poniedziałek, 2 września 2013

13

 PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!



Przebudziłam się. Przekręciłam głowę w stronę stolika nocnego, na którym stał zegarek. Była 9:17. Obróciłam się na drugi bok i zobaczyłam, że Lou też wstał. Patrzał się na mnie z uśmiechem.
- Przepraszam, chyba cię nie obudziłam?
- No coś ty. Ja nie śpię już od 8:20- zaśmiał się
- Czyli przez ten cały czas patrzyłeś się na mnie?- spytałam zdezorientowana.
- Nie cały czas. Przez 10 minut grałem w Pou, a później pisałem z chłopakami i z mamą.- wzruszył ramionami.- Co dzisiaj będziemy robić?
- Może zakupy? Bo mam mało rzeczy w lodówce, a ty musisz wziąć skądś ubrania. Później pojedziemy do mojego rodzinnego miasta, bo jestem na dziś umówiona z rodzicami.- zrobił wielkie oczy.- O co ci chodzi?- w ogóle go nie rozumiałam.
- Nie, nic...
- No mów!
- Nic mi nie mówiłaś, że przedstawisz mnie swoim rodzicom.- widać było lęk w oczach chłopaka.
- Nie gadaj, że boisz się moich rodziców?- wybuchłam śmiechem. Lou patrzał na mnie jak na wariatkę.
- To takie śmieszne?- patrzył z niedowierzaniem.
- Tak...- nie mogłam przestać się śmiać.- Ty taka gwiazda, boisz się spotkać z rodzicami swojej dziewczyny? Jak ty w ogóle występujesz na scenie?
- To co innego. Ty jesteś dla mnie bardzo ważna i chcę wypaść, jak najlepiej przed swoimi przyszłymi teściami- uniósł znacząco brwi i dał mi całusa.
- Nie rozpędzaj się tak Tomlinson. Ja mam dopiero 19 lat. Całe życie jeszcze przede mną- zażartowałam.
- Dla mnie zrobisz wyjątek. Widzę to w twoich oczach- spojrzał w nie.- Tak będziesz moją żoną, będziemy mieli 2 dzieci. Chłopczyka i dziewczynkę, będziemy mieli psa, a nawet 2 i będziemy mieszkali w uroczym domku na wsi.
- I co jeszcze widzisz?- zaśmiałam się.
- Że uważasz mnie za idiotę... Ej! Jak możesz? Ja ci tu opowiadam naszą przyszłość, a ty mnie wyzywasz? Wstydziłabyś się. Jak przedstawisz takiego idiotę swoim rodzicom?- żalił się.
- Są przyzwyczajeni. Zawsze wybierałam idiotów.- wzruszyłam ramionami i usiadłam na łóżku.- Idziemy coś zjeść?
- Musimy? Posiedziałbym jeszcze trochę z tobą...
- Przecież mamy jeszcze tyle czasu. Całe życie na siebie.- uśmiechnęłam się.
- Raczej ciągłe rozłąki. Ja za 2 dni wracam do Londynu, bo mamy jakieś podpisywanie autografów, wywiady i promujemy płytę. W niedzielę wyjeżdżamy do LA. Ty zostajesz w Polsce, więc nie mamy za dużo czasu. Jeszcze musimy ukrywać się przed paparazzi. Sama widzisz, że nie mamy czasu.- posmutniał.
- Na śniadanie zawsze będziemy mieli czas Lou.- przyczołgałam się do chłopaka, usiadłam na nim i pocałowałam.- Idziesz? Czy wolisz zostać tutaj sam?
- Wolę zostać tutaj z tobą- przyciągnął mnie do siebie i zaczął namiętnie całować.
- Zapomnij- odkleiłam się od niego i wstałam z łóżka.- Pa- pomachałam mu radośnie i poszłam do kuchni. Wyjęłam z lodówki ser i masło. Wzięłam chleb z chlebaka i posmarowałam go masłem, a następnie położyłam ser. Chwyciłam za opiekacz i zrobiłam dla wszystkich grzanki. Wstawiłam wodę na herbatę. Wszystko było już gotowe. Postawiłam na stół napoje i jedzenie. Usiadłam, zjadłam 2 grzanki i wypiłam gorący napój. Odstawiłam naczynia do zlewu. Oparłam się o blat kuchenny i wyczekiwałam, na któregoś z mężczyzn. I się doczekałam.
- Hej Just. Jak tam? Bo mi rozsadza głowę. Kto był w nocy u cb?- spytał nieogarnięty Jason.
- Hej Jason. Nie dziwię się. A mówiłam nie pij z Polakami.- pokiwałam teatralnie głową.
- Nie mówiłaś tak- zrobił łyka herbaty.- Czemu nie posłodziłaś?- spojrzał się na mnie krzywo.
- To nie dla ciebie- podeszłam do niego i zabrałam mu kubek. Odstawiłam go po przeciwnej stronie stołu.
- Więc dla kogo?- chwycił grzankę.
- Chyba dla mnie- zaśmiał się zza pleców Lou.
- Co ty tu robisz?- spytał zdziwiony Richad.
- Przyleciał do mnie w odwiedziny- podeszłam do mojego chłopaka i przytuliłam się do niego.
- Czyli znowu jesteście razem?- wskazał na nas palcem.
- Tak- spojrzał się na mnie Lou i dał całusa.
- Matko święta. Czy wy wiecie, że nie możecie się razem pokazywać?- Jason złapał się za głowę.
- Niby czemu?- zaprotestowałam.
