mnie, czy jeszcze bierze i co się stało gdy wyjechałam.
- Nie.- powiedział. Spojrzałam na niego zdezorientowana.- nie biorę odkąd mnie zostawiłaś- gdy słyszałam dwa ostatnie słowa serce mi pękło. Powiedział to z bólem.
- Eleanor? Długo się spotykacie?- bałam się zadawać pytania. Nie chciałam znać na nie odpowiedzi. To było dla mnie za dużo.
- Rok- oznajmił, gasząc butem papierosa.
- Jesteście...
- Tylko parą- wyprzedził mnie.- pięknie wyglądasz- skomplementował. Spojrzałam na swoją sukienkę. Była to letnia, długa, prześwitująca czarna sukienka bez ramiączek. Włosy miałam w lekkim nieładzie, a na ustach czerwoną szminkę.
- Dzięki. Ty też wyglądasz niczego sobie- zażartowałam. Louis uśmiechnął się na moje słowa. Słyszał je często, ale wtedy brzmiało to inaczej.
- Pierwszy raz widzę cię z czerwonymi ustami.
- Taa... Caroline trochę zaszalała- zaśmiałam się.
- Powinnaś je częściej malować. Są seksowne.- podsumował.
- Chcesz mi powiedzieć, że wcześniej takie nie były?- pytałam z uśmiechem.
- Były, ale...
- Dobra, nie tłumacz się- uciszyłam go gestem dłoni.
- Czy ty mnie właśnie uciszyłaś?- głupio zapytał.
- Może- wzruszyłam ramionami. Poczułam dłonie owijające się w okół mojego brzucha.- Lou puść mnie- zaczęłam się wierzgać, gdy uniósł mnie do góry. W brzuchu zaczęło mi latać stado motylków.
- Tylko, jeżeli przeprosisz- postawił warunek.
- Przepraszam!- krzyknęłam, gdy przerzucił mnie przez ramię. Ostrożnie opuścił mnie na ziemię- albo jednak nie- powiedziałam, gdy tylko poczułam grunt pod nogami i zaczęłam przed nim uciekać. Nie było to łatwe i szybko mnie dogonił. No nie ukrywajmy... ciężko się biega w obcasach.
- Chyba chcesz, żebym ci coś zrobił- zaśmiał się trzymając moje nadgarstki na swoim torsie. Na jego słowa moje policzki zrobiły się gorące, co było bardzo dziwne, bo zazwyczaj się przy nim nie rumieniłam. Nachylił się nade mną i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Jedną rękę miał na moim rozgrzanym policzku, a drugą podpierał moje plecy. Już prawie zapomniałam, jak smakował. Jakie ma miękkie wargi. Gdy był już pewny, że się od niego nie odsunę zaczął całować mnie zachłannie. Co może się wydawać dziwne, ale mi się osobiście podobało. Brakowało mi tego. Wplątałam palce w jego włosy, delikatnie ciągnąc za ich końce. Drugą rękę miałam pod jego koszulą. Przejeżdżałam palcami, po wyrzeźbionym torsie byłego chłopaka. Właśnie... byłego. Jak tylko sobie o tym przypomniałam odsunęłam się od bruneta. Oblizałam usta i spojrzałam mu w oczy.- przepraszam- westchnął.
- Chodźmy dalej- postanowiłam nie komentować tego co przed chwilą zrobiliśmy. Lou tylko kiwnął głową i dołączył do mnie.- nadal mieszkasz, no wiesz... w naszym domu?
- Nie.
- Sprzedałeś go?- pokręcił głową.
- Nic z nim nie zrobiłem. Zostawiłem go. Miałem nadzieję, że do mnie wrócisz. Czekałem na ciebie rok.- wyznał.
- Przepraszam. Nie chciałam cię opuszczać. Po prostu te wszystkie kłamstwa.. one mnie zmusiły.
- Rozumiem cię.- mówi niskim głosem.- chyba nie są za wygodne?- spytał patrząc, jak kuśtykam.
- Taa.. to nie dobry pomysł, żeby wychodzić na spacer w takich butach- stwierdziłam.
- Wskakuj- pochyla się, abym mogła wsiąść mu na plecy.
- Poważnie?- pytałam z uśmiechem.
- Jasne- wskoczyłam mu na plecy i po chwili zaczął iść dalej. Oparłam się brodą o jego ramię. Przy okazji poczułam jego zapach.
- Nadal pachniesz tak samo- oznajmiłam zaciągając się wonią chłopaka.
- Czyli jak?- pytał dociekliwie.
- Moimi ulubionymi perfumami oczywiście- uśmiechnęłam się na wspomnienie flakoniku, w którym były uwielbiane przeze mnie perfumy chłopaka.
- Nadal jesteś taka lekka- stwierdził podrzucając mnie lekko do góry.- Wkurwia mnie ten twój cały narzeczony- odbiegł od tematu.
- Niby czemu?
- Jest taki... zachowuje się, jak jakiś laluś. Mogę się założyć, że nie daje ci tyle szczęścia, ile ja ci dawałem- powiedział dalej idąc.- i wkurwia mnie fakt, że on ma prawo cię dotykać, całować, przytulać, pieprzyć, budzić się obok ciebie. Ogólnie, że ma cię na co dzień.
- Też miałeś takie prawo- przypomniałam łamiącym głosem i zeskoczyłam z jego pleców.
- Dopóki mnie nie zostawiłaś!- krzyczy obracając się w moją stronę.
- A miałam inny wybór!- odkrzyknęłam.
- Mogłaś ze mną zostać, a nie zostawiać w momencie kiedy cię najbardziej potrzebowałem!
- Mogłeś mnie do kurwy nie oszukiwać- wytknęłam.
- Jakbym ci powiedział prawdę to i tak byś odeszła!- nadal na mnie krzyczał.
- Gówno prawda! Wystarczyłoby byś był ze mną szczery! Ale nie, ty wolałeś łazić po klubach, ćpać z jakimiś idiotami, dawać mi lewe papiery zaświadczające o wizycie u terapeuty niż być ze mną szczery!
- Nie udawał takiej świętej! Dobrze wiem, że zdradziłaś mnie z Harry'm!- zesztywniałam. W moich oczach zebrały się łzy. W gardle urosła mi wielka gula. Serce biło, jak oszalałe. Skąd on to wiedział?
- Nie zdradziłam... tylko pocałowałam- łzy zaczęły mi spływać po policzkach.
- A to nie to samo?!- pytał głupio.- jakbym ja pocałował jakąś laskę od razu byś odeszła. A przedtem jeszcze byś mnie zabiła! Ale jak ty kogoś całujesz to "nic się nie stało".- wymachuje rękoma w powietrzu.
- A ty co, może jesteś lepszy?!- nadał płakałam- jak tylko wyjechałam do Afryki zaraz znalazłeś sobie pocieszenie! Jakąś Eleanor, z którą byłeś wcześniej, ale rzekomo nic do niej nie czułeś!- byłam urażona.- nie chcę ci nic mówić, ale niedawno ją zdradziłeś!- wypomniałam.
- Ty też zdradziłaś swojego przyszłego męża!- odgryza się.- poza tym ją mam w dupie!
- To po cholerę z nią jesteś?!
- Bo do kurwy nie jestem z tobą!- wyznał i uderzył się otwartą ręką w czoło. Czułam, jak żołądek mi się przewraca. Zamrugałam szybko. Nadal odtwarzałam w głowie to co powiedział.
- Co?- spytałam spokojnie.
- Kocham cię, rozumiesz? Nadal cię kocham. Nigdy nie przestałem.- westchnął z bezradności.- nie wyobrażasz sobie, jak się poczułem, gdy on cię całował. Miałem ochotę go zabić!- znów krzyczał. Uderzył pięścią w ścianę jakiegoś budynku.
- Pójdę już- oznajmiłam bez emocji, choć w środku byłam totalnie zmieszana.
- Chcesz mnie teraz zostawić?- pytał z osłupieniem w oczach.-okej- westchnął- miałaś rację.
- Z czym?
- Ona nie jest tobą.- wspomniał słowa piosenki.
- Skąd wiedziałeś?- pytałam mając na myśli pierwszą zwrotkę utworu, którą zaśpiewał.
- Twoi przyjaciele mówili mi- cytuje pierwszy wers. Podeszliśmy pod moje ogrodzenie.- Pocałuj mnie.- błagał.
- Jestem zaręczona- przypomniałam ukazując na dłoni pierścionek.
- Chuj mnie to obchodzi- podszedł bliżej i znowu natarł na moje usta. Pocałunek był dłuższy. O wiele dłuższy od poprzedniego. Jego ręka wędrowała wzdłuż mojej talii. Natomiast moja przy jego pasie.- pragnę cię- wyszeptał do ucha, przygryzając delikatnie płatek. Chciał czegoś więcej, tak samo jak ja.- chodźmy do ciebie- instruował mnie. Przycisnęłam się bliżej niego i zaczęłam kręcić biodrami, aby go rozbudzić. Jego usta zaczęły tworzyć mokrą ścieżkę na mojej szyi. Nacisnęłam dłonią na klamkę i weszliśmy pod drzwi. Podskoczyłam na dźwięk dzwoniącego telefonu. Odsunęłam się od chłopaka, wyciągnęłam urządzenie z torebki i odbierając połączenie.
- Lucas?- spojrzałam na Louis'a, który był wyraźnie niezadowolony z imienia, które wypowiedziałam. Przetarł dłonią swoje usta, aby pozbyć się z nich czerwonej szminki.
- Kochanie, gdzie jesteś?
- Właśnie wchodziłam do domu- wyjaśniłam.
- Okej, będę tam za jakieś dziesięć minut- mówił radośnie. Rozłączyłam się. Lou znów do mnie podszedł i się nachylił.
- Będzie za dziesięć minut- poinformowałam go, trzymając swoje dłonie, na jego klatce piersiowej.
- Całe dwa lata czekałem, żeby cię pocałować. A dzisiaj, cały wieczór czekałem, żeby zedrzeć z ciebie tę sukienkę i się z tobą przespać. Dobra ja spadam- odszedł. Miałam ochotę za nim pobiec. Chciałam, żeby ze mną został. Zaczęłam płakać. Weszłam do domu i usiadłam na schodach. Miałam totalny mętlik w głowie. Siedziałam tak chyba pół godziny. Lucas, miał się pojawić się dwadzieścia minut temu, a nie ma go do tej pory. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu, więc wyciągnęłam go z torebki i nie patrząc kto dzwoni odebrałam.
- Halo?
- Just, proszę cię przyjedź do szpitala.- nakazał zdyszany Liam.
- Po co?- spytałam przerażona.
- Lou miał wypadek.
- Wyślij mi adres- nakazałam i wybiegłam z domu. Byłam bez butów, tylko i wyłącznie z torebką. Na sobie miałam nadal tę czarną suknie. Wsiadłam do samochodu i z piskiem opon wyjechałam z naszej posesji. Serce mi pękło, gdy usłyszałam te trzy słowa- Lou miał wypadek. Jechałam coraz to szybciej. Nie myślałam trzeźwo, pomimo iż nic nie piłam. Wymijałam wszystkie samochody, które pojawiały się na drodze. Musiałam gwałtownie zahamować, gdy zobaczyłam przed sobą spory korek. Jak to możliwe, że o tej porze są korki? Wysiadłam z auta i wyciągnęłam z bagażnika trampki. Szybko włożyłam je na stopy i pobiegłam w stronę szpitala zostawiając samochód w korku.

                                                                                ***

Wbiegłam zdyszana w Liam'a. Staliśmy przed salą, byłego chłopaka. Spojrzałam w duże okno, z którego było widać leżącego na łóżku, Louis'a. Zaczęłam płakać. Wtuliłam się w tors przyjaciela. Po chwili przyszedł do nas lekarz.
- Państwo są kimś z rodziny?- pytał przeglądając papiery.
- Nie, ale jesteśmy przyjaciółmi- odezwał się Payne.
- Rozumiem- wpisał coś w kartę pacjenta.- można go odwiedzić, ale pojedynczo i na góra pięć minut- oznajmił- jest w śpiączce. Uderzył głową w kierownicę. Kawałki szyby poraniły jego głowę, ale nie twarz. Jeżeli nie wybudzi się po dwóch tygodniach, będziemy musieli rozważyć odłączenie go. Macie państwo dziesięć minut, czyli każdy po pięć, ponieważ zaraz zabieramy pana Tomlinsona, na operację- wpuściłam Liam'a, jako pierwszego. Chciałam z nim być przed operacją.

                                                                               ***

Wszystko się udało. Lekarze mówili, że mogą być komplikacje, ale jak do tej pory żadnych nie było. W sumie to minęły dopiero dwie godziny od zabiegu. Cały ten czas dzwonił do mnie Lucas, ale ja nie chciałam od niego odbierać. Nie czułam takiej potrzeby, aby z nim rozmawiać. Za to czułam potrzebę, aby być z Lou. Złapałam jego dłoń, gdy siedziałam obok jego łóżka.
( https://www.youtube.com/watch?v=Mv9pt4oefQk)
- You know I'll be, Your life, your voice your reason to be, my love, my heart, is breathing for this, moment in time, I'll find the words to say, before you leave me today.- zaczęłam cicho mu śpiewać, załamanym głosem- Przepraszam, że tak wyglądał nasz związek. Przepraszam, że cię zdradziłam. Chciałabym byś był tu ze mną.- wytarłam wierzchem dłoni policzek- nie powiedziałam ci tego dzisiaj. Kocham cię. Nie zostawiaj mnie- wyznałam. Oprałam się czołem o jego rękę, a maszyna stojąca po mojej prawej stronie zaczęła piszczeć. Spojrzałam na nią. Linie oznaczające pracę serca były proste. Przeraziłam się i zaczęłam jeszcze mocniej płakać. Wybiegłam z sali i zaczęłam wołać o pomoc. Po sekundzie przybiegło do Tommo dwóch lekarzy i pielęgniarka. Kazano mi opuścić salę. Zaczęłam się drzeć. Nie chciałam go do cholery opuszczać!
- Puść mnie Liam! Ja go kurwa kocham!- zaczęłam płakać. Z braku sił się poddałam i zaczęłam mocniej płakać. Przyglądałam się, jak przywracali defibratorem Louis'a do życia. Widziałam, jak jego ciało unosi się za każdym razem, gdy do jego klatki piersiowej przykładali sprzęt medyczny. Poczułam, jak rozpadam się od środka.- on nie może ode mnie odejść! Nie może! Nie przeżyję bez niego!- krzyczałam.- zrób coś!- zwróciłam się do przyjaciela. Miał łzy w oczach.- On będzie żył rozumiesz?! Będzie!- próbuję go przekonać, ale sama wiem, że szanse są nikłe. Cały czas miałam przed oczami śmiejącego się Lou. Wszystkie wspomnienia wróciły. Każdy nasz dzień spędzony razem, każda nasza kłótnia, każda noc i każdy poranek. On musiał do mnie wrócić.- jeżeli on nie przeżyję, zabiję się- przyrzekłam sobie w myślach. Po dziesięciu najgorszych minutach w moim życiu z sali wychodzi lekarz. Podeszłam do niego z przerażoną miną. Modliłam się w duchu, żeby wszystko było dobrze.
- Udało nam się uratować państwa przyjaciela. Nie było to łatwe. Jest w strasznym stanie. Jeżeli przeżyje tę noc, to będzie cud- oświadczył i odszedł. Od razu wbiegłam do środka. Gdy zobaczyłam go w takim stanie... serce mi po raz kolejny pękło. Usiadłam obok niego.
- Proszę cię, nie zostawiaj mnie. Jesteś mi potrzebny do życia. Obiecuję, że już nigdy nie popełnię tego błędu, tylko proszę- mówiłam szlochając- nie zostawiaj mnie tutaj- pisnęłam. Nie mogłam opanować łez. To było dla mnie za dużo. Najpierw spotkanie go po dwóch latach, później pocałunki, wyznanie miłości i teraz strach. Nie wytrzymywałam psychicznie. Poczułam, jak ktoś ściska moją dłoń. Spojrzałam na nią.
- Nie mam zamiaru cię zostawiać- poinformował ledwo mówiąc. Uśmiechnęłam się szeroko pomimo całej spuchniętej twarzy od płaczu.
- Kocham cię- wyznałam patrząc w jego piękne oczy.
- Wiem. Kocham cię- wyznał również.
_________________________________________________________
I oto koniec.
Mam nadzieję, że wam się podobało.

Dziękuję:
za każdy komentarz
za każde wyświetlenie
za wsparcie
za podrzucenie pomysłów na następne rozdziały

Łączna liczba komentarzy:  110
Łączna liczba wyświetleń: 7 778

Chciałabym, aby każda z was pozostawiła tu komentarz na pamiątkę

DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO! ♥
KOCHAM WAS ♥
MUPPET SHOW
























czwartek, 5 czerwca 2014

56

Na weselu naszych przyjaciół między nami było wszystko okej. Śmialiśmy się, przytulaliśmy, tańczyliśmy, całowaliśmy i śpiewaliśmy. Było po prostu, tak jak w dzień naszej rocznicy. Później Louis z chłopakami wyjechali w dalszą część trasy. Mieli wrócić jutro. Trochę się obawiałam, że nic już nie będzie, jak dawniej. Stwierdziłam tak, po naszych poprzednich rozmowach. Zazwyczaj rozmawialiśmy przez góra dziesięć minut. Była to nasza wina. On ciągle miał koncerty, a ja ciągle jeździłam na plan filmowy. A właśnie! Dostałam główną role w filmie o cichej i spokojnej studentce pierwszego roku, która poznaje chłopaka, który jest jej totalnym przeciwieństwem. Reszty możecie się domyśleć. Więc ani ja, ani Lou nie mieliśmy za bardzo czasu, żeby ze sobą rozmawiać. Brakowało mi go bardzo. Chciałam go przytulić. Nadal nie mogłam się pozbierać po stracie dziecka. Czułam w sobie pustkę. Jakby część mnie po prostu sobie poszła. Co prawda minęło już dziewięć miesięcy, ale nadal nie mogłam się z tym pogodzić. Dziewięć miesięcy... teraz miałoby dwa miesiące. Trzymałabym nasze maleństwo na rękach, przytulała i cieszyłabym się, że nie będę już nigdy sama. Oczywiście bycie mamą w wieku 21 lat, to dla mnie niewyobrażalne, ale nawet jeżeli bym się dowiedziała o nim wcześniej, nie usunęłabym go. Często zastanawiałam się, jakby wyglądało teraz moje życie. A co byłoby z moją pracą? Jakoś bym dała sobie radę, biorąc pod uwagę trasy mojego chłopaka. Tym razem święta spędziliśmy wspólnie. Ja zaprosiłam swoją rodzinę, a Louis swoją. Było wspaniale. W końcu mogłam świętować urodziny razem z moim chłopakiem, bo rok temu nam się nie udało. Sylwester był podobny do tego, co był w zeszłym roku. Chłopaki meli teraz jakieś wywiady we Włoszech. Nie było ich tydzień.
Wstałam z łóżka i poszłam wziąć prysznic. Od dziewięciu miesięcy nie było nocy, którą bym całą przespała. To wszystko, już mnie wykańczało. Umyłam włosy i szybko wysuszyłam je suszarką. Ubrałam się i zeszłam na dół, aby zrobić sobie śniadanie. Napełniłam swoją miskę płatkami i jogurtem. W mgnieniu oka zniknęły. Umyłam miskę. Następnie wzięłam się za pranie. Gdy ogarnęłam już cały dom, poszłam do kuchni, aby wziąć swoje rzeczy. Miałam jechać na kolejne zdjęcia związane z teledyskiem. Spojrzałam przez okno. Na naszym podjeździe stał duży, czarny samochód. Stał tak daleko, że nie mogłam ustalić, jaka to marka. W każdym bądź razie był on mi obcy. Żaden z naszych znajomych nie miał takiego auta. Podbiegłam do drzwi i zamknęłam je na klucz. Wzięłam torebkę i zarzuciłam ją na ramię. Strach mnie obleciał, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Niepewnie podeszłam do nich i spojrzałam przez wizjer. Stali tam dwaj napakowani faceci. Ubrani byli na kolor czarny. Zaczęłam po cichu odchodzić od drzwi. Po drodze wzięłam buty i kurtkę w rękę. Miałam przeczucie, że zaraz będę musiała uciekać. Pukanie w drzwi przerodziło się w walenie.
- Dobrze wiemy, że tam jesteś!- krzyknął gruby głos. Spanikowałam. Wbiegłam po schodach na górę. Weszłam do pokoju gościnnego. Otworzyłam klapę,którą wchodziło się na strych. Wysunęłam z niej schodki i wdrapałam się na górę. Schowałam stopnie z powrotem do klapy. Zatrzasnęłam ją i zamknęłam się od środka kluczem. Znalazłam to miejsce, gdy sprzątałam to pomieszczenie. Wyciszyłam telefon i skuliłam się. Usłyszałam kroki, które sygnalizowały o wejściu kogoś do pokoju. Serce nie chciało mi się uspokoić. Oddech tak samo. Gdy ktoś uderzył w kalpę, przeraziłam się. Najciszej, jak tylko umiałam otworzyłam małe okienko. Wyrzuciłam z niego linę, która była przymocowana do deski i zeszłam po niej na dół. Okrążyłam dom i wsiadłam do swojego auta. Dzięki Bogu zostawiłam je otwarte i zaparkowałam tyłem w taki sposób, że mogłam szybko wyjechać. Odpaliłam silnik i z piskiem opon wyjechałam ze swojej posesji. Lada moment za mną pojawiło się czarne bmw, które stało na podjeździe. Teraz widziałam dobrze markę tego auta. Byłam przerażona. Wybrałam numer do Adama i włączyłam głośnomówiący. Odebrał po pierwszym sygnale.
- Just?
- Adam gdzie jesteś?- spytałam łamiącym się głosem.
- Czekam na ciebie przed studiem. Coś nie tak?- pytał.
- Jacyś faceci mnie śledzą. Boję się- pierwsza łza spłynęła po moim policzku.
- Gdzie jesteś?- dopytywał głębokim głosem.
- Nie wiem, jadę przed siebie.- wyznałam skręcając gwałtownie w lewo.
- Jedź w stronę studia.- poinstruował mnie.- zadzwonię po policję.- oznajmił.
- Nie dzwoń jeszcze!- krzyknęłam. Czułam, że ma to związek z Lou. Nie wytrzymałabym psychicznie, gdyby go zamknęli.- jadę już- rozłączyłam się. Szczerze mówiąc ta rozmowa jeszcze bardziej mnie zdołowała. Nic, a nic nie pomogła. Zatrzymały mnie czerwone światła. Stanęłam i zamknęłam samochód od środka. Nagle ktoś zapukał w szybę. Zamarłam widząc łysego mężczyznę. Palcem kazał mi uchylić okno. Lekko je opuściłam.
- Przekaż swojemu chłoptasiowi, że ma czas do jutra. W przeciwnym razie inaczej sobie pogadamy. A i jeszcze jedno. Jeżeli zadzwonisz na policję, wkopię go tak, że nawet najlepszy adwokat w Londynie go nie wyciągnie- oznajmił surowym tonem.- zrozumiałaś laleczko?- chciałam mu odpyskować za nazwanie mnie "laleczką", ale byłam zbyt przerażona, żeby z nim zadzierać. Kiwnęłam tylko twierdząco głową. Ten odszedł zostawiając mnie samą ze swoimi myślami. Czyli jednak mnie oszukał. Oszukiwał mnie ten cały czas. Przynosił mi fałszywe świstki dotyczące jego terapii odwykowej. Albo dawał łapówkę swojemu terapeucie? Sama nie wiedziałam co o tym wszystkim sądzić. Miałam totalny mętlik w głowie. Zadzwoniłam do Jason'a przepraszając go, za to, że nie pojawiłam się na sesji. Zawróciłam samochód i wróciłam do domu. Wyciągnęłam spod łóżka bagaż i spakowałam najpotrzebniejsze mi rzeczy. Spakowaną walizkę postawiłam na korytarzu. Wzięłam kartkę i długopis.
Zniosłam moje rzeczy do samochodu i włożyłam je do bagażnika. Zamknęłam dom na wszystkie spusty. Stanęłam obok auta i spojrzałam raz jeszcze na dom. Nasz dom. Łzy zebrały mi się w kącikach oczu. Będzie mi go brakować. Wsiadłam i odjechałam.
                    
                                                                                     ***
Czekałam na samolot. Siedziałam na lotnisku wpatrzona w podłogę. Myślałam o tym, dlaczego mnie okłamał. Czemu te narkotyki go tak wciągnęły? Czemu do cholery nie mógł być ze mną szczęśliwy bez tego obrzydlistwa? To wszystko było bez sensu. Mimo tego, że mnie oszukał nadal chciałam usłyszeć jego śmiech, zobaczyć jego oczy, poczuć jego usta. Przytulić go i powiedzieć, jak bardzo mnie zranił, a jednocześnie, jak bardzo go kocham. Chciałam najzwyczajniej w świecie mieć przy sobie mojego dawnego chłopaka.Łzy spływały mi po policzkach, gdy o tym wszystkim myślałam Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu. Wyjęłam go z kieszeni. Na ekranie widniał wielki napis "Lou". Przeciągnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha.
- Halo?- mój głos się łamał.
- Cześć kochanie- przywitał się.
- Cześć przystojniaku. Co u ciebie- łza spłynęła mi po policzku.
- Wszystko dobrze. W domu jesteś?- pytał.
- Nie. Pojechałam do sklepu- starałam się, aby mój głos brzmiał naturalnie, ale to wcale mi nie wychodziło.
- Czy ty płaczesz? Co się stało?- pytał z troską.
- Nic, po prostu oglądałam film o miłości i takie tam bzdety. Sam wiesz- kolejne kłamstwa padały z moich ust.
- Jesteś taka wrażliwa- zaśmiał się.
- Przepraszam, cię Lou, ale muszę już kończyć.- pociągnęłam nosem.- kocham cię- powiedziałam, a gula w gardle mi urosła.
- Kocham cię.- usłyszałam to od niego ostatni raz. Wsiadłam do samolotu i odleciałam.
( czytaj z https://www.youtube.com/watch?v=RBumgq5yVrA)

Przyjechałem szczęśliwy do domu. Miałem nadzieję, że Justyna jest jeszcze na zakupach, dzięki
czemu będę mógł się przygotować. Zostawiłem walizkę na przedpokoju i wstawiłem duży bukiet tulipanów do wazonu. Wiedziałem, że ostatnio nie mieliśmy czasu, żeby ze sobą normalnie porozmawiać. Zazwyczaj to ja nie miałem czasu. Ale to nie znaczy, że już jej nie kocham. Właśnie, że ją kocham. Jest dla mnie najważniejsza na świecie. Poszedłem na górę. Wypakowałem walizkę. Brudne ubrania wrzuciłem do kosza na pranie. Czarne pudełeczko postawiłem na chwilę na stoliku nocnym. Raz jeszcze sprawdziłem jego zawartość. Zgadzało się. W środku, tak jak powinien był złoty pierścionek z kilkoma diamencikami. Obróciłem się i spojrzałem na łóżko. Leżała na nim kartka papieru. Chwyciłem ją do rąk i zacząłem zapoznawać się z jej treścią.

Dear Lou,
Nasze życie nie zawsze jest, takie jakbyśmy chcieli. Każdy z nas na starość marzy o domku na wsi, którym mógłby się dzielić ze swoją drugą połówką, siedzieć sobie latem w małym ogródku, wypełnionym po brzegi kwiatami (a zwłaszcza tulipanami) i czekać na przyjazd swoich wnuków. My tak samo. Zastanawiam się czasem, czy planowanie naszego życia ma jakikolwiek sens. Czy plany, do których dążymy nie zaprowadzą nas donikąd? Nie lepiej żyć chwilą? Szczerze mówiąc moje życie nie jest takie, jak sobie zaplanowałam. Wiesz dobrze, że chciałam iść na medycynę. Gdy opowiadałam Ci o tym mocno mnie skrytykowałeś. Zastanawiałam się nad tym później. I teraz wiem, że miałeś w 100% rację. Mam wspaniałą pracę. Dzięki temu co robię mogę pomagać innym. I to jest świetne.
Moje życie stało się czystym spontanem. Musiałam zostawić rodzinę, pracę, przyjaciół i szansę na studia, aby być teraz tutaj. Nie żałuję tej decyzji i nigdy nie będę jej żałować. Dzięki spontaniczności  poznałam mnóstwo wspaniałych ludzi i osobę, w której po uszy się zakochałam- Ciebie. Pomimo tego, że jesteśmy razem od roku i dziewięciu miesięcy, nadal się przy Tobie czuję, jak na początku naszej znajomości. Za każdym razem, gdy Cię widzę mam motyle w brzuchu i uśmiech na twarzy. Nawet, jak się kłócimy mam te same uczucia. Dobrze wiemy, że było między nami bardzo dużo sprzeczek, ale były też dni i noce, których nie zapomnę do końca życia.
Wiem, że nie to chciałeś zobaczyć po powrocie do domu. Nie mogę Ci dłużej matkować, bo nie na tym rzecz polega. Sam powinieneś wiedzieć co jest dobre, a co złe. W końcu masz 23 lata. Z uśmiechem na twarzy będę wspominać każdą minutę spędzoną z Tobą. Zastanawia mnie jedna rzecz. Czy Ty kochałeś mnie równie mocno, jak kocham Ciebie? Odwiedzili mnie dzisiaj Twoi koledzy. Kazali Ci przekazać, że masz czas do jutra. Chyba sam rozumiesz, że nie mogłam dłużej siedzieć w tych kłamstwach.
Nie pisz do mnie, nie dzwoń, nie szukaj mnie. Obiecaj, że nigdy, ale to nigdy nie zapomnisz o uczuciu, jakie nas łączyło. Bo ja nie będę w stanie choć na chwilę o nas nie myśleć. Dziękuję Ci za każdą chwilę, którą ze mną spędziłeś. Dziękuję, że zawsze mnie wspierasz. Dziękuję, że pojawiłeś się w moim życiu. Dziękuję, że w końcu wiem co słowo "kocham Cię" znaczy. Pewnie nie obdarzę nikogo tak dużą miłością, jaką darzę Ciebie. Ucałuj ode mnie dziewczynki i Ernest'a. Uściskaj ode mnie swoją kochaną mamę. 
Przepraszam, za wszystkie kłamstwa. Przepraszam, za wszystkie sprzeczki. Przepraszam, za wszystko. Najważniejsze. Przepraszam, że nie mówię Ci tego prosto w oczy, ale nie mam tyle odwagi, bo gdy tylko w nie spojrzę ... nie będę mogła Ci powiedzieć.
To koniec.
Przepraszam.
Obiecaj, że będziesz szczęśliwy.
Kocham Cię.
Na zawsze Twoja Justyna.

Przeczytałem jeszcze raz końcówkę listu i nie mogłem w to uwierzyć. Ona mnie po prostu zostawiła. Przecież tyle razy mnie zapewniała, że tego nie zrobi. Nie podała żadnego konkretnego powodu. Pewnie chodziło jej o dragi. Kurwa. Chwyciłem telefon i wybrałem jej numer. Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał, czwarty sygnał i koniec.- kurwa mać, Justyna odbierz ten pojebany telefon- rzuciłem pudełeczkiem o ścianę i wybiegłem z domu. Wsiadłem do auta, ruszając z podjazdu z piskiem opon. Kurczowo ściskałem dłonie na kierownicy, przygryzając dolną wargę. Zahamowałem gwałtownie o wybiegłem z samochodu. Zacząłem mocno walić w drzwi. Byłem wściekły.- Daria do ja pierdole otwórz!- darłem się pod drewnianą płytą. Nie poznawałem samego siebie. Drzwi się otworzyły- gdzie ona jest?!
- Wyjechała- odparła ledwo słyszalnie. Patrzyłem na nią ze smutkiem zmieszanym ze złością.
- Do Polski?- spytałem dysząc- zaraz tam polecę- oznajmiłem odwracając się w stronę samochodu.
- Louis!- krzyknęła za mną. Obróciłem się, aby spojrzeć jej w twarz.- ona nie wróciła do Polski- w jej oczach zbierały się łzy.- nie chciała mi powiedzieć dokąd leci. Wiedziała, że bym ci powiedziała. Przepraszam- zaczęła płakać. Podszedłem do niej i ją przytuliłem. Jak Justyna mogła zrobić coś takiego? Przecież ja ją kocham. Co ja mam teraz ze sobą zrobić? Jestem chujem. Straciłem najlepszą dziewczynę, jaką w życiu spotkałem.
__________________________________________________
Dodaję dzisiaj nowy rozdział.
Jest on ostatni.
Myślę, jeszcze nad dodatkowym i chyba go napiszę :)
Jak wam się podoba?
CZYTASZ=KOMENTUJESZ


środa, 4 czerwca 2014

55

- Przepraszam, nie masz się o co martwić. On by cię nigdy nie zdradził- westchnął patrząc mi prosto w oczy. Łzy spływały mi po policzkach. Poczułam ulgę, ale nadal nie rozumiałam czemu mi to powiedział.
- Więc dlaczego tak powiedziałeś?- spytałam wycierając wierzchem dłoni, słony płyn z policzków.
- Nie wiem. Po prostu się zdenerwowałem,że moja przyjaciółka zamiast mnie wspierać to mnie krytykuje- wzruszył ramionami.
- Przyjaciel nie jest od tego, żeby nam słodzić. Przyjaciel jest od tego, żeby pokazywać nam nasze błędy.- przeczesałam palcami włosy- czy wy lubicie kiedy jestem taka?- spytałam o to co miałam na myśli.
- Słucham? Jaka?- pytał zgubiony z tropu.
- Wrażliwa. Lubicie patrzeć, jak cierpię, no nie?- w ciągu tych dwóch dni wypłakałam więcej łez niż w ciągu 19 lat mojego życia.
- Nie. Najzwyczajniej w świecie takie twoje gadanie mnie wkurza. Wiem, że nie tolerujesz Sophie w moim życiu, tak samo, jak ja nie toleruję kilku osób z twojego towarzystwa, ale szanuję cię i nie mówię o nich źle. Przynajmniej nie przy tobie. Jeżeli cię zraniłem to przepraszam. Jesteś dla mnie bardzo ważna. Moja mała siostrzyczko- wypowiadając ostatnie zdanie uśmiechnął się, a ja razem z nim. Przytulił mnie do siebie. Odwzajemniłam uścisk. Nie był on taki, jaki jest z Lou. Był po prostu przyjacielski.
- Pojadę do domu. Muszę porozmawiać z Tommo- odsunęłam się od niego.
- Masz zawsze tak wyglądać- uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Oczywiście. Postaram się codziennie być spuchniętą- zażartowałam. Z nim było tak łatwo. Wystarczy szczere przepraszam i wszystko jest w porządku. Szkoda, że z Louis'em tak nie jest. Wtedy wszystko byłoby o wiele prostsze. No, ale życie niestety na to nie pozwala. Zawsze coś musi nam stanąć na drodze do szczęścia. Przez ostatnie trzy miesiące, ani razu się nie kłóciliśmy aż do wczoraj. Chciałam, żeby ten beztroski czas znowu wrócił.
- Jasne- poklepał moje plecy. Przybiłam z nim piątkę i wsiadłam do samochodu.

                                                                              ***
Zostawiłam torebkę na komodzie i zamknęłam drzwi wejściowe na klucz.
- Lou, jestem już!- oznajmiłam wchodząc do kuchni. Na blacie leżała karteczka. Gdy ją zobaczyłam serce zaczęło mi bić mocniej. Moja podświadomość podpowiadała mi, że chłopak mnie zostawił. Pewnie miał dość moich kłamstw, humorków i innych dziwnych rzeczy. Nadal byłam na niego zła, ale nie chciałam się z nim rozstawać. Nadal go kocham. Jest dla mnie wszystkim. Po kilku minutach stania i wpatrywania się w kartkę przyklejoną do płyty, chwyciłam ją do rąk i przeczytałam jej treść.
*Pojechałem po zakupy. Tak, tylko piszę, gdybyś wróciła do domu. Proszę cię wróć. Chcę wszystko Ci wyjaśnić. Kocham Cię Justyna*
Pewnie myślał, że nie przyjadę i pisał "w razie gdyby". Wydawało mi się, że nie sądził, abym przeczytała jego wiadomość. Znając życie pisał to co miał na myśli. Zrobiłam sobie herbatę pomarańczową i usiadłam w salonie, włączając telewizję, w której leciał jakiś serial, na który w ogóle nie zwracałam uwagi. Czekałam na powrót chłopaka. Cały ten czas myślałam co mu powiedzieć. Jak wyjaśnić zatajenie poronienia, jak przyjąć jego wiadomość o wyścigach. Gdy skończyłam pić ciepły napój, usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach. Spojrzałam w ich stronę i wstałam. Do domu wszedł brunet. Serce kołatało mi, jak szalone. Ściągnął buty i udał się do kuchni. Wyglądało na to, że nie zwrócił na mnie uwagi. Może nawet nie wiedział, że tu jestem. No, ale przecież moje buty stały na korytarzu. Musiał je zauważyć. Chyba, że nie chciał. Niepewnie weszłam do kuchni. Stanęłam w drzwiach i wpatrywałam się w obrazek rozpakowującego produkty z reklamówek Loui'ego. Oparłam się o ościeżnice. Obrócił się w moją stronę.
- Justyna- podszedł do mnie, ale się zatrzymał. Nie był do końca pewien czy powinien mnie przytulić czy się wstrzymać. Widząc jego smutek nie wytrzymałam. Rzuciłam mu się na szyję. Po chwili dopiero odwzajemnił uścisk. Brakowało mi tego.
- Możemy porozmawiać?- zapytałam przez ramię.
- Skoro musimy- westchnął. Odsunęłam się od niego i poszłam do sypialni. Tommo podążał za mną. Usiadłam na środku łóżka. Skrzyżowałam nogi i czekałam, aż chłopak zajmie swoje miejsce. Usiadł naprzeciwko mnie. Przygryzłam dolną wargę, nie wiedząc co mam powiedzieć.- dlaczego mi nic nie powiedziałaś?- spytał patrząc mi w oczy.
- Tłumaczyłam ci wczoraj. Nie chciałam cię ranić.- zaczęłam bawić się kawałkiem pościeli.
- Miałaś zamiar mi kiedyś powiedzieć?
- Dopiero, jak przestałabym odczuwać tak mocny ból, z jakim mam do czynienia teraz.- oznajmiłam.
- A co jeżeli minęłoby to dopiero za dwa lata? Albo za trzy?
- Chciałam ci powiedzieć po weselu Darii i Zayn'a- wyjaśniłam.- dlaczego nie powiedziałeś mi o dragach?- pytałam prawie szeptem.

- Słucham?
- Nie udawaj. Dobrze wiem, że bierzesz.
- To nie tak, ja...
- Masz miesiąc. Jeżeli w ciągu miesiąca nie pójdziesz na odwyk... to z nami koniec- ostatnie słowa wypowiedziałam szeptem.
- Rozumiem.
- Za każdym razem, gdy pójdziesz na zajęcia, będziesz mi przesyłał zaświadczenie, które będzie potwierdzało twoją wersję. Jeżeli mnie oszukasz,to sam wiesz, jak się wszystko potoczy.
- Czuję się jak w szkole- podsumował.
- A wyścigi? Dlaczego o nich nie wspomniałeś?- puściłam jego uwagę mimo uszu.
- Bo nie chciałem cię martwić- przyznał.- uważałem, że tak będzie lepiej, ale oczywiście ten kędzierzawy szczeniak  musiał wszystko wypaplać.
- Ej! Jestem w jego wieku- zwróciłam uwagę i żartobliwie trąciłam jego ramię, na co się uśmiechnął.- jak długo to trwa?- spytałam.
- Dwa miesiące.
- Co ci to daje?
- Można powiedzieć, że to moja odskocznia od wszystkiego. Ścigam się, aby zapomnieć, o niektórych sprawach. Gdy to robię czuję, że jestem wolny, że mogę robić co chcę...
- Dopóki się nie zabijesz- przerwałam. Chłopak chciał coś powiedzieć, ale uciszyłam go podnosząc do góry dłoń. Łzy zebrały mi się do oczu po raz dwudziesty tego dnia- po prostu się nie zabij, okej? Nie chcę, żebyś mnie tu zostawił samą- widząc mój niepokój szybko mnie przytulił.- nie zostawiaj mnie. Nie poradzę sobie bez ciebie- schowałam twarz w zagłębieniu na jego szyi i zaczęłam bardziej płakać.
- Nie mam zamiaru cię zostawiać. Nie mógłbym- zapewniał łamiącym się głosem. Zacieśnił uścisk jeszcze mocniej. Pociągnęłam nosem, więc odsunął się ode mnie, żeby spojrzeć mi prosto w oczy. Po jego policzku płynęła łza. To był drugi raz, gdy widziałam go w takim stanie. Wytarłam kciukiem jego łzę.
- Jesteśmy popieprzeni- stwierdziłam śmiejąc się.
- I to bardzo- uśmiechnął się szeroko.
- Obiecaj mi, żadnych więcej kłamstw- złapałam jego dłoń.
- Żadnych więcej kłamstw- oznajmił.                                                                     
- Obiecaj.- upomniałam.
- Obiecuję- nim się obejrzałam nasze wargi były już złączone. Chłopak popchnął mnie lekko do tyłu przez co znalazłam się pod nim. Zaczął składać pocałunki na mojej szyi. Chwycił moje ręce i umiejscowił je nad głową, trzymając za nadgarstki. Zdjęłam mu koszulkę i rzuciłam ją gdzieś na podłogę. Uśmiechnął się zadziornie i to samo zrobił z moim t-shirtem.
_______________________________________________
Rozdział trochę krótki, bo pisałam go na szybko.
Mam pytanie. Czy chcecie oddzielny rozdział ślubu
Darii i Zayn'a, czy możemy go pominąć?
Odpowiedzcie, bo to jest bardzo ważne.
Dziękuję <3
CZYTASZ=KOMENTUJESZ