- Bo nie będziesz miała życia z jego fankami.- przewrócił oczami.- Czy to nie oczywiste?
- O której masz samolot? Bo chcę pojechać do rodziców.- spytałam oschle.
- Możesz jechać. Umówiłem się z Darią, że ona mnie odwiezie. Nie masz się czym przejmować ona wczoraj nie piła, bo była samochodem.
- Okej. To ja idę się ogarnąć, a wy jedzcie śniadanie.- wyszłam z kuchni, aby przejść do sypialni.wzięłam kremowe rurki i czarną koszulkę na szelkach ze złotymi i srebrnymi cekinami i kremową marynarkę. Poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, uczesałam włosy w warkocza, pomalowałam się, umyłam zęby, przebrałam i poszłam odłożyć piżamę do szafy. Z powrotem poszłam do kuchni.
- Który następny?- zapytałam podchodząc do zlewu, aby pozmywać naczynia.
- Ja pójdę- usłyszałam głos Louis'a. Umyłam naczynia i wytarłam blaty. Poszłam do salonu.
- Jason pościel tapczan, bo chcę posprzątać.
- Okej.- wstał i złożył pościel w kostkę chowając ją do szuflady przy sofie.- Gotowe.- uśmiechnął się.
- Dzięki- poszłam po odkurzacz i zaczęłam odkurzać. Jason powycierał kurze z mebli. Odkurzyłam również przedpokój i kuchnię. Zrezygnowana weszłam do sypialni. Ku mojemu zdziwieniu łóżko było pościelone ubrania poskładane i pochowane, a rolety odsłonięte. Teraz mogłam z uśmiechem na twarzy raz dwa odkurzyć. W reszcie skończyłam. Schowałam sprzęt do szafy i poszłam do sypialni przetrzeć kurze. Na komodzie zobaczyłam nową rzecz. To było moje zdjęcie z Lou. Chwyciłam je do ręki. Poczułam czyjeś dłonie na mojej talii.
- I co podoba ci się?- szepnął mi do ucha.
- Bardzo- uśmiechnęłam się- Ale nie tak bardzo, jak te kwiaty- wskazałam palcem wielki bukiet kolorowych tulipanów. Odstawiłam zdjęcie na miejsce i odwróciłam się do chłopaka twarzą.
- Co?- spytał niepewnie.
- Kocham cię- uśmiechnęłam się i rzuciłam się jemu na szyję.
- Ja ciebie też kocham Justyna.- jaka jestem przewidywalna. Wystarczy, że chłopak da mi kwiaty, zaśpiewa piosenkę pod oknem i wyzna miłość prawidłowo wymawiając moje imię i już będę jego.
- Dobra starczy tych czułości musimy się zbierać. Najpierw do sklepu, później do rodziców.- poklepałam go po plecach i odłożyłam ściereczkę do szufladki w przedpokoju. Wzięłam torebkę, ubrałam czarne trampki i chwyciłam klucze od domu, samochodu i dokumenty. Schowałam wszystko do torebki. Lou czekał za drzwiami.
- Pa Jason. Pamiętaj ani słowa nikomu!- przytuliłam się do niego
- Obiecuję.
- I pamiętaj, żeby zamknąć drzwi i dać klucz Darii.
- Okej. Miłej zabawy!
- Miłego lotu!- zamknęłam za sobą drzwi.
- Gotowy?- spytałam chłopaka.
- Nie mam wyjścia- chwycił moją dłoń i poszliśmy schodami na parking. Otworzyłam drzwiczki od czarnego opla.
- Lou... siadasz po drugiej stronie- poprawiłam chłopaka.
- Faktycznie- zaśmiał się i przeszedł na fotel pasażera. Pojechaliśmy do Galerii Kaskada Lou przeszedł wszystkie sklepy z odzieżą i w każdym coś sobie kupił. Przebierał się na parkingu w samochodzie. Ubrał czarną marynarkę, białą bluzkę na krótki rękaw i czarne rurki. Do tego czarne trampki. Całą drogę gadaliśmy o tym co będziemy robić u moich rodziców. Lou na serio panikował. I przez to ciągle chciało mi się śmiać. W połowie drogi zadzwonili chłopcy z 1D. Gadaliśmy z nimi aż pod moich rodziców. Oni też się śmieli z tego jak zachowuje się mój chłopak. Zaparkowałam przed domem.
- Idziemy- odpięłam pasy i chciałam już otworzyć drzwiczki, ale Lou mnie powstrzymał.
- Obiecaj mi, że będziesz wszystko dosłownie tłumaczyć. Bez wyjątków.
- Lou obiecuję ci to.- dałam mu buziaka.- Chodźmy już.
___________________________________________________________________________________
 Chciałabym wam oznajmić, że kolejny rozdział dodam pod warunkiem, że pod waszym ulubionym rozdziałem pojawi się przynajmniej jeden komentarz. Nie musi to być nie wiadomo, jaka wypowiedź. Wystarczy nawet zwykły znak interpunkcyjny. Jest to dla mnie znak, że prowadzenie tego bloga ma sens. Wiem, że mam 608 wyświetleń, ale tak naprawdę to nie wszystko. Równie dobrze ktoś może wejść przez pomyłkę. PROSZĘ O KOMENTARZE!!!! Mam nadzieję, że mogę na was kochane liczyć ♥

Buziaki ;**

2 komentarze